...

BRIEF dociera do polskich firm i ich pracowników – do wszystkich tych, którzy poszukują inspiracji w biznesie i oczekują informacji o ludziach, trendach i ideach.

Skontaktuj się z nami

Ekonomiczna wiarygodność państwa [ALERT GOSPODARCZY]

ekonomiczna wiarygodność

Postanowiliśmy w naszym ostatnim „epidemicznym” Alercie Gospodarczym (AG15) zająć się wiarygodnością Państwa, ponieważ w tym zagadnieniu skupia się – jak w soczewce – większość problemów, które w poszczególnych Alertach opisywaliśmy.

Kluczowe znaczenie ma zrozumienie, co gospodarczo zyskujemy, gdy nasze Państwo jest wiarygodne i co tracimy, gdy nie jest. Spróbujmy zrobić taki bilans.

Po stronie „zyskujemy” zapisujemy:

  • niskie administracyjne i transakcyjne koszty działalności gospodarczej,
  • wysoką skłonność do inwestowania i wprowadzania innowacji,
  • wysoki poziom wykorzystania potencjału gospodarczego, przekładający się na trwałą poprawę jakości życia obywateli,
  • zaufanie inwestorów z rynku finansowego,
  • wysoką międzynarodową konkurencyjność gospodarki.

Po stronie „tracimy” zapisujemy:

  • wysoki poziom ryzyka gospodarczego i kosztów z nim związanych,
  • niską efektywność gospodarowania,
  • niską produktywność wykorzystania własnych zasobów,
  • wysokie koszty obsługi długu,
  • podatność i niską odporność na zewnętrzne szoki.

I z tej perspektywy przyjrzyjmy się podstawowym faktom gospodarczym.

Utrzymanie wiarygodności jest jednym z najważniejszych czynników wpływających na możliwości i koszty pozyskania środków na sfinansowanie deficytu i długu publicznego. W tym obszarze do najważniejszych kwestii należą: relacje pomiędzy podstawowymi instytucjami polityki makroekonomicznej – budżetem i bankiem centralnym oraz przejrzystość polityki pieniężnej i polityki fiskalnej.

Obecnie sytuacja sektora finansów publicznych jest szczególnie nieprzejrzysta. Formalnie deficyt budżetowy na koniec maja 2020 wynosił 25,9 mld zł. Oficjalnie deficyt wynika w całości z niewykonania planu dochodów (około 24,5 mld zł). Przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe zostały jednak wsparte dotacjami na dużą skalę. Tymczasem nie znajduje to odzwierciedlenia w budżecie państwa, w którym całkowicie pominięto wydatki antykryzysowe. Twierdzenie, że rzeczywisty deficyt budżetowy po maju wynosi 25,9 mld zł zafałszowuje rzeczywisty stan rzeczy. Istnieje niebezpieczeństwo, że w wyniku planowanego skupu przez NBP obligacji wyemitowanych przez PFR, a także wcześniejszych wykupów obligacji rządowych, deficyt budżetowy zostanie ukryty w NBP, co poważałoby wiarygodność sektora finansów publicznych, a także banku centralnego.

Niepokojący jest także brak aktywności ministra finansów w kształtowaniu różnego rodzaju programów antykryzysowych. Większość decyzji oraz działań podejmowana jest przez BGK i PFR, co rodzi obawy co do odpowiedzialności konstytucyjnej za wydatkowanie olbrzymich środków publicznych.

Wiarygodne państwo musi być solidnie „wypłacalne”. Jeśli nadmiernie zwiększy się nierównowaga w bilansie płatniczym, potrzeby finansowe związane ze spłatą zadłużenia zagranicznego oraz potrzeby związane z finansowaniem deficytu SFP, wówczas wiarygodność państwa wobec instytucji finansowych obniży się w skrajnym w przypadku – „do zera”. Prowadzi to do osłabienia waluty krajowej oraz wzrostu rentowności obligacji denominowanych zarówno w walucie krajowej, jak i walutach zagranicznych. Obecnie osłabienie złotego jest nieznaczne (kilkuprocentowe), ale już spready między polskimi „10-latkami” a 10-letnimi obligacjami niemieckimi zaczynają się zbliżać do 200 bp (2 pkt. proc.). To oznacza odczuwalny wzrost kosztów rosnącego długu.

Jednym z głównych problemów związanych z porządkiem prawnym stało się to, że w istocie najważniejszym źródłem prawa stały się konferencje prasowe premiera i ministra zdrowia. Pomijano regularnie, że ograniczenia podstawowych praw i wolności powinny być dokonywane mocą ustawową. Ogromnym problemem pospiesznej legislacji były też późniejsze, zupełnie nieczytelne i chaotyczne nowelizacje. Co więcej, przy tej okazji „przemycano” także regulacje wysoce kontrowersyjne, a nawet w ogóle niezwiązane z walką z kryzysem – jak na przykład uprawnienie dla służby więziennej do używania paralizatorów w przypadku biernego oporu.

Warunkiem wiarygodności państwa jest stabilność reguł gospodarowania. Pod względem inflacji prawa Polska daleko za sobą zostawiła nie tylko wszystkich swoich sąsiadów, ale nawet Francję czy Włochy, czyli kraje uchodzące często za liderów biurokracji. Obszarem, w którym szczególnie potrzebne jest powstrzymanie inflacji prawa są podatki. Ostatnie półtora roku, dla którego publikowane są odpowiednie dane były czasem nasilonej zmienności prawa podatkowego. Od 15 czerwca 2018 do końca 2019 roku (według barometrprawa.pl) zmieniono blisko jedną trzecią przepisów zawartych w ustawach podatkowych – największe zmiany dotyczyły, odpowiednio ustaw o PIT (36,9% objętości tekstu jednolitego ustawy), CIT (34,1%) i akcyzie (32,2%). Przeciętny czas, który przedsiębiorcy musieli poświęcić na wywiązanie się z obowiązków podatkowych wydłużył się od 2015 roku z 269 do 334 godzin, czyli o jedną czwartą.

W Unii Europejskiej już tylko w Bułgarii przedsiębiorcy tracą więcej czasu na biurokrację podatkową.

Zaufanie do niezależnego systemu sądowego jest fundamentem zaufania do państwa. Przeprowadzane w ostatnich latach zmiany zamiast rozwiązywać jakiekolwiek problemy tylko je potęgują, przez co spada szybkość rozstrzygania sporów w sprawach gospodarczych w sądach. Wśród licznych zmian w wymiarze sprawiedliwości trudno wskazać chociażby jedną, która sprzyjałaby usprawnieniu jego działania.

Inwestycje spadły z poziomu powyżej 20% PKB w latach 2008-2015, do poziomu 17-18% w latach 2016-2019. Ograniczona wiarygodność państwa przełożyła się w tym wymiarze na ograniczenie potencjału polskiej gospodarki na przyszłość.

O sukcesie polskiej transformacji zadecydował sposób przeprowadzania reform gospodarczych i jakość tworzonych w ich trakcie instytucji. Sposób prywatyzacji długo chronił gospodarkę przed ingerencją polityki i zapobiegł pojawieniu się w Polsce oligarchów. Reformy lat 90. i z początku obecnego wieku stworzyły korzystne warunki dla przedsiębiorczości i dzięki temu sektor małych i średnich przedsiębiorstw do dzisiaj cechuje wyjątkowy na tle innych krajów dynamizm.

Gospodarczą wiarygodność państwa silnie warunkuje niezależność instytucji publicznych i wysokie kompetencje zatrudnionych w nich osób. Państwo działa także poprzez udział w realnej gospodarce – jest właścicielem akcji/udziałów w przedsiębiorstwach, które działają w strategicznych obszarach gospodarki (energetyka, sektor surowcowy, sektor bankowy). Niska wiarygodność państwa oznacza, że regulacje dotyczące sektorów, w których państwo jest obecne jako właściciel, ograniczają konkurencję i deformują strukturę rynku z negatywnymi konsekwencjami dla efektywności tych sektorów. Firmy z udziałem skarbu państwa są jednocześnie wykorzystywane do celów pozabiznesowych, co osłabia ich rentowność i zdolność do rozwoju. Wystarczy spojrzeć na nasz sektor energetyczny by od razu zauważyć jak to wygląda i do czego prowadzi. Według OECD w Polsce utrzymuje się największy zakres państwowej własności przedsiębiorstw wśród krajów OECD i UE.

To, co – ze smutkiem – opisujemy przekłada się na pozycję Polski w powszechnie respektowanych międzynarodowych rankingach.

W rankingu Wolności Gospodarczej (Index of Economic Freedom) w oparciu o dane sięgające pierwszej połowy 2015 Polska była na 39 miejsce. W edycji najnowszej jest na 46 pozycji.

W rankingu Doing Business w 2015 roku Polska zajmowała 25 miejsce, w 2020 – 40 miejsce.

A w rankingu konkurencyjności (Global Competitiveness Index) Polska jest na 41 pozycji. Na uwagę zasługuje szczególnie niska ocena niezależności naszego sądownictwa (121. na 141 krajów) oraz ocena ochrony praw własności (pozycja 90.).

Rekomendujemy przyjęcie ze zrozumieniem następujących konkluzji:

  1. Nie ma wiarygodności bez przestrzegania ustanowionych reguł. Przestrzeganie reguł daje przewidywalność. A bez przewidywalności nie ma stabilizacji. Fundamenty efektywności i konkurencyjności są wówczas podważane.
  2. Państwo wiarygodne respektuje fundamentalne wolności i prawa ekonomiczne podmiotów gospodarczych i gwarantuje możliwość korzystania z nich.
  3. Gwarancją jest zaś nadzór nad przestrzeganiem prawa sprawowany przez niezależny i sprawny system sądownictwa.
  4. Wiarygodność ekonomiczna nierozerwalnie związana jest z respektowaniem prawa do swobodnego stanowienia kontraktów między stronami. Katalog dopuszczalnych ingerencji w swobodę stanowienia kontraktów musi być wąski oraz ustanowiony ustawowo i literalnie przestrzegany.
  5. Bezpieczeństwo obrotu gospodarczego jest jednym
    z fundamentów wiarygodnego państwa.
  6. Nadmiar regulacji – ich skomplikowanie i zmienność, rujnują wiarygodność ekonomiczną państwa i destabilizują prowadzenie działalności gospodarczej.
  7. Nawet doskonale skrojone i mocno osadzone w aktach prawnych najwyższej wagi instytucje są obsadzane przez ludzi. Jeśli władze kierują do tych instytucji ludzi niekompetentnych, podporządkowanych, lojalnych nie wobec powierzonego im mandatu, a wobec politycznych mocodawców, to rujnują wiarygodność instytucji.
  8. Na propagandzie i manipulowaniu danymi można przez jakiś czas poprawiać nastroje, ale nie da się niczego zbudować.
  9. Wiarygodność ekonomiczna wymaga także respektowania przez państwo zobowiązań międzynarodowych podjętych w ramach organizacji, do której kraj dobrowolnie przystąpił. Nie buduje wiarygodności kwestionowanie korzyści z członkostwa w Unii Europejskiej i podważanie wartości i reguł, które ją konstytuują.
  10. Nasze państwo ma niską wiarygodność ekonomiczną, ponieważ nie spełnia lwiej części wymienionych tu warunków koniecznych dla jej pozyskania i utrzymania w dłuższym okresie.

Budowanie i utrzymywanie wiarygodności przez państwo powinno być celowym, zorganizowanym procesem, dzięki któremu możliwe jest zmniejszanie asymetrii informacji w gospodarce, ograniczanie tendencji do działań oportunistycznych, ograniczanie konfliktów interesów, a w konsekwencji zmniejszanie kosztów transakcyjnych.

Sytuacja powyższa nie jest wyidealizowanym stanem rzeczy. Szczególnie wyraziście występuje w krajach skandynawskich, gdzie odpowiednia niezależność kluczowych instytucji sektora publicznego i wysokie kompetencje administracji publicznej są ważnym źródłem wiarygodności państwa w oczach obywateli. Kraje skandynawskie należą do nielicznej grupy państw UE, które w ostatnich dekadach znacząco unowocześniły strukturę swych gospodarek, zwiększając znacznie udział wysoko zaawansowanej technologicznie produkcji. Związek między jednym i drugim zjawiskiem jest tu dostrzegalny i decydujący. I w konsekwencji oznacza małą lub dużą lukę między wypracowaną wartością dóbr i usług a realnym dobrobytem społeczeństwa.

Ten Alert został pomyślany i przygotowany jako ostatni z cyklu Alertów Gospodarczych. Zespół ekspertów gospodarczych nie rozwiązuje się jednak. Teraz podejmuje nowe zadanie: przygotowania na podstawie swoich 15. Alertów, ale także ekspertyz innych osób, syntetycznego raportu, który przedstawiałby doświadczenia wynikające z funkcjonowania gospodarki w okresie epidemii oraz zawierałby nawiązujące do nich rekomendacje.

Raport zostanie ogłoszony w październiku, z intencją poddania go otwartej debacie.

Alert Gospodarczy to inicjatywa think tanku Open Eyes Economy oraz Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Wszystkie alerty eksperckie dostępne są na: www.oees.pl/dobrzewiedziec

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Konsolidacja finansów publicznych [ALERT GOSPODARCZY]

Konsolidacja finansów publicznych

Konsolidacja polskich finansów publicznych już wkrótce stanie się koniecznością. I to nie tylko ze względu na zalecenia KE. Z uwagi na fakt, że w tym roku rząd nie przygotował Wieloletniego Planu Finansów Państwa projekt budżetu na 2021 r. musi zawierać informacje o finansach publicznych w dłuższej perspektywie czasowej. Budżet musi zawierać strategię konsolidacji finansów publicznych na kolejne lata, tj. 2022-2024. Rząd powinien opracować wręcz osobny dokument, strategię konsolidacji, podobnie jak po globalnym kryzysie finansowym i kryzysie w strefie euro.

W 2019 r. deficyt sektora finansów publicznych według metodologii unijnej (ESA 2010) wyniósł 0,7% PKB, a dług
46% PKB. Państwowy dług publiczny według naszej konstytucyjnej definicji wyniósł z kolei. 43,6% PKB.

W UE byliśmy w pierwszej dziesiątce krajów z najwyższym deficytem. W roku 2019 aż w 16 krajach zanotowano nadwyżkę w finansach publicznych. Mimo relatywnie niskiego poziomu długu publicznego, średnie koszty jego obsługi należą u nas do jednych z najwyższych: wynosiły średnio 3% PKB, wobec średniej dla UE ok. 2%.

Relatywnie niski poziom deficytu budżetowego był w dużym stopniu wynikiem bardzo dobrej koniunktury gospodarczej. Deficyt strukturalny w 2019 r. wyniósł w Polsce aż 2,7% PKB (średnia UE: 1,1%). A przecież w ostatnim okresie wprowadzono wiele nowych, sztywnych wydatków socjalnych i preferencji podatkowo-składkowych, które nie mają pokrycia w trwałych źródłach dochodów.

Spadek nominalnych dochodów w 2020 r. przy nominalnym zmniejszeniu PKB o 3-3,5% może sięgnąć 8-9%, a w scenariuszu pesymistycznym (spadek nominalnego PKB o 8-10%) odpowiednio 13-14%. Deficyt może sięgnąć w pierwszym przypadku 7%-8%, a w drugim – nawet 12% PKB. Według prognoz KE deficyt sektora finansów publicznych wyniesie w 2020 r. 9,5% PKB. Według OECD deficyt wyniesie też 9,5%, a w scenariuszu skrajnym nawet ponad 11% PKB. Wychodzi na to, że deficyt strukturalny w Polsce w 2020 r. będzie najwyższy w UE, mimo że zakładana jest najpłytsza recesja.

Ministerstwo Finansów w swoich scenariuszach zakłada, że deficyt może wynieść nawet ok. 13% PKB, a dług według ESA może zbliżyć się do 63% PKB.

Deficyt finansów publicznych będzie niewątpliwie w 2021 r. przekraczał 3%, dług będzie większy niż 60%, a deficyt strukturalny będzie daleki od średniookresowego celu budżetowego (MTO: 1% PKB). KE już w maju br. rozpoczęła pierwszy krok do procedury nadmiernego deficytu na bazie art. 126(3) Traktatu. W tym momencie, ten krok zapoczątkowano dla wszystkich krajów, ale biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce deficyt po kryzysie będzie przekraczał 3% (wg KE 3,8% PKB, wg OECD 7-10%) oraz wysoki deficyt strukturalny (wg KE 3,1% PKB) uruchomienia procedury w przypadku Polski nie dałoby się uniknąć, o ile KE nie zastosuje łagodniejszych procedur w związku z nadzwyczajnymi wydatkami publicznymi amortyzującymi skutki pandemii.

Konsolidacja polskich finansów publicznych już wkrótce stanie się koniecznością. I to nie tylko ze względu na zalecenia KE. Z uwagi na fakt, że w tym roku rząd nie przygotował Wieloletniego Planu Finansów Państwa projekt budżetu na 2021 r. musi zawierać informacje o finansach publicznych w dłuższej perspektywie czasowej. Budżet musi zawierać strategię konsolidacji finansów publicznych na kolejne lata, tj. 2022-2024. Rząd powinien opracować wręcz osobny dokument, strategię konsolidacji, podobnie jak po globalnym kryzysie finansowym i kryzysie w strefie euro.

Należy dokonać szczegółowego przeglądu wydatków. Wydatki obronne nie powinny być dalej zwiększane w relacji do PKB (cel 2,5% PKB). W szczególności na okres co najmniej 3 lat (2020-2022) trzeba zrezygnować z reguły przeznaczania na wydatki wojskowe 2% PKB. Ewentualne działania w zakresie podatków powinny iść w kierunku uszczelnienia, poszerzania i ujednolicania bazy podatkowej.

Należy dążyć do osiągnięcia średniookresowego celu budżetowego, tj. deficytu strukturalnego na poziomie 1% PKB. Minimalny poziom konsolidacji powinien wynosić 0,5 pp. PKB dla deficytu strukturalnego, ale jeżeli warunki makroekonomiczne będą temu sprzyjać skala konsolidacji powinna być większa.

To umożliwi stopniowe zredukowanie poziomu długu oraz przygotowanie gospodarki i finansów publicznych
na ewentualne przyszłe sytuacje kryzysowe.

Problemy, przed jakimi stały i stoją polskie finanse publiczne to przede wszystkim deficyt strukturalny, wypychanie wydatków poza budżet, brak przejrzystości, wysoki udział wydatków sztywnych w wydatkach
budżetowych, finansowanie deficytem wydatków sztywnych, w tym o charakterze socjalnym, a teraz także obchodzenie Stabilizującej Reguły Wydatkowej (SRW).

MF zaproponowało nowelizację ustawy o finansach publicznych rozszerzającą dzisiejszy katalog zdarzeń wyłączających stosowanie SRW. Do 3 już istniejących wydarzeń nadzwyczajnych dopisany ma być stan epidemii, któremu towarzyszyć musi recesja i wzrost deficytu fiskalnego powyżej 3% PKB.

Ministerstwo proponuje ułomną postać konsolidacji, w postaci mechanizmu powrotu do działania SRW, czyli do pierwotnej kwoty wydatków definiowanej regułą. Taki automatyczny powrót ma zająć 2-4 lata. Jego tempo, wyliczone na bazie numerycznej formuły, zależeć ma od poziomu deficytu fiskalnego w roku ogłoszenia stanu
epidemii, a także od tempa wzrostu gospodarczego w roku ogłoszenia stanu i w roku następnym. Wysokość korekty, czyli dodatkowych dopuszczalnych wydatków, w poszczególnych latach po wyłączeniu SRW ma być
uzależniona od skumulowanych kosztów finansowych działań dyskrecjonalnych poniesionych w związku ze skutkami stanu wyłączającego funkcjonowanie reguły. Skala odejścia w poszczególnych latach od pierwotnej
ścieżki SRW byłaby więc proporcjonalna do ostatecznego łącznego kosztu działań poniesionych w związku
z pandemią przez podmioty objęte działaniem SRW w tym roku.

Zakres zmian proponowanych przez rząd, w tym także projektowana na okres 2-4 lat ścieżka powrotu do normalnego funkcjonowania SRW, wzbudza poważne zastrzeżenia:

Po pierwsze – nie zostaje wykorzystana obecnie już istniejąca w regule klauzula wyjścia. Zamiast tego rząd proponuje uzupełnienie istniejącego wąskiego katalogu wyłączeń o stan epidemii. Jest to zbędne rozmiękczanie
SRW.

Po drugie – w propozycjach rządowych brakuje choćby zarysowania ścieżki ujednolicenia metodologii liczenia
państwowego długu publicznego (PDP) w ujęciu krajowym i według metodologii stosowanej wobec wszystkich krajów UE przez Eurostat (obecnie ESA2010, wkrótce aktualizowane). To jeden z najważniejszych elementów braku przejrzystości naszych finansów publicznych. Jak można oszacować, rozziew między szacunkiem PDP a ESA2010 wzrośnie z 2%-3% PKB obecnie do nawet 12% po uwzględnieniu publicznych kosztów pandemii.

Po trzecie – co najważniejsze – nowelizacja proponowana przez rząd nie przewiduje uszczelnienia SRW, poprzez dopisanie do zakresu sektora finansów publicznych elementów dziś nie objętych jej zakresem. Tymczasem poza limitem wydatków wyliczanych na bazie reguły plasują się obecnie sumy idące w dziesiątki miliardów złotych. Wyłączenia są stosowane, choć formalnie ich nie ma. Co więcej, w publicznych enuncjacjach ministra finansów pojawiają się sugestie „uszczelnienia przez wyłączenia”, czyli wyjęcie z wydatków publicznych kosztów finansowania wydatków militarnych.

Proponowane przez MF rozwiązania mogłyby zostać zaakceptowane przez ekonomistów pod pewnymi warunkami. Jednym z nich jest wykorzystanie tych zmian do zamknięcia możliwości wypychania poza regulacje
ograniczające wzrost wydatków coraz większych kwot, których w warunkach szczelnego systemu nie dałoby się
sfinansować.

Trzeba zdecydowanie skończyć z nagannym wykorzystywaniem przez rząd luk w istniejących regulacjach, co zaciemnia realny stan finansów państwa.

Projekt nowelizacji ustawy o finansach publicznych i o Najwyższej Izbie Kontroli, który powstał pod
auspicjami Towarzystwa Ekonomistów Polskich, został przekazany do rozważenia przedstawicielom rządu oraz parlamentarzystom i senatorom z komisji finansów publicznych. Jego celem jest m.in. przyznanie NIK uprawnień do nadzorowania poprawności działań dyskrecjonalnych podejmowanych przez rząd w sytuacjach nadzwyczajnych, kiedy funkcjonowanie stabilizującej reguły wydatkowej zostaje czasowo wyłączone.

Chcemy wierzyć, że w toku prac parlamentarnych nad rządowym projektem zmiany ustawy o finansach publicznych, który musi zostać przegłosowany przed nieuchronną nowelizacją tegorocznego budżetu państwa, wprowadzone i przyjęte zostaną poprawki uszczelniające SRW. Bez tego poza jej obrębem pozostawać będzie wciąż rosnąca pula wydatków publicznych, co osłabi makroekonomiczny, antycykliczny wymiar ich limitowania, a także utrudni dostrzeżenie rzeczywistego stanu finansów państwa.

Zaciąganie zobowiązań o niejawnym charakterze, które miało miejsce w przeszłości (np. przez przesunięcie
aktywów zgromadzonych w OFE na zapisy na kontach w ZUS czy obniżanie wieku emerytalnego) skutkuje znacznym zwiększeniem ukrytego długu publicznego, który będzie spłacany przez pokolenia w przyszłości. Dług, który zaciągany jest na konto przyszłych pokoleń musi być możliwy do udźwignięcia przez te pokolenia.

Ponad 24% długu Skarbu Państwa jest denominowane w walutach obcych. To nas naraża na osłabienie kursu.
Nadmiernie luźna polityka monetarna i wynikający z tego wzrost nierównowagi makroekonomicznej może doprowadzić do osłabienia złotego. Poluzowanie fiskalne przy wyjątkowo luźnej polityce monetarnej stwarza ryzyko wzrostu inflacji.

Zarówno zapadalność, jak i duration polskiego długu były przed lockdown’em na przyzwoitym poziomie. Skrócenie zapadalności nowo kreowanego długu może skutkować wzrostem ryzyka (preferowanie niższych cen i/lub wyższych rentowności). Obecnie pomimo obcięcia oficjalnych stóp NBP nadal utrzymuje się wysoki spread
pomiędzy 10-latkami w Polsce i Niemczech. Potrzeby pożyczkowe w najbliższych 3 latach zależne będą od zapadalności nowo zaciągniętego długu (im krótsza, tym więcej trzeba będzie emitować), od refinansowania
„starego długu” (to jest niejako dane, obecnie zapadalność to około 5 lat a duration powyżej 3,5) i bieżących potrzeb finansowania deficytu SFP.

Dodatkowe transfery z UE powinny kompensować ograniczanie wydatków ze środków krajowych tak, aby
stopniowo ograniczać deficyt SFP i tym samym prowadzić do stopniowego zacieśniania fiskalnego. Jeśli
transfery unijne będą odpowiednio rozłożone w czasie, wówczas mogą z jednej strony pobudzić aktywność
gospodarczą, popyt krajowy, umożliwić zwiększenie wpływów podatkowych i ewentualnie zmniejszyć deficyt
SFP. Zbyt mocne skoncentrowanie transferów w czasie może z kolei doprowadzić do mocniejszego wzrostu popytu krajowego i nierównowagi makroekonomicznej skutkującej (przy niezmienionej polityce monetarnej)
bądź szybkim wzrostem inflacji, bądź pogłębieniem deficytu w handlu zagranicznym lub zarówno jednym jak i drugim.

Odwlekanie konsolidacji lub przeprowadzanie jej stopniowo miałoby sens wtedy, gdyby dało się wykazać, że jej przeprowadzenie w bardziej odległej przyszłości będzie łatwiejsze. Trudno jednak wskazać chociażby jeden czynnik, mogący mieć taki skutek. Przeciwnie, im dłużej będzie odwlekana konsolidacja, tym może być ona trudniejsza – chociażby ze względu na narastające koszty starzenia się ludności naszego kraju.

Aby obietnica konsolidacji fiskalnej mogła zostać uznana za wiarygodną, musi być mocno zakotwiczona, tzn. jej
elementy muszą być uchwalane, a nie tylko ogłoszone. Poza tym należy ostrożnie oceniać oczekiwane rezultaty
konsolidacji, aby nie trzeba było wprowadzać nowych środków w celu osiągnięcia rezultatów, które konsolidacja miałaby przynieść. Wreszcie, ostrożnie oceniane wyniki powinny być na tyle duże, aby co najmniej zatrzymać narastanie długu publicznego.

Alert Gospodarczy to inicjatywa think tanku Open Eyes Economy oraz Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Wszystkie alerty eksperckie dostępne są na: www.oees.pl/dobrzewiedziec

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Relacje ekonomiczne z Unią Europejską [ALERT GOSPODARCZY]

Relacje ekonomiczne z UE

Integracja z Unią Europejską jest ważną siłą napędową modernizacji Polski. W latach 2003-19 PKB na mieszkańca w naszym kraju (po uwzględnieniu różnicy w poziomie cen) podniosło się z 41,3% poziomu w Niemczech do 63,3%.

Integracja europejska przede wszystkim wzmocniła więzy handlowe Polski z krajami UE, których udział w polskim eksporcie utrzymuje się na poziomie prawie 80%, a w imporcie blisko 60%. Zapewniła naszemu krajowi
swobodny dostęp do jednej piątej dóbr wytwarzanych na świecie (taki jest mniej więcej udział UE w globalnej
produkcji), poprawiła dostęp do innych rynków oraz zmniejszyła ryzyko wprowadzenia utrudnień w wymianie
handlowej. To w dużym stopniu za sprawą członkostwa w UE polski eksport (w cenach stałych) zwiększył się
w latach 2004-2019 ponad trzykrotnie (o 207%). Jego udział w PKB wzrósł z 33,4% w 2013 r. do 55,8% w 2019 r.
Eksport rósł nie tylko szybciej niż PKB, ale także niż import. W efekcie, eksport netto (różnica między eksportem a importem) poprawił się z minus 2,7% PKB w 2013 r. do 5,3% PKB w 2019 r. Na tę poprawę złożyło się przejście od deficytu w wymianie towarowej w wysokości 6,6% PKB do nadwyżki na poziomie 0,3% PKB oraz wzrost nadwyżki w handlu usługami do 5,0% PKB.

Pozytywną rolę odegrały także fundusze strukturalne, których Polska stała się największym odbiorcą w UE.
Dzięki funduszom strukturalnym zrealizowano dotychczas w naszym kraju prawie 257 tys. projektów o łącznej wartości 1 070 mld zł, z czego 631 mld zł stanowiło dofinansowanie z UE¹ (dane z Mapy Dotacji UE; stan na 3 maja 2020 r.).

Napływ funduszy unijnych złagodził negatywne skutki załamania się handlu międzynarodowego i przepływów BIZ na świecie po wybuchu globalnego kryzysu finansowego. Podobną rolę ma szanse odegrać obecnie, jeśli tylko rząd będzie potrafił sprawnie zagospodarować pomoc, którą zaoferowała Polsce Komisja Europejska.

Napływ tych funduszy głównie pozwolił jednak zmodernizować infrastrukturę, co ułatwiło rozwój eksportowych sektorów gospodarki. Stało się to też czynnikiem zachęcającym zagraniczne firmy do inwestowania w naszym kraju. Przedsiębiorcy przestali wskazywać infrastrukturę jako znaczącą barierę dla rozwijania działalności gospodarczej.

Patrząc na bezpośrednio odczuwalne korzyści z integracji, trudno się dziwić, że nasze relacje z Unią Europejską postrzegamy najczęściej przez pryzmat pozyskanych środków, a także dostępu do wspólnego rynku. Jednak ważnym elementem modernizacji naszej gospodarki jest prawo wspólnotowe i wspólna przestrzeń prawna. Wpływa to na znaczne ograniczenie kosztów transakcyjnych, a tym samym na wzrost efektywności przedsiębiorstw.

Relacje Polski z Unią Europejską na szczeblu rządowym wymagają pilnej naprawy. Pozycja naszego kraju w Unii uległa znaczącemu osłabieniu. Polska, choć wielki beneficjent netto funduszy unijnych, była praktycznie nieobecna w żywych dyskusjach nad wypracowaniem nowego modelu integracji europejskiej, dla których impulsem był kryzys roku 2008. Nasz udział w rozwiązywaniu kryzysu migracyjnego, stanowisko rządu w sprawie poparcia kandydatury Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej, wreszcie spór o praworządność, skazały nas na marginalizację w Unii.Stanowisko rządu w sprawie propozycji nowego wieloletniego budżetu na lata 2021-27 sprowadzało się do kwestionowania nowych priorytetów oraz do obrony dawnej struktury budżetu. Udział naszego rządu w propozycjach zintensyfikowania integracji po wybuchu pandemii koronawirusa charakteryzował się skupieniem uwagi na podziale wyasygnowanych na tę okazję środków finansowych.

Propagandowy obraz Unii prezentowany w zależnych od rządu mediach jest od lat negatywny. Dominuje tu przekaz o nieuprawnionej ingerencji w polskie sprawy wewnętrzne i chęci odebrania nam jak największej części środków należnych przecież z tytułu samego członkostwa. Silny jest także w oficjalnym przekazie nurt kwestionujący znaczenie funduszy unijnych w rozwoju cywilizacyjnym i gospodarczym Polski.

W głośnej i żywo dyskutowanej pracy z 2016 r. „The Euro and the Battle of Ideas” Markus Brunnermeier, Harold James i Jean-Pierre Landau wskazali cztery najważniejsze różnice w podejściu do kwestii kryzysowych w Europie, sytuując przy tym granicę podziału na linii Renu. Otóż, ich zdaniem, Europejczyków dzieli podejście do następujących kwestii:

  • reguły versus dyskrecjonalność – w naszym postępowaniu kierujemy się regułami lub liczymy na korygujące działania instytucji;
  • odpowiedzialność versus solidarność – jeśli złamiesz reguły ponosisz tego konsekwencje. Solidarność jest ważna, ale obowiązywać winien prymat odpowiedzialności;
  • wypłacalność versus płynność – jeśli ludzie i instytucje w swym postępowaniu kierują się kryterium wypłacalności, to nie ma mowy o bezwarunkowym korygowaniu zawinionych błędów przez instytucje publiczne zobowiązane do dostarczania płynności podmiotom gospodarczym;
  • mamy wreszcie różnie pojmowaną właściwą odpowiedź na kryzys – surowość i konsekwencja (austerity) versus stymulacja fiskalna i monetarna. Wyeliminowanie nieodpowiedzialnych zachowań i usunięcie instytucjonalnych mankamentów przez twarde egzekwowanie reguł lub – z drugiej strony – łagodzenie negatywnych skutków złej polityki.

Zbędnym wydaje się stawianie pytania o to, po której stronie „linii Renu” lokują się przeciwnicy wspólnej europejskiej waluty, ale też szerzej – ściślej zintegrowanej, solidarnej, ale też odpowiedzialnej Wspólnoty.

Rząd eurosceptyczny czy nie, to w tym wypadku bez znaczenia, powinien przeprowadzić przez parlament zmiany w ustawach o NBP i BFG, wskazywane przez KE w raportach o konwergencji (m.in. art. 9, pkt. 3; art. 3, pkt. 1; art. 21, pkt. 1; art. 23, pkt. 1 i 2; art. 9, pkt. 5; art. 13, pkt. 5 ust. o NBP; kilka enumeratywnie wskazanych punktów w ustawie o BFG), jako niezgodnych z regulacjami obowiązującymi w Europejskim Systemie Banków Centralnych i Europejskim Banku Centralnym. Wyeliminowanie wskazanych przez władze unijne uchybień w legislacji, nieraz drobnych, jest relatywnie łatwe. W każdym razie łatwiejsze niż zmiana trzech artykułów Konstytucji.

Dostosowania prawne w naszych ustawach, bez których przyjęcie euro i tak nie jest możliwe, są przy tym kompletnie niezależne od samej decyzji o dacie wejścia do strefy euro. Większość tych zmian legislacyjnych, wymagających zwykłej większości parlamentarnej, powinna być przeprowadzona już dawno z czystego wyrachowania. Wsparłoby to polskie aktywa, ograniczając ryzyko polityczne niespełnienia kryterium zbieżności legislacyjnej. Byłoby też mocnym sygnałem chęci powrotu do aktywnego udziału w dyskusji na temat przyszłości Unii Europejskiej.

Bo Unia zmienia się z myślą o przyszłości. Tak jest zawsze pod wpływem kryzysu. Aktualne propozycje KE powołania pokryzysowego Funduszu Odbudowy są nowym otwarciem. Będą przedmiotem negocjacji na szczeblu Rady Europejskiej, a następnie muszą być zatwierdzone przez PE.

W tych propozycjach należy zwrócić uwagę na silną pozycję organu wykonawczego przy dystrybucji środków w ramach programu odbudowy. Komisja wykorzystała tę pozycję dla mocnego zaakcentowania uzależnienia przyznanego finansowania od spełnienia jej rekomendacji zgłaszanych pod adresem rządów w ramach semestrów europejskich. Te rekomendacje były dotąd często lekceważone lub obchodzone przez kraje członkowskie. Warunkowość dostępu do środków dotyczy też – co podkreśla KE – przestrzegania prawa i praworządności w krajach członkowskich.

Program odbudowy został również silnie powiązany z priorytetami zarysowanymi wcześniej w wieloletnim planie finansowym (MFF) na lata 2021-27. Dotyczy to głównie zielonej agendy, transformacji energetycznej oraz ochrony środowiska naturalnego.

Część funduszy w ramach programu odbudowy może zostać uruchomiona jeszcze w II połowie tego roku, o ile zaakceptowane zostaną przez PE zmiany w obecnym budżecie UE na lata 2014-2020. Będzie to jednak część niewielka, z uwagi na konieczność pozyskania rynkowego finansowania dla programu.

Finansowanie jest zasadniczą częścią planu. I ta część wymaga doprecyzowania w trakcie negocjacji. Jest to też najbardziej drażliwa część planu KE. Podobnie jak sam podział środków na pożyczki i subwencje oraz sposób rozliczania tych ostatnich.

Dług zaciągnięty na subwencjonowaną część programu musi zostać spłacony w przyszłości. KE – nie mogąc oczywiście zaproponować wzrostu składek członkowskich – postawiła na wzrost dochodów własnych. Stąd powrót wcześniejszych niezrealizowanych dotąd propozycji: podatek od dużych korporacji; rozszerzenie praw do emisji CO2 na transport morski i lotniczy; graniczny podatek „węglowy”; podatek od plastikowych odpadów; podatek cyfrowy. Polska musi mieć w tych sprawach jasne stanowisko i być przygotowana do dyskusji, aby nowe unijne rozwiązania podatkowe wspierały nasz rozwój.

Termin spłaty instrumentu odbudowy został ustalony na lata 2028-58. Tak odległy termin zwrotu funduszy powoduje, że przy szacowaniu skutków makro można brać pod uwagę kwoty brutto środków zostawianych krajom do dyspozycji.

Alokacja funduszy odbudowy dla Polski może wynieść 63,8 mld EUR (blisko 14% rocznego PKB), z czego 37,69 mld EUR przybrałoby formę dotacji oraz 25,1 mld EUR postać pożyczek.

Podkreślamy: dostęp do środków jest warunkowy i nie będzie wcale łatwy, bo nie ma tu automatyzmu, który w dużej części dotyczy funduszy strukturalnych czy wsparcia rolnictwa (WSR) w ramach MFF i budżetów rocznych Unii. Trzeba przedstawić dobre programy krajowej odbudowy gospodarek, oceniane przez KE według kryteriów zgodności z zarysowanymi przez nią priorytetami i warunkami.

W naszej ocenie daje to szansę reorientacji polskiej polityki rządowej wobec Unii w duchu współpracy i odpowiedzialności.

Alert Gospodarczy to inicjatywa think tanku Open Eyes Economy oraz Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.Wszystkie alerty eksperckie dostępne są na: www.oees.pl/dobrzewiedziec

 

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Alert Biznesowy – De-Globalizacja/Re-Lokalizacja

De-Globalizacja/Re-Lokalizacja

Przetrwają nie najwięksi czy najsilniejsi, ale ci, którzy umieją się zaadaptować. Na globalnym i usieciowionym rynku pracy będzie zyskiwał model „kontraktacji” – pracodawcy będą szukać globalnie najlepszych ludzi za pośrednictwem wyspecjalizowanych firm – pracowników posiadających wiedzę, umiejętności i kompetencje cyfrowe.

Szósty Alert Biznesowy dotyczy problemów związanych z globalizacją, które nasiliły się poprzez kryzys wywołany pandemią SARS CoV-2. Od dłuższego czasu wiadomo, że prócz możliwości rozwoju tzw. gospodarek wschodzących, globalizacja przyniosła szereg negatywnych skutków, takich jak m.in. rosnący rozdźwięk między zamożnością różnych regionów świata, eskalacja konfliktów politycznych i migracji, a także dewastację środowiska naturalnego. Grono ekspertów skupione wokół prof. Jerzego Hausnera analizuje trendy z tym związane – czy czeka nas pełna deglobalizacja i radykalne skrócenie łańcuchów dostaw? A może istnieje rozwiązanie alternatywne, pośrednie? To bardzo ważne i kompleksowe zagadnienie, nad którym świat musi się pilnie pochylić.

Specjalnie dla BRIEF Dominiki Bettman, prezeska Siemens Polska i wiceprezydentka Konfederacji Lewiatan

Kryzys związany z wirusem COVID-19 obnażył tektoniczne pęknięcia na naszym globie:

  • tylko część mieszkańców globu, zużywając nieproporcjonalnie więcej zasobów, produkując więcej odpadów, konsumując więcej energii, poprawia standard życia;
  • ponadnarodowe i ponadkontynentalne koncerny kontrolują dziś przepływy surowców, produktów, technologii, cyberprzestrzeni: 1% społeczeństwa dysponuje majątkiem 2 razy większym niż pozostałe 99%;
  • narasta zagrożenie związane z zaburzeniami klimatu, pochodne masowego niszczenia środowiska naturalnego, lekceważenia praw natury i pędu do niczym nieograniczonego wzrostu produkcji i konsumpcji;
  • prowadzi do licznych regionalnych konfliktów oraz wzmocnienia sił skrajnie konserwatywnych i fundamentalistycznych;
  • kryzysy migracyjne są tego efektem, a bogatsza część globu odgradza się murami w obawie przed utratą swojego standardu życia, robiąc bardzo niewiele dla budowy sprawiedliwszego, solidarniejszego i bardziej zrównoważonego świata.

Globalizacja produkcji stała się możliwa dzięki powstaniu międzynarodowych korporacji dysponujących budżetem wyższym niż wiele gospodarek państw, pozostających praktycznie poza kontrolą rządów krajowych. Wg Global Justice Now, na 100 największych podmiotów gospodarczych 69 to korporacje, a tylko 31 to kraje (w 2017 Apple miał przychody w wysokości ponad 800 mld USD, Google – 700 mld USD, czyli więcej niż gospodarka Polski – 620 mld USD). Globalizację produkcji wspomagała liberalizacja handlu, będąca wynikiem kolejnych rund negocjacji i porozumień państw w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO). 

Rosnąca wymiana handlowa podnosiła konkurencyjność i efektywność biznesu, który przemieszczał się z jednego krańca świata na drugi, w poszukiwaniu możliwości optymalizacji kosztów pracy, produkcji i usług. W efekcie doszło do delokalizacji działalności wytwórczej i deindustrializacji całych gospodarek. Wielkie firmy większość swoich kapitałów i miejsc produkcji mają poza granicami kraju macierzystego (np. Bayer – 90%). O wyborze lokalizacji decydują koszty produkcji, czyli tańsza siła robocza i niższe podatki, ale też słabsze związki zawodowe czy poziom zabezpieczenia społecznego i ochrony pracy. 

Globalizacja wielu krajom słabo rozwiniętym umożliwiła uprzemysłowienie, zdynamizowanie wzrostu gospodarczego i podniesienie materialnego poziomu życia ich ludności. Stały się one „gospodarkami wschodzącymi” (emerging markets). Ale też wywołała szereg niekorzystnych konsekwencji i zagrożeń w skali globalnej. Powiększa się dystans dzielący kraje wysoko rozwinięte gospodarczo i kraje ubogie (z dobrodziejstw globalizacji korzysta zaledwie 20% światowej populacji). A to rodzi niekontrolowaną migrację ludności i stanowi podłoże terroryzmu. Najgroźniejsze jest masowe niszczenie środowiska naturalnego, prowadzące do zaburzeń klimatycznych.

Już przed pandemią, w globalnej machinie gospodarczej zaczęło trzeszczeć, najpierw na skutek kryzysu finansowego 2009/2008 (indywidualizacja zysków i uwspólnianie strat), a potem na skutek wojny handlowej USA – Chiny i widma globalnej katastrofy klimatycznej. W systemie globalnego outsourcingu pojawiły się zaburzenia.

Przykład: Aby zmniejszyć koszty pracy, Boeing powierzył oprogramowanie i testy software’u nowego modelu Boeing 737 Max indyjskiemu producentowi oprogramowania, HCL Technologies Ltd., który nie miał żadnego doświadczenia w lotnictwie i zatrudniał inżynierów zarabiających 5-9 USD na godzinę (ok. 6 razy mniej niż doświadczeni inżynierowie amerykańscy). Testowany przez nich system MCAS, z powodu złych danych z jednego czujnika, zepchnął dwie maszyny linii Lion Air i Ethiopian Airlines do niekontrolowanych nurkowań. Zginęło 346 osób, wszystkie maszyny 737 MAX musiały zostać uziemione, a firma stanęła przed widmem bankructwa. Co więcej, okazało się, że oszczędności były pozorne: per saldo stawka godzinowa hinduskich inżynierów wyniosła 80 USD z powodu konieczności nadzoru i naprawy błędów w czasie projektowania…

Tak więc kryzys finansowy 2009/2008, wojna handlowa USA – Chiny i refleksja nad prawdziwymi kosztami globalnej produkcji już przed pandemią skłonił globalne firmy do przemyślenia skutków rozbudowanych łańcuchów dostaw, działania bez rezerw i zgodnie z zasadą „just-in-time”, zaczęły zlecać więcej produkcji lokalnie lub wręcz odbudowywać fabryki w kraju pochodzenia.

Czy pandemia oznacza kres globalizacji?

Wpływowi politycy partii rządzącej w Polsce nawet się z tego cieszą – a nie powinni. Bo Polska jest jednym z największych beneficjentów globalizacji. Nasz sukces wziął się w znacznej mierze właśnie stąd, że potrafiliśmy wykorzystać szansę otwarcia na świat. Polska zarobiła w 2019 na eksporcie towarów 235,8 mld euro, czyli 20 razy więcej niż w 1990 roku i cztery razy więcej niż w chwili wejścia do Unii Europejskiej. Nie mieliśmy własnego kapitału, więc błogosławieństwem globalizacji były bezpośrednie inwestycje zagraniczne, których wartość wyniosła na koniec 2018 r. prawie 200 mld euro (Holandia: 42,6 mld euro, Niemcy: 34,8 mld euro, Luksemburg: 28,3 mld euro i Francja: 18,1 mld euro).

Globalizacja „sieciowa” zamiast globalizacji „kontenerowej”

W najbliższej przyszłości globalizacja, jaką znamy, tzw. „globalizacja kontenerowa”, kojarzona z rozbudowanym łańcuchem dostaw wielkich korporacji, które w poszukiwaniu niższych kosztów pracy i produkcji „przeskakują” z kraju do kraju, z kontynentu na kontynent, eksploatując lokalne zasoby oraz importując części zamienne wielkimi kontenerami na wielkie odległości, ustąpi miejsca innej formie globalizacji, tzw. globalizacji „sieciowej”.

Globalizacja sieciowa jest oparta na otwartych platformach i transgranicznym przepływie danych, które obok przepływu kapitału, produktów i usług są największą wartością dla gospodarki i biznesu. W globalizacji sieciowej zamiast rozbudowanych łańcuchów dostaw będą sieci i otwarte platformy pośredniczące, łączące kupującego i oferenta. Firmy będą szukać zasobów i dostawców przez platformy internetowe. To się dzieje w wielu branżach (handel i usługi na platformach GroupOn czy WellMe), choć wymaga od biznesu głębokich zmian procesowych i organizacyjnych. Ale są one tego warte, bo oznaczają większą przewidywalność i efektywność dostaw, radykalne skrócenie dróg transportowych, a w konsekwencji oszczędność zasobów. Za pomocą nowych technologii (np. block chain) firmy mogą śledzić łańcuchy dostaw nie tylko pod kątem odziaływania na środowisko, ale i poszanowania praw człowieka (wydobycie kobaltu w Kongo). Globalizacja sieciowa to szansa, która może doprowadzić do reindustrializacji wielu obszarów (m.in. Europy).

Re-Lokacja?

Mówiąc o powtórnym uprzemysłowieniu Europy, „powrocie fabryk”, politycy lubią epatować wyborców wizją milionów dobrze płatnych miejsc pracy. A to niestety nie do końca prawda. Fabryki 4.0 są radykalnie zautomatyzowane, zrobotyzowane i wykorzystują cyfryzację do współpracy systemów cyber-fizycznych. Szacuje się, że sztuczna inteligencja zastąpi 40% globalnej siły roboczej w ciągu 15 lat. McKinsey ocenia, że potencjalnie połowa istniejących dziś w świecie miejsc pracy może zostać zautomatyzowanych – choć tylko 5% w pełni, a 60% w jednej trzeciej.

Niebezpieczne jest myślenie w kategoriach narodowych czy też zbytniej ingerencji państwa w gospodarkę. Można (jak czyni to rząd Niemiec) chronić strategiczne branże (robotyka, farmaceutyka czy produkcja półprzewodników i baterii elektrycznych), natomiast „patriotyzm gospodarczy” tylko po to, żeby coś było „polskie” skończy się fiaskiem. Dlatego ostatni pomysł polskiego rządu, aby stworzyć państwową sieć sklepów spożywczych jest z przeszłej, słusznie minionej epoki.

W Polsce mamy ogromną przestrzeń do automatyzacji i robotyzacji. W europejskim przemyśle przetwórczym jest 106 jednostek (robotów) na 10000 pracowników. Średnia światowa wynosi 85 (liderem w Europie są Niemcy: 322), natomiast w Polsce jest tylko 36 robotów na 10000 pracowników. To z jednej strony szansa na innowacje, z drugiej ciągle jeszcze w produkcji czynnik ludzki będzie odgrywał niepośrednią rolę. Pod warunkiem, że przedsiębiorstwo się przystosuje do nowej formy globalizacji.

Przetrwają nie najwięksi czy najsilniejsi, ale ci, którzy umieją się zaadaptować. Na globalnym i usieciowionym rynku pracy będzie zyskiwał model „kontraktacji” – pracodawcy będą szukać globalnie najlepszych ludzi za pośrednictwem wyspecjalizowanych firm – pracowników posiadających wiedzę, umiejętności i kompetencje cyfrowe.

Kilka wskazań dla biznesu z obecnej lekcji da się łatwo wyprowadzić:

  • zwiększa się rola dobrej informacji gospodarczej: partnerami biznesowymi w kluczowych obszarach nie powinni być anonimowi tani dostawcy, a sprawdzeni kontrahenci, którzy systematycznie potwierdzają swoją rzetelność i model biznesowy;
  • globalizacja jest w kodzie genetycznym gospodarki rynkowej. Jednak nie wszystko musi podlegać globalizacji, szczególnie jeśli nie jesteśmy w stanie oszacować i kontrolować ryzyka z nią związanego oraz uruchomić alternatywnego scenariusza;
  •  firmy powinny bardzo mocno zweryfikować podejście do sfery rezerw bezpieczeństwa: kapitałowych, technologicznych, procesowych. Należy krytycznie spojrzeć na dominującą w myśleniu ekonomicznym tezę iż „zapas to strata” i połączyć „rachunek wyniku” z „rachunkiem zasobów”, aby właściwie skalkulować krótko- i długoterminowe konsekwencje przyjętego modelu organizacji i zarządzania i wypracować odporniejsze strategie rozwojowe firmy;
  •  przeciwwagą dla procesów, które pozostaną globalne lub mocno odmiejscowione, powinno być większe zaangażowanie firm w budowanie lokalnych ekosystemów gospodarczych;
  • dlatego warto postawić na większe zaangażowanie firm w moderowanie i wspieranie lokalnych społeczności; na przykład poprzez partycypację w edukacji (choćby wspieranie lokalnego szkolnictwa zawodowego), wolontariat pracowniczy nastawiony na rozwiązywanie lokalnych problemów (np. środowiskowych) czy wspieranie rozwoju lokalnej infrastruktury;
  •  duże, międzynarodowe firmy powinny zweryfikować związki marki i oferty z lokalnymi rynkami (rozumianymi jako kraj, region, etc.). Powinny np. rozważyć czy zawsze eliminowanie lokalnej (np. przejętej) marki to optymalne rozwiązanie; jest wiele przykładów (choćby ze Skandynawii), które pokazują, że siła świadomości i reputacja społeczna lokalnych brand’ów czynią racjonalnym pozo- stawianie ich przy życiu i czynienie z nich cennych aktywów, wpływających na zachowania klientów. Nie chcemy żyć w świecie „czarnych Fordów T”, nawet jeśli zapewniają producentom krocie dzięki globalnym synergiom i optymalizacji.

Pandemia dramatycznie ukazuje jak lokalne czy regionalne klęski żywiołowe szybko przeradzają się w globalne. Sposoby reakcji na takie zagrożenia nie są zharmonizowane, nie ma globalnych sztabów antykryzysowych, a wpływ takich instytucji jak WHO czy ONZ jest nader ograniczony, albo wręcz kontestowany. Podobnie dzieje się z ochroną klimatu, gospodarką zasobami wody i kluczowymi surowcami.

Pandemia pokazała te dziedziny, które nie mogą być uzależnione od długiego łańcucha dostaw i pozbawione tych dostaw. Smutnym przykładem są tu substancje czynne leków generycznych, dziedzina zmonopolizowana przez Chiny, Indie i Izrael. Szukając oszczędności kosztowych, Europa importuje większość tych substancji i w ten sposób utraciła bezpieczeństwo lekowe. Taniej nie zawsze znaczy lepiej. Podobnie z aparaturą medyczną, czy przysłowiowymi maseczkami. Dotyczy to wielu surowców, w tym energetycznych, ale także metali (pierwiastków) ziem rzadkich, niezbędnych dla rozwoju nowoczesnych technologii.

Pandemia jest więc ostrzeżeniem pod adresem możliwych negatywnych konsekwencji dotychczasowej żywiołowej i czasami nieprzemyślanej globalizacji, polegającej głównie na stałym poszukiwaniu minimalizacji kosztów i krótkofalowych optymalizacjach. Podstawową jest brak rezerw i taka kompleksowość powiązań, która czyni świat mało odpornym na zakłócenia i kryzysy. Świat nie przeżył jeszcze kryzysu spowodowanego przykładowo globalnym cyberatakiem, który grozi katastrofą przed wszystkim krajom wysoko rozwiniętym, ich infrastrukturze krytycznej, finansowej, obronnej itd. Choć dziś można to sobie łatwo wyobrazić – nie jesteśmy na taki kryzys przygotowani.

Alert Biznesowy to inicjatywa think tanku Open Eyes Economy oraz Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Wszystkie alerty eksperckie dostępne są na: www.oees.pl/dobrzewiedziec

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Alert gospodarczy – Inwestycje – słabe ogniwo polskiej gospodarki

alert gospodarczy inwestycje słaby element polskiej gospodarki

Nakłady na środki trwałe brutto w Polsce są w relacji do PKB na bardzo niskim poziomie. Szczególnie dotyczy to inwestycji sektora przedsiębiorstw. W 2019 r. Polska była w UE na 6. miejscu od końca pod względem nakładów ogółem i na 2. od końca w przypadku nakładów prywatnych. Niska stopa inwestycji w porównaniu do innych gospodarek unijnych utrzymuje się w Polsce od dłuższego czasu.

W wyjątkowo niekorzystnym z tego punktu widzenia 2016 r. kontrybucja inwestycji we wszystkich czterech kwartałach miała wartość ujemną, a zatem redukowała wskaźnik bieżącego wzrostu. W kolejnych latach w warunkach wzrostu PKB zbliżonego do 5% r/r kontrybucja inwestycji oscylowała wokół 1 p.p. (wyjątek stanowił przełom lat 2018/2019, gdy udział inwestycji podniósł się za sprawą samorządów – głównie w wyniku dokonanej przez nie modernizacji lokalnej infrastruktury drogowej). Był to szczytowy okres wykorzystania środków unijnych z obecnej perspektywy budżetowej (2014-2020).

Inwestycje prywatne – jak zwykle w okresach wstrząsów – mają w br. spaść silniej niż PKB. Według prognoz Komisji Europejskiej ich spadek – w ujęciu nominalnym – ma wynieść 9%. W efekcie ich udział w PKB obniży się do zaledwie 13,3%. Niższy był tylko w latach 1992-1993.

Przy tak niskim poziomie inwestowania polska gospodarka ma nikłe szanse na dalsze redukowanie dystansu w poziomie dochodu na mieszkańca wobec najzamożniejszych krajów Zachodu. Zwłaszcza, że na naszym wzroście gospodarczym coraz poważniej będzie ważyć kurczenie się populacji w wieku produkcyjnym w następstwie starzenia się ludności Polski. Bez znaczącego podniesienia poziomu inwestycji prywatnych nie da się zwiększyć wartości dodanej produkcji zaawansowanej technologicznie. A to będzie negatywnie rzutować na międzynarodową konkurencyjność naszej gospodarki i przyszły wzrost gospodarczy.

Niska stopa inwestycji prywatnych wynika m.in. z nadreprezentacji w naszej gospodarce mikrofirm, które niewiele inwestują. Inwestycje na pracującego są w mikroprzedsiębiorstwach ponad trzykrotnie niższe niż w pozostałych firmach, a w porównaniu do dużych przedsiębiorstw – zatrudniających powyżej 250 pracowników – prawie czterokrotnie. Taka struktura gospodarki powoduje też znacząco większą niż w rozwiniętych krajach UE lukę produktywności (productivity gap) między małymi i większymi firmami, co obniża przeciętną produktywność całej gospodarki.

Do wzrostu przeciętnego rozmiaru firm potrzebna jest presja konkurencyjna, która zmuszałaby słabe firmy do rozwoju, albo je eliminowała. Polityka gospodarcza w ostatnim okresie jest nakierowana na mikro firmy i samozatrudnionych, a nie firmy średnie i duże, które relatywnie dużo inwestują.

Obecnie występują dwa dodatkowe niezwykle ważne czynniki, które będą ograniczały inwestycje przedsiębiorstw:

a) niepewność wywołana obawami o długość trwania epidemii oraz obawami o skalę recesji w gospo- darce polskiej i europejskiej;
b) duży spadek dochodów firm w sytuacji, gdy środki własne stanowią u nas główne źródło finansowania inwestycji przedsiębiorstw.

Ponad 80% firm obawia się nawrotu epidemii, a 70% boi się wzrostu podatków.

Nawet jeśli zwiększą się z czasem depozyty przedsiębiorstw w bankach, najprawdopodobniej nie będzie to oznaczać wzrostu źródeł finansowania inwestycji, lecz będzie to raczej wynikało z motywu przezornościowego i konieczności gromadzenia środków na dokonanie odroczonych płatności, np. na rzecz ZUS.

W kraju obok dotychczasowych ograniczeń konkurencji, może pojawić się dodatkowa bariera – duża grupa firm „zombie”, tzn. takich przedsiębiorstw, które nie byłyby w stanie funkcjonować, gdyby musiały pokrywać normalny koszt wynajmu kapitału. Sprzyjać temu może nieprzejrzysta pomoc publiczna, która trafia nie tylko do zdrowych firm osłabionych w następstwie pandemii, ale też do przedsiębiorstw, które popadłyby w problemy finansowe i bez niej.

Udział inwestycji w PKB nigdy nie był w Polsce wysoki jak na gospodarkę rozwijającą się i wymagającą modernizacji. Pandemia może utrwalić tę niekorzystną sytuację, bo do niestabilności politycznej i regulacyjnej, zabijającej w ostatnich czterech latach skłonność firm inwestowania, dodaje niepewność wywołaną obawami o długość trwania epidemii i pogarsza sytuację finansową firm. Tymczasem polska gospodarka jak nigdy potrzebuje inwestycji. I tych publicznych (rządowych i samorządowych), i tych prywatnych. Pandemia pokazała bowiem słabości polskiego systemu opieki zdrowotnej, nieprzygotowanie systemu edukacji do wyzwań ery cyfryzacji i państwa do kontaktu z obywatelami z wykorzystaniem nawet najprostszych narzędzi ICT. Inwestycji wymagać będzie też konieczność zapewnienia neutralności klimatycznej. Pandemia zmieniać będzie także układ sił na świecie, o czym muszą pamiętać przedsiębiorstwa, jeśli chcą zachować swoje pozycje konkurencyjne, a także wykorzystać szanse, bo i one będą się coraz częściej pojawiać.

dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek ,Wydział Nauk Ekonomicznych, Uniwersytet Warszawski

Czynnikiem mogącym wpłynąć na inwestycje może być przyspieszony przez epidemię proces zmian w strukturze międzynarodowych sieci produkcyjnych, który zaczął się jeszcze przed epidemią COVID-19, przejawiając się w postaci relatywnego spadku napływu FDI¹ do gospodarek wschodzących. Przyczyną tego zjawiska była automatyzacja produkcji w przemyśle oraz rosnące obawy międzynarodowych firm, że w długim okresie ryzyka związane z przenoszeniem produkcji do państw o niższych kosztach pracy mogą okazać się większe niż korzyści. Pandemia obawy te potęguje, ponieważ do czasu pojawienia się skutecznej szczepionki istnieje zagrożenie, że mogą powstać kolejne centra zakażeń, w tym zwłaszcza w gospodarkach wschodzących, gdzie warunki życia dużych grup społecznych i relatywnie słabo rozwinięta służba zdrowia będą utrudniały opanowanie epidemii.

Epidemia osłabi także inwestycje samorządowe (przedstawia to Alert Samorządowy 8²) w następstwie drastycznego spadku ich bieżących dochodów. Dodatkowo zmniejszy to ich zdolność do zaciągania kredytów ze względu na konieczność dostosowywania się do przewidzianej w ustawie o finansach publicznych zasady, że relacja wielkości spłat rat kapitałowych i odsetek od kredytów do planowanych dochodów bieżących nie może być większa niż relacja średniej wielkości nadwyżki operacyjnej z ostatnich siedmiu lat do osiąganych dochodów bieżących.

Obawy o przyszłą koniunkturę mógłby złagodzić sukces negocjacji dotyczących stworzenia ERF (European Recovery Plan), co sprzyjałoby szybszemu wydobyciu się gospodarki europejskiej z recesji. Dla polskiej gospodarki to wielka szansa. Dostęp do tych środków będzie warunkowy i nie będzie wcale łatwy, bo nie ma tu automatyzmu, który w dużej części dotyczy funduszy strukturalnych czy wsparcia rolnictwa. Trzeba będzie przedstawić dobre programy krajowej odbudowy gospodarki, oceniane przez KE według kryteriów zgodności z zarysowanymi przez nią priorytetami i warunkami.

Przed nami wyzwania związane z długofalowym wymogiem neutralności klimatycznej, co wymaga poniesienia dużych nakładów inwestycyjnych. Szczególne braki dotyczą sektora energetycznego, który musi przejść gruntowną modernizację, co wymusza ponoszenie wielomiliardowych nakładów. Niskie inwestycje w sektorze energetycznym są pochodną wysokiego stopnia upaństwowienia tego sektora. To powoduje, że istotne decyzje strategiczne co do jego modernizacji nie są oparte na rzetelnej kalkulacji ekonomicznej, czego skrajnym przykładem jest elektrownia Ostrołęka (zob. Alert Biznesowy 5³). W okresie epidemii sytuacja finansowa sektora energetycznego uległa dalszemu pogorszeniu, co jeszcze bardziej ogranicza jego zdolności modernizacyjne.

Generalnie wysoki udział państwa w sektorze przedsiębiorstw powoduje, że strategie firm są krótkookresowe, raczej skorelowane z kadencjami politycznymi i polityczną rotacją kadry kierowniczej, niż z podejmowaniem długookresowych wyzwań.

Przed nami również konieczność poniesienia dużych nakładów inwestycyjnych w sektorze ochrony zdrowia. W tym zakresie konieczne jest określenie trwałych jasnych zasad finansowania ochrony zdrowia jako całości. To określi długofalowe strategie firm sektora medycznego.

Szczególnie pożądanym kierunkiem inwestycji byłyby inwestycje w modernizację i budowę nowej infrastruktury transportowej, termomodernizacji, transformacji energetycznej, gospodarki wodnej (szczególnie retencja) czy ICT. Nie mogą jednak sprowadzać się wyłącznie do inwestycji publicznych.

Inwestycje finansowane ze środków publicznych mają w polskiej gospodarce relatywnie wysoki udział, co przede wszystkim wynika z szerokiego dopływu środków unijnych. Jednak wiele z nich jest nieefektywnych, a nawet chybionych. Przykłady: miliard złotych utopiony w jedynie zapoczątkowanej budowie bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka, miliony włożone w modernizację praktycznie nie prowadzącego działalności przedsiębiorstwa ST 3 w Szczecinie czy miliony aktualnie wydawane na przekopywanie Mierzei Wiślanej. Znajdą się one w statystyce inwestycji, ale ich znaczenie dla przyszłości gospodarki jest co najmniej wątpliwe.

Dlatego nie wolno zlekceważyć opinii środowisk eksperckich dotyczących Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK). W tej sprawie wypowiedział się między innym Komitet Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN, gremium o uznanym powszechnie autorytecie. W opinii Komitetu można m.in. przeczytać, że: „Policentryczna (wieloośrodkowa) struktura osadnicza Polski jest atutem wyróżniającym na skalę europejską (podobny układ posiadają tylko Niemcy). Proponowana obecnie koncentracja inwestycji na kierunkach do CPK (a w praktyce do stolicy) oznacza natomiast wzmocnienie układu monocentrycznego i relatywne osłabienie bezpośrednich więzi między innymi metropoliami. Proponowany monocentryczny układ byłby też w znacznie mniejszym stopniu odporny na rozmaite zagrożenia np. związane z awariami technicznymi.”

Zastrzeżenia Komitetu wywołuje także rządowa propozycja scentralizowania zarządzania udostępnionymi Polsce środkami unijnymi w nowej perspektywie budżetowej. A tym samym ograniczenie Regionalnych Programów Operacyjnych i roli samorządu województw.

Inwestycje publiczne wiążą się nieuchronnie z cyklem związanym z kończeniem i rozpoczynaniem kolejnych unijnych perspektyw budżetowych dla funduszy unijnych. To niepotrzebnie destabilizuje cykl w gospodarce oraz powoduje napięcia podażowo-cenowe w okresach kumulacji wydatków inwestycyjnych. Bardzo negatywnie rzutuje to na kondycję budownictwa.

Przypominamy więc, że po kryzysie z 2008 r. w Polsce doszło do znaczącego spadku zaufania do inwestorów instytucjonalnych, przede wszystkim otwartych fun- duszy emerytalnych. Rząd, aby ograniczyć wzrost długu publicznego powyżej konstytucyjnych progów podjął decyzję o demontażu otwartych funduszy emerytalnych – grupy największych i najbardziej stabilnych inwestorów instytucjonalnych, będących źródłem akumulacji krajowego kapitału.

Polska gospodarka potrzebuje długoterminowych inwestorów, którzy wpływają stabilizująco na rynek kapitałowy i dostarczają kapitału wspierającego rozwój przedsiębiorstw. Dlatego tak ważne jest, aby budować zaufanie ludzi do instytucji finansowych i zachęcać ich do inwestowania. Długoterminowe oszczędności mogą stanowić ważne źródło wsparcia inwestycji w gospodarce. Nie stać nas na dalsze podważanie zaufania do podmiotów, które są pośrednikami w lokowaniu długoterminowych oszczędności.

Najbardziej pożądanym kierunkiem inwestycji w świetle zmian byłyby inwestycje w modernizację i budowę nowej infrastruktury transportowej, termomodernizacji, transformacji energetycznej, gospodarki wodnej (szczególnie retencja) czy ICT. Dodatkowym czynnikiem otwierającym możliwości inwestycyjne w Polsce może się okazać transformacja pracy oraz zmiany w globalnych łańcuchach wartości (aczkolwiek krótkoterminowo takie inwestycje mogą spaść). 

Nie dość również, że ma miejsce dramatyczny spadek inwestycji samorządowych przez kryzys COVID, to rządowa propozycja scentralizowania zarządzania udostępnionymi Polsce środkami unijnymi w nowej perspektywie budżetowej może ograniczyć Regionalne Programy Operacyjne i rolę samorządu województw w inwestycjach, na rzecz centralnego sterowania. 

Robert Kowalski, Stanford University 

Wymagałoby to jednak radykalnych zmian w polityce gospodarczej, w tym zwłaszcza powrotu do prywatyzacji, zatrzymania nadprodukcji prawa, ograniczenia preferencji (w tym podatkowo-składkowych) zniechęcających do zwiększania skali działalności gospodarczej, czy wreszcie przywrócenia praworządności, bez której znikają gwarancje własności (a bez nich trudno myśleć o inwestycjach i zwiększaniu skali działalności).

Alert Gospodarczy to inicjatywa think tanku Open Eyes Economy oraz Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Wszystkie alerty eksperckie dostępne są na: www.oees.pl/dobrzewiedziec

 

¹ FDI (z ang. Foreign Direct Investment) – bezpośrednie inwestycje zagraniczne
² Alert dostępny na stronie: www.oees.pl/dobrzewiedziec
³ Alert dostępny na stronie: www.oees.pl/dobrzewiedziec

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Alert Gospodarczy – cotygodniowy cykl opinii

Alert Gospodarczy eksonomiści koronawirus

Kryzys związany z koronawirusem dotyka nas wszystkich. Już 2,6 miliarda ludzi na całym świecie jest dotkniętych obostrzeniami, blokadami, kwarantanną. Obok strachu o zdrowie i życie naszych bliskich, pojawia się zaniepokojenie tym, jaki wpływ na gospodarkę będzie miała rozwijająca się pandemia. Kluczowego znaczenia nabiera pogodzenie bezpieczeństwa zdrowotnego z bezpieczeństwem gospodarczym

Odpowiedzi na to pytanie postara się udzielić prof. Jerzy Hausner wraz z jedenastoma wybitnymi ekonomistami, których zaprosił do współpracy przy tworzeniu cyklu opinii: „Alert Gospodarczy”.

W skład specjalnej grupy dyskusyjnej wchodzą:

  • prof. SGH dr hab. Agnieszka Chłoń-Domińczak – Szkoła Główna Handlowa w Warszawie
  • prof. dr hab. Jan Czekaj – Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie
  • dr hab. Dariusz Filar – emerytowany profesor Uniwersytetu Gdańskiego
  • dr Mirosław Gronicki – b. Minister Finansów
  • prof. dr hab. Jerzy Hausner – Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie
  • dr Janusz Jankowiak – Główny Ekonomista, Polska Rada Biznesu
  • Robert Kowalski – Stanford University
  • prof. SGH dr hab. Krzysztof Marczewski – Szkoła Głowna Handlowa w Warszawie
  • prof. UG dr hab. Leszek Pawłowicz – koordynator Europejskiego Kongresu Finansowego, wiceprezes zarządu Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową
  • prof. SGH dr hab. Andrzej Rzońca – Szkoła Główna Handlowa w Warszawie
  • prof. dr hab. Andrzej Sławiński – Szkoła Główna Handlowa w Warszawie
  • dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek – Uniwersytet Warszawski

Wyniki dyskusji grupy będą przedstawiane i upubliczniane co tydzień w formie opinii na temat najważniejszych bieżących problemów gospodarczych.

Alert Gospodarczy będzie publikowany w każdy piątek (do odwołania). Pierwszym zagadnieniem, którego się grupa podjęła będzie sformułowanie właściwego układu priorytetów polityki gospodarczej na czas epidemii. Publikacje będą dostępne pod tym linkiem: www.oees.pl/dobrzewiedziec.

Powyższe działanie to inicjatywa Open Eyes Economy Summit oraz Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Dodatkowo, już w najbliższą sobotę (28 marca 2020) o godz. 17.00 odbędzie się streaming live dyskusji pt.: „Recepta dla gospodarki” z udziałem ekspertów:

  • prof. Jerzy Hausner – Uniwersytet Ekonomiczny, Przewodniczący Rady Programowej OEES
  • prof. dr hab. Dariusz Filar – Uniwersytet Gdański
  • Robert Kowalski – Stanford University
  • dr Małgorzata Starczewska-Krzysztofek – Uniwersytet Warszawski

Eksperci odpowiedzą na pytania – Jakie powinny być obecnie priorytety polskiej gospodarki? Czy potrzebujemy sektorowego podejścia? Jakie sektory polskiej gospodarki są obecnie najbardziej zagrożone? W czym może nam teraz pomóc Unia Europejska?

Zachęcamy do udostępnienia dyskusji w Państwa kanałach.

Streaming online będzie dostępny pod tym linkiem oraz na www.oees.pl/2803przystanekidea


Źródło: informacja prasowa OEES

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF