...

BRIEF dociera do polskich firm i ich pracowników – do wszystkich tych, którzy poszukują inspiracji w biznesie i oczekują informacji o ludziach, trendach i ideach.

Skontaktuj się z nami

Czy istnieje życie poza Facebookiem?

Naukowcy szukają życia na Marsie, Księżycu i w różnych innych kosmicznych miejscach. Powinni jednak skierować swoje teleskopy na... Ziemię, bo życie na niej zanika. Przeniosło się na strony Facebooka. Zapraszamy do lektury artykułu, który ukazał się w marcowym numerze magazynu "Brief".

Dzisiaj wszystko jest szybkie. Każdego dnia informacji jest tyle, że możemy jedynie prześlizgiwać się po ich nagłówkach. Nie ma czasu na czytanie ze zrozumieniem, nowe dane są traktowane bez stosownego zastanowienia, bo nie ma na to wolnej chwili. Liczy się wirtualność, obecność w social media i to, ile „lajków” zbierze nasz kolejny post.

 

Ja, ja, ja

Może w jego treści być nasz pies, jajecznica, którą mieliśmy na śniadanie, albo komentarz, że „jaramy się” nowym utworem. Możemy też ogłosić wszem i wobec, że „też jesteśmy za bojkotem Reserved” i całej odzieżowej firmy LPP. Efektem tej niedawnej akcji był… 30 proc. wzrost sprzedaży całej sieci. Inny przykład – gdy tworzy się na Facebooku wydarzenie, błyskawicznie rośnie liczba polubień i deklaracji, że tyle a tyle osób przyjdzie. Kończy się jednak tym, że rzeczywiście przybywa ok. 1 proc. osób.

 

Przez Facebooka dziecinniejemy

Według badań, Facebook i społecznościowy świat sprawiają, że dziecinniejemy, nie możemy się skoncentrować oraz tracimy szare komórki. Neurobiolog z Oxford University, Susan Greenfield, przeprowadziła badania, które wykazały, że użytkownicy Facebooka i Twittera żyją po to, by… dodawać nowe posty. Im dłużej korzystają z social media, tym bardziej dziecinnieją. Dodawanie kolejnych infantylnych wpisów jest tym samym mechanizmem, z którego korzysta dziecko, by zwrócić na siebie uwagę. W sieci każdy może być minicelebrytą, samozwańczym ekspertem i wyrocznią dla sporego grona znajomych. Liczy się to, co pomyślą o nas inni, a nie to, co jest dla nas samych ważne. Zanika zdolność do autorefleksji.

::

Przeczytaj też wywiad

Po co mi Facebook?

::

 

Głupiejemy

Do kompletu tych szokujących, ale jakże trafnych spostrzeżeń, naukowcy dorzucają kolejne. Obcowanie z ekranem komputera powoduje, że podczas rozmów siecioholicy nie są w stanie poprawnie odczytywać gestów i mowy ciała. Mają problemy z utrzymaniem kontaktu wzrokowego. Tracą także szare komórki – to odkrycie pochodzi od chińskiego zespołu naukowców. Dochodzi do takich absurdów, jak historia prostej gry Flappy Bird, która szturmem podbiła 110 krajów i równie błyskawicznie została usunięta przez swojego twórcę, Donga Nguyena, z cyfrowej dystrybucji. Wietnamski programista stworzył aplikację z grafiką rodem z lat 90. XX wieku. Podobno zrobił to dla zabawy, ale gierka spodobała się ludziom i momentalnie wybuchł na nią szał. Jej celem było bezpieczne przeprowadzenie małego ptaszka poprzez labirynt przeszkód. Im częściej dotykaliśmy ekranu, tym wyżej ptaszek leciał, przestawaliśmy go dotykać, spadał. Gra nie wymagała ani odrobiny myślenia, ale była bardzo trudna. Użytkownicy szybko zaczęli się denerwować, że nie potrafią zdobyć więcej punktów i zaczęli przelewać swoje frustracje na Nguyena. Doszło do tego, że pod adresem Wietnamczyka wysyłano obraźliwe wiadomości z życzeniami śmierci. Po kilkunastu godzinach euforii oraz społecznościowego linczu zarazem, Nguyen powiedział, że ma dosyć, i usunął grę ze sklepów z aplikacjami. To ekstremalny przypadek zachowania internautów, sprawa zaś rozegrała się w ciągu kilku dni. Jej dramatyczny finał to zaledwie jeden weekend na początku lutego bieżącego roku. Social mediowy gniew wyszedł z ekranów smartfonów i przybrał niemalże namacalne kształty.

 

Smutniejemy

Naukowcy podsuwają kolejne badania. Według tych przeprowadzonych na studentach z Uniwersytetu Stanforda odkryto, że istnieje tendencja do przeceniania pozytywnych zdarzeń z życia naszych znajomych. Podobnie umniejsza się ich smutek w następstwie wydarzeń negatywnych. Gdy ten mechanizm przenosi się do wirtualnego świata, rodzi frustrację 2.0 wyższego stopnia. Musimy dzielić się na Facebooku tym, co najlepsze, pokazywać swój jak najbardziej pozytywny wizerunek, a i tak głowa podpowiada, że znajomi mają o wiele lepiej. Koło się zamyka, a my myślimy nad tym, którym zdjęciem czy postem podbić swój społecznościowy obraz. W social media rodzi się ogromny smutek.

Jeżeli to jeszcze mało, warto przypomnieć sobie, iż badacze z Uniwersytetu Utah Valley udowodnili, że im więcej czasu spędzonego na Facebooku, tym bardziej jest się przygnębionym. Do badania przygotowano kwestionariusz z dwoma pytaniami: „Czy postrzegasz życie jako sprawiedliwe?” i „Czy wielu znajomych ma lepsze życie niż ty?”. Można było odpowiadać tylko „Tak” lub „Nie”. Studenci, którzy spędzali na Facebooku dużo czasu, przestawali wierzyć w siebie i o wiele lepiej oceniali innych niż siebie.

 

Tylko po co?

Najlepiej wychodzą na tym same serwisy. Uzależniają użytkowników od ciągłego sprawdzania powiadomień, maili i statusów innych internautów, a gdy tylko staje się to narkotykiem nowej ery, bezlitośnie dokręcają śrubę, by maksymalizować zyski. W efekcie Twitter zarabia nawet wtedy, gdy odświeżamy powiadomienia. Dzięki społecznościom każdy może kreować siebie według własnych marzeń i frustracji zarazem. W bardzo krótkim czasie doprowadziło to do powstania generacji cyfrowych egoistów.

To ogromny powód do wstydu, ponieważ internet pełen jest treści, które codziennie mogą nas uczyć czegoś dobrego. Wszystkie języki świata, technologia i kursy on-line są odległe jedynie o prędkość naszego łącza. Lepiej iść w tę stronę, bo bez Facebooka i spółki swobodnie da się żyć. Takie życie jest o wiele zdrowsze.

 

::

Spodobał Ci się powyższy artykuł? Zamów prenumeratę Brief, aby otrzymywać unikatową i inspirującą treść regularnie!

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF