Co zrobić, żeby na spotkania o marketingu był zapraszany także marketing?

Na rynku jest wiele pozycji książkowych mówiących o tym jak należy robić marketing, ale nie ma pozycji mówiących jak nim zarządzać. Tę lukę wypełnia książka napisana przez Piotra Golczyka, doświadczonego marketera i menedżera, który postanowił zdiagnozować działy marketingu i wskazać najlepsze praktyki w zarządzaniu ich pracą. Na nasze pytania - jak zwykle mocnym słowem - odpowiada autor książki.

Czym jest marketing i jaką rolę odgrywa w firmie?

Dla większości ludzi marketing to reklama. W dłuższej rozmowie okazuje się, że to synonim naciągactwa, nawijania makaronu na uszy, ściemy, kruczków, podstępu – dodaj tutaj co chcesz. Jedni mówią: Marketing? Tak, fajne reklamy robią niektóre. Od innych słyszę: Marketing u nas robi prezentacje, reklamy, na fejsbuku mają konto, i na tym instagramie też. Bywa, że i z branży płyną głosy, od których się słabo robi. Jeśli nie to, że największym zmartwieniem marketerów jest, czy reklamy będą w dostatecznie modnych kolorach, to znów, że marketing to tylko branding. Ostatnio dla odmiany zdarza mi się słyszeć, że marketing to przede wszystkim sprzedaż on-line. 

Jednym zdaniem marketing został sprowadzony do komunikacji. Tymczasem, jeżeli marketing zajmuje się tylko komunikacją, to nie jest dział marketingu tylko dział promocji. Stawia to marketerów w najgorszej możliwej pozycji. Nie dość, że marketerzy zazwyczaj sami “nie robią tej roboty”, bo zlecają ją agencjom, to jeszcze “ta robota” jest oceniana przede wszystkim z perspektywy gustu tej lub innej osoby. W tym wydaniu marketing jest tylko drogim interfejsem do agencji reklamowych, do tego o mocno niejasnych kompetencjach. Takiego podejścia nie da się traktować poważnie z perspektywy biznesu i to degraduje pozycję marketingu w firmach.

Tymczasem marketing z definicji odpowiada nie tylko za komunikację, ale także za to co firma oferuje, w jakiej cenie to robi, gdzie i jak dystrybuuje produkt lub usługę. Powinien także odpowiadać za sposób interakcji klienta z firmą, żeby mieć wpływ na to, jak klient doświadcza firmy na różnych etapach swojego życia. Działy marketingu w niektórych firmach mają sporo z tych obszarów pod sobą lub kontrolują je horyzontalnie – to są działy marketingu. Jednak znakomita ich większość została sprowadzona do roli reklamowego megafonu.

Odpowiadając na pytanie: marketing to jest dział, który powinien dążyć do tego, by firma była klientocentryczna, być wiarygodnym – bo opartym na danych – głosem klienta w organizacji. Taki cel powinien być głównym napędem jego działania. Powinien to robić niezależnie od tego czy dzisiaj jest tylko “upiększaczem” czy faktycznie ma kontrolę nad wszystkimi marketingowymi “P”.  

Ta książka, jak sam napisałeś we wstępie, nie jest o tym, jak uprawiać marketing. A więc o czym?

Zazwyczaj marketerzy myślą końcowym efektem ich prac czyli najczęściej komunikacją, o której mówiłem. Próbują tę komunikację wyprodukować za pomocą wszystkich możliwych sposobów, podążając maksymalnymi skrótami, bo dla nich nie liczy się droga, tylko cel. To jest dla nich marketing. Tymczasem dla mnie marketing to fabryka, czyli właśnie te “wszystkie możliwe sposoby”. Powtarzalna, przewidywalna i coraz wyższa jakość bierze się z procesów. Prędkość jest efektem ubocznym.

My marketerzy powinniśmy się zachowywać nie jak konsument tego, co wyprodukuje fabryka – myślący tylko o tym, co jest na końcu linii produkcyjnej –  ale jak zarząd fabryki. Firma, która oczekuje, że super produkt na końcu linii produkcyjnej przeszedł wszystkie etapy procesu. Najpierw został odpowiednio zaprojektowany na podstawie danych z rynku, potem wyprodukowany w modularny sposób, optymalny czasowo i kosztowo, możliwie powtarzalny, a cały proces produkcji i sposób użycia produktu będzie później zmierzony, by można było go udoskonalić. 

Uważam, że marketerów w ślepą uliczkę często prowadzi wydobywanie ze światowego rynku kreatywnych perełek i ekscytowanie się tym całej branży. Zapominają, że to jest – jak mniemam – promil z promila kampanii reklamowych, które odbyły się w tym czasie na całym świecie. Ich sukces może być przebłyskiem geniuszu, połączonym z odpowiednim budżetem, odpowiednią decyzją, odpowiednim czasem i wieloma innymi czynnikami, w tym rynkowymi. Wiara w to, że my też tak możemy, jest jak obstawianie dzień po dniu budżetu marketingowego w wyścigach konnych licząc na to, że tym razem skosimy główną nagrodę. Ratunkiem jest zarządzanie, procesy, mierzenie, systematyczność. Czyli chyba wszystko to, o czym nikt nie myśli zastanawiając się nad pracą w marketingu :)).

Dlatego właśnie mówię, że napisałem książkę o marketingu, która nie jest o marketingu. W dużym skrócie: książka jest o tym, jak należy myśleć o dziale marketingu, żeby na spotkania o marketingu, marketing był zapraszany. Jest też o tym jak dążyć do punktu, w którym dział marketingu będzie traktowany jako źródło kluczowych zmian w firmie. 

Dlaczego zdecydowałeś się napisać tę książkę? 

Czy zauważyliście, że książek, o tym jak uprawiać marketing są tysiące, a o tym jak nim zarządzać w zasadzie nie ma? Mam czasami wrażenie, że istnieje przekonanie, że marketingiem się po prostu nie zarządza. No bo jak to tak? Marketingiem zarządzać? To jakby zarządzać artystą malarzem, a przecież on ma po prostu coś pięknie namalować. Co tu jakiekolwiek zarządzanie ma pomóc? Ja się z tym stwierdzeniem zgadzam. No bo co zarządzanie ma do artysty malarza? Niewiele. Tylko, że marketing to nie artysta malarz… 

Patrząc z boku na dział marketingu, widać że dużo się dzieje ale czy dzieje się efektywnie pod względem operacyjnym i biznesowym, to już do końca nie widać. Jeżeli w ogóle cokolwiek widać. Nawet w działach nastawionych bardziej na generowanie obrotów niż branding nie wiadomo, czy ta “fabryka” pracuje już na 100% możliwości czy na 10%, a ich efektywność osiąga 10% czy 100%. Nie mówię już o działach marketingu nastawionych głównie na branding, bo tam wiadomo tyle, że coś się dzieje i to coś zżera budżet. 

Ta sytuacja nie służy marketerom i pozycji działów marketingu w firmie. To jest zazwyczaj smutny początek końca traktowania marketingu poważnie przez biznes i degradacji jego pozycji w firmach.

Tymczasem ja się z takim traktowaniem marketingu nie zgadzam. Nie tylko dlatego, że sam jestem marketerem, ale przede wszystkim dlatego, że marketing pełni kluczową rolę w rozwoju biznesu. Zmiana sposobu myślenia o marketingu wzmocni biznes, a przy okazji poprawi notowania i pozycję działu marketingu w organizacji. Sposobem na to są organizacja, zarządzanie, opracowanie sposobu komunikacji z zarządem, a nie jeszcze fajniejsze kampanie. Chciałem się podzielić swoją wiedzą, doświadczeniem i przemyśleniami. Stąd też ta książka. 

Dlaczego 80% szefów firm nie ufa szefom marketingu?

Wiem, że na tle tego co powiedziałem, będzie to brzmieć dziwnie, ale takie są fakty i należy to jasno i dobitnie zaznaczyć: to, że marketing boryka się z problemami w firmie, nie wynika tylko i wyłącznie z tego, że z działem marketingu jest coś nie tak, że mógłby coś u siebie poprawić. Problemy biorą się także – a czasami głównie z tego – że po stronie CEO, COO i HR zrozumienie tego, czym jest marketing i czego można od niego wymagać jest bardzo często na poziomie Instagrama. W efekcie oczekiwania – czasami nawet niezwerbalizowane – kierowane wobec działu i jego szefa, całkowicie się rozmijają z przydzielonymi uprawnieniami i umocowaniem w organizacji. Takich rzeczy do poprawy jest po stronie zarządu, HR i CEO czy COO znacznie więcej, ale świadomość źródła problemu jest bliska zeru. 

Podsumowując: permanentny kryzys zaufania istnieje, jego skala jest duża, a jego źródłem są zaniedbania po obydwu stronach. Natomiast, żeby zarządzić problemem po stronie biznesu, trzeba najpierw spróbować przekształcić kółko plastyczne w fabrykę, zacząć się posługiwać językiem biznesu, a dopiero potem użyć tego samego języka do zarządzania oczekiwaniami wobec marketingu. W druga stronę to raczej nie zadziała. 

Na podstawie swoich doświadczeń w pracy marketera wybrałeś kilka najistotniejszych problemów, które pojawiają się w relacji marketingu z biznesem. W książce znajdziemy ich omówienie i inspiracje do tego, jak sobie z nimi radzić. Który z nich Twoim zdaniem najbardziej negatywnie wpływa na sprawne działanie marketingu w firmie?

Opisałem wiele objawów dosyć złożonej choroby. Niektóre z nich są naprawdę zabawne, ale nie zmienia to faktu, że choroba jest poważna. Jest więc śmieszno-strasznie. Gdybym miał wskazać problem numer jeden, to jest nim mierzalność. To jest temat rzeka. Zaznaczę, że nie chodzi tylko o to, ile pieniędzy wydałem i ile przyniosłem biznesowi, bo ku zaskoczeniu wielu, to nie wystarcza. Chodzi także o mierzalność na poziomie operacyjnym – trzeba wiedzieć czy fabryka działa na 10% czy na 100%.

Duży wydźwięk w książce ma zezwolenie na popełnianie błędów przez CEO i wartość samoorganizującego się zespołu. Jak wiele jest firm na polskim rynku, które stosują te praktyki z powodzeniem?

Chciałabym odczarować ‘u nas w Polsce. U nas w Polsce jest często znacznie lepiej niż ‘tam na zachodzie’, w kwestiach marketingowych i organizacyjnych. Co prawda nie mam na ten temat żadnych badań, ale mam porównanie wyniesione z osobistych doświadczeń i rozmów o problemach marketingu z ludźmi pracującymi w bardzo różnych firmach na całym świecie. 

Moim zdaniem, jesteśmy bardziej otwarci na zmiany niż kraje bardziej rozwinięte. Nie jesteśmy zadufani i nie mamy poczucia, że wszyscy inni powinni się od nas uczyć. Aspirujemy i jesteśmy pokorni. To bardzo dobre cechy. To zaś powoduje, że próbujemy na różne sposoby radzić sobie lepiej i lepiej pracować. Szukamy rozwiązań. Nie mam danych na temat tego jaki procent firm uprawia agile-marketing czy data-driven marketing, jaki – myśli że to robi, a jaki – nie wie co to znaczy. Wiem natomiast, że mamy bardzo duży potencjał do zmiany. 

Co do błędów to błędy należy wrzucić w proces, one muszą być przewidywalną częścią działania i wtedy błędy nie są straszne – są przydatne. Jeżeli błędy wynikają z braku organizacji, mierzenia, niedbałości, procesów to są to błędy, które mogą mieć swoje poważne konsekwencje.

Jaka jest idealna wizja działu marketingu w firmie? 

W zarządzaniu należy postawić na coś i tego się trzymać. To może być bezpieczeństwo, atmosfera, automatyzacja, kreatywność. Cokolwiek, co uznamy za sensowne. W marketingu moim zdaniem, trzeba postawić na organizację. Jeżeli to będzie priorytetem, to każdego dnia zrobimy krok w tym kierunku. Im lepsza organizacja, procesy, elastyczność i przewidywanie tym większa świadomość tego, co i dlaczego robimy, dlaczego i kiedy czegoś nie robimy, czego nam brakuje itd. To wszystko jest kluczem do automatyzacji działań marketingowych, raportowania, budowania procesów i optymalizacji każdego elementu działań marketingowych z osobna. 

Nie jest to typowy poradnik, jak krok po kroku wzmocnić dział marketingu w swojej firmie. Pozycja jest bardzo przystępna, szybko się ją czyta i łatwo zapamiętuje. Mam wrażenie, że to dzięki krótkiej formie pół żartem – pół serio, która trochę przypomina felieton. Czy to był od początku zaplanowany zabieg?

Definitywnie to nie jest książka “marketing operacyjny dla opornych, czyli jak w 10 krokach zachwycić CEO i odnieść międzynarodowy sukces”. Miała przede wszystkim zebrać objawy, nazwać je, uświadomić wszystkim, że to choroba zastanowić się nad jej źródłami i zaproponować leczenie. Napisana jest lekko, bo choroba – co już powiedziałem – ma przezabawne objawy. Mógłbym o tym napisać na poważnie, ale po co? O ważnych rzeczach trzeba pisać tak, żeby ludzie chcieli czytać i mogli zapamiętać.

Pozycja została nazwana pierwszym biznesowym stand-upem, który kopie, drażni i śmieszy jednocześnie. Czy masz może w planach kontynuację tego tematu w jakiejś innej formie? Na przykład biznesowego stand-upu na scenie przed publicznością? 🙂 

Standuperzy często sięgają do rzeczywistości firmowej. Myślę, że marketing byłby dla nich prawdziwą studnią pomysłów i inspiracji. Odpowiadając na pytanie: osobiście nie planuję takich wystąpień, ale biorąc pod uwagę, że jestem typem buntownika i miewam cięty język to kto wie ;-).

Jak zachęciłbyś czytelników Brief.pl, którzy chcą dopiero rozpocząć swoją karierę marketingową i tych, którzy dążą do zmian postrzegania działów marketingu w swoich firmach do sięgnięcia po tę pozycję?

Pierwsi nauczą się rozpoznawać chorobę zanim wystąpi, będą przygotowani na jej objawy i konsekwencje. Ci którzy szukają zmian, prawdopodobnie już chorują, więc dla nich to pozycja raczej obowiązkowa. W książce jest też coś o kurach. Nie wiem dlaczego, ale bywa to przeważającym argumentem ;-).

Anita Florek

6 cech, które powinien posiadać kandydat do programu Employee Advocacy

W erze, w której jesteśmy zasypywani reklamami, zaczęliśmy być głusi na wszelkiego rodzaju treści generowane przez marki. Jednocześnie nadal jesteśmy zainteresowani contentem publikowanym przez ludzi. Potwierdzają to badania – okazuje się, że treści którymi dzielą się pracownicy mają 561% większy zasięg niż oficjalne kanały social media firmy.¹ Łatwo sobie zatem wyobrazić, jakie korzyści może przynieść […]

W erze, w której jesteśmy zasypywani reklamami, zaczęliśmy być głusi na wszelkiego rodzaju treści generowane przez marki. Jednocześnie nadal jesteśmy zainteresowani contentem publikowanym przez ludzi. Potwierdzają to badania – okazuje się, że treści którymi dzielą się pracownicy mają 561% większy zasięg niż oficjalne kanały social media firmy.¹ Łatwo sobie zatem wyobrazić, jakie korzyści może przynieść odpowiednio prowadzony „dialog” przez pracownika (ambasadora) na temat marki, jej produktu, usługi, ale także ich otoczenia.

Wyzwania związane z prowadzeniem programu Employee Advocacy

Często jednak firmy nie wykorzystują programu Employee Advocacy w swojej strategii marketingowej sądząc, że trudno jest znaleźć kandydatów, którzy będą skłonni poświęcić czas na tworzenie własnych treści lub będą chętni do publikacji w mediach społecznościowych. Jak twierdzi Bartosz Bredy, wiceprezes SocialCube, agencji, która z powodzeniem wdraża program Employee Advocacy u swoich klientów: Kluczowe dla powodzenia przedsięwzięcia będzie zaangażowanie zespołu pracowników wspierających pozytywne zmiany. Czasami wymaga to zmiany świadomości uczestników w kontekście wagi prowadzonych działań, w czym bardzo pomocne będzie przeprowadzenie tematycznego szkolenia.

Kogo wybrać do programu Employee Advocacy?

Dobór odpowiedniego ambasadora to czasem droga przez mękę – po prostu nie każdy się nadaje. Wybranym osobom należy dać oręże – czas i monitoring ich działań. Warto również uzbroić się w cierpliwość oraz dać ambasadorom w pewnym stopniu wolną rękę tak, aby nie zniechęcić tych dopiero startujących w programie. Bazując na doświadczeniach Klientów, u których program EA został wprowadzony, stwierdziliśmy, że optymalnie w programie powinny wziąć udział osoby związane ze sprzedażą, osoba techniczna oraz właściciel lub przedstawiciel zarządu. Ta trójka ambasadorów wspierana jest aktywnie przez dział marketingu.

Jakie cechy powinien posiadać ambasador?

Wybierając kandydatów należy jednak pamiętać, że muszą oni posiadać odpowiedni zestaw cech:

Eksperckość

Zdecydowanym atutem osoby uczestniczącej w programie będzie ekspercka wiedza na temat produktów i usług firmy którą reprezentuje.

Zaangażowanie

Dobrym kandydatem jest osoba, która jest  zaangażowana w wewnętrzne procesy firmy. Osoba, która bez zastanowienia poświęci swój czas na to, aby wypowiadać się i  udostępniać treści w ramach organizacji

Sprawność działania/CEL

Powinien płynnie i szybko poruszać się w pozostałych kanałach typu e-mail, telefon, spotkania. Aktywność adwokata sprowadza się nie tylko do nawiązania kontaktu wirtualnego – jego  następstwem powinno być spotkanie poza siecią – offline.

Osobowość

Ekstrawertycy, czyli osoby które lubią wystąpienia publiczne i nie wstydzą się wyrażania swoich opinii na tematy około branżowe, otwarte i chętnie do dyskusji, będą się dobrze odnajdywać w roli adwokata.

Charyzma

Powinien mieć umiejętność przyciągania potencjalnego odbiorcy oraz angażowania w tematy, na których mu zależy. Ważne, aby ambasador marki potrafił łatwo budować relacje.

Empatia i samodyscyplina

Powinien być szczery i autentyczny. Eksperckie, przydatne i profesjonalne treści (posty, artykuły, video), zagwarantują Ci zainteresowanie Twojej sieci kontaktów. Tutaj najważniejsza jest regularność i konsekwencja.

Jak podkreśla Bartosz Bredy: Kluczem do sukcesu jest również dobór osób z różnych departamentów, które mają różne spojrzenie na te same rzeczy, niekiedy problemy, w ramach jednej firmy. Taka różnorodność umożliwi  nam na wykreowanie charakterystycznych marek osobistych oraz zdecydowanie pozwoli na to, by treści produkowane przez adwokatów mogły trafiać do różnych grup odbiorców, tzw. buyer person,  które definiujemy na etapie określenia strategii – więcej na ten temat opowiada Łukasz Maroszczyk w kursie internetowym “Social Selling SWAT – Nowoczesna sprzedaż B2B.”

Zachęcając specjalistów do uczestnictwa w programie warto zaznaczyć, że Employee Advocacy jest nie tylko programem wspierającym promocję marki, ale także pracowników w roli ekspertów. Z badań Hinge Research Institute wskazuje, że 86% uczestników programu Employee Advocacy stwierdziło, że ich uczestnictwo miało pozytywny wpływ na ich karierę.² Umiejętność dzielenia się wiedzą, doświadczeniem, ale także zaufanie, którym obdarzają Cię inni. Silna marka osobista jest budowana  także poprzez odwagę do pokazania w pełni siebie ze swoimi wadami i zaletami. To właśnie oznacza bycie ekspertem. To coś, co sprawia, że ludzie chcą zaufać i podążać za ekspertem. I właśnie to połączenie sprawnego programu Employee Advocacy z silną marką osobistą jest przepisem na sukces zarówno marki, jak i pracownika.

¹ https://tomhrm.com/wiedza-hr/employee-advocacy-5-bledow/
² https://hingemarketing.com/uploads/hinge-research-employee-advocacy.pdf

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Efektywne budowanie kultury organizacyjnej

Coraz więcej przedsiębiorstw, niezależnie od ich wielkości czy branży, stara się eksponować swoją kulturę organizacyjną - zbiór wartości i zasad, z którymi chcą być kojarzone. Buduje to pozytywny wizerunek firmy i stanowi skuteczne narzędzie marketingowe. Jednak stworzenie kultury organizacyjnej wymaga znacznie więcej niż tylko sformułowania odpowiednich haseł. – To proces złożony, wieloetapowy, angażujący cały zespół, od kadry zarządzającej po pracowników operacyjnych – mówi Tomasz Bereźnicki, prezes DPC Polska.

Wiele osób kulturą organizacyjną nazywa siatkę pozytywnych skojarzeń z daną marką, decydującą o jej sukcesie i pozycji na rynku. Akcentowanie takich wartości jak: wysoki standard pracy, zespołowość czy proklienckość z pewnością wiąże konsumentów z deklarującą je firmą. To jednak tylko element szerszej całości. – Aspekt wizerunkowy jest pochodną zmian strukturalnych wdrażanych w organizacji, wymagających konsekwencji i zaangażowania pracowników wszystkich szczebli. Podstawowym celem jest usprawnienie procesów realizowanych w przedsiębiorstwie, identyfikacja i eliminacja marnotrawstwa oraz ciągłe doskonalenie – mówi Tomasz Bereźnicki. Wskazuje również na podejście wykorzystywane przez ekspertów DPC we wdrażaniu Strategii Lean w przedsiębiorstwach. Służy ono budowie trwałej i efektywnej kultury organizacyjnej.

Po pierwsze – refleksja strategiczna

Budowę kultury organizacyjnej należy rozpocząć od zdefiniowania wizji, misji oraz strategicznych celów i wartości przedsiębiorstwa. Na tym etapie kluczową rolę ogrywa kadra zarządzająca najwyższego szczebla – prezesi, CEO’s, członkowie rad nadzorczych. – Podczas pierwszego spotkania nasi eksperci zadają pozornie proste pytanie: – Jak wyobrażacie sobie rozwój firmy w perspektywie kolejnych lat? – mówi Piotr Rybotycki, Partner w DPC Polska. – Bardzo często spotykamy się ze skrajnie różnymi odpowiedziami. To naturalne, gdyż szefowie poszczególnych obszarów czy nawet wspólnicy koncentrują się na problemach i wyzwaniach najistotniejszych z ich własnego, subiektywnego punktu widzenia. Naszym zadaniem jest skłonienie do następującej refleksji: co leży w długofalowym interesie organizacji jako całości? – dodaje. Dopiero przewartościowanie myślenia kadry zarządzającej i wspólne zdefiniowanie podstawowych celów strategicznych organizacji pozwala na określenie odpowiednich wartości budujących tożsamość przedsiębiorstwa. – Porozumienie na szczeblu kierowniczym jest warunkiem koniecznym w procesie wdrażania Strategii Lean. To właśnie kadra zarządzająca przekazuje przyjętą strategię niższym szczeblom organizacji. Wymaga to opracowania spójnej i czytelnej wizji proponowanych zmian tak, aby każdy pracownik potrafił określić cele, które mają zostać osiągnięte – mówi Tomasz Bereźnicki.

Po drugie – pełne zaangażowanie

Drugi etap budowania kultury organizacyjnej dotyczy podstawowego szczebla każdej organizacji, czyli pracowników operacyjnych. –– Zasadnicze znaczenie ma tutaj właściwe komunikowanie celów, misji i wizji nakreślonych przez kadrę zarządzającą. Wszyscy pracownicy powinni zostać w pełni poinformowani o wdrażanych zmianach. Istotną rolę w tym zakresie mają czytelne wizualizacje w postaci plakatów, biuletynów czy wewnętrznego mailingu. Należy unikać generowania skomplikowanej dokumentacji strategicznej, stawiając na jak najprostsze formy komunikacji – mówi Piotr Rybotycki. Zrozumieniu celowości wdrażanych zmian i rozwianiu ewentualnych obaw z nimi związanych służą spotkania i rozmowy pracowników z bezpośrednimi przełożonymi. – W praktyce wygląda to następująco: prezes firmy komunikuje zmiany dyrektorom, oni – team leaderom, ci zaś – pracownikom operacyjnym. Dzięki temu informacja dociera bezpośrednio do każdej osoby w przedsiębiorstwie w formie umożliwiającej wyjaśnienie wszystkich kwestii czy wątpliwości – dodaje Partner w DPC Polska. 

Budowaniu kultury organizacyjnej w ramach wdrażania Strategii Lean sprzyjają gry symulacyjne (Lean Games), przygotowywane dla pracowników operacyjnych. Zadaniem „grywalizacji” jest skłonienie zespołu do współdziałania, podejmowania się coraz bardziej ambitnych celów, kwestionowania status quo i szukania niekonwencjonalnych rozwiązań. – Cel jest prosty: uświadomienie pracownikom operacyjnym, że poprawa efektywności ich pracy zależy od przyjęcia nowej perspektywy – postrzegania danego przedsiębiorstwa jako całości, dążenia do optymalizacji nie tylko własnych działań, ale całego procesu. A to wymaga chęci ciągłego doskonalenia swoich umiejętności i odwagi wskazywania tych elementów funkcjonowania organizacji, które wymagają korekty – podkreśla Tomasz Bereźnicki. 

Prezes DPC przyznaje, że Lean Games mają również za zadanie budowanie „ducha” zespołu. – Zazwyczaj rozpoczynamy pracę w przedsiębiorstwie posiadającym już pewien bagaż doświadczeń i siatkę relacji pomiędzy pracownikami. Nie zawsze atmosfera w zespole jest dobra, a warunkiem koniecznym do osiągnięcia celów strategicznych jest zgodne współdziałanie wszystkich działów firmy i ich pracowników. Dlatego też staramy się, aby podczas gry symulacyjnej następowała integracja całej grupy przy okazji realizowania ambitnych zadań. To buduje zaufanie i wiarę zespołu we własne możliwości – dodaje. 

Po trzecie – rób to, co deklarujesz

Kultura organizacyjna wymaga wiarygodności – to znaczy konsekwentnego przestrzegania przyjętych zasad i wartości. Opiera się ono na pracy organicznej, etapowym osiąganiu wyznaczonych celów i standardów. W praktyce często trudne okazuje się zbudowanie np. kultury dyscypliny, gdzie konsekwentnie realizujemy ustalone założenia w zespole. – Pomocne okazują się podstawowe narzędzia leanowe, np. takie jak 5S, czyli metoda poprawiająca organizację miejsca pracy i wpływająca na bezpieczeństwo pracownika przy wykonywaniu określonych czynności – mówi Piotr Rybotycki. – Nieocenioną wartość ma również opracowanie i wdrożenie systemu zarządzania efektywnością. Jego celem jest mierzenie efektywności pracy w oparciu o stałe wskaźniki. Bez tego nie można określić ewentualnych odchyleń od przyjętych standardów i identyfikować problemów rzutujących na cały proces produkcyjny

Ekspert DPC Polska przyznaje, że często spotyka się z obawami pracowników operacyjnych dotyczącymi systemu zarządzania efektywnością. Pojawiają się wątpliwości, czy stały monitoring ich pracy nie oznacza typowania członków załogi do zwolnienia. Piotr Rybotycki podkreśla, że to błędne wyobrażenie. – Nie mierzymy efektywności konkretnych osób, mierzymy procesy. Nie szukamy najlepszych i najgorszych pracowników, ale odchyleń od przyjętych standardów. Po ich zidentyfikowaniu rekomendujemy konkretne działania z korzyścią zarówno dla pracowników, jak i efektywności całego przedsiębiorstwa – przekonuje. 

Kultura organizacyjna to synteza ambitnych celów strategicznych, ich skutecznego komunikowania oraz pracy zespołowej. Budowa indywidualnej, silnej kultury organizacji nie tylko umacniania pozytywny wizerunek firmy, ale również wpływa na efektywność, jakość i bezpieczeństwo pracy.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Z ręką na pulsie. 3 kroki do stworzenia firmy, która przetrwa wszystko

Prowadzenie własnej firmy to ciężki kawałek chleba, zwłaszcza w czasach, w których przedsiębiorcy muszą stawić czoła dynamicznym zmianom gospodarczym i technologicznym. Mówi się, że pierwsze dwa lata działalności są w biznesie kluczowe i warunkują utrzymanie się firmy na rynku. Tymczasem w dobie nieustannej transformacji okres ten jest zaledwie niewielkim wycinkiem i nie daje żadnej gwarancji na przetrwanie. Jak zatem stworzyć przedsiębiorstwo, które będzie konsekwentnie rozwijać skrzydła przez lata?

Rzeczywistość biznesowa zmienia się diametralnie z roku na rok, czego dowodem jest rewolucja na rynku pracy. Obecnie poziom bezrobocia jest bardzo niski, brakuje wykwalifikowanej kadry, a oczekiwana wysokość płac w specjalistycznych branżach jest na europejskim poziomie. Jeszcze kilka lat temu znalezienie pracownika nie było żadnym problemem, a przedsiębiorcy mogli rozwijać biznes mając w zanadrzu wiele rąk chętnych do pracy.

Aktualnie większość firm stawia w pierwszej kolejności na automatyzację swoich procesów, ponieważ na rynku nie ma wystarczającej liczby specjalistów. Bywa też tak, że przedsiębiorstw nie stać na zatrudnienie tych szczególnie wykwalifikowanych kandydatów, o ile w ogóle pojawią się na rozmowie rekrutacyjnej. Z drugiej strony polski biznes ma teraz o wiele więcej możliwości – przedsiębiorcy mogą poszukać inwestora lub skorzystać z łatwo dostępnych możliwości dofinansowania swojego projektu. To wszystko powoduje, że polskie pomysły mogą odnosić sukces nie tylko w kraju, ale i na całym świecie.

Tylko jak zbudować firmę, która przeskoczy nad wszystkimi kłodami rzucanymi pod nogi przez rynkowe realia?

1.       Zatrudniaj ludzi, którzy rozumieją wizję

W tworzeniu biznesu największą wartością są ludzie. Na nic zda się wyspecjalizowany zespół, który nie czuje wartości firmy i nie podziela jej wizji. Klimat panujący wśród pracowników ma ogromny wpływ na działalność firmy – może dodać jej skrzydeł lub powoli je podcinać. To od przedsiębiorcy zależy, kogo zdecyduje się zatrudnić, a także jaki zakres zadań będą wykonywać współpracownicy. Dlatego też kluczowe jest, aby zwracać szczególną uwagę na dostosowanie obowiązków do umiejętności danej osoby i świadomie wybierać te, które będą w stanie sprostać tym wymaganiom.

Doświadczenie, wiedza i umiejętności są niezbędne, żeby współpracownik był w stanie zrealizować to, do czego został zatrudniony. W przeciwnym wypadku rodzą się tylko nieporozumienia i niechęć,  czego skutki ostateczne odczuwa cała firma. Dla mnie jako przedsiębiorcy równie ważne jest nastawienie, z jakim ludzie przychodzą do pracy. To, jak dana osoba podchodzi do swoich obowiązków nie tylko wiele mówi o przedsiębiorstwie, ale też może być przestrogą dla każdego, kto jest w stanie zatrudnić specjalistę nawet wtedy, kiedy ten od początku traktuję miejsce pracy jak zło konieczne. W pracy trzeba dostrzec możliwość realizacji i spełniania pasji, bo wówczas cele firmy zaczynamy traktować jak własne – tłumaczy Edyta Wojtas, wiceprezes zarządu w SaldeoSMART.

Warto pamiętać, że dużą rolę odgrywa również pokora. Nawet najbardziej doświadczona osoba może nie mieć racji, a najmłodszy stażem pracownik może mieć lepszy pomysł. Otwartość, szacunek i pokora są w biznesie kluczowe i to właśnie tych cech należy szukać wśród przyszłych współpracowników.

2.       Zaprzyjaźnij się ze zmianą i klientem

Dobry biznes w krótkiej perspektywie to taki, który odpowiada na jakąś realną potrzebę rynku. Jeśli jest popyt, to podaż szybko znajdzie swoich odbiorców. Natomiast patrząc długoterminowo, dobry biznes wymaga ciągłych zmian i dostosowywania się. Jeśli przedsiębiorca przegapi moment zmiany, wówczas jego dalsza obecność na rynku może być poważnie zagrożona. A zmienia się wszystko i to w błyskawicznym tempie, od technologii po oczekiwania grupy docelowej. Długofalowe planowanie lepiej jest traktować jako wizję, ale operacyjnie działać w krótkich okresach. Wszak zmiany są jedyną rzeczą pewną na każdym rynku, dlatego też warto być elastycznym i mieć świadomość, że nierzadko początkowe założenia trzeba będzie na bieżąco modyfikować.

Nie znam firmy, która przez całą działalność robiła ciągle to samo i wciąż istnieje na rynku. Prowadzenie biznesu to proces ciągłej adaptacji do zmiany, a nawet wyprzedzania tych zmian, przewidywania, bo tylko w ten sposób można zapewnić sobie ciągły rozwój. To również słuchanie użytkowników swoich produktów i wychodzenie im naprzeciw, jeśli tylko ich oczekiwania są możliwe do spełnienia i jednocześnie spójne z interesem firmy– dodaje Edyta Wojtas z SaldeoSMART.

3. Naucz się omijać pułapki

Największą bolączką polskiego biznesu jest brak płatności. Wiele firm boi się dochodzić pieniędzy od kontrahentów, aby ich nie stracić i nie urazić. Warto jednak w takiej sytuacji zastanowić się, czy za wszelką cenę należy kontynuować współpracę z klientem, który nie płaci za używaną usługę i tym samym dbać o relację, w której druga strona nas wykorzystuje.

Brak płatności jest obecnie plagą na polskim rynku. Przedsiębiorcy czekają na zapłatę za wykonaną usługę zbyt długo, co tylko utrwala ten szkodliwy mechanizm. Przymykanie oczu na złe praktyki, których koszty sami przecież ponosimy, nie świadczy dobrze o biznesowej dojrzałości przedsiębiorców. Uważam, że gdyby firmy mocniejszą ręką dbały o terminowy przepływ środków, w Polsce interesy prowadziłoby się dużo lepiej – dodaje Edyta Wojtas z SaldeoSMART.

Kolejną biznesową pułapką jest uleganie wpływowi nieuczciwej konkurencji, która pod przykrywką nawiązania współpracy kopiuje rozwiązania albo drastycznie zaniża swoje ceny. Konkurencja jest w każdej branży ale na takie praktyki najbardziej narażeni są przedsiębiorcy z sektora IT. To tam zamiast integrować rozwiązania dochodzi do ich powielania, tam również firmy utrzymujące się wyłącznie z dotacji unijnych próbują zwabić klientów ceną. Taka nieuczciwa konkurencja psuje rynek ale nie ma racji bytu, bo w dłuższej perspektywie (gdy środki z dotacji się skończą) nie jest w stanie utrzymać rosnących kosztów zatrudnienia.

Choć budowanie własnego biznesu od zera jest niesamowicie ciężką pracą, jej efekty przynoszą przedsiębiorcy wiele satysfakcji. Pułapki biznesowe czyhają na każdą firmę, a sztuką jest je odpowiednio wcześnie zlokalizować i konsekwentnie omijać. Tak właśnie kształtuje się biznesową dojrzałość, która umożliwia stworzenie przedsiębiorstwa odpornego na każdy rynkowy kryzys. Przedsiębiorco, bierz przykład z najlepszych, ale ucz się również na cudzych błędach!

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Czy można rozliczyć hulajnogę elektryczną w działalności gospodarczej?

Czas stracony w korku kosztuje statystycznego mieszkańca dużego miasta w Polsce ponad 3 tysiące złotych rocznie – wynika z danych firmy Deloitte. Nic więc dziwnego, że coraz większą popularnością cieszą się elektryczne hulajnogi, które usprawniają poruszanie się w ruchu miejskim. W związku z „hulajnogowym boomem” przedsiębiorcy zastanawiają się, czy można rozliczać je w kosztach prowadzenia działalności gospodarczej.

Problemu z tym nie będą miały przedsiębiorstwa handlujące hulajnogami lub wypożyczalnie takiego sprzętu, ponieważ w tych przypadkach istnieje ewidentny związek z prowadzoną działalnością. Inaczej sytuacja będzie wyglądać w przypadku tych przedsiębiorców, którzy zechcą wykorzystać hulajnogę jako środek transportu.

Według przepisów, aby rozliczyć wydatek jako koszt prowadzenia działalności, należy wykazać, że został poniesiony w celu osiągnięcia przychodów, ich zachowania lub zabezpieczenia. Przedsiębiorca może więc wykazać, że hulajnogą dojeżdża do kontrahenta czy do hurtowni, aby złożyć zamówienie. W większych miastach dodatkowo przemawia za tym fakt, że hulajnogą można podróżować sprawniej i szybciej.

W związku z tym, że hulajnoga nie jest pojazdem, nie dotyczy jej ograniczenie rozliczania kosztów pojazdu osobowego do 75% lub 20%, które obowiązuje od 2019 roku. 

Warto również pamiętać, że w razie wątpliwości co do rozliczania kosztów można zwrócić się do urzędu skarbowego z wnioskiem o wydanie indywidualnej interpretacji.

Aneta Socha-Jaworska, ekspert podatkowy w firmie inFakt, oferującej nowoczesne rozwiązania księgowe

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Dress code, czyli indywidualizm i wygoda

dresscode

Choć biznesowy dress code zagościł w polskich firmach wiele lat temu, to nadal budzi szereg pytań i wątpliwości. Niezmienne jest jednak przekonanie, że odpowiedni strój wpływa na profesjonalny wizerunek pracownika i firmy, którą reprezentuje. W ostatnich latach sposób ubierania się do pracy przechodził liczne modyfikacje, a na jego zmiany wpływ miały w dużej mierze oczekiwania zatrudnionych oraz sytuacja rynkowa i otoczenie biznesowe. Obecnie brak wymogu noszenia stroju biznesowego każdego dnia jest cenny dla wielu profesjonalistów, a co za tym idzie – może wpłynąć na decyzję o wyborze nowego miejsca zatrudnienia, szczególnie przez przedstawicieli najmłodszych pokoleń.

BLUZA DO PRACY? NIEKONIECZNIE

W rezultacie ubiór, który do niedawna był domeną wyłącznie pracowników branży kreatywnej i IT, obecnie coraz częściej akceptowany jest także w firmach reprezentujących „tradycyjne” sektory rynku. I chociaż w wielu organizacjach dżinsy wciąż nie są i prawdopodobnie nigdy nie będą akceptowane jako standardowy element stroju do pracy, to firmy wykazują się pod tym względem coraz większą elastycznością, otwierając się na indywidualizm i dbając o wygodę swoich pracowników.

Pracodawcy są świadomi, że strój galowy najlepiej sprawdza się podczas spotkań z klientami i branżowych konferencji, ponieważ jest elementem budowania profesjonalnego wizerunku firmy na rynku. Pracownikowi ubranemu w garnitur łatwiej jest zdobyć zaufanie i szacunek kontrahentów, a bardziej swobodny ubiór byłby odebrany jako brak profesjonalizmu. Pod tym względem firmowe wytyczne raczej nie zyskały większej elastyczności. Mimo to pracodawcy coraz lepiej rozumieją, że w innych sytuacjach, kiedy dzień pracownika spędzony jest na wewnętrznych spotkaniach roboczych i pracy przy komputerze, strój biznesowy jest nie tylko zbędny, ale może wręcz szkodzić produktywności.

Wiele organizacji liberalizuje zasady regulujące kwestie ubioru, polegając przede wszystkim na rozsądku pracowników. Firmy akceptują odstępstwa od firmowych wytycznych, o ile swobodniejszy strój jest schludny, stonowany i nie budzi kontrowersji. Jednocześnie oczekują, że pracownik będzie przygotowany na nieoczekiwane spotkanie z klientem i będzie miał w zanadrzu okolicznościowy zestaw (np. koszula i marynarka), który w razie potrzeby szybko założy – mówi Aleksandra Tyszkiewicz.

Zamiast przygotowywać długą listę wymagań i zaleceń związanych z profesjonalnym wizerunkiem w miejscu pracy, firmy coraz częściej ograniczają dress code do określenia minimum wymagań lub nakreślenia zasad ubioru nieakceptowanego w miejscu pracy, np. wcześniej wspomnianych dżinsów. O przestrzeganie zasad szczególnie dbają korporacje. W mniejszych firmach wskazówki są zwykle mniej sformalizowane i dotyczą stonowanej kolorystyki oraz nieeksponowania partii ciała, których pokazanie uchodzić może w środowisku zawodowym za przejaw braku profesjonalizmu.

 

ROZWIĄZANIE UNIWERSALNE?

Mimo wszystko w przypadku niektórych firm i obszarów specjalizacyjnych bardzo trudno jest wprowadzić luźniejsze zasady ubioru. Strój formalny jest domeną m.in. branży bankowej, finansowej, prawnej oraz doradztwa biznesowego i wiele wskazuje na to, że pracodawcy z tych sektorów nieprędko zrezygnują z rygorystycznych wytycznych. Z drugiej strony, trudno też sobie wyobrazić owocną współpracę z prawnikiem czy doradcą inwestycyjnym, który przyjmuje interesariuszy w bluzie i dżinsach. W myśl zasady „jak cię widzą, tak cię piszą” nawet najbardziej profesjonalni i kompetentni eksperci nie zyskają zaufania klientów, jeśli nienależycie się prezentują.

W innych sektorach rynku obserwowana jest zupełnie odmienna sytuacja – dress code po prostu nie funkcjonuje. Pełną dowolnością w ubiorze najczęściej cieszą się informatycy oraz pracownicy firm technologicznych i start-upów, eksperci branży reklamowej, a coraz częściej także osoby zatrudnione w centrach nowoczesnych usług dla biznesu, które na co dzień zajmują się zdalną obsługą klienta. Zdarza się, że w jednym biurze – w zależności od zajmowanego stanowiska i rozkładu dnia – jednocześnie funkcjonują osoby w stroju sportowym, jak i pracownicy ubrani w elegancki garnitur.

Zbyt sztywny dress code może wpływać na relacje między współpracownikami – jednakowo ubranym, w krępujących garniturach i garsonkach trudno jest nawiązać relacje wychodzące poza sferę zawodową. – Dobrą praktyką jest wyznaczenie kluczowych wytycznych obowiązujących wszystkich pracowników, ale pozostawiających im margines umożliwiający skomponowanie stroju zgodnie ze swoją osobowością i preferencjami. Takie rozwiązanie może pozytywnie wpłynąć na zadowolenie i zaangażowanie pracowników w pracę, a co za tym idzie – także poprawić wyniki biznesowe – dodaje Aleksandra Tyszkiewicz.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF