...

BRIEF dociera do polskich firm i ich pracowników – do wszystkich tych, którzy poszukują inspiracji w biznesie i oczekują informacji o ludziach, trendach i ideach.

Skontaktuj się z nami

YouTube Ads Leaderboard 2016 – roczne zestawienie najpopularniejszych reklam na YouTube

YouTube ogłasza listę reklam, które w 2016 r. zdobyły największą popularność wśród użytkowników z Polski, jak i całej Europy. 10 filmów tylko z polskiego zestawienia zanotowało ponad 100 lat łącznego czasu oglądania. Niekwestionowanym zwycięzcą rodzimego rankingu jest Allegro - zajęło wszystkie trzy miejsca na podium z wideo: Czego szukasz w Święta? | English for beginners, które znalazło się również w europejskim podsumowaniu, Legendy Polskie. Film TWARDOWSKY 2.0. Allegro oraz Legendy Polskie. Film Operacja Bazyliszek. Allegro. Na listę trafiła także kolejna część sagi o polskich legendach, czyli Legendy Polskie. Film Jaga. Allegro, plasując się na piątej pozycji.

Przed świętami internautów wzruszyła reklama Allegro Czego szukasz w Święta? | English for beginners, która zajęła pierwsze miejsce polskiego i ósme europejskiego zestawienia YouTube Ads Leaderboard za cały 2016 rok. Bohater wideo zamawia z serwisu aukcyjnego zestaw do nauki angielskiego i pilnie powtarza słówka, by pojechać na Boże Narodzenie do Wielkiej Brytanii i poznać swoją, nie mówiącą po polsku, wnuczkę. Na drugim miejscu znalazł się film z cyklu reżyserowanego przez Tomasza Bagińskiego, Legendy Polskie – Legendy Polskie. Film TWARDOWSKY 2.0. Allegro, w którym możemy poznać dalsze losy szlachcica Twardowskiego. Podium zamyka wideo Legendy Polskie. Film Operacja Bazyliszek. Allegro przedstawiające współczesną alternatywę dla lustra w walce z Bazyliszkiem. Na czwartej pozycji znalazła się reklama T-Mobile Robert Lewandowski (Lewy) i Tomasz Kot, T-Mobile. Najlepsza sieć! z rozśpiewanymi Tomaszem Kotem i Robertem Lewandowskim. Piąte miejsce to po raz kolejny Allegro i Legendy Polskie z wideo Legendy Polskie. Film Jaga. Allegro, w którym możemy oglądać waleczną bohaterkę inspirowaną postacią Baby Jagi. Pozostałą część polskiego zestawienia podbili YouTuberzy w reklamach Fanty, Coca-Coli i Orange, a listę zamyka wideo Axe z lektorskim udziałem znanego rapera Sokoła.

– Zmienia się sposób konsumowania treści wideo w internecie, nie tylko ze względu na zyskujące popularność nowe ekrany, ale również kontent inny niż w tradycyjnych mediach. Tylko w grudniu 2016 r. YouTube odwiedziło prawie 20 milionów Polaków, a platforma jest dziś równie często uzupełnieniem, jak i alternatywą dla telewizji. Ekran, który jest obecnie coraz częściej wybierany przez użytkowników YouTube to ekran telewizora. Oznacza to, że wysokiej jakości treści wideo dostępne na platformie stają się codziennym elementem życia wszystkich domowników. Należy jednak pamiętać, że największą popularnością nadal cieszą się ekrany urządzeń mobilnych. Uwzględnienie tej wiedzy w media planach to dla marek szansa na jeszcze skuteczniejsze zaangażowanie publiczności – mówi Tomasz Czudowski, odpowiedzialny za marketing YouTube w Europie Środkowo-Wschodniej.

Pełna polska lista YouTube Ads Leaderboard 2016 r.:

Lp.

Nazwa kampanii

Marka

Agencja kreatywna

Agencja mediowa

1

Czego szukasz w Święta? | English for beginners

Allegro

agencja Bardzo & dom produkcyjny CutCut.

Zakup mediów: Allegro

2

Legendy Polskie. Film TWARDOWSKY 2.0. Allegro

Allegro

Platige Image

Zakup mediów: Allegro

3

Legendy Polskie. Film Operacja Bazyliszek. Allegro

Allegro

Platige Image

Zakup mediów: Allegro

4

Robert Lewandowski (Lewy) i Tomasz Kot, T-Mobile. Najlepsza sieć!

TMobilePL

Leo Burnett

SMG

5

Legendy Polskie. Film Jaga. Allegro

Allegro

Platige Image

Zakup mediów: Allegro

6

#FantaMoji z Littlemooonster96, Kaiko, Stuu, Marcinem Dubielem i Adamem Zdrójkowskim

Fanta

MediaCom Beyond Advertising w kooperacji z Nathaniel Czarnecki i Tadeusz Kieniewicz

Mediacom

7

Świąteczne ciężarówki Coca-Cola i Youtuberzy 2016 | #PodarujRadosc

Coca-Cola Polska

Mediacom Beyond Advertising

Mediacom

8

Littlemooonster96, Kaiko, MultiGameplayGuy oraz Martin Stankiewicz na puszkach Coca-Cola!

Coca-Cola Polska

Mediacom Beyond Advertising

Mediacom

9

ORANGE – Historie na kartę: 6 złotych monet [ MATERIAŁ PRZEZNACZONY DLA OSÓB +18 ]

Orange

VML

Initiative Media Warszawa

10

AXE – Find Your Magic

KanalAxe

DDB & Tribal

Mindshare

 

Europejską listę YouTube Ads Leaderboard 2016 otwiera wideo Nike, w którym Cristiano Ronaldo i jego młody fan zamieniają się miejscami po nieoczekiwanej pobudce w nie swoich ciałach. Warto zwrócić uwagę, że aż połowa filmów to reklamy świąteczne, włącznie z polską produkcją Allegro, która trafiła na ósme miejsce. Zestawienie zamyka wideo wyszukiwarki lotów momondo, która po zbadaniu DNA ochotników, zachęca ich do podróży śladami przodków.

YouTube to platforma, która coraz efektywniej pozwala markom zdobyć uwagę potencjalnych klientów. Łączny czas wyświetlania reklam z europejskiego zestawienia wyniósł aż 500 lat, a 60% tych odtworzeń pochodziło z urządzeń mobilnych. Liczba godzin spędzanych przez Europejczyków na oglądaniu wideo na telefonach komórkowych wzrosła o ponad 60% rok do roku. Z kolei popularność ekranu telewizora wśród użytkowników YouTube w Europie podwoiła się w ciągu roku. Zauważalne są również pewne trendy w odniesieniu do treści wideo. Internauci traktują je jak rozrywkę i oglądają filmy, które są zabawne bądź charakteryzują się oryginalną fabułą. Reklamy coraz częściej poruszają też ważne zagadnienia społeczne. Dobrze obrazują to filmy Allegro i EDEKI, które opowiadają o tym, jak cenny jest czas spędzony z bliskimi.

Pełna europejska lista YouTube Ads Leaderboard 2016 r.:

Lp.

Nazwa kampanii

Marka

Agencja kreatywna

Agencja mediowa

1

Nike Football Presents: The Switch ft. Cristiano Ronaldo, Harry Kane, Anthony Martial & More

Nike Football

Wieden + Kennedy

Mindshare

2

John Lewis Christmas Advert 2016 – #BusterTheBoxer

John Lewis

Adam & Eve DDB

Manning Gottlieb

3

Sainsbury’s OFFICIAL Christmas advert 2016 -The Greatest Gift

Sainsbury’s

AMV

PHD

4

#Zeitschenken – EDEKA Weihnachtswerbung

EDEKA

Jung von Matt

OMD Hamburg

5

Avicii vs. Conrad Sewell – Taste The Feeling

Coca-Cola

bd.

bd.

6

CORNETTO LOVE STORY: VORREI MA NON POSTO

cornettoalgida

Lola Madrid

Mindshare

7

Netto-Katzen

nettotv

Jung von Matt

OMD Hamburg

8

Czego szukasz w Święta? | English for beginners

Allegro

Bardzo & CutCut.

Allegro

9

M&S 2016 Christmas Ad: Christmas with love from Mrs Claus

M&S

Y&R

Mindshare Worldwide

10

momondo – The DNA Journey

LetsOpenOurWorld

&Co.

b.d.

 

Ranking filmów jest ustalany w oparciu o najważniejsze dane pokazujące zaangażowanie użytkowników — liczbę obejrzeń w Polsce i w Europie oraz procentowy udział odtworzeń w ruchu organicznym w stosunku do płatnego. Zestawienie przygotowywane jest co miesiąc i raz na rok przez zespół YouTube i dotyczy tylko klipów, które były elementami kampanii reklamowych na YouTube.

::

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

(Marketingowe) Rozgrywki poza boiskiem
. Rozmowa z Grzegorzem Krychowiakiem

Na pierwszym miejscu jest to, co dzieje się na boisku, ale zaraz za grą, jeśli mowa o zawodzie piłkarza, liczy się jego wizerunek. Marketing sportowy ma ogromne znaczenie, bo wpływa zarówno na medialny odbiór, jak i wycenę zawodnika. O marketingu w sporcie i wykorzystywaniu social media w budowaniu wizerunku opowiada Grzegorz Krychowiak, piłkarz Reprezentacji Polski oraz francuskiego klubu Paris Saint Germain.

Jakie znaczenie, na obecnym etapie Pana sportowej kariery, mają działania na boisku, a jakie znaczenie ma to, co dzieje się poza nim?

Prawdę mówiąc, liczy się tylko to, co dzieje się na boisku… Piłkarz, który gra, zawsze ma rację. Analogicznie – ten, który nie gra, racji nie ma. Walczę o pierwszy skład PSG i nic innego na tym etapie się nie liczy. Nie ma spraw „poza boiskiem”. Jestem skupiony tylko na piłce. Jeżeli zawodnik osiąga odpowiednie wyniki sportowe, to „cała reszta” przychodzi dużo łatwiej.


W jakim stopniu działania poza sportem przekładają się na budowę Pana marki osobistej? Kto pomaga Panu dbać o ten aspekt?

Komunikację poza boiskiem zostawiam profesjonalistom. W moim przypadku sprawę od początku postawiliśmy jasno – nie kreujemy wyimaginowanego wizerunku Grzegorza Krychowiaka, lecz staramy się pokazać go takim, jakim jest, tak, by nie był to wizerunek udawany czy sztuczny. Kreowanie wizerunku na siłę, według mnie, jest brakiem szacunku wobec kibiców. To musi być prawdziwe. Kiedy ludzie to czują, dużo łatwiej jest o ich zaufanie i sympatię. Nie ukrywam jednak, że w codziennej komunikacji pomagają mi dwie firmy – Arskom Group oraz Thompson&Stein – natomiast wszystkie działania ostatecznie koordynuje mój brat.


Czy na początku swojej kariery sportowej miał Pan świadomość tego, jak ważny w karierze sportowca jest jego wizerunek? W którym momencie zaczęło to mieć znaczenie?

Miałem, ale od początku moim celem nie było kreowanie sztucznego wizerunku. Zawsze pokazywałem siebie takim, jakim jestem. Wykorzystywanie własnego wizerunku w różnych kontekstach jest dziś po prostu pracą sportowca. Ludzie nie chcą wchodzić np. na Instagram i oglądać zdjęcia z treningów czy meczów. To można zobaczyć na stronie klubu. Ludzie chcą zobaczyć kawałek życia osobistego. Od każdego indywidualnie zależy, jak wiele chce pokazać.

Media społecznościowe to też rozrywka. Skoro to jeden z filarów wizerunku współczesnego sportowca, to nie wystarczy, że będzie on tam „uchylał rąbka tajemnicy” swojego osobistego życia, ale jeszcze musi to robić w taki sposób, aby odbiorców zainteresować. Wierzę w to, że prawda i autentyczność są interesujące, ale postanowiłem też nieco poeksperymentować i zgodziłem się na zabawę z użytkownikami Instagrama i Facebooka, np. w ramach kampanii telewizorów. To świetnie, że w dzisiejszych czasach odbiorcy mają tak ogromną wolność wyboru tego, co chcą oglądać. Razem z firmą Samsung, dla której przygotowałem kampanię, również daję wolność osobom, które mnie obserwują i „wcielam” się w różne postacie z seriali na ich prośbę. To superzabawa i widzę, że odbiorcy to doceniają. 


W jaki sposób Pana medialna wartość wpływa np. na wycenę, na to, które kluby na Pana postawią?

Myślę, że w moim przypadku nie ma to żadnego znaczenia…


W jaki sposób sportowiec powinien zatem mówić o swoich sportowych porażkach, by jego „wycena” nie malała, by nie ucierpiał na tym jego wizerunek?

Tak jak wspomniałem wcześniej – trzeba postawić na prawdę. Prawdziwy charakter pokazuje się wtedy, gdy nie idzie nam na boisku, po przegranym meczu, po błędzie itd. Gdy wszystko jest dobrze i wygrywamy, to każdy nas klepie po placach. To jednak żadna sztuka – wyjść przed kamerę i uśmiechnąć się. To samo jest z krytyką – jeżeli jest uzasadniona, merytoryczna, analityczna, to nie ma z nią problemu. Natomiast jeżeli ktoś pisze, co mu ślina na język przyniesie tylko po to, by nałapać „kliknięć”, to mam taką zasadę, by takich ludzi omijać szerokim łukiem.


::

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Oddaj pracownikom władzę

Czy można prowadzić firmę, nie podejmując żadnej decyzji? Czy dobrym pomysłem jest ujawnienie wysokości pensji wszystkich pracowników, a co więcej, danie im możliwości samodzielnego przyznawania sobie wynagrodzenia? Czy firma bez siedziby głównej i biura ma szansę przetrwać na rynku? Chociaż może się wydawać, że każdy prezes na powyższe pytania bez zastanowienia odpowiedziałby przecząco, przykłady takich firm, jak Semco czy Xtech.pl, pokazują, że byłyby to odpowiedzi nieuzasadnione.

Brazylijska firma Semco to wyjątkowe przedsiębiorstwo wyróżniające się na rynku nie tylko tym, że co roku od ponad trzydziestu lat notuje roczny wzrost przychodów na poziomie ok. 40 proc., ale przede wszystkim tym, w jaki sposób jest zarządzane. Południowoamerykańska firma to jeden z najbardziej wyrazistych przykładów tzw. pełnej partycypacji w zarządzaniu [ang. Total Participation Management – przyp. red.]. Idea leżąca u podstaw takiego modelu prowadzenia firmy związana jest z odrzuceniem tradycyjnego, hierarchicznego systemu zarządzania na rzecz płaskiej struktury, w której każdy pracownik ma możliwość pełnego uczestnictwa we wszystkich aspektach działalności firmy, ma równe prawo głosu i może podejmować decyzje dotyczące przyszłości przedsiębiorstwa, w tym również płac zatrudnionych w nim osób czy tego, kto powinien zostać zwolniony.

Jak można się domyślać, taki model funkcjonowania sprawia, że podstawową wartością w firmie są nie tylko liczby wpisane w tabelę w Excelu, informujące zarządzających o kwartalnych zyskach, ale przede wszystkim pracujący w jej szeregach ludzie, którzy mają okazję wykazać się inicjatywą, proponując własne sposoby rozwiązania bieżących problemów. Ten sposób funkcjonowania zapewnia pracownikom poczucie sprawczości, dzięki czemu czują się oni współodpowiedzialni za losy przedsiębiorstwa, a także są bardziej zaangażowani w swoją pracę. I choć głosów krytyki jest wiele – niektórzy twierdzą, że taki model może sprawdzić się tylko w małej firmie, inni, że taki system działa tylko wtedy, gdy jest stosowany w przedsiębiorstwach od początku ich istnienia, jednak nie da się go wprowadzić w rozwiniętej już działalności gospodarczej – wystarczy przyjrzeć się historii kilku firm, które funkcjonują w taki sposób, by dojść do wniosku, że może nie jest to tak utopijna wizja, jak mogłoby się wydawać.

Pozbądźmy się menedżerów

Przede wszystkim warto przywołać wspomniane już Semco. Brazylijska firma została założona w 1953 r. przez urodzonego w Austrii inżyniera Antioniego Curta Semlera. Przez wiele lat przedsiębiorstwo funkcjonowało w typowy dla tamtego czasu sposób – Semco miało hierarchiczną, patriarchalną strukturę i restrykcyjne, jasno określone zasady. Głównym produktem firmy były w tamtym czasie pompy morskie, dzięki którym biznes rozwijał się, przynosząc zadowalające zyski. Jednak gdy w latach 80. minionego stulecia do Brazylii dotarła recesja, dobra passa przedsiębiorstwa skończyła się. Na arenę wkroczył Ricardo Semler, syn Antoniego, który już wcześniej próbował wprowadzić do firmy innowacje, jednak nie udało mu się to przez opór ze strony ojca. W kryzysowej sytuacji Ricardo zagroził jednak, że odejdzie z firmy, jeśli nie będzie mógł prowadzić jej w taki sposób, jaki chce – na co ojciec poddał się, mianując go CEO.

Nowy prezes rozpoczął od zwolnienia ponad 60 proc. dotychczasowych menedżerów. Jego głównym celem było wdrożenie strategii dywersyfikacji i zmiana tego, w jaki sposób biznes był dotychczas prowadzony. Semler chciał w taki sposób zorganizować firmę, by jej struktura przypominała tę zastosowaną w koncernie W. L. Gore, znanym przede wszystkim z produktu Gore-tex. W amerykańskiej firmie kultura organizacji oparta była na czterech założeniach, m.in. mówiących o tym, że pracownicy mogą i powinni zachęcać, pomagać i pozwalać współpracownikom rozwijać się, zdobywać wiedzę i umiejętności, przy jednoczesnym pozostawaniu sprawiedliwym wobec siebie nawzajem. Inne zasady dotyczyły tego, że W. L. Gore pracownicy mogą sami zgłaszać obowiązki, które chcą wypełnić, jednak wymaga się od nich, by trzymali się własnych deklaracji. Do tego, w sytuacji podbramkowej pracownicy mają obowiązek, przed podjęciem konkretnych kroków, skonsultować swoje działanie ze współpracownikami, tak by wspólnie nie dopuścić do utraty dobrej reputacji firmy.

Pozwólmy decydować o płacach

Oczywiście wdrożenie podobnych założeń w tak tradycyjnej firmie nie było łatwym zadaniem, szczególnie, że Semco wciąż zmagało się ze skutkami recesji. Semler pracował w tamtym czasie właściwie bez przerwy, nie powinno więc dziwić, że w którymś momencie jego zdrowie zaczęło go zawodzić. Wizyta u lekarza była dla Ricarda impulsem do wprowadzenia kolejnych zmian. Kiedy jeden z jego menedżerów zasugerował, by stworzył samo-zarządzające się 6-8 osobowe zespoły pracowników produkcji, które byłyby w pełni odpowiedzialne za cały proces, tzn. ustalałyby własny budżet i cele produkcyjne, Semler chętnie na to przystał. Takie rozwiązanie sprawiło, że wynagrodzenie było ściśle powiązane z budżetem i wykonaniem produkcyjnym i, co więcej, pozwoliło ono zmniejszyć koszty przy jednoczesnym wzroście produktywności i zysków.

Co więcej, dodano również aspekt podziału wpływów finansowych – pracownicy dostawali czwartą część zysków ze swojego oddziału, a demokratycznie wybrany komitet był odpowiedzialny za zaprojektowanie struktury podziału oraz przydzielanie środków. I choć sytuacja przez pewien czas wyglądała stabilnie, w związku z nowymi regulacjami ograniczającymi dostęp do płynnego kapitału firma ponownie stanęła w obliczu kryzysu, w wyniku którego niezbędne było obcięcie wszelkich możliwych kosztów, w tym przede wszystkim wysokości płac. Jako odpowiedź na sytuację komitet pracowników zaproponował trzy rozwiązania: po pierwsze, ustalono, że procentowy podział zysku będzie zwiększany do momentu powrotu do wcześniejszych pensji, po drugie zarząd zgodził się na 40 proc. obniżkę płac i po trzecie pracownicy dostali prawo zatwierdzania wszelkich wydatków. Osoby zatrudnione w Semco zaczęły dzielić się obowiązkami i podejmować inicjatywy, które miały na celu zmniejszenie kosztów i optymalizację procesów produkcji.

W jednej z fabryk powstały trzy zespoły składające się z około 150 osób. Liczba ta nie była przypadkowa, jest to bowiem liczba Dunbara, mówiącą o tym, że każdy człowiek może wejść w szczerze relacje społeczne z nie więcej niż 150 osobami. Każda jednostka była odpowiedzialna za produkcję, sprzedaż oraz zarządzanie finansami. Po pewnym czasie zespołom nadano pełną autonomię, decydując również, że określony procent zysków ze sprzedaży będzie przeznaczany na płace. Struktura firmy ustabilizowała się i od tego czasu właściwie nie uległa zmianie. Dziś składa się ona z koncentrycznych okręgów, a jej środkiem jest rada doradców, w której znajduje się również Ricardo Semler. CEO wybierany jest z sześcioosobowej rady co sześć miesięcy, a głównym zajęciem organu jest ustalanie polityki i strategii firmy, dbanie o ogólne wyniki finansowe, a także ścisła współpraca z partnerami, tzn. sześcioma lub siedmioma liderami z każdego oddziału Semco. Resztę pracowników nazywa się mianem stowarzyszonych. Co ważne, decydują oni samodzielnie o wysokości swojego wynagrodzenia, a informacja ta jest dostępna publicznie. Każdy pracownik może zapoznać się z wynikami finansowymi firmy, a wszystkie ważne spotkania otwarte są dla każdego, kto chce w nich uczestniczyć.

Partycypacja w Polsce

Oczywiście można uznać, że sukces Semco jest niepowtarzalny, a takiego samego modelu nie da się zastosować w innych firmach. I choć niewykluczone, że ta konkretna struktura sprawdza się wyłącznie w brazylijskim przedsiębiorstwie, nie oznacza to, że pełna partycypacja pracowników w zarządzaniu w nieco innej formie nie może być stosowana również w ramach innych podmiotów gospodarczych. Dobrym tego przykładem z rodzimego rynku jest spółka Xtech.pl, posiadająca własną platformę internetową służącą do kojarzenia firm, a także dział rozwoju technologii internetowych i mobilnych. W tym przedsiębiorstwie wypracowano m.in. własny model przyznawania pensji polegający na tym, że każdy pracownik dostaje płacę podstawową, a także raz na pół roku premię uzależnioną od wyników firmy. Tym, co wyróżnia firmę na tle innych, są trzy fundusze wyliczane w oparciu o prostą zasadę odejmowania kosztów od przychodów firmy w danym okresie.

Pierwszy z nich przeznaczany jest na prowizję dla udziałowców, drugi na rozwój i inwestycje, z trzeciego zaś wypłacane są wspomniane premie. Dzięki wprowadzeniu tego rozwiązania zarówno przychody, jak i koszty spółki stały się jawne – zatrudnieni co miesiąc dostają informację o strukturze wpływów, a także całościowy, uproszczony wykres zysków i strat. Co więcej, strategia firmy również została stworzona wspólnie przez pracowników – z zespołu zostały wyłonione najbardziej aktywne osoby, które opracowały główne cele spółki na najbliższe lata, a efekt ich prac został przedstawiony wszystkim zatrudnionym. Celem wzmocnienia komunikacji wewnętrznej w firmie zdecydowano o organizacji cyklicznych zebrań – cotygodniowych, na których każdy pracownik mówi o znaczących dla zespołu wydarzeniach minionego tygodnia, oraz miesięcznych, prowadzonych pod kątem najważniejszych spraw w poprzednim miesiącu. Spotkania prowadzone są przez pracowników i co miesiąc rola ta przypada innemu członkowi zespołu.

Zgodnie ze słowami Antoniego Wojtulewicza, prezesa firmy, zaproszenie pracowników do współzarządzania firmą było przede wszystkim dużą przygodą. Jak zauważa, największym wyzwaniem było pokonanie oporu wynikającego z wcześniejszych doświadczeń i wiedzy. Od dzieciństwa bowiem jesteśmy uczeni funkcjonowania w tzw. układzie hierarchicznym, gdzie jeden nakazuje, a drugi ma się do tego stosować. Model partycypacyjny oznacza raczej płaską strukturę, mniej wytycznych, a więcej wspólnej pracy grupowej – trzeba nauczyć się działać w taki sposób. Dodatkowo, jak mówi: – Mechanizm informacji zwrotnej jest w naszej firmie całościowy. Przełożony ma prawo oceniać podwładnego i na odwrót. Jako zarządzający firmą musiałem pokonać opór związany z „wystawieniem się” na ocenę przez zespół. Z perspektywy czasu widzę jednak, że w imię własnej dojrzałości warto jest ponieść psychologiczną cenę takiego procesu. Wyzwaniem jest też konieczność stałego rozwoju, uczenia się, gdyż wraz z przekazaniem kompetencji zespołowi powinno się również dostarczyć wiedzę i narzędzia pracy – wyjaśnia. I choć system ma swoje wady, m.in. związane z cechami osobowości każdego z członków zespołu, otwarta komunikacja pozwala nad nimi pracować. Niewątpliwą zaletą jest jednak to, że pracownicy, których wolność i godność traktowana jest w spółce jako najwyższa wartość, czują się w firmie jak u siebie, a to, zdaniem Wojtulewicza, jest dziś nie do przeceniania.

::

Tekst ukazał się we wrześniowym numerze magazynu „Brief”.

Fot. Fotolia.com/Kenishirotie

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Ranking 50 Najbardziej Kreatywnych w Biznesie. Zgłoszenia ruszyły!

Ruszyły zgłoszenia do tegorocznej edycji rankingu 50 Najbardziej Kreatywnych w Biznesie. Kto tym razem znajdzie się w prestiżowym gronie "pięćdziesiątkowiczów" tworzących kreatywny biznes w Polsce? Przekonamy się podczas uroczystej gali, która zaplanowana jest na 27 kwietnia br.

Nowa wersja aplikacji mobilnej poświęconej rankingowi 50 Najbardziej Kreatywnych w Biznesie jest już dostępna. Przy jej pomocy możecie zarówno zdobyć informacje dotyczące poprzednich edycji, jak i zgłosić siebie lub swoich kreatywnych znajomych do najnowszej edycji rankingu. Aplikacja „Kreatywni 2017” jest do pobrania za darmo na iPhona oraz Androida. Zapraszamy!

Jednocześnie informujemy, że już niebawem pojawi się również możliwość zgłaszania kandydatów przez formularz dostępny z poziomu komputera. Więcej informacji w najbliższych dniach. Śledźcie nas na bieżąco!

Pełną listę 50 Najbardziej Kreatywnych w Biznesie w poprzedniej edycji rankingu znajdziecie TUTAJ.

::

 

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

DESK.WORKS – jak to z tą wyceną było

Kilka razy w miesiącu docierają do nas zza oceanu informacje o wielkich sukcesach nowoczesnych startupów. Wielomilionowe wyceny, wejścia na giełdę i wykupy za zawrotne sumy wydają się być tam codziennością. A u nas jak zwykle nic...

Niewiele jest okazji aby świętować sukcesy „naszych” startupów, pomysłów w Polsce nie  brakuje, jednak sukcesów na skalę światową już tak. Dziś przyjrzymy się startupowi, który  budzi równie dużo nadziei na światowy sukces jak i kontrowersji. Mowa o DESK.WORKS –  aplikacji pozwalającej wynajmować biurka w przestrzeniach coworkingowych na całym  świecie.

Jak to działa? Bardzo prosto – wybiera się pożądane miejsce z dostępnych ponad 600 oraz  datę rezerwacji (może to być nawet jeden dzień – nie trzeba zawierać długoterminowych  umów). Płatność następuje wewnątrz aplikacji, a cały proces zajmuje zaledwie kilka minut.  Niewątpliwym plusem jest prostota rozwiązania – nie trzeba dzwonić, czy pisać maili do  każdego biura z zapytaniem o wolne miejsca, ani też przechodzić przez skomplikowane procesy rezerwacji online. W teorii brzmi to świetnie, a jak to wygląda w praktyce? Tutaj pojawiają się wcześniej wspomniane kontrowersje. Całkiem niedawno internet obiegła informacja o tym, że DESK.WORKS odrzuciło ofertę wykupu na prawie 22 miliony dolarów. Z tą informacją, pojawiło się również wiele negatywnych opinii na temat nie tylko aplikacji, ale także jej twórcy. Co ciekawe, tylko w polskich mediach. Reszta świata docenia pomysł, czego
dowodem są zaproszenia na najważniejsze wydarzenia branżowe.

Główną osią krytyki DESK.WORKS były wątpliwości na temat wysokości oferty. Pojawiały się pytania o to, czy tak wysoka wycena była słuszna oraz dlaczego właściciele postanowili ją odrzucić. Autorzy tekstów przeprowadzili swoje badania i stwierdzili, że aplikacja nie jest warta takich pieniędzy. Jak to się ma do rzeczywistości? Zapytaliśmy prezesa spółki i pomysłodawcę aplikacji – Waldemara Ariela Galę.

Pierwszą rzeczą, którą należało wyjaśnić była wysokość oferty oraz dlaczego nazwisko inwestora, który złożył ofertę nie zostało upublicznione. „Ceny startupów nie są wyznaczane na podstawie wzoru czy standardów ustalonych przez jakąś organizację. Ważne jest, aby zrozumieć, że każdy produkt, w tym startupy, wart jest tyle ile nabywca jest w stanie za niego zapłacić. Dlatego też, wysokie wartości nie są niczym niezwykłym. Startupy, które są we wczesnej fazie rozwoju nie są wyceniane na podstawie tego, ile przychodów generują, ponieważ przeważne nie wypracowują żadnych. Wartość jest obliczana na podstawie zasięgu firmy, innowacyjności pomysłu oraz tego kto go stworzył.

Zależenie od tego, czy startup powstał w inkubatorze, company builderze, czy przy pomocy VC, a także tego, kto jest założycielem, ceny mogą się znacznie różnić. Jest to standardowa praktyka w startupowym świecie. Jeśli chodzi o zatajenie nazwiska inwestora -żaden inwestor nie chce mieć w swojej historii startupu, który odmówił mu sprzedaży udziałów. To mogłoby negatywnie wpłynąć na opinię o nim. Naturalne jest, że nazwiska nie są upubliczniane do czasu, aż startup wejdzie do Serii A finansowania.” – mówi Gala. 

Kolejną omawianą kwestią była zasadność oferty – dlaczego inwestor zainteresował się aplikacją, która miała zaledwie kilka tysięcy użytkowników? Tutaj ponownie wraca kwestia indywidualnej wyceny. Gala tłumaczy, że w startupie na tym etapie nie chodzi tylko o ilość użytkowników, czy przychody przez nich generowane, ale bardziej o potencjał, jaki dana aplikacja ma. Główną przewagą DESK.WORKS i zarazem czynnikiem wpływającym na cenę startupu jest zasięg. W grudniu 2016, w aplikacji dostępne było ponad 600 miejsc, w których można rezerwować biurka. Dzięki takiej ilości, aplikacja dostępna jest w 73 krajach. Miało to duże znaczenie dla inwestora, który chciał wykupić startup, ponieważ sam działa w tym sektorze, ale jego rozwiązanie nie było tak skalowalne. Głównym powodem chęci wykupu był plan rozwoju innego przedsięwzięcia, a tym samym wyeliminowanie swojej konkurencji w momencie, w którym jest to jeszcze możliwe i przede wszystkim, opłacalne. 

Wartość dofinansowań, oraz wysokość ofert wykupu są zależne od fazy, w której obecnie jest dany startup. DESK.WORKS wchodzi w Serię A finansowania, czyli tą po której skończeniu otwarcie będzie się mówiło o kwotach inwestycji, inwestorach i zarobkach. We wcześniejszych fazach, pre-seed i seed, ważne jest rozwijanie pomysłu, budowanie podstawy do rozwoju i kompletowanie zespołu w startupie. Waldemar zakończył ten etap w swoim przedsiębiorstwie, a w 2017 roku planuje położyć większy nacisk na zwiększenie ilości użytkowników.

Według danych, które uzyskaliśmy od twórców, DESK.WORKS powiększa swoją ofertę o średnio 10% każdego miesiąca. Rekordowy przyrost odnotowali w kwietniu 2016 roku, kiedy to ich oferta powiększyła się o 32%, a tym samym przekroczyła 400 biurek dostępnych do rezerwacji. Podobnie jest z bazą użytkowników – z miesiąca na miesiąc rośnie ona o prawie 13%, choć do niedawna, powiększanie jej nie było priorytetem. Co w takim razie przyciąga użytkowników do aplikacji? Wcześniej wspomniana prostota, oraz brak konieczności zobowiązania się do długoterminowego członkostwa. W przeciwieństwie do największej konkurencji na rynku – Regus i WeWork, użytkownicy DxW nie muszą się do tego zobowiązywać. Ten model biznesowy pozwala twórcom aplikacji na szybkie skalowanie i dostęp do każdej części globu. Mechanika przypomina Ubera i Airbnb – startupy, które pomimo braku własnych samochodów czy mieszkań, są największe w swoich branżach. Wejście na nowe rynki nie generuje wysokich kosztów i odbywa się szybciej niż byłoby to możliwe, gdyby musieli tworzyć infrastrukturę od podstaw.

„Zależało nam, abyśmy mogli rozwijać się w tempie niedostępnym dla naszej konkurencji. I właśnie dzięki temu osiągnęliśmy pozycję, którą zajmujemy dzisiaj. Działa tutaj zależność, o której mówił Jack Ma – jeśli Walmart chce mieć 10000 nowych klientów, musi wybudować nowe magazyny i sklepy. Dla Alibaby są to dwa serwery. Podobnie jest z nami – jeśli chcemy dotrzeć do nowych ludzi, którzy mogą stać się naszymi klientami, wystarczy że skontaktujemy się z biurami coworkingowymi w miejscu, w którym jeszcze nas nie ma. A tych miejsc zostało już bardzo mało.” – dodaje Waldemar.

Czy więc DESK.WORKS można uznać za sukces? Biorąc pod uwagę wydarzenia branżowe, na które zostają zapraszani (ostatnio Slush w Helsinkach – jedno z największych takich wydarzeń w Europie) można powiedzieć, że tak. Startup budzi wokół siebie wiele kontrowersji, ale jedno jest pewne – odbił się echem w branży. Niedawno minął rok od założenia. Mówi się, że ten okres jest najtrudniejszy, ponieważ 30 proc. przedsiębiorstw nie jest w stanie go przetrwać. Daje to duże nadzieje na przyszłość, a przed Waldemarem stawia wiele kolejnych wyzwań. Dowiedzieliśmy się, że w przyszłym roku planuje wprowadzić w życie partnerstwo z dużą siecią hoteli, dzięki której wspólnie stworzą nowe przestrzenie biurowe. Czy uda im się powtórzyć sukces z 2016 roku i utrzymać swoje tempo rozwoju? Na odpowiedź na to pytanie przyjdzie nam poczekać jeszcze kilka miesięcy.

::

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Miastotwórczy charakter biznesu. Wywiad z Adamem Ringerem, prezesem Green Caffè Nero

W poprzednich latach zasiadał w zarządach kilkunastu różnych spółek. Działał w wielu branżach, m.in. paliwowej. Rynek gastronomii jest mu bliski od kilku lat, a dokładniej od momentu powstania pierwszej kawiarni Green Caffè. Do biznesu podchodzi z uporem i widoczną na pierwszy rzut oka pasją. Jak twierdzi, zarówno w pracy, jak i w życiu lubi otaczać się mądrymi ludźmi. Adam Ringer, prezes zarządu sieci Green Caffè Nero i przedsiębiorca z wieloletnim doświadczeniem, w wywiadzie dla Brief.pl opowiada o trudnych początkach sieci, detalach, które ostatecznie przekładają się na sukces kawiarni, oraz o tym, w czym od lat znajduje motywację do prowadzenia kawiarnianego biznesu.

Wywodzi się Pan z branży paliwowej. Dlaczego właściwie zdecydował się Pan wejść w gastronomiczny biznes?

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że „wchodzę w biznes”. Wiedziałem natomiast, że w Warszawie brakuje miejsca, gdzie można napić się dobrej kawy. Wspólnie ze znajomymi stwierdziliśmy, że otworzymy własną kawiarnię. Zrobiliśmy tour po Europie, odwiedziliśmy największe targi kawy, zobaczyliśmy ciekawe lokale i przygotowaliśmy się do wejścia na rynek. Wszyscy wywodziliśmy się ze środowiska biznesowego, ale w przypadku tego przedsięwzięcia nikt nie zakładał, że będzie jakikolwiek ciąg dalszy, że kawiarni będzie więcej. Dopiero kiedy otwieraliśmy drugą, a później trzecią kawiarnię, zacząłem myśleć o tym jak o rodzącym się biznesie. Krótko potem nastały bardzo ciężkie czasy. Był kryzys, kolejne polskie niewielkie sieci kawiarniane padały. W 2009 r. pojawiła się informacja, że na polski rynek wchodzi Costa i Starbucks. Costa zakupiła wówczas Coffeeheaven, a my zrozumieliśmy, że podobny los może czekać nas. Byliśmy nieco przerażeni sytuacją na rynku. Ostatecznie w 2012 r. połączyliśmy siły z dużą zagraniczną siecią Caffè Nero i w ten sposób powstał obecny koncept.

Pana wspólnicy w czasie największego kryzysu zrezygnowali jednak z tego biznesu. Dlaczego Pan zdecydował się walczyć?

Kierował mną głupi upór, bo do tego biznesu faktycznie cały czas musieliśmy dokładać. Tylko Kinga Łozińka, jedna z założycieli, została ze mną do teraz, reszta faktycznie się wycofała. Wykupiliśmy wspólnie ich udziały bardzo honorowo. Wszyscy dostali tyle, ile wcześniej włożyli, mimo że kawiarnie przynosiły straty. Ja sam zacząłem dużo czytać, orientować się, jakie są prognozy dotyczące rynku, a według nich ta branża dopiero się rozwijała. Z kawiarni nie zrezygnowałem również przez wygodę. Najbliższy lokal był 100 m od mojego domu, przyzwyczaiłem się już do codziennej kawy w tym miejscu i żal mi było z tego rezygnować.

Wtedy, w 2009 r., wchodzący do Polski Starbucks i Costa zapewne wstrząsnęły rynkiem. A jak postrzega Pan te duże zagraniczne sieci teraz, kiedy Green Caffè Nero w Warszawie rozrosło się do stosunkowo dużych rozmiarów?

Teraz już się ich tak bardzo nie boimy. Z pewnością są dla nas konkurencją, oni też mają swoją wierną klientelę i to dużą. My jednak jesteśmy inni, obraliśmy jedną z dróg i, jak się okazało, zyskała ona swoich zwolenników.

Na sukces kawiarni Green Caffè Nero składa się jednak bardzo wiele czynników. Jak ważny jest przykładowo wystrój lokali? 

Bardzo ważny i bardzo ciężko pracujemy nad każdym detalem. Pierwsze kawiarnie oczywiście nie były tak dopieszczone, dopiero z czasem wystrój zaczął odgrywać coraz większą rolę. Nieraz, kiedy widzę kawiarnie, które mają po 3 lata, już bardzo chętnie bym w nich nieco pozmieniał. Sam nasz proces budowania kawiarni często doprowadza do szału firmy budowlane, bo te są przyzwyczajone, że mają wykonać prace według projektu i oddać klucze. U nas jest zupełnie inaczej, proces budowania jest procesem tworzenia. Ostateczny wygląd lokalu często zależy od tego, do czego dogrzebiemy się podczas prac. Przykładowo, kiedy zaczęliśmy remontować lokal przy Francuskiej, zauważyliśmy, że ściany pokryte są kilkoma warstwami farb, płytek. Zaczęliśmy ostrożnie odsłaniać ściany i stwierdziliśmy, że zachowamy te odkryte warstwy. Pierwsze kilka lokali wyglądało bardzo podobnie, były one trochę składane wedle schematu, jak z klocków Lego. Teraz wymagają one remontu. Nie sztuką jest bowiem stworzyć 50 identycznych kawiarni. Sztuką jest tworzenie każdego lokalu od nowa, według oryginalnego planu, ale z zachowaniem pewnej ciągłości stylu. Muszę przyznać, że mamy bardzo dobrych designerów, którzy pomagają nam tworzyć wnętrza. Sam również bardzo głęboko uczestniczę w tym procesie. Wyzwań za każdym razem jest sporo, między innymi to, by na danej przestrzeni ustawić jak najwięcej stolików. Amerykanie mają swoje słynne powiedzenie „retail is detail” i ten nasz kawiarniany biznes składa się właśnie z bardzo wielu detali, które muszą ze sobą współgrać i jednocześnie tworzyć spójną całość.

O jakich innych detalach mowa?

Przykładowo muzyka ma wielkie znaczenie. musi być odpowiednio dobrana i grana w odpowiedniej głośności. Część klientów twierdzi, że u nas gra ona zbyt głośno, ale ta głośno grająca muzyka stwarza wbrew pozorom intymność. Kiedy rozmawiamy, osoby przy stoliku obok nie słyszą tego, co mówimy. W momencie, kiedy ścisza się muzykę, ludzie kończą swobodnie rozmawiać, a zaczynają szeptać. Muzyka w naszych kawiarniach musi być wyraźna, stwarzać nastrój i poczucie intymności. Ważne jest stworzenie w kawiarni specjalnych stref, a tym samym odgadnięcie potrzeb klienta. Jak się okazuje, ponad 65% sprzedaży jest do klientów, którzy bywają u nas częściej niż kilka razy w tygodniu, a więc są to przede wszystkim stali klienci, dla których kawiarnie stały się ważną częścią życia. Niektórzy rano przychodzą do nas wypić kawę i przeczytać gazetę. W ciągu dnia wpadają tu z kolei popracować, bo czują się u nas swobodnie, a otoczenie jest inspirujące. Wieczorem te same osoby wracają w towarzystwie dziewczyny, chłopaka czy przyjaciół. Co ciekawe, za każdym razem, w zależności od sytuacji, siadają w innych miejscach.

Tu pojawia się na przykład wątek słynnej mozaiki, która ułożona jest na podłodze w specjalny sposób…

Tak, ten element podpatrzyliśmy u Anglików. Okazuje się, że kiedy otoczymy sofę mozaiką, ludzie automatycznie czują się na niej bezpieczniej, bardziej intymnie, jakby byli odizolowani od reszty lokalu. My, ludzie, często żyjemy właśnie iluzjami i przez ich pryzmat postrzegamy rzeczywistość. Wytyczanie tych stref – do pracy, na lunch czy spotkanie towarzyskie – jest więc konieczne. Inną, bardzo ważną rzeczą składającą się na sukces naszych kawiarni jest oczywiście kawa. W jej przygotowanie wkładamy ogrom pracy. Mamy centrum szkoleniowe, gdzie nieustannie uczymy baristów, bierzemy udział we wszystkich możliwych krajowych i międzynarodowych zawodach kawowych organizowanych przez SCAE. Mamy też cały pion dedykowany jakości kawy, za który odpowiedzialna jest Iza, trzykrotna Mistrzyni Polski Baristów. Równie ważne jest jedzenie. W Warszawie przy ul. Burakowskiej mamy manufakturę, z której dwa razy dziennie dostarczane są świeże produkty. Zadaniem naszego szefa kuchni jest jeżdżenie po kraju i znajdywanie gospodarstw, gdzie, przykładowo, wytwarzane są najlepsze kozie sery, a później ściąganie ich do Warszawy. Kurczak w naszych kanapkach hodowany jest na kukurydzy, a rostbef przyrządzamy metodą sous-vide. Klient często o tym nie wie, nie ma świadomości tych detali, ale zadowala go ostateczny efekt. Równie ważna jest ekspozycja produktów. W momencie, kiedy ułożyliśmy kanapki na lekko pochyłym blacie, ich sprzedaż z dnia na dzień wzrosła o ponad 30 proc. Ważne jest też oświetlenie, którego ustawienie jest niezmiernie trudne. Musi być bowiem odpowiednio intymnie, ale nie usypiająco, obrazy na ścianach muszą być podświetlone, ale lampy nie mogą razić nikogo w oczy. Odpowiednia ilość oświetlenia musi płynąć z góry, odpowiednia z boku. Kiedy otwieraliśmy pierwszą kawiarnię, nie śniło mi się nawet, że będzie wymagało to tyle pracy, ciągłego zadawania sobie pytania, jak sprawić, by klient czuł się u nas jak u siebie. Wcale nie znaczy to, że ten klient musi sobie z tego zdawać sprawę. On po prostu wybiera. Widzi kawiarnię i albo do niej wchodzi, albo nie. Zawsze interesowało mnie to mistyczne „coś”. Widzi Pani dwie restauracje, a z jakiegoś powodu wchodzi Pani do jednej z nich. Dlaczego?

Z jednej strony, kiedy opowiada Pan o kawiarniach, słychać duże doświadczenie w prowadzeniu biznesu, a z drugiej – ogromną pasję. Kiedy się ona zrodziła? 

Z natury jestem pasjonatem, różnych rzeczy. Przez te kilka lat faktycznie pochłonął mnie cały ten kawiarniany biznes. Proszę jednak nie stawiać znaku równości między mną a całym Green Caffè Nero. Ja jestem prezesem, a według mnie zadaniem prezesa jest stworzenie dobrego zespołu. To pracownicy na co dzień tworzą ten biznes. To nie ja jeżdżę po zagrodach w poszukiwaniu serów, nie ja parzę doskonałą kawę. Dobieram tylko ludzi, którzy się na tym znają. Moją rolą jest motywowanie, dawanie wolności w działaniach, spinanie wszystkiego w całość. Pasja faktycznie jest, bo to ciekawy biznes. Niesamowite jest w nim to, że mamy kontakt bezpośrednio z tym ostatecznym klientem i albo jesteśmy w tym skuteczni, albo nie. Bierzemy odpowiedzialność za wszystkie działania, a klient ostatecznie wydaje ocenę.

Nawiązał Pan do ludzi, którzy tworzą ten biznes. Jakie znaczenie ma sam personel, załoga danej kawiarni?

Rozstrzygające. To jest front, to są ci ludzie, którzy mają kontakt z klientem. Z jednej strony na miejscu przyrządzają oni jedzenie i kawę, z drugiej – odpowiadają za relacje i za atmosferę. Cały czas powtarzamy naszym pracownikom, że najważniejsze jest, by traktowali klienta na równi ze sobą, by mieli poczucie, że klient jest dla nich partnerem. Mówimy im, że to przypadek, że znajdują się akurat po tej stronie baru. To, jak klient postrzega personel, ma ogromne znaczenie. Mówi się nawet, że klientem stałym zaczyna się być w momencie, gdy rozpoznaje się personel. Ten sam personel musi z kolei znać klienta, wiedzieć gdzie pracuje, jak żyje, co lubi i z kim przychodzi do kawiarni.

A jakie znaczenie dla biznesu mają współprace z innymi dużymi markami, jak firma Deloitte, we współpracy z którą Green Caffè Nero otworzyło w tym roku najwyżej położoną kawiarnię w Europie?

Na razie ciężko to ocenić, ta współpraca trwa zaledwie kilka miesięcy, ale projekt faktycznie jest niebywały. Znajduje się tam sama kawiarnia, ale też zaopatrujemy całą firmę w kawę, catering. Ta współpraca to ewenement na skalę Polski i zainteresowanie nią cały czas jest duże. Z firmą Deloitte znamy się jednak już długo, bo ich wcześniejsza siedziba mieściła się przy Pięknej, nad naszą kawiarnią. Wielu pracowników firmy przychodziło do nas wówczas na kawę czy spotkania biznesowe.

Ile kosztuje otwarcie jednej kawiarni?

Są to widełki od 750 do 900 tys. zł. Nasza flagowa kawiarnia, która powstała przy Nowym Świecie i ta otwarta niedawno przy ul. Francuskiej kosztowały z kolei sporo ponad milion złotych. Te lokale są jednak dość duże, bo mierzą sobie po 200 m2. Kawiarnia przy Nowym Świecie jest dla nas swego rodzaju pomnikiem i tam nie patrzyliśmy specjalnie na ceny. Do tego lokalu sprowadziliśmy z Londynu kryształowe żyrandole, a na podłodze znalazł się włoski marmur. Zależało nam, by odtworzyć tam wnętrze, które istniało w tym miejscu 150 lat temu. Z kolei przy Al. Niepodległości zrobiliśmy rekonstrukcję mieszczańskiego mieszkania z lat 20-tych XIX w. Dom, w którym znajduje się lokal, pochodzi właśnie z tego okresu. Bardzo często w naszych kawiarniach nawiązujemy do tego, co znajdowało się w lokalach przed wojną.

A jakie znaczenie przy otwieraniu kawiarni ma sama jej lokalizacja?

Lokalizacja jest bardzo ważna. Jak już wspomniałem, nasz biznes opiera się na stałych klientach, bardzo nam wiernych, ale też potwornie leniwych. Tak naprawdę klient rzadko kiedy pokonuje więcej niż 250 m, by dotrzeć do kawiarni. Nie możemy być więc miejscem, do którego trzeba specjalnie dojeżdżać. Musimy znajdować się przy drodze, którą codziennie pokonuje nasz klient. Musimy też mieć 300-350 rachunków dziennie, abyśmy funkcjonowali na odpowiednim poziomie. Nie znaczy to jednak, że te najlepiej zlokalizowane kawiarnie ostatecznie są najlepiej opłacalne, bo czynsz potrafi być czasem zaporowy.

Jaki jest więc klucz, jeśli mowa o szukaniu lokalizacji? Z tego co wiem, niektóre kawiarnie zlokalizowane są z dala od centrum, na przykład w warszawskim Wilanowie.

Otworzenie kawiarni w Wilanowie było bardzo ryzykowne, ale ostatecznie ten pomysł okazał się być strzałem w dziesiątkę. Obecnie w Wilanowie mieszczą się dwie nasze kawiarnie, jedna w centrum biurowym Royal Wilanów, a druga w bardziej mieszkaniowej okolicy, gdzie nie ma biur, ale jest wiele osób wykonujących tzw. wolne zawody. Często, zamiast pracować z domu, przychodzą one właśnie do kawiarni. Jest tam dużo małych dzieci, więc w obu lokalach zorganizowaliśmy mini kawiarnie dla dzieci. To rozwiązanie również bardzo dobrze się przyjęło. Z kolei na innym warszawskim przedmieściu zaliczyliśmy ogromną wpadkę. Minął ponad rok, od kiedy podpisaliśmy umowę najmu na lokal przy Al. KEN, a nadal nie mamy od miasta odpowiednich zezwoleń, by go otworzyć. Obecnie jednym z naszych celów jest otworzyć szereg kawiarni na przedmieściach, co jest bardzo trudne, bo budowane w PRL-u osiedla są zorganizowane głównie pod samochody, niekoniecznie dla ludzi. Budynki stoją w dużej odległości od siebie i są poodgradzane szerokimi drogami wylotowymi, nie ma tam tkanki miejskiej. Infrastruktura nie sprzyja biznesowi, a ludzie często wracają tam tylko spać. Idealne dla biznesu kawiarnianego są starsze dzielnice, przykładowo Saska Kępa. Tam jest tkanka miejska, ulica żyje, ludzie przemieszczają się pieszo. Co ciekawe, w Warszawie potencjał takich miejsc nie jest jeszcze do końca wykorzystany.

W Warszawie… A co z innymi miastami?

Z wielką pokorą weszliśmy ostatnio do Krakowa. To było dla nas ogromne wydarzenie. Tam nikt nas nie zna, ale branża gastronomiczna jest najlepiej rozwinięta, jeśli mowa o polskich miastach. Otwieranie kolejnych kawiarni poza Warszawą stanowi dla nas pewien logistyczny problem, przede wszystkim z uwagi na jedzenie. Chcemy, by we wszystkich kawiarniach dostępne były te same, świeże produkty, a przykładowo dostarczenie ciast z naszej warszawskiej piekarni do miasta oddalonego o kilka godzin jest niemożliwe. Wypadałoby więc w każdym nowym miejscu znaleźć lokalnych dostawców, ale to też nie jest proste, bo przyrządzając produkty, korzystamy z własnych receptur. Trzeba by więc było nauczyć dostawcę przyrządzania wszystkiego w wypracowany przez nas sposób. Inną sprawą jest zarządzanie. Ciężko jest koncentrować się na kilku lokalnych rynkach jednocześnie. Obserwowałem kilka polskich sieci gastronomicznych, które padły właśnie przez to, że jeden lokal otwierany był w Rzeszowie, a drugi w Szczecinie. Wracając do pytania… Kraków jest dla nas wielkim testem. Jeżeli powiedzie się nam tam, dalej na liście jest kilka innych miast. Liczę się z tym, że na początku trzeba będzie dokładać do kawiarni zlokalizowanych poza Warszawą, ale mam również ogromną nadzieję, że ostatecznie nam się powiedzie.

Czy na tym etapie musicie jeszcze w jakikolwiek sposób zabiegać o klientów, czy ten biznes kręci się już sam? 

Oczywiście posiadamy dział marketingu i pewnie cały czas odgrywa on znaczącą rolę. Z badań, które przeprowadzaliśmy, wynika jednak, że około 50 proc. naszych klientów pierwszy raz odwiedziło naszą kawiarnię umawiając się w niej z kimś znajomym. Oznacza to, że naszymi najlepszymi sprzedawcami są nasi klienci. Sami raczej nie pokazujemy się w mediach, nie ma nas na bilbordach w mieście. Chętnie wchodzimy natomiast w ciekawe współprace z wybranymi firmami. W tym roku podjęliśmy na przykład współpracę z Audioteką. Do kawy dołączaliśmy kupon na darmowe e-booki, umożliwiając klientom dostęp do literatury. Organizujemy również spacery „Z kawą po Warszawie”, które cieszą się ogromnym zainteresowaniem mieszkańców miasta. To są działania marketingowe, które nas interesują. Poza tym nieustannie dbamy po prostu o to, by nasi klienci byli zadowoleni z jakości, by wpadając do kawiarni 15 minut przed zamknięciem lokalu dostali swoją ulubioną, świeżą kanapkę, być może nawet w ostatniej chwili przygotowaną na miejscu.

Jak będzie wyglądał dalszy rozwój sieci Green Caffè Nero? Obecny, wypracowany przez ostatnie lata model kawiarni wydaje się być kompletny. Nad czym planujecie więc pracować w kolejnych latach? Czy będzie to wyłącznie powiększanie sieci?

To bardzo uzasadnione, ale bardzo trudne pytanie. Jakiś czas temu wzięliśmy z zespołem dzień wolnego, wyjechaliśmy do Puszczy Kampinoskiej i zrobiliśmy tam burzę mózgów. Zero konkluzji, wyłącznie rzucanie pomysłów, rysowanie wizji. Analizowaliśmy konkurencję, nasze silne i słabe strony. Po tym wyjeździe coraz więcej zacząłem myśleć o wyspecjalizowaniu części kawiarni. Przykładowo te na Krakowskim Przedmieściu służą zarówno pracownikom okolicznych biur, jak i turystom czy spacerowiczom z Warszawy. Z drugiej strony są kawiarnie w lokalizacjach takich jak The Warsaw Park, czyli w znacznie oddalonym od centrum miasta kompleksie biurowym. Kawiarnia w takim miejscu musi być dostosowana do potrzeb ludzi, którzy na co dzień tam przebywają. Innym przykładem mogą być lokale typu Express. Trzy takie zlokalizowane są przy Dworcu Centralnym. To właściwie bardziej kioski z kawą i kanapkami na wynos. Myślę, że właśnie w ten sposób będziemy specjalizować niektóre kawiarnie. Cały czas chcemy też oczywiście powiększać sieć. W tym roku chcemy przekroczyć magiczną liczbę 50 lokali. Jeżeli okaże się, że nasze kawiarnie na przedmieściach Warszawy przyjmą się równie dobrze, jak w przypadku Wilanowa, w najbliższych latach lokali może być spokojnie ponad 100. Ludzie mają potrzebę wychodzenia. Dawniej przychodziły do nas najczęściej kobiety do 35 roku życia, wpadały do kawiarni na kawę i pogaduszki. Teraz grupa osób, które na co dzień korzystają z kawiarni, znacznie się rozrosła. Biznesmeni wpadają do nas na lunch, a pary emerytów przychodzą na kawę i niedzielny sernik. Przykładowo w kawiarni przy Pięknej wytworzyła się nawet taka tradycja. Grupa emerytów z Mokotowskiej w każdą niedzielę organizuje sobie tam spotkania. Rozmawiają ze sobą godzinami. Stworzyliśmy im miejsce do spotkań. Dla mnie jest w tym coś niesamowicie uroczego. Stworzyliśmy w mieście przestrzeń, w której ludzie mogą się spotkać, pogadać, pogapić, popracować… I oni dokładnie to robią. Okazuje się, że ludzie bardzo tego potrzebują. Dla mnie ten społeczny, miastotwórczy charakter tego biznesu jest najbardziej motywujący.

::

Fot. Olga Kazimierczak / Westwing

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Podsumowanie roku 2016 w MOBILE

Obecnie 61% Polaków posiada smartfony, 23% – tablety, a 1% – smart zegarki (wg TNS Polska, maj 2016). 16% Polaków korzysta z bankowości mobilnej. Gdyby tę grupę zawęzić do polskich internautów, to 23% z nich korzysta z bankowości mobilnej. 5% internautów wykorzystuje płatności mobilne. Z kolei internautów kupujących wyłącznie mobilnie jest już 13%. Dynamika wzrostu penetracji smartfonów w Polsce wyraźnie zwolniła, za to pogłębiła się świadomość możliwości urządzeń mobilnych. Masowo korzystamy już z najpopularniejszych serwisów, sklepów i aplikacji mobilnych.

Obowiązek rejestracji wszystkich kart SIM Nowelizacja ustawy antyterrorystycznej wymusiła na wszystkich operatorach telefonii komórkowej w Polsce rejestrację kart SIM. Zmiany prawne mają zwiększyć bezpieczeństwo obywateli Polski. 25 lipca można było po raz ostatni kupić niezarejestrowaną kartę SIM. Operatorzy GMS mają natomiast czas by zarejestrować wszystkie aktywne karty SIM do 1 lutego 2017 roku. Po tej dacie niezarejestrowane numery zostaną usunięte. Aby zachęcić klientów prepaidu operatorzy przygotowali specjalne promocje zachęcające ich do podania swoich danych osobowych. Rejestracja kart SIM jest możliwa również w niektórych systemach bankowości elektronicznej, np. w Millennium Banku. image source: MIKI Yoshihito Czytaj więcej: komorkomat.pl.

Już 90% mieszkańców Polski jest w zasięgu sieci LTE Pod koniec zeszłego roku Urząd Komunikacji Elektronicznej zakończył aukcję na częstotliwość 800 MHz i 2,6 GHz. Nie trzeba było długo czekać by operatorzy telekomunikacyjni zaczęli modernizować i poprawiać sieć, prześcigając się w statystykach zasięgu sieci LTE. W maju 2016 roku najwięksi operatorzy GMS przyznali, że obejmują swoim zasięgiem już 90% mieszkańców Polski. Czytaj więcej: gomobi.pl.

Android Pay już dostępny w Polsce Polska jest drugim krajem w Europie, po Wielkiej Brytanii, w którym wprowadzono mobilne płatności Google. Android Pay to cyfrowy portfel, dzięki któremu można płacić zbliżeniowo telefonem. Z aplikacją możemy powiązać standardowe, wydane przez bank karty. Android Pay pozwala korzystać z wielu kart jednocześnie, a w przyszłości ma także obsługiwać karty lojalnościowe. Od listopada 2016 usługa dostępna jest dla wybranych banków w Polsce. W przyszłości mają do niej dołączyć inne banki. Czytaj więcej: bankier.pl image source: Google.

Start telewizji internetowych w Polsce Portale internetowe hucznie i z rozmachem wystartowały z autorskimi formatami realizowanymi specjalne dla internetu i technologii mobilnych. Onet wprowadził “Onet Radio” – porannym program na żywo, nagrywany z profesjonalnego mobilnego studia, który prowadzi Jarosław Kuźniar. Wirtualna Polska z kolei przygotowała program publicystyczny “#dziejesienazywo” i popołudniowy cykl lifestylowy. image source: Wirtualna Polska Czytaj więcej: wiadomosci.onet.pl i wirtualnemedia.pl.

Rusza telewizja PLAY NOW w PLAY PLAY jako jedyny operator komórkowy w cenie abonamentu udostępnia już 2 usługi multimedialne, streaming muzyczny (Tidal), a od drugiej połowy sierpnia 2016 roku także telewizję (PLAY NOW). Od 19 sierpnia 2016 roku nowi klienci PLAY oraz przedłużający umowę mogą oglądać kanały telewizyjne na smartfonie, tablecie, komputerze lub na telewizorze dzięki urządzeniu Google Chromecast, nie martwiąc się o transfer danych. Używanie PLAY NOW nie pomniejsza pakietu danych w abonamencie i nie generuje dodatkowych kosztów. image source: Play Czytaj więcej: naekranie.pl. 

Netflix w końcu dostępny w Polsce Wraz z początkiem roku do Polski, po długim wyczekiwaniu, trafił Netflix – obecnie najpopularniejszy serwis VOD na świecie. Początki nie były łatwe. Polacy od razu zauważyli mocno okrojoną, w porównaniu do amerykańskiej, ofertę serwisu, której cena była taka sama jak za oceanem. Dodatkowo, dopiero od września zagościła u nas polska wersja językowa serwisu z polskimi produkcjami, lektorami i napisami. Serwis jednak systematycznie poszerza polską ofertę, a w listopadzie dodał możliwość ściągania niektórych produkcji i oglądania ich w trybie offline. image source: Netflix Czytaj więcej: antyweb.pl.

Sukces Ubera w Polsce 2016 to rok sukcesów Ubera w Polsce. Co prawda, firma wystartowała u nas 2 lata temu, ale po tym roku działalności może ogłosić sukces. Dla Ubera polski rynek stał się trzecim w Europie pod kątem ilościowym. Dzisiaj Uber w Polsce działa w Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi i na Śląsku. Liczba wykonanych kursów rośnie z miesiąca na miesiąc o 20 proc. Uber dużą szansę na rozwój widzi w grupie Millenialsów, czyli młodych osobach, które w 70 proc. nie wyobrażają sobie życia bez aplikacji mobilnych. Szacuje się, że w Polsce jest 11 mln Millenialsów. Czytaj więcej: spidersweb.pl

Wystartowała platforma indaHash.com IndaHash to międzynarodowa platforma, która ma umożliwić agencjom szybką i zautomatyzowaną współpracę z użytkownikami Instagrama. Autorką projektu jest Barbara Sołtysińska, współzałożycielka LifeTube’a. Za jego rozwój na polskim rynku odpowiada Marta Zarosa, która przez ostatnie 6 lat była związana z MediaCom. Dzięki aplikacji reklamodawcy mogą dotrzeć do wpływowych użytkowników Instagrama, a ci użytkownicy – zarabiać na swoich pasjach. image source: indaHash Czytaj więcej: proto.pl.

Piotr i Paweł wprowadza usługę “Skanuj i kupuj” “Skanuj i kupuj” to nowoczesna usługa wprowadzona przez sieć polskich sklepów Piotr i Paweł. Dzięki niej klienci sklepu mniej czasu spędzają stojąc podczas zakupów w kolejkach. Dzięki nowej aplikacji mobilnej klienci sklepu mogą zeskanować towary, które wkładają do swojego koszyka lub torby, dzięki temu nie muszą przy kasie ich wyciągać. Podchodząc do kasy po prostu płacą za zakupy. Czytaj więcej: innpoland.pl.

Pierwsze mobilne aplikacje bankowe dla dzieci Dedykowaną ofertę dla dzieci w wieku poniżej 13 lat mają: •  PKO Bank Polski (PKO Junior), •  Alior Bank (Konto HAIZ), •  Millenium Bank (Konto 360° Junior), •  Bank BPH (Cool konto). Tylko dwa z nich proponują aplikację mobilną dedykowaną dzieciom. Jako pierwszy na rynku zaproponował taką PKO Bank Polski (maj 2016). Następny był Alior Bank (listopad 2016). W kolejnych latach będziemy świadkami rozwoju w mobile tego segmentu klientów. Czytaj więcej: pkobp.pl image source: PKO Bank Polski.

1 milion aktywacji aplikacji mobilnej IKO (PKO Bank Polski) Rekordowy wynik na rynku bankowych aplikacji mobilnych osiągnął PKO Bank Polski, który w grudniu 2016 roku mógł się pochwalić milionem aktywnych aplikacji mobilnych. To zdecydowanie duże osiągnięcie banku. Aplikacja IKO nie osiada na laurach. Autorzy dbają o dalszy jej rozwój i nowe funkcje, wśród których jest dostępna po raz pierwszy na polskim rynku możliwość dokonywania wpłat gotówki we wpłatomatach, przy użyciu BLIK. image source: PKO Bank Polski Czytaj więcej: media.pkobp.pl.

Nowa hybrydowa bankowość mobilna od ING Bank Śląski ING Bank Śląski w czerwcu wydał własną aplikację mobilną dostępną na Androida, iOS oraz Windows Phone 10. Aplikacja umożliwia między innymi sprawdzanie stanu konta, wykonywanie przelewów walutowych, zakładanie lokat, doładowanie telefonu, analizę wydatków, zastrzeganie dokumentów tożsamości, zarządzanie pełnomocnictwami do konta. Od września wprowadzono także możliwość płacenia i wypłacania gotówki telefonem za pomocą kodów BLIK. Jest to funkcja, o którą podobno najczęściej prosili klienci banku. image source: ING Bank Śląski Czytaj więcej: media.ingbank.pl.

Legitymacja studencka z funkcją karty płatniczej Politechnika Białostocka i Bank Pekao S.A. podpisały umowę o współpracy dotyczącej elektronicznej legitymacji studenckiej z funkcją płatniczą. Legitymacja będzie połączeniem dokumentu dającego możliwość weryfikacji uprawnień studenckich i karty miejskiej z nowoczesną formą płatności bezgotówkowej. Elektroniczna Legitymacja Studencka będzie np. wykorzystywana przez studentów jako karta biblioteczna. Poza tym studenci będą mieli możliwość płacenia przy jej pomocy w internecie, zbliżeniowo na terenie Polski oraz wypłacania pieniędzy z bankomatów Banku. image source: vizja.pl Czytaj więcej: prnews.pl.

Płatności HCE stają się powszechne w polskich bankach Mijający rok upłynął pod znakiem płatności telefonem komórkowym. Rozwiązanie wykorzystujące karty HCE pojawiło się w kilku kolejnych bankach. Dziś telefonem mogą już płacić zbliżeniowo klienci PKO Banku Polskiego, Banku Pekao, Banku Zachodniego WBK, Raiffeisen Banku, eurobanku, Millennium, Getin Banku, Alior Banku i kilkunastu banków spółdzielczych. Na koniec trzeciego kwartału 2016 roku – to najnowsze dostępne dane – banki miały 176 tys. aktywnych kart HCE. Czytaj więcej: cashless.pl i bankier.pl.

Ważna aktualizacja aplikacji mobilnej Onet Nowa wersja aplikacji Onet dla telefonów i urządzeń z systemem iOS oraz Android miała swoją premierę w październiku. Po aktualizacji zyskała ona m.in. unikalną na polskim rynku funkcjonalność odsłuchu artykułów oraz dostęp do serwisu informacyjnego Onet24 w wersji audio. Grupa Onet-RAS Polska, która wyprodukowała aplikację, jest jednocześnie pierwszym wydawcą, który wprowadził w aplikacji mobilnej technologię text-to-speech, pozwalając na odsłuch artykułów na ekranie smartfonów. image source: Onet Czytaj więcej: antyweb.pl i onet.pl.

Nowa aplikacja informacyjna Newsweek wPunkt wPunkt to na platformach iOS i Android aplikacja Newsweeka – inteligentny przewodnik po wydarzeniach nadchodzącego dnia. Aplikację wPunkt zaprojektowano specjalnie dla osób, które nie mają zbyt wiele czasu, a jednocześnie lubią być na bieżąco i nie chcą przegapić ważnych wydarzeń. wPunkt jest inteligentnym przewodnikiem, który codziennie rano pozwoli dowiedzieć się, nie co ciekawego wydarzyło się na świecie poprzedniego dnia, ale co ważnego dopiero dziś się wydarzy. Czytaj więcej: spidersweb.pl image source: Newsweek.

Aplikacja Jakdojade.pl zmienia właściciela Serwis i aplikacja Jakdojade.pl udostępnia rozkłady jazdy środków komunikacji miejskiej i umożliwia planowanie podróży w 26 miastach w Polsce. Serwis wyświetla ponad tysiąc połączeń na minutę. Z wersji aplikacji na platformę Android korzysta 500 tys. użytkowników dziennie i 3 mln osób miesięcznie. Pod koniec grudnia aplikacja zmieniła właściciela 69 proc. udziałów w zarządzającej nią spółce City-Nav przejęła Grupa Onet-RAS Polska. Strony nie ujawniają wysokości transakcji. Czytaj więcej: businessinsider.com.pl.

Grupa Netsprint kupuje sieć reklamy mobilnej Adrino Grupa Netsprint to wiodąca firma w obszarze marketingu technologicznego w Polsce, która buduje niezależną, polską platformę reklamy cyfrowej. Przejęcie przez Netsprint największej polskiej sieci reklamy mobilnej Adrino odbiło się szerokim echem w świecie mobile. Przejęcie pozwoli na dostarczanie klientom lepszych i bardziej precyzyjnych rozwiązań reklamowych, szczególnie w dynamicznie rozwijającym się segmencie mobilnym. Kwoty transakcji nie ujawniono. Czytaj więcej: wirtualnemedia.pl image source: LinkedIn.

Wirtualna rzeczywistość trafiła pod strzechy Rok 2016 to rok w którym o wirtualnej rzeczywistości usłyszał przeciętny Kowalski. Okulary VR pojawiły się w masowej sprzedaży – dostępne są w elektromarketach, a nawet spożywczych sieciach dyskontowych. Co więcej, specjaliści branżowi zaczęli organizować konferencje tematyczne. W Warszawie odbyła się pierwsza edycja European VR Congress. Wirtualna rzeczywistość to już nie dodatek do świata rozwiązań mobilnych, a niezależna i prężnie rozwijająca się dziedzina. Czytaj więcej: vrking.pl.

BLIK rozpoczyna wreszcie masowe działania promocyjne 5 grudnia wystartowała pierwsza ogólnopolska multimedialna kampania reklamowa oraz loteria, wspierająca promocję systemu płatności mobilnych BLIK. Nagrody w loterii wynoszą od 100 do 100 000 zł. Do udziału w loterii kwalifikuje płacenie BLIKiem, jak również przelewy na telefon oraz wypłaty z bankomatów. Czytaj więcej: polskistandardplatnosci.pl image source: Blik.

Ogłoszenie konkursu “Powszechny dostęp do szybkiego internetu” „Powszechny dostęp do szybkiego internetu” w ramach Działania 1.1 „Wyeliminowanie terytorialnych różnic w możliwości dostępu do szerokopasmowego internetu o wysokich przepustowościach” to konkurs ogłoszony pod koniec września przez Centrum Projektów Polska Cyfrowa. Przedsiębiorcy, którzy wezmą udział w tym konkursie będą mogli ubiegać się o 3 000 000 000 zł. dofinansowania planowanych inwestycji infrastrukturalnych. Czytaj więcej: mc.gov.pl.

Ministerstwo Cyfryzacji zapowiada mobilne dokumenty Ministerstwo Cyfryzacji zapowiedziało na 2017 rok uruchomienie pilotażowego programu wprowadzającego mobilny dowód osobisty. Dodatkowo, jeszcze w 2017 roku, za pomocą telefonu komórkowego będzie można posługiwać się prawem jazdy. Następnie w kolejce do digitalizacji znajdą się dowody rejestracyjne pojazdów i dokumenty ubezpieczenia OC. mDokumenty nie będą jeszcze obowiązkowe, obywatele cały czas będą mogli korzystać ze standardowych wersji dokumentów. Czytaj więcej: polskieradio.pl.

Paragon ze sklepu – majlem, SMS-em lub w aplikacji Ministerstwo Rozwoju ogłosiło, że od 1 stycznia 2018 roku każdy paragon za zakupy dokonane w sklepie stacjonarnym będzie można otrzymać pocztą elektroniczną, w wiadomości SMS lub przez aplikację mobilną na smartfonie. Umożliwić to ma porozumienie podpisane przez resort rozwoju z Krajową Izbą Gospodarczą Elektroniki i Telekomunikacji. Niestety, z dokumentu opublikowanego przez resort rozwoju wynika także, że nie ma szans, by w ciągu najbliższych lat zadebiutowało na polskim rynku nowoczesne rozwiązanie, jakim mogłaby być kasa fiskalna w postaci aplikacji mobilnej. Czytaj więcej: mr.gov.pl i cashless.pl.

::

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Porozmawiajmy o pieniądzach. Wywiad z Michałem Szafrańskim

Michał Szafrański o pieniądzach zdaje się wiedzieć wszystko, a na pewno wystarczająco dużo, by efektywnie zarządzać swoim domowym budżetem. Nie obce są mu sztuczki stosowane przez instytucje finansowe, metody oszczędzania czy zwiększania przychodów. Swoją wiedzą zdecydował się podzielić, wydając kilka miesięcy temu książkę pt. „Finansowy ninja”. Na łamach „Business in Brief” opowiada zaś o tym, jak świadomość dotycząca finansów kształtuje się dzisiaj w kraju nad Wisłą i dlaczego nawet dżentelmeni muszą wreszcie zacząć rozmawiać o pieniądzach…

 

Jak oszczędzać? Czy, aby to robić, trzeba – Pańskim śladem – kontrolować każdy wydawany grosz?

Nie ma jednego, uniwersalnego zestawu zaleceń dotyczących oszczędzania. Każdy z nas jest inny i sposoby zarządzania budżetem musimy dobierać do swojego stylu życia. Ja przedstawiam na swoim blogu bardzo wiele różnych narzędzi pozwalających kontrolować wydatki czy zwiększać przychody – do czytelnika należy natomiast wybór tych, z których zechce skorzystać. Często zarzuca mi się, że proponuję metody trudne do wdrożenia w życie, tymczasem nie można przecież obiektywnie powiedzieć, że coś jest trudne. Dla niektórych ta sama metoda może okazać się prosta i pomocna. Zawsze, opowiadając o blogu, zastrzegam, by każdy wybrał z niego to, co ma dla niego sens. Sam również nie stosuję wszystkich opisywanych tam metod. Podaję tam znane mi rozwiązania, ale sam wybieram tylko niektóre z nich.

 

Skąd wzięła się u Pana potrzeba tak precyzyjnego kontrolowania swoich finansów?

Pewnie z tego, że jako młody człowiek nigdy nie miałem pieniędzy w nadmiarze, a chciałem mieć rzeczy, na które nie było mnie stać. Rodzice wpoili mi to, że życia nie należy finansować długiem, zaś sam dług na konsumpcję to coś złego. Obecnie część osób funkcjonuje jednak w zupełnie inny sposób. Zadłużanie stało się czymś naturalnym. Część z nas nie wyobraża sobie już życia bez karty kredytowej czy pożyczek konsumenckich. Przyjęło się myślenie, że samochodu czy mieszkania nie kupuje się za gotówkę. Zmienia się więc definicja sytuacji „normalnej”, jeśli chodzi o finanse. Wiele osób żyje w długu i uważa to właśnie za „normalne”. Ja natomiast nigdy nie uważałem tego za normę. Kiedy chciałem mieć rzeczy, na które nie było mnie stać, musiałem w jakiś sposób zdobywać potrzebne środki. Jedną z najprostszych metod jest oczywiście oszczędzanie, jednak przy niewielkich zarobkach i tak nie ma z czego odkładać pieniędzy. Kluczowe jest zatem również to, by zwiększać swoje zarobki. Ja starałem się działać na wszystkich frontach. Z jednej strony zwiększać przychody, z drugiej – kontrolować wydatki, a przy okazji uczyć się inwestowania i pomnażania pieniędzy. Od zawsze miałem bardzo analityczne podejście do życia. Lubię mieć wszystko uporządkowane, pod kontrolą. Dzięki temu szybko zacząłem kontrolować swój domowy budżet, a później systematycznie udoskonalałem poszczególne obszary finansów osobistych. Ten proces trwa nadal.

 

Życie na kredyt faktycznie stało się dość naturalne, jednak biorąc pod uwagę fakt, że za wynajem mieszkania w dużym mieście zapłacimy tyle samo, ile w przypadku tej samej nieruchomości wyniosłaby nas rata kredytu z doliczonym czynszem, wieloletni wynajem to chyba mało opłacalny pomysł?

Ten sposób myślenia może być prawidłowy w przypadku niektórych osób. Kluczowa jest tu jedna kwestia. Biorąc kredyt dzisiaj, nie mamy pojęcia, jakie stopy procentowe będą za kilka lat. Nie wiemy też, ile będziemy zarabiać. Teoretycznie powinniśmy zarabiać coraz więcej, ale w praktyce nikt nam tego nie zagwarantuje. Obecnie w Polsce mamy okres bardzo niskich stóp procentowych. Pojawia się więc pytanie: czy kredyt zaciągnięty dzisiaj będzie kosztował tyle samo za 5 lub 10 lat? Wynajmując mieszkanie, koszty ponosi się dzisiaj. Jeśli za jakiś czas nie będzie nas stać na to mieszkanie – wynajmiemy pokój. W tym przypadku jesteśmy w stanie obniżyć koszty, mając kredyt niestety nie ma takiej możliwości. Nie chcę jednak powiedzieć przez to, że branie kredytu jest złe. Często jest to jedyny sposób na zakup mieszkania, szczególnie w przypadku młodej osoby. Wiele zależy też od osobowości – są osoby, dla których kredyt może być optymalnym rozwiązaniem, z kolei ktoś inny będzie czuł się bardzo źle, mając świadomość konieczności spłaty zadłużenia. Te dwie osoby na mieszkanie mogą wydawać miesięcznie tę samą kwotę, ale inne będzie poczucie ich finansowego bezpieczeństwa.

 

Jak kształtuje się świadomość Polaków w kwestii ich własnych finansów?

Badania Fundacji Kronenberga i kilku innych ośrodków badawczych mówią, że od 50 do 65 proc. Polaków nie posiada żadnych oszczędności. Podobna grupa osób uważa, że ich emerytura będzie wynosiła tyle, co ostatnia pensja lub więcej. Z mojej perspektywy jest to katastrofalna sytuacja. Gdybym sam nie posiadał oszczędności, żyłbym w ciągłym strachu. Pojawia się więc pytanie: jak z taką sytuacją radzą sobie te osoby? Co ciekawe, na swojej drodze spotykam też bardzo dobrze zarabiające osoby, które żyją od pierwszego do pierwszego, a nawet zadłużają się z końcem każdego miesiąca. Co w takim razie dzieje się z ich pieniędzmi? Biorąc pod uwagę twarde dane i moje własne obserwacje, mogę stwierdzić, że Polacy nie są świadomi wielu kwestii związanych z ich finansami.

 

Co musiałoby się zmienić, by Polacy zaczęli interesować się swoimi finansami?

Potrzebna jest do tego edukacja i to od bardzo wczesnych etapów. W Polsce wciąż powtarza się np. to, że „dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają”. Skoro tak, to ja tym dżentelmenem nie chcę być. To jest temat, od którego bardzo dużo w naszym życiu zależy i trzeba o tym rozmawiać. Edukacja finansowa w Polsce jest mocno zaniedbana, ale wierzę, że pracą u podstaw da się to zmienić. Potrzeba do tego przede wszystkim dobrego programu nauczania i mądrych nauczycieli. Dzieci muszą mieć od kogo się uczyć. Obecnie brakuje chyba ludzi, którzy są w stanie umiejętnie przekazywać wiedzę dotyczącą finansów.

 

W jaki sposób naszą niewiedzę wykorzystują duże instytucje, banki?

Najważniejsza jest nasza świadomość, że to cały czas się dzieje. Idąc do hipermarketu, warto pamiętać, że niektóre produkty nie bez powodu ustawione są przy kasie czy na wysokości naszych oczu. Jeśli znamy te mechanizmy, łatwiej jest nam się przed nimi bronić, zachować dystans. Jeżeli nie posiadamy żadnej wiedzy o instytucjach finansowych, produktach inwestycyjnych, polisach czy ubezpieczeniach, branża finansowa może na nas dobrze zarobić. Podobnie musimy mieć świadomość, że doradca finansowy nie jest osobą, z którą gramy do jednej bramki. Doradca finansowy to sprzedawca usług finansowych, ma przede wszystkim zarabiać na siebie i na instytucję, którą reprezentuje. Doradców, którzy działają przede wszystkim na korzyść klienta, możemy szukać ze świecą. Ważne, aby być tego świadomym. Między innymi po to też powstała książka „Finansowy ninja”. Tłumaczę w niej, że jesteśmy na celowniku instytucji finansowych, które niekoniecznie chcą dla nas dobrze.

 

Wiedza, którą prezentuje Pan na swoim blogu czy też w książce, jest jednak ogólnodostępna i dość oczywista. Czy nie ma Pan czasem wrażenia, że po prostu wolimy pewnych rzeczy nie wiedzieć…?

Zgodzę się z tym. Nawet moi czytelnicy piszą często, że nie prowadzą budżetu domowego, bo boją się dowiedzieć, ile naprawdę wydają pieniędzy. Przykładowo kawa wypita na mieście to jednorazowy wydatek w okolicach 10 zł. Jednak kiedy uświadomimy sobie, że, pijąc codziennie jedną kawę poza domem, w miesiącu wydamy na to 300 zł, a w roku sporo ponad 3000 zł… zdamy sobie sprawę, że za tę sumę moglibyśmy pojechać na zagraniczne wakacje. Chowanie głowy w piasek do niczego nie prowadzi, a na pewno nie pomoże nam podreperować domowego budżetu.

 

Na blogu porusza Pan również kwestię tego, jak zarobić dodatkowe pieniądze, mając już etat. Jakie metody ma Pan na myśli?

Paradoksalnie osoby, które przekonują się o tym, jak łatwo można zarobić dodatkowe pieniądze, to ci, którzy tkwią w długach i postanawiają się z nich wydostać. Nagle okazuje się, że znajdują one czas na dodatkową pracę kilka razy w tygodniu czy odpłatne wyprowadzanie psa sąsiadki. Nie mówię tutaj o pracy na drugi etat, bo to może sprawdzić się wyłącznie w krótkim okresie. Myślę raczej o drobnych pracach, które np. na przestrzeni roku pozwolą zarobić całkiem pokaźną sumę pieniędzy. Czas wolny można poświęcać na wykonywanie dodatkowej pracy. O ile dla osoby, która zarabia powyżej średniej krajowej dodatkowy zarobek w wysokości kilkuset złotych może nie być atrakcyjny, o tyle dla osoby zarabiającej 2000 zł na etacie, będzie to spora suma.

 

Czym najczęściej zaskoczeni są czytelnicy Pańskiego bloga? Co wzbudza w nich największe emocje?

Mam dość specyficzną grupę czytelników – często są to osoby, które finansami już się interesują. Niewiele ich już zaskakuje, natomiast od czasu do czasu pojawiają się tematy, które budzą kontrowersje. Przykładowo pojawił się na blogu wątek Mateusza, chłopaka z Krakowa, który zajmuje się podnajmem. Nie mając własnych pieniędzy i zdolności kredytowej – a chciał kupić mieszkanie na kredyt pod wynajem – wpadł na pewien pomysł. Zaczął poszukiwać osoby, które posiadały mieszkania, ale nie miały czasu na to, by zająć się ich wynajmem. Proponował im długoterminowy wynajem, ale pod jednym warunkiem: właściciele musieli zgodzić się na dalszy podnajem nieruchomości. Żył z różnicy pomiędzy kwotą, jaką sam płacił za mieszkanie a kwotą, którą otrzymywał. Mając pod opieką kilkanaście mieszkań, zarabiał na tym całkiem dobrze. Na blogu od razu pojawiły się głosy mówiące o tym, że historia jest pewnie zmyślona. Wydawało się to abstrakcyjne, bo wykraczało poza standardowe formy zarobku. Z największym zainteresowaniem do tej pory spotkał się chyba kurs pt. „Pokonaj swoje długi”. Osoby, które z niego skorzystały, po pewnym czasie chwaliły mi się, że wyszły ze swoich długów lub były na dobrej drodze do tego. Inni piszą też, że przeczytali artykuł o tym, ile kosztuje życia w Tajlandii i zaskoczeni wyjątkowo niskimi cenami spakowali plecak i pojechali tam na długie wakacje.

 

Co chciał Pan zmienić, wypuszczając na rynek książkę „Finansowy ninja”?

Zarówno przy pomocy książki, jak i przy pomocy bloga chcę sprawiać, by rodacy mieli w portfelach coraz więcej pieniędzy. Mam potrzebę dzielenia się wiedzą i dawania dobrego przykładu. Chciałbym, by każdy po przeczytaniu książki przeanalizował, co ma dla niego sens, wyciągnął z książki kilka optymalnych dla niego metod zarządzania pieniędzmi i uczynił z tego codzienną praktykę.

::

Fot. Agnieszka Wanat

 

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF