A gdyby tak rzucić wszystko i pojechać w… nomadzką podróż?
Cyfrowy nomadyzm czyli praca zdalna w czasie podróży to trend, który do niedawna wydawał się marzeniem niemożliwym do zrealizowania. Pandemia pokazała, że praca zdalna jest możliwa. Jeśli jedyne, czego potrzebujesz do pracy to komputer czy tablet podłączony do internetu, to przecież możesz to robić z dowolnego miejsca na świecie! Dla mnie – przedsiębiorczyni, prowadzącej jednoosobowy biznes – to też dobry(?) sposób na urlop.
Z etatu na swoje, jak z deszczu pod rynnę
Gdy pracowałam na etacie w korporacji złościło mnie, że tak trudno jest wziąć porządny urlop, czyli odciąć się od pracy na minimum trzy tygodnie. Bo wiecie, jak jest: przed urlopem robisz 300% normy, w pierwszym tygodniu wakacji głowa wciąż jeszcze trybi pracę, w drugim puszcza i przechodzi w tryb odpoczynku, by w trzecim zrelaksować się na dobre. A potem… Potem wracasz do biura i znowu 300% normy, bo przecież tak długo cię nie było. Zapominasz o urlopie trzeciego dnia po powrocie.
Gdy odeszłam z etatu i założyłam własny biznes odkryłam, że wzięcie urlopu jest jeszcze bardziej skomplikowane. Bo mój biznes to ja. Więc (prosta matematyka) – kiedy mnie nie ma, to nie ma biznesu. Jestem rysowniczką i graphic recorderką. Wizualizuję skomplikowane procesy, dane i raporty, rysuję na żywo podczas konferencji czy warsztatów. Klienci bukują mój czas z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, teoretycznie więc łatwo zaplanować przerwę od pracy. Tylko teoretycznie. Bo w praktyce nie ma tygodnia, by coś się nie działo. Rysuję wiele cyklicznych spotkań, które nie dostosują się przecież do moich urlopowych planów. Na bieżąco tworzę wyceny i dogaduję detale dotyczące większych projektów, takich jak kilkuminutowe animacje czy ilustracje do wielostronicowych publikacji. Te projekty, choć precyzyjnie planowane, czasami przesuwają się w czasie, bo po stronie klienta są (nomen omen!) urlopy czy skomplikowane procesy decyzyjne. A ja mam na drugie Perfekcja, więc nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zawiodę i powiem, że nie dam rady. Naginam czasoprzestrzeń i… rysuję!
„Najgorsze” jest to, że uwielbiam moją pracę. I na dodatek ona z boku wygląda zazwyczaj bardziej jak hobby: siedzę sobie z kartką i ołówkiem, szkicując zabawne obrazki. Albo sięgam po tablet i rysuję na czysto komiksowe okienka, mapy wizualne czy ilustracje. Łatwo zapomnieć, że potrzebny jest odpoczynek – taki PRAWDZIWY.
Mieć ciastko i zjeść ciastko
Nie byłabym sobą (czytaj: osobą kreatywną i szukającą rozwiązań, zwłaszcza gdy coś wydaje się niemożliwe), gdybym nie znalazła sposobu i na to. A gdyby tak przemieścić się w jakieś wakacyjne miejsce i wyciskać z kalendarza, ile się da na ten realny odpoczynek, a gdy się nie da to pracować, ale z widokiem na morze? Tak narodził się plan nomadzkiej podróży. Trzeba było jeszcze namówić męża, by dostosował swoje obowiązki zawodowe do zdalnego trybu (po pandemii argument pracodawców, że „tak się nie da” dość mocno się zdezaktualizował!) i… ruszyć.
Podeszliśmy do projektu Nomadzi Cyfrowi w Podróży jak do realizacji marzenia, kupiliśmy więc używanego Mini z otwieranym dachem (ta wizja, by jechać krętymi drogami Toskanii z wiatrem we włosach…), który ma bagażnik wielkości pudełka od zapałek, co znacznie ułatwiło pakowanie na kilka miesięcy. Trzeba się było serio ograniczać! A poza tym… Zero ograniczeń. Wyruszyliśmy bez konkretnego planu. Dni, w które mogliśmy się przemieszczać dalej, wyznaczały nam zawodowe zobowiązania (czy raczej ich zaplanowany brak). Gdy nam się gdzieś szczególnie spodobało i był tam porządny internet (nie wiem, czy wiecie, ale o to np. we Włoszech dość trudno) – zostawaliśmy dłużej. Weekendy spędzaliśmy na zwiedzaniu pięknych miejsc. Brzmi bajecznie?
Taka podróż ma też swoje mroczne strony. Przemieszczanie się i wynajmowanie lokum do pracy i spania kosztuje. A to motywuje, by pracować więcej i więcej, żeby nie topniały oszczędności. Te weekendy, w które staraliśmy się zwiedzać – bywało, że pracowałam po nocach, bo chciałam wyrobić się z projektami, których ambitnie wzięłam sobie na głowę za wiele.
Ta kilkumiesięczna podróż uświadomiła mi naprawdę sporo. Doświadczenia i wyciągnięte z nich wnioski przekładają się na to, jak żyję i pracuję dziś (z zupełnie zwykłym, warszawskim widokiem za oknem).
7 lekcji z nomadzkiej podróży
Po pierwsze: jak bardzo potrzebne jest „zmienianie dekoracji” i to nie tylko przy pracy kreatywnej! Rutyna i działanie na autopilocie dopadają każdego z nas, a to nie tylko zabija proces twórczy, ale i odbiera satysfakcję z wszelakich działań. To nie musi być od razu przejechanie z Florencji do Amalfi.
Po drugie: że jednak nie da się łączyć urlopu z pracą. Prawdziwy wypoczynek wymaga wyłączenia się na 100%.
Po trzecie: że urlop musi być takim samym projektem do perfekcyjnego zrealizowania jak każdy zawodowy projekt. Trzeba go wpisać w kalendarz i traktować jak najlepszą inwestycję.
Po czwarte: jak łatwo wpaść w sidła pracy bez końca. Zwłaszcza, gdy się swoją pracę uwielbia. Warto być uważnym i czasem „zmusić się” do urlopu, bo… patrz punkt 3.
Po piąte: jak niewiele przedmiotów potrzebujemy! Mam dom wypełniony milionem ważnych rzeczy, a gdy trzeba się spakować na kilka miesięcy w jedną walizkę, to się okazuje, że wystarczy raptem kilka ciuchów (koncepcja szafy modułowej się kłania!), kosmetyczka, komputer i czytnik ebooków.
Po szóste: cyfrowy nomadyzm to nie wakacje. To praca, podczas której zmieniasz miejsce pobytu. A to jest… jeszcze więcej pracy! Bo trzeba szukać lokum, planować podróż, pakować się i rozpakowywać…
Po siódme: że gdy narzekasz na trudy bycia cyfrowym nomadą, to znajomi i tak ci nie uwierzą, bo na Instagramie wyglądało to świetnie. A tymczasem ty, po nomadzkiej podróży, jeszcze bardziej potrzebujesz… urlopu!
Gosia Tchorzewska / @GoTekRysuje
Graphic recorderka, rysowniczka, ilustratorka. Rysuje na żywo na konferencjach, spotkaniach, warsztatach i podczas webinarów. Przekłada nawet najbardziej skomplikowane treści i wystąpienia na zabawne, trafiające do odbiorców rysunki. Tworzy historie obrazkowe, wizualizacje procesów, rysunkowe prezentacje, wizualną komunikację wewnętrzną, animacje, oprawy wizualne, plakaty, a nawet ex librisy. Dla przyjaciół cienkopisem na papierze, zawodowo w Procreate i w Illustratorze.
Ukończyła dziennikarstwo i kulturoznawstwo, pracę dyplomową pisała o stosunkach damsko-męskich. Absolwentka Akademii Fotografii. Karierę zaczynała w Radiu Kampus – tu rozwinęła umiejętność słuchania i prowadzenia wywiadów z uważnością i troską o drugiego człowieka. W ZAiKS-ie promowała artystów i ich twórczość – tu miała okazję nauczyć się, jak dbać o pracę artystyczną, licencjonować dzieła i zabezpieczać prawa autorskie. W Gazeta.pl była sekretarzem redakcji Focha, komentującego codzienność z kobiecej perspektywy – spinanie pracy kilkunastu autorek o różnej dynamice charakteru to najlepsza szkoła życia dla przyszłej przedsiębiorczyni – tu nauczyła się, jak prowadzić wiele projektów równocześnie, pilnować terminów i reagować mądrze i elastycznie na sytuacje wyjątkowe.
Ostatnie lata w korporacyjnym świecie spędziła w Onet.pl, gdzie kierowała małym zespołem tworzącym komercyjne video – tu wyszlifowała umiejętność pracy z wymagającym klientem, nauczyła się jak zachować świeżość umysłu i kreatywność pod presją czasu oraz zdobyła czarny pas w trudnej sztuce przekonania innych do swoich pomysłów.
Potrzebowała ponad dekady w korporacyjnym świecie mediów, by odważyć się rysowanie nazwać pomysłem na biznes, stworzyć swoją markę i skupić się zawodowo na tym, co sprawia jej najwięcej satysfakcji i przyjemności: na rysowaniu!
Chętnie dzieli się swoim doświadczeniem i wspiera kobiety w zmianie, m.in. jako mentorka Sieci Przedsiębiorczych Kobiet.
W internecie znajdziecie ją na FB, IG i LinkedIn – wszędzie jako @GoTekRysuje.
Profil: https://www.facebook.com/gosia.tchorzewska.1 https://www.facebook.com/GoTekRysuje
Autorka jest mentorką w Klubie Mentorek Sieci Przedsiębiorczych Kobiet, który jest realizowany w ramach programu Biznes w Kobiecych Rękach finansowanego przez Citi Foundation i Fundację Citi Handlowy.
Sieć Przedsiębiorczych Kobiet to fundacja, której celem jest wspieranie kobiet w budowaniu i rozwijaniu ich biznesów. W SPK wierzymy, że wyposażając kobiety w ekspercką wiedzę i kontakty sprawimy, że będą sprawcze i niezależne finansowo. Kompleksowo wspieramy przedsiębiorczość kobiet poprzez: rozwijanie kobiecej społeczności zawodowej, mentoring, inicjowanie programów akceleracyjnych i biznesowych oraz popularyzowanie inwestowania przez kobiety. Mamy aż 50 000 obserwatorek w mediach społecznościowych! Zapraszamy także Ciebie https://www.linkedin.com/company/fundacja-przedsiebiorczosci-kobiet W naszej społeczności działa też wyjątkowy Klub, realizowany w ramach programu Biznes w Kobiecych Rękach finansowanego przez Citi Foundation i Fundację Citi Handlowy. To Klub Mentorek, który zrzesza 150 kobiet posiadających bogate doświadczenie zawodowe, którym chętnie się dzielą. Skorzystaj z wiedzy naszych mentorek - zapraszamy do lektury ich tekstów.