...

BRIEF dociera do polskich firm i ich pracowników – do wszystkich tych, którzy poszukują inspiracji w biznesie i oczekują informacji o ludziach, trendach i ideach.

Skontaktuj się z nami

Simracing od kuchni z #BriefEsports

Jakub i Nikodem

Nowy cykl Brief Esports w którym przedstawimy od kuchni kulisy rywalizacji w simracingu: zawodników, organizatorów wydarzeń profesjonalnych organizacji związanych z tą kategorią gier.

Simracing to obecnie 8% światowego rynku gier. Epidemia koronawirusa sprawiała, że gry wyścigowe stały się niezwykle popularne. Swoje wirtualne wyścigi organizuje Formula 1, amerykański NASCAR czy Formula E. W marcu Międzynarodowa Federacja Sportów Motorowych (FIA) ogłosiła Digital Sport jako jedną z kategorii rywalizacji. Polski Związek Motorowy jako jedna z pierwszych lokalnych Federacji podjęła inicjatywę światowej centrali ogłaszając Mistrzostwa Polski w Digital Motorsporcie (MPDM). Już 26 kwietnia odbędą się pierwsze zawody cyklu. Transmisja z zawodów będzie w Internecie oraz w kanale sportowy Eleven Sports.

W pierwszej części cyklu rozmowa z najlepszymi  polskimi simracerami: Jakubem Brzezińskim i Nikodemem Wiśniewskim zawodnikami Teamu Williams Esports, uczestnikami cyklu Esports WTCC/WTCR. W 2019 roku Jakub Brzeziński został Mistrzem, a Nikodem Wiśniewski Wicemistrzem Świata. W ostatnim czasie Kuba w wirtualnym Grand Prix Formuła 1 (marzec 2020) okazał się lepszy od zapalonego simracera, wschodzącej gwiazdy Formuły 1, Holendra Maxa Verstappena.

Pierwsza gra, która Was wciągnęła? Pamiętacie?

Jakub: Pamiętam doskonale, bo był to rFactor 1 któremu poświęciłem 4 pierwsze lata swojej kariery. Wszystko zaczęło się oczywiście od zainteresowania Formułą 1 i tak przez przypadek na YouTubie trafiłem na filmiki z simracingu. Bardzo spodobała mi się wizja robienia okrążeń po Monaco czy Silverstone dokładnie tak jak robią to prawdziwi kierowcy. W tamtych czasach ścigaliśmy się w małych, polskich ligach w gronie 20-tu osób. To było takie nasze małe podwórko, z którego w sumie wyszło kilka niezłych talentów. Bardzo dobrze wspominam tamte czasy, szczególnie, że mam kontakt z wieloma osobami z tamtych czasów, a niektóre znajomości przeszły nawet do prawdziwego życia.

Nikodem: Moja przygoda rozpoczęła się w 2011 roku, kiedy kupiłem pierwszą kierownicę. Wtedy zapisałem się do polskiej ligi rozgrywanej na platformie F1 Challenge, a później rFactor. Wcześniej co prawda grałem w gry wyścigowe, ale nie robiłem tego online – wyłącznie dla czystej frajdy.

Jak wyglądała Wasza kariera, kiedy granie w gry wyścigowe z pasji przerodziło się w zawód?

Jakub: Tak naprawdę pod względem samej rywalizacji wyglądało to podobnie, z tym że po prostu nie było za to pieniędzy. Myślę, że wtedy wszystko było prostsze, bo ścigaliśmy się tylko dla własnej satysfakcji. Po prostu taką mieliśmy pasję i liczyło się tylko to, żeby pokonać wszystkich innych na torze. Wtedy pamiętam mówiliśmy, że fajnie jakbyśmy chociaż mogli zarobić sobie na sprzęty, potem jakbyśmy mogli chociaż mieć z tego trochę pieniędzy, żebyśmy mogli się utrzymywać z simracingu itd. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Myślę, że teraz największą różnicą jest to jaką uwagę przykładamy do mediów społecznościowych. Prawie tak samo ważne co Twój wynik w wyścigu jest to, jaki zasięg ma post na Facebooku.

Nikodem: Na pewno kamieniem milowym było dołączenie do profesjonalnego zespołu esportowego wspieranego przez ekipę F1. Simracing to ciągle nasza pasja, w dzisiejszych realiach można nieźle zarobić – pule na turniejach są coraz większe. Nigdy nie sądziłem ze będzie to moje źródło utrzymania.

Nikodem SimRacing
Nikodem Wiśniewski

Ile czasu potrzebowaliście, żeby dotrzeć na szczyt? Czy bycie zawodnikiem Williams Esports to spełnienie Waszych marzeń?

Jakub: Ja swoją przygodę z simracingiem zacząłem w 2010 roku, więc prawie 10 lat temu. Nie powiedziałbym jednak, że wypracowanie wysokiego poziomu musi zająć aż tyle czasu. Po prostu przez wiele lat mojej kariery nie istniała scena esportowa i „szczytem” mogło być jedynie wygrywanie wyścigów w małych ligach. Bycie w Williamsie jest na pewno dużym osiągnieciem i śmiałem się nawet, że jakbym 5 lat temu usłyszał, że będę częścią zespołu Formuły 1, to w życiu bym nie uwierzył. Nie mogę tego jednak nazwać spełnieniem marzeń, bo nigdy nie marzyłem o jeżdżeniu dla konkretnej organizacji. Moje marzenia spełnią się, jak będę w stanie wygrać każdy wyścig, w którym biorę udział. Teraz też, kiedy człowiek robi się starszy, spełnieniem marzeń nazwałbym możliwość komfortowego utrzymywania się z simracingu, tak żeby kwestie finansowe nie odwracały uwagi i można było skupić się tylko na ściganiu.

Nikodem: Początki były dosyć trudne, nie rozumiałem kwestii setupów, która jest kluczowa w simracingu. Z czasem po prostu się tego nauczyłem i zacząłem osiągać coraz to lepsze wyniki. Moim marzeniem nigdy nie było zostać zawodnikiem esportowym – natomiast muszę przyznać, ze bycie częścią zespołu F1 to spore wyróżnienie

Co jest marzeniem profesjonalnego zawodnika w simracingu? Bycie najlepszym w swojej profesji czyli simracingu, czy straty w profesjonalnych wyścigach i rajdach?

Jakub: Na ten temat można by napisać książkę, bo ile zawodników tyle opinii. Ja osobiście nigdy nie patrzyłem na simracing jako na drogę do prawdziwego ścigania. Oczywiście jakby ktoś do mnie przyszedł i powiedział, że chce mnie wsadzić do swojego samochodu wyścigowego, to z pewnością bym nie odmówił. Dla mnie jednak simracing zawsze był formą motorsportu, w której moje być albo nie być nie zależy od zachcianek sponsora. W której za fotel wyścigowy nie muszę płacić wkupnego, a jak rozbiję samochód to nie okazuje się nagle, że nie mam czym pojechać następnego wyścigu. Jest to po prostu czysta forma rywalizacji, w której w 95% liczy się talent. Chciałbym się kiedyś przekonać co potrafię w prawdziwym samochodzie, ale moim głównym celem jest bycie najlepszym możliwym simracerem.

Nikodem: Teraz może nie marzeniem, ale bardziej celem jest dla mnie wejście na jeszcze wyższy poziom. Simracing i motorsport to dwie różne dyscypliny. Kiedyś starałem się dążyć do startów w realu, prawdziwy motorsport mnie mocno ekscytuje. Teraz bardziej postrzegam simracing jako moja pasje która przerodziła się w prace. Jeśli pojawi się szansa na realny motorsport to na pewno z niej skorzystam, jednak cala swoja uwagę poświęcam teraz startom w esporcie.

 Jak wygląda dzień profesjonalnego simracera, ile godzi dziennie trenujesz? Czy tylko trening na symulatorze, czy może na profesjonalnym torze wyścigowym?

Jakub: Nasz dzień mocno zależy od tego, jak wygląda terminarz zawodów. Jeśli najbliższy wyścig mamy za dwa tygodnie, to nie ma sensu spędzać po 8 godzin dziennie na jeżdżeniu, bo nie da się trenować ogólnie rozumianego „jeżdżenia”, trzeba się skupiać na konkretnej kombinacji tor – samochód. Z drugiej strony kiedy są takie momenty, że co 2 dni mamy wyścig to zaczyna brakować godzin w dobie. Coś, z czego nie wszyscy sobie chyba zdają sprawę, to fakt, że simracingu nie da się trenować bezmyślnie. Kręcenie kolejnych okrążeń, bez skupiania się na konkretnym celu, nie ma większego sensu. To wszystko sprawia, że poprawne trenowanie wymaga bardzo dużego skupienia od kierowcy, co z kolei oznacza, że nie da się trenować 10h ciągiem. Po prostu człowiek nie jest w stanie utrzymać odpowiednio dużego skupienia przez taki czas. Ja wypracowałem sobie system, w którym trenuję po maksymalnie 3h z rzędu.

W wolny dzień oznacza to więc np. dwie takie sesje treningowe, jedną na początku dnia i drugą na koniec. Co do treningów na prawdziwym torze, to mimo, że simracing i prawdziwe wyścigi mają oczywiste podobieństwa i bardzo dobrze jedna dyscyplina przekłada się na drugą to nic nie zastąpi treningu w grze, na której są zawody. Taki trening jest też oczywiście tańszy i prostszy do wykonania niż jazda na prawdziwym torze, więc o ile przygotowywanie się w symulatorze do prawdziwych wyścigów ma bardzo duży sens, to odwrotnie już nie za bardzo.

Nikodem: Ciężko stwierdzić ile dokładnie czasu spędzamy na trening. W dużej mierze zależy to od tego jakie mamy zawody, jak dobrze czujemy się w danym aucie/ na danym torze. Przyjmijmy ze średnio 15h w tygodniu zajmuje mi trening.

Zespół taki jak Williams znany jest z Formuły 1, wiemy, że zespoły F1 to obecnie wręcz laboratoria jeśli chodzi o przygotowania kierowców, zawodników. A jak to wygląda w przypadku zespołu esportowego, czy trenujecie wspólnie w ośrodku Williamsa, ilu jest kierowców, w jakich kategoriach stratujecie?

Dywizja esportowa nie jest aż tak zaawansowana jak ta część Williamsa odpowiedzialna za F1, nie mamy więc sztabu inżynierów za naszymi plecami. W simracingu nie ma oczywiście konieczności posiadania kilkunastu osób na zapleczu, nie mamy w końcu do czynienia fizycznie z maszynami wyścigowymi. Nie ukrywam, że czekam na ten moment, aż w zespołach esportowych pojawią się osoby odpowiedzialne czysto za pracę nad ustawieniami samochodu, ale myślę, że jest to odległa przyszłość. Za simracingiem nie stoją jeszcze na tyle duże pieniądze, żeby móc pozwolić sobie na latanie do fabryki zespołu tylko w celu treningu, ale Williams stara się wykorzystywać każdą możliwą okazję i tak np. kierowcy F1 Esports, którzy rywalizują w Londynie, goszczą w fabryce Williamsa przed każdą rundą, ponieważ jest to po prostu ekonomicznie opłacalne. W samym Williams Esports mamy około 25 kierowców, nie jest to więc mała liczba. Nasz zespół stara się być najlepszym na jak największej ilości platform, tak więc jeśli jest jakaś gra wyścigowa, na której organizowane są zawody esportowe, to jest duża szansa, że zobaczycie tam kierowców Williamsa.

Nikodem: Nie trenujemy w siedzibie, każdy z nas ma swoje stanowisko w domu. Dzięki temu ze jesteśmy zawodnikami Williamsa – mamy do dyspozycji wysokiej klasy sprzęt- monitory gamingowe Benq, kierownice Fanateca, pedały Heusiknveld czy mocarne komputery Chillblast😊

W Polsce współpracujecie też z Ragnar Simulator, jak wygląda współpraca, czy trenujecie z profesjonalnymi kierowcami?

Jakub: Ragnarowi dużo zawdzięczamy, bo był to pierwszy sponsor w naszej karierze i pozwolił nam pojawić się na scenie międzynarodowej. Można powiedzieć, że dostrzegł w nas to coś zanim udało się to komukolwiek innemu. Od tego czasu pojawiamy się też wspólnie na różnego rodzaju eventach motoryzacyjnych i współpracujemy z prawdziwymi kierowcami trenując do przyszłych wyścigów.

Czy kierowcy profesjonalni z motorsportu startują na tych samych symulatorach, czy możemy mówić o symulatorze dla graczy – gamingowym i profesjonalnym dla kierowców wyścigowych i rajdowych?

Nikodem: W Ragnar Simulator często zdarza mi się trenować z profesjonalnymi kierowcami wyścigowymi. Symulatora też trzeba się nauczyć, przez co niektórzy mogą na początku czuć się nieswojo. Należy pamiętać,  ze symulator to tylko narzędzie treningowe a nie substytut jazdy. Przygotowane wspólnie bloki treningowe pozwalają bardzo dobrze zrozumieć działanie symulatora, podstawowe prawa fizyki i eliminować błędy, które czasami ciężko jest wyłapać w realnym samochodzie.

Simracing ma tą przewagę nad innymi esportami, że kategoria wiekowa jest to znacznie szersza niż w takich grach jak CS:GO i LOL, są i 20 letni, ale też 50 letni simracerzy. Co byś doradził komuś, kto ma np. 30 lat i chciałby spróbować?

Jakub: Nigdy nie jest za późno, żeby spróbować. Co bardzo ważne, a z czego nie zawsze ludzie sobie zdają sprawę i stosują to jako wymówkę, to fakt że wyposażenie wbrew pozorom ma bardzo nieduże znaczenie w simracingu. Jak to się mówi sprzęt sam nie jedzie. Oczywiście, lepsza kierownica sprawi, że ta jazda będzie przyjemniejsza, ale takie same czasy okrążeń można uzyskiwać na bardzo tanim odpowiedniku. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, żeby w wolnej chwili usiąść sobie przed komputerem i trochę pojeździć. Nie ma co nastawiać się od razu na walkę z najlepszymi, bez zebrania doświadczenia nie ma na to raczej szans, ale kto powiedział, że od razu trzeba wygrywać.

Są tytuły takie jak iRacing, w których jesteśmy dopasowywani do innych kierowców o podobnym poziomie umiejętności i można się w nich dobrze bawić bez wieloletniego doświadczenia w simracingu. Mówi się, że w wieku 30-tu lat kierowcy wyścigowi osiągają szczyt formy, także jeśli ktoś chce spróbować swoich sił właśnie wtedy, to nie ma chyba lepszego momentu.

Zachęcamy do zapoznania się z sekcją Wiedza, gdzie szczegółowo zagłębiamy się w poszczególne zagadnienia. Wcześniej pojawił się tam artykuł autora,  Simracing, czyli wirtualne wyścigi , który wyjaśnia i wprowadza w to zjawisko.

Sekcja Wiedza Esports ESE

Posiada kilkunastoletnie doświadczenie w zakresie przygotowywania kompleksowych strategii z zakresu marketingu oraz komunikacji w sporcie. Odpowiadał za marketing i biura prasowe przy wydarzeniach rangi Mistrzostw Świata czy Europy. Współpracował z międzynarodowymi federacjami sportowymi. Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI), Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzi (IIHF), Międzynarodowa Federacja narciarska (FIS) oraz UEFA. Odpowiadał za komunikacje eventów z udziałem największych klubów piłkarskich w Europie: Real Madryt, Juventus Turyn, Borussia Dortmund Benfica Lizbona AS Monaco i Szachtar Donieck. Z FC Barceloną współpracował przy wydarzeniach sportowych oraz esportowych w Polsce. W 2018 roku był konsultantem największego ogólnopolskiego badania esportu, realizowanego przez firmę Kantar Media. W ESE Europe współtworzył projekt Rocketmania, międzynarodową ligę esportowa dla organizacji z regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Prowadził szkolenia z zakresu mediów i Social Media dla związków sportowych oraz Instytutu Sportu.

Michał Mango