Duża bariera w cyfryzacji biznesu: blisko połowa firm bez szybkiego Internetu

internet

Średnia prędkość Internetu w Polsce to 144.10 Mb/s – wynika z danych Speedtest.net. Daje nam to 30. miejsce w światowym rankingu. Gdyby chodziło wyłącznie o gospodarstwa domowe, byłby to wynik zadowalający, ale gdy weźmiemy pod uwagę również biznes – sprawy mają się zgoła inaczej. Tylko 42% polskich firm korzysta z przepustowości powyżej 100 Mb/s. To poważna bariera w cyfryzacji.

256.70 Mb/s — tyle wynosi średnia przepustowość Internetu w Monako, który jest liderem zestawienia Speedtest.net. Niewiele wolniejszy transfer oferuje internautom Singapur i Hongkong, które również znalazły się na podium. Choć do liderów dzieli nas sporo, to powodów do wstydu nie mamy – wypadamy lepiej niż Czesi (84 Mb/s), Słowacy (101 Mb/s) czy Niemcy (126 Mb/s). Niepokoją jednak dane dotyczące przepustowości Internetu w firmach.

Droga do innowacji

Według danych EY Polska, w czasie pandemii co prawda aż 57% polskich firm przyspieszyło transformację cyfrową. Mimo to dalej poważną przeszkodą w rozwoju cyfryzacji jest ograniczony dostęp do szybkiego Internetu. Według GUS-u, choć 98,6% przedsiębiorstw w Polsce ma dostęp do Internetu, to dostęp do łączy o przepustowości 100 Mb/s i więcej posiada jedynie 42,8% firm. Dodatkowo tylko 19% z nich korzysta z łącza szybszego niż 500 Mb/s. Z kolei dostęp do łącza o przepustowości co najmniej 1 Gb/s posiada 9% firm.

 Zbigniew Szostak_Brak dostępu do szybkiej sieci de facto utrudnia cyfryzację, bo dostęp do zaawansowanych usług IT wymaga przetwarzania danych w czasie rzeczywistym i dużej przepustowości. Przykładem mogą być takie technologie jak np. sieci SD-WAN, dostęp do chmur obliczeniowych, czy też transmisje danych dla Internetu Rzeczy czy Big Data. Warto zwrócić uwagę, że choć z usług chmurowych korzysta dziś 4-krotnie więcej firm niż w 2014 r., to wciąż znajdujemy się statystycznie poniżej średniej unijnej. Do liderów takich jak kraje skandynawskie dzieli nas przepaść.

Zbigniew Szostak, Dyrektor Działu Produktów i Rozwiązań z Grupy 3S

Jak wynika z danych Eurostatu, jeśli chodzi o poziom adopcji chmury, to w Polsce wynosi on 24% a średnia unijna 36%. W badaniach Eurostatu przodują kraje skandynawskie – tam nawet 70% firm korzysta z chmury obliczeniowej. Dobra wiadomość jest taka, że Polska znajduje się w gronie trzech krajów w Europie z największymi prognozowanymi inwestycjami w sieć światłowodową do lokalizacji użytkownika końcowego (FTTP – Fibre to the Premises) – wskazuje raport DLA Piper. Będzie to miało również wpływ na tempo cyfryzacji biznesu.

 Zbigniew Szostak_Warto zauważyć, że w ostatnich latach dostęp do infrastruktury światłowodowej w Polsce znacząco się poprawił. Operatorzy inwestowali w rozwój sieci ze środków własnych, ogromnym wsparciem były też fundusze unijne. To sprawia, że dziś jesteśmy znacznie bardziej zaawansowani pod względem infrastruktury światłowodowej niż np. nasi zachodni sąsiedzi.

 Zbigniew Szostak z Grupy 3S

Według danych UKE, W 2019 roku odnotowano 1,5-procentowy przyrost długości sieci w porównaniu do 2018 r. Na koniec 2019 r. długość sieci optycznej w Polsce wyniosła 379 tys. km. Danych za 2020 r. jeszcze nie podano.

Cena czy jakość?

Co zatem, jeśli nie brak infrastruktury, powoduje, że przedsiębiorcy nie chcą korzystać z szybkiego Internetu? Bynajmniej nie jest to cena. Warto zauważyć, że cena Internetu w Polsce jest jedną z najniższych na świecie. Według raportu Surfshark zajmujemy pod tym względem 4. miejsce na świecie (na 85 badanych państw). Wiele wskazuje na to, że firmy nie korzystają z szybkiego dostępu do sieci, bo… nie mają takiej potrzeby. Z danych GUS-u wynika, że aż 76% firm jest zadowolona ze swojego łącza internetowego. Najwyższy poziom satysfakcji daje się zaobserwować w gronie dużych przedsiębiorstw, gdzie wynosi on 93%, ale i wśród małych firm, najgorzej zinformatyzowanych, jest wysoki (76%).

Zbigniew Szostak_To pochodna tego, że przedsiębiorcy korzystali dotychczas z mało zaawansowanych usług niewymagających większych przepustowości. Obecnie sytuacja zaczyna się zmieniać, gdyż mamy do czynienia z przyśpieszeniem cyfryzacji wymuszonym m.in. przez następstwa pandemii. Dobra wiadomość jest taka, że nasza infrastruktura jest stosunkowo młoda i nowoczesna, zdolna obsłużyć zwiększone obecnie potrzeby (chociażby dużo częstszą obecnie pracę zdalną), jak również gotowa na przyszłe nowości technologiczne.

 Zbigniew Szostak z Grupy 3S


Źródło: Grupa 3S

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Alert Biznesowy – De-Globalizacja/Re-Lokalizacja

De-Globalizacja/Re-Lokalizacja

Przetrwają nie najwięksi czy najsilniejsi, ale ci, którzy umieją się zaadaptować. Na globalnym i usieciowionym rynku pracy będzie zyskiwał model „kontraktacji” – pracodawcy będą szukać globalnie najlepszych ludzi za pośrednictwem wyspecjalizowanych firm – pracowników posiadających wiedzę, umiejętności i kompetencje cyfrowe.

Szósty Alert Biznesowy dotyczy problemów związanych z globalizacją, które nasiliły się poprzez kryzys wywołany pandemią SARS CoV-2. Od dłuższego czasu wiadomo, że prócz możliwości rozwoju tzw. gospodarek wschodzących, globalizacja przyniosła szereg negatywnych skutków, takich jak m.in. rosnący rozdźwięk między zamożnością różnych regionów świata, eskalacja konfliktów politycznych i migracji, a także dewastację środowiska naturalnego. Grono ekspertów skupione wokół prof. Jerzego Hausnera analizuje trendy z tym związane – czy czeka nas pełna deglobalizacja i radykalne skrócenie łańcuchów dostaw? A może istnieje rozwiązanie alternatywne, pośrednie? To bardzo ważne i kompleksowe zagadnienie, nad którym świat musi się pilnie pochylić.

Specjalnie dla BRIEF Dominiki Bettman, prezeska Siemens Polska i wiceprezydentka Konfederacji Lewiatan

Kryzys związany z wirusem COVID-19 obnażył tektoniczne pęknięcia na naszym globie:

  • tylko część mieszkańców globu, zużywając nieproporcjonalnie więcej zasobów, produkując więcej odpadów, konsumując więcej energii, poprawia standard życia;
  • ponadnarodowe i ponadkontynentalne koncerny kontrolują dziś przepływy surowców, produktów, technologii, cyberprzestrzeni: 1% społeczeństwa dysponuje majątkiem 2 razy większym niż pozostałe 99%;
  • narasta zagrożenie związane z zaburzeniami klimatu, pochodne masowego niszczenia środowiska naturalnego, lekceważenia praw natury i pędu do niczym nieograniczonego wzrostu produkcji i konsumpcji;
  • prowadzi do licznych regionalnych konfliktów oraz wzmocnienia sił skrajnie konserwatywnych i fundamentalistycznych;
  • kryzysy migracyjne są tego efektem, a bogatsza część globu odgradza się murami w obawie przed utratą swojego standardu życia, robiąc bardzo niewiele dla budowy sprawiedliwszego, solidarniejszego i bardziej zrównoważonego świata.

Globalizacja produkcji stała się możliwa dzięki powstaniu międzynarodowych korporacji dysponujących budżetem wyższym niż wiele gospodarek państw, pozostających praktycznie poza kontrolą rządów krajowych. Wg Global Justice Now, na 100 największych podmiotów gospodarczych 69 to korporacje, a tylko 31 to kraje (w 2017 Apple miał przychody w wysokości ponad 800 mld USD, Google – 700 mld USD, czyli więcej niż gospodarka Polski – 620 mld USD). Globalizację produkcji wspomagała liberalizacja handlu, będąca wynikiem kolejnych rund negocjacji i porozumień państw w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO). 

Rosnąca wymiana handlowa podnosiła konkurencyjność i efektywność biznesu, który przemieszczał się z jednego krańca świata na drugi, w poszukiwaniu możliwości optymalizacji kosztów pracy, produkcji i usług. W efekcie doszło do delokalizacji działalności wytwórczej i deindustrializacji całych gospodarek. Wielkie firmy większość swoich kapitałów i miejsc produkcji mają poza granicami kraju macierzystego (np. Bayer – 90%). O wyborze lokalizacji decydują koszty produkcji, czyli tańsza siła robocza i niższe podatki, ale też słabsze związki zawodowe czy poziom zabezpieczenia społecznego i ochrony pracy. 

Globalizacja wielu krajom słabo rozwiniętym umożliwiła uprzemysłowienie, zdynamizowanie wzrostu gospodarczego i podniesienie materialnego poziomu życia ich ludności. Stały się one „gospodarkami wschodzącymi” (emerging markets). Ale też wywołała szereg niekorzystnych konsekwencji i zagrożeń w skali globalnej. Powiększa się dystans dzielący kraje wysoko rozwinięte gospodarczo i kraje ubogie (z dobrodziejstw globalizacji korzysta zaledwie 20% światowej populacji). A to rodzi niekontrolowaną migrację ludności i stanowi podłoże terroryzmu. Najgroźniejsze jest masowe niszczenie środowiska naturalnego, prowadzące do zaburzeń klimatycznych.

Już przed pandemią, w globalnej machinie gospodarczej zaczęło trzeszczeć, najpierw na skutek kryzysu finansowego 2009/2008 (indywidualizacja zysków i uwspólnianie strat), a potem na skutek wojny handlowej USA – Chiny i widma globalnej katastrofy klimatycznej. W systemie globalnego outsourcingu pojawiły się zaburzenia.

Przykład: Aby zmniejszyć koszty pracy, Boeing powierzył oprogramowanie i testy software’u nowego modelu Boeing 737 Max indyjskiemu producentowi oprogramowania, HCL Technologies Ltd., który nie miał żadnego doświadczenia w lotnictwie i zatrudniał inżynierów zarabiających 5-9 USD na godzinę (ok. 6 razy mniej niż doświadczeni inżynierowie amerykańscy). Testowany przez nich system MCAS, z powodu złych danych z jednego czujnika, zepchnął dwie maszyny linii Lion Air i Ethiopian Airlines do niekontrolowanych nurkowań. Zginęło 346 osób, wszystkie maszyny 737 MAX musiały zostać uziemione, a firma stanęła przed widmem bankructwa. Co więcej, okazało się, że oszczędności były pozorne: per saldo stawka godzinowa hinduskich inżynierów wyniosła 80 USD z powodu konieczności nadzoru i naprawy błędów w czasie projektowania…

Tak więc kryzys finansowy 2009/2008, wojna handlowa USA – Chiny i refleksja nad prawdziwymi kosztami globalnej produkcji już przed pandemią skłonił globalne firmy do przemyślenia skutków rozbudowanych łańcuchów dostaw, działania bez rezerw i zgodnie z zasadą „just-in-time”, zaczęły zlecać więcej produkcji lokalnie lub wręcz odbudowywać fabryki w kraju pochodzenia.

Czy pandemia oznacza kres globalizacji?

Wpływowi politycy partii rządzącej w Polsce nawet się z tego cieszą – a nie powinni. Bo Polska jest jednym z największych beneficjentów globalizacji. Nasz sukces wziął się w znacznej mierze właśnie stąd, że potrafiliśmy wykorzystać szansę otwarcia na świat. Polska zarobiła w 2019 na eksporcie towarów 235,8 mld euro, czyli 20 razy więcej niż w 1990 roku i cztery razy więcej niż w chwili wejścia do Unii Europejskiej. Nie mieliśmy własnego kapitału, więc błogosławieństwem globalizacji były bezpośrednie inwestycje zagraniczne, których wartość wyniosła na koniec 2018 r. prawie 200 mld euro (Holandia: 42,6 mld euro, Niemcy: 34,8 mld euro, Luksemburg: 28,3 mld euro i Francja: 18,1 mld euro).

Globalizacja „sieciowa” zamiast globalizacji „kontenerowej”

W najbliższej przyszłości globalizacja, jaką znamy, tzw. „globalizacja kontenerowa”, kojarzona z rozbudowanym łańcuchem dostaw wielkich korporacji, które w poszukiwaniu niższych kosztów pracy i produkcji „przeskakują” z kraju do kraju, z kontynentu na kontynent, eksploatując lokalne zasoby oraz importując części zamienne wielkimi kontenerami na wielkie odległości, ustąpi miejsca innej formie globalizacji, tzw. globalizacji „sieciowej”.

Globalizacja sieciowa jest oparta na otwartych platformach i transgranicznym przepływie danych, które obok przepływu kapitału, produktów i usług są największą wartością dla gospodarki i biznesu. W globalizacji sieciowej zamiast rozbudowanych łańcuchów dostaw będą sieci i otwarte platformy pośredniczące, łączące kupującego i oferenta. Firmy będą szukać zasobów i dostawców przez platformy internetowe. To się dzieje w wielu branżach (handel i usługi na platformach GroupOn czy WellMe), choć wymaga od biznesu głębokich zmian procesowych i organizacyjnych. Ale są one tego warte, bo oznaczają większą przewidywalność i efektywność dostaw, radykalne skrócenie dróg transportowych, a w konsekwencji oszczędność zasobów. Za pomocą nowych technologii (np. block chain) firmy mogą śledzić łańcuchy dostaw nie tylko pod kątem odziaływania na środowisko, ale i poszanowania praw człowieka (wydobycie kobaltu w Kongo). Globalizacja sieciowa to szansa, która może doprowadzić do reindustrializacji wielu obszarów (m.in. Europy).

Re-Lokacja?

Mówiąc o powtórnym uprzemysłowieniu Europy, „powrocie fabryk”, politycy lubią epatować wyborców wizją milionów dobrze płatnych miejsc pracy. A to niestety nie do końca prawda. Fabryki 4.0 są radykalnie zautomatyzowane, zrobotyzowane i wykorzystują cyfryzację do współpracy systemów cyber-fizycznych. Szacuje się, że sztuczna inteligencja zastąpi 40% globalnej siły roboczej w ciągu 15 lat. McKinsey ocenia, że potencjalnie połowa istniejących dziś w świecie miejsc pracy może zostać zautomatyzowanych – choć tylko 5% w pełni, a 60% w jednej trzeciej.

Niebezpieczne jest myślenie w kategoriach narodowych czy też zbytniej ingerencji państwa w gospodarkę. Można (jak czyni to rząd Niemiec) chronić strategiczne branże (robotyka, farmaceutyka czy produkcja półprzewodników i baterii elektrycznych), natomiast „patriotyzm gospodarczy” tylko po to, żeby coś było „polskie” skończy się fiaskiem. Dlatego ostatni pomysł polskiego rządu, aby stworzyć państwową sieć sklepów spożywczych jest z przeszłej, słusznie minionej epoki.

W Polsce mamy ogromną przestrzeń do automatyzacji i robotyzacji. W europejskim przemyśle przetwórczym jest 106 jednostek (robotów) na 10000 pracowników. Średnia światowa wynosi 85 (liderem w Europie są Niemcy: 322), natomiast w Polsce jest tylko 36 robotów na 10000 pracowników. To z jednej strony szansa na innowacje, z drugiej ciągle jeszcze w produkcji czynnik ludzki będzie odgrywał niepośrednią rolę. Pod warunkiem, że przedsiębiorstwo się przystosuje do nowej formy globalizacji.

Przetrwają nie najwięksi czy najsilniejsi, ale ci, którzy umieją się zaadaptować. Na globalnym i usieciowionym rynku pracy będzie zyskiwał model „kontraktacji” – pracodawcy będą szukać globalnie najlepszych ludzi za pośrednictwem wyspecjalizowanych firm – pracowników posiadających wiedzę, umiejętności i kompetencje cyfrowe.

Kilka wskazań dla biznesu z obecnej lekcji da się łatwo wyprowadzić:

  • zwiększa się rola dobrej informacji gospodarczej: partnerami biznesowymi w kluczowych obszarach nie powinni być anonimowi tani dostawcy, a sprawdzeni kontrahenci, którzy systematycznie potwierdzają swoją rzetelność i model biznesowy;
  • globalizacja jest w kodzie genetycznym gospodarki rynkowej. Jednak nie wszystko musi podlegać globalizacji, szczególnie jeśli nie jesteśmy w stanie oszacować i kontrolować ryzyka z nią związanego oraz uruchomić alternatywnego scenariusza;
  •  firmy powinny bardzo mocno zweryfikować podejście do sfery rezerw bezpieczeństwa: kapitałowych, technologicznych, procesowych. Należy krytycznie spojrzeć na dominującą w myśleniu ekonomicznym tezę iż „zapas to strata” i połączyć „rachunek wyniku” z „rachunkiem zasobów”, aby właściwie skalkulować krótko- i długoterminowe konsekwencje przyjętego modelu organizacji i zarządzania i wypracować odporniejsze strategie rozwojowe firmy;
  •  przeciwwagą dla procesów, które pozostaną globalne lub mocno odmiejscowione, powinno być większe zaangażowanie firm w budowanie lokalnych ekosystemów gospodarczych;
  • dlatego warto postawić na większe zaangażowanie firm w moderowanie i wspieranie lokalnych społeczności; na przykład poprzez partycypację w edukacji (choćby wspieranie lokalnego szkolnictwa zawodowego), wolontariat pracowniczy nastawiony na rozwiązywanie lokalnych problemów (np. środowiskowych) czy wspieranie rozwoju lokalnej infrastruktury;
  •  duże, międzynarodowe firmy powinny zweryfikować związki marki i oferty z lokalnymi rynkami (rozumianymi jako kraj, region, etc.). Powinny np. rozważyć czy zawsze eliminowanie lokalnej (np. przejętej) marki to optymalne rozwiązanie; jest wiele przykładów (choćby ze Skandynawii), które pokazują, że siła świadomości i reputacja społeczna lokalnych brand’ów czynią racjonalnym pozo- stawianie ich przy życiu i czynienie z nich cennych aktywów, wpływających na zachowania klientów. Nie chcemy żyć w świecie „czarnych Fordów T”, nawet jeśli zapewniają producentom krocie dzięki globalnym synergiom i optymalizacji.

Pandemia dramatycznie ukazuje jak lokalne czy regionalne klęski żywiołowe szybko przeradzają się w globalne. Sposoby reakcji na takie zagrożenia nie są zharmonizowane, nie ma globalnych sztabów antykryzysowych, a wpływ takich instytucji jak WHO czy ONZ jest nader ograniczony, albo wręcz kontestowany. Podobnie dzieje się z ochroną klimatu, gospodarką zasobami wody i kluczowymi surowcami.

Pandemia pokazała te dziedziny, które nie mogą być uzależnione od długiego łańcucha dostaw i pozbawione tych dostaw. Smutnym przykładem są tu substancje czynne leków generycznych, dziedzina zmonopolizowana przez Chiny, Indie i Izrael. Szukając oszczędności kosztowych, Europa importuje większość tych substancji i w ten sposób utraciła bezpieczeństwo lekowe. Taniej nie zawsze znaczy lepiej. Podobnie z aparaturą medyczną, czy przysłowiowymi maseczkami. Dotyczy to wielu surowców, w tym energetycznych, ale także metali (pierwiastków) ziem rzadkich, niezbędnych dla rozwoju nowoczesnych technologii.

Pandemia jest więc ostrzeżeniem pod adresem możliwych negatywnych konsekwencji dotychczasowej żywiołowej i czasami nieprzemyślanej globalizacji, polegającej głównie na stałym poszukiwaniu minimalizacji kosztów i krótkofalowych optymalizacjach. Podstawową jest brak rezerw i taka kompleksowość powiązań, która czyni świat mało odpornym na zakłócenia i kryzysy. Świat nie przeżył jeszcze kryzysu spowodowanego przykładowo globalnym cyberatakiem, który grozi katastrofą przed wszystkim krajom wysoko rozwiniętym, ich infrastrukturze krytycznej, finansowej, obronnej itd. Choć dziś można to sobie łatwo wyobrazić – nie jesteśmy na taki kryzys przygotowani.

Alert Biznesowy to inicjatywa think tanku Open Eyes Economy oraz Kolegium Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Wszystkie alerty eksperckie dostępne są na: www.oees.pl/dobrzewiedziec

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

SEO? SEM? RTB? PMS czyli Przewodnik po Marketingowych Skrótowcach

leksykon skróty marketingowe

Językoznawcy niekiedy mawiają, że język jest jak sejsmograf – jako pierwszy wyczuwa najdrobniejszą zmianę społeczną i kulturową. Na gruncie polskim zjawisko zmian, obserwowanych w obszarze językowym nie jest nowe. Choćby warto wspomnieć makaronizmy z czasów sarmackich, czy walka z cudzoziemszczyzną w dobie oświecenia. Kolejny ważny etap w historii Polski to zachłyśnięcie się wolnością i światem Zachodu po zmianach ustrojowych 1989 roku. Od tamtej pory zmiany językowe nabierają tempa. Współistniejące zjawisko globalizacji i jego wpływ na świat biznesu spowodował, że na dobre wiele słów obcego pochodzenia weszło do słownika wielu grup zawodowych.

Od końca XX wieku mówi się o zjawisku socjolektu. Można by to porównać nieco do sarmackiego używania makaronizmów, bo chodzi o odmianę języka, charakterystyczną dla danej grupy społecznej. Z tym, że makaronizmy były różne i nie zawsze rozumiane przez grupę. Nie były stałe. Obecnie do słownika różnych grup społecznych weszły i nadal wchodzą na stałe różne sformułowania, które zrozumiałe są dla tej konkretnej społeczności. Swoim językiem porozumiewają się zarówno lekarze, prawnicy, jak i marketerzy. Używają socjolektu, chociaż może sami o tym nie wiedzą! ☺

Krokiem dalej jest posługiwanie się żargonem skrótowców, które w oparciu o anglojęzyczne wyrażenia, wchodzą do języka polskiego w postaci tajemniczych trzyliterówek. W pierwszym artykule tego cyklu zostały wyjaśnione dwa, bliskie marketerom, skrótowce: SEO i SEM. Wskazywałam tam na różnice w rozumieniu tych terminów, a jakby się przyjrzeć bliżej można zauważyć, że podstawą nieporozumień jest nieprawidłowe rozumienie słów obcego pochodzenia. O ile ciekawa jest ścieżka ewolucji i zmian rozumienia znaczeń, o tyle by rozumieć branżę marketingową, szczególnie jej część związaną z Internetem, warto skupić się na poszczególnych skrótowcach. Stąd niniejszy artykuł, który w zamierzeniu ma być pigułką, wyjaśniającą najważniejsze wyrażenia z zakresu socjolektu marketerów.

Ads – advertising – reklama. Najczęściej skrót stosowany jest łącznie jako Google Ads na określenie sieci reklamowej marki Google, obejmującej zarówno przestrzenie w zakresie SERP, czyli strony, wyświetlającej wyniki wyszukiwania, jak i w obrębie sieci partnerskiej – rozmaitych stron i portali, udostępniających swe powierzchnie na rzecz płatnych reklam, zlecanych przez Google.

ATL – above the line – określenie na działania marketingowe skierowane do masowego odbiorcy. Tradycyjne określenie to media masowego przekazu. Mowa tu o takich kanałach komunikacji, które umożliwiają dotarcie do szerokiego, niespersonalizowanego odbiorcy. Kanałami realizującymi działania ATL to telewizja, radio, reklama zewnętrzna i prasa. Niekiedy uznaje się ATL za media „tradycyjne”, przeciwstawiając mediom „nowoczesnym”, realizującym kampanie do zawężonej grupy odbiorców, czyli tzw. działania targetowane. Kampaniom ATL przeciwstawia się BTL. „Above the line” odnosi się do formy rozliczania tej formy działań w latach 50. XX wieku. Były one zaliczane „nad kreską” jako przynoszące zyski agencjom reklamowym.

Zobacz też: Przeczytaj to ASAP! Czyli o żargonie słów kilka

B2C i B2B – business to consumer oraz business to business czyli biznes-klient lub biznes-biznes. To określenia na podstawowe relacje, jakie kreują i utrzymują przedsiębiorstwa w ramach prowadzonych działalności. Chodzi o rozróżnienie takich form biznesowych, gdzie odbiorcą produktów lub usług są konsumenci, osoby fizyczne, detaliści oraz odbiorcy biznesowi, czyli inne podmioty gospodarcze.

BTL – below the line – w przeciwieństwie do ATL, są do działania skierowane odbiorcy indywidualnego. Ze względu na specyfikę rynku w czasach, gdy podział powstawał, zawierające się w BTL działania jak ulotki czy gadżety reklamowe, nie przynosiły jednoznacznego zysku agencjom, więc były uznawane za nieprzynoszące bezpośredniego zysku („pod kreską”). Obecnie w ramach BTL uwzględnia się formy marketingu bezpośredniego, także online w formie email makretingu czy reklam display’owych.

COPQ – cost of poor quality – koszty złej jakości. Nie jest to popularny wskaźnik w świecie marketingu, ale spotykany w różnych branżach przemysłowych, ale także IT. Jest to wskaźnik, który umożliwia oszacowanie, na ile produkt lub usługa, która została przedstawiona na rynku, nie spełnia oczekiwań pod kątem jakości, co wpływa na rentowność. Metody obliczania tego wskaźnika są różny, niemniej bywa wykorzystywany jako jeden ze wskaźników efektywności (KPI).

CP(X) – poniżej kilka przykładów wyrażeń, odnoszących się do modeli rozliczeniowych lub wskaźników, mierzących skuteczność (KPI). Chodzi o określanie kosztów za konkretny cel. Tym celem może być wykonanie konkretnej akcji, zdobycie leada (kontaktu, potencjalnie mogącego w przyszłości być klientem) czy po prostu finalną sprzedaż. Wydaje się, że w polskiej rzeczywistości są częściej stosowane jako formy rozliczeń, ale można się z nimi spotkać jako podstawę do określania skuteczności i stopnia osiągnięcia założonego celu.

CPA – cost per action – koszt za akcję. Ogólne określenie modelu rozliczeniowego lub KPI, w którym celem działania jest akcja. Ta akcja może być zdefiniowana szeroko, np. wejście na stronę, pobranie ebooka czy bardziej konkretnie, np. pozostawienie kontaktu czy po prostu sprzedaż. Jest to model rozliczenia za efekt. W kontekście KPI jest to wskaźnik, który pokazuje, na ile udało się osiągnąć założoną ilość akcji, będących celem danego działania.

CPC – cost per click – koszt za klik. Jakby nie patrzeć, jest to także forma rozliczenia za efekt lub wskaźnika, mierzącego cel. W obydwu przypadkach jednak mowa o konkretnej akcji w postaci kliknięcia. Jest to rozliczenie bardzo popularne szczególnie w kampaniach display, gdzie najczęściej rozliczenie jest „za klik” w reklamę.

CPL – cost per lead – koszt za lead (kontakt sprzedażowy). Podobnie jak powyżej, jest to przykład zawężonego rozliczenia lub wskaźnika, tym razem za lead, czyli kontakt, który jest potencjalnie przyszłym klientem. Taką formą rozliczenia można się posługiwać np. w przypadku kampanii, generującej ruch na stronę www, na której zamieszczony jest formularz. Pozyskane w ten sposób dane mogą wówczas stanowić podstawę rozliczenia za skuteczność prowadzonego działania.

CPM – cost per mille – dosłownie jest to koszt za tysiąc. Czyli koszt za dotarcie do tysiąca odbiorców. Szczególnie wykorzystywane jest to jako rozliczenie (lub wskaźnik) dla kampanii masowych, na przykład przy direct mailingu (formie wysyłki maili do szerokiej grupy odbiorców). Koszt za dotarcia do tysiąca jest szczególnie wykorzystywana jako forma rozliczenia, ponieważ nie ma charakteru efektywnościowego, zatem nie jest szczególnie skuteczna dla oceny realizacji celu (choć można się spotkać ze wskaźnikiem CPM w ramach KPI).

CPS – cost per sale – koszt za sprzedaż. Kolejny przykład modelu rozliczeniowego lub wskaźnika, który odnosi się do efektu działań. Tu konkretnym mierzalnym celem jest sprzedaż.

CPV – cost per view – koszt za wyświetlenie. Dotyczy szczególnie branży video, gdzie rozliczenie odbywa się za obejrzenie materiału (niekiedy określony jest minimalny czas materiału, po jakim uznaje się, że materiał został obejrzany, np. nie mniej niż 30 sekund dla co najmniej minutowych filmów).

FF – flat fee – stała opłata. Oznacza model rozliczenia, w którym podstawą jest stała stawka podstawowa.

GDN – Google Display Network – Sieć Reklamowa Google. Przestrzeń emisji reklam bannerowych w sieci Google, czyli także Gmail, YouTube oraz Blogger, ale także w ramach przestrzeni partnerów Google, małych stron ale i dużych portali informacyjnych.

KPI – key performance indicators – kluczowe wskaźniki efektywności. Jest to ogólne określenie wskaźników, których wartości określają poziom osiągnięcia celu. Tym samym stanowią narzędzie kontroli realizacji. Określenie to używane jest w wielu branżach; wszędzie tam, gdzie egzekwowane jest planowanie i rozliczanie działań.

POP oraz POS – point of purchase oraz point of sales – punkt zakupów, właściwie: point of sales materials POSM. Określenie definiujące materiały, z którymi klienci, dokonując zakupów usług lub produktów mają styczność. Jest to jedna z form działań marketingowych w ramach BTL.

Przeczytaj również: Podsumowanie branży SEO/SEM w 2019 roku 

PLA – Product Listing Ads – kampanie produktowe. Rodzaj kampanii reklamowej, dedykowanej branży e-commerce, umożliwiająca reklamowanie produktów w ramach Google Shopping czyli funkcji Google, publikującej produkt sklepu na poziomie wyszukiwarki. Obecnie dostępna jest także wersja iPLA czyli inteligentnych kampanii produktowych, opartych o machine learning, czyli dane gromadzone przez rozległe magazyny danych i realizowanie kampanii targetowanych, w oparciu o te informacje.

PPC – pay per click – płatność za klik. Model rozliczenia kampanii, w której koszty naliczane są za kliknięcie. Najczęściej można spotkać taką formę w ramach działań reklamowych w wyszukiwarkach czyli przy kampaniach display’owych w Google i sieci partnerskiej.

RTB – real time bidding – jeden z modeli zakupów powierzchni reklamowych online. Umożliwia dobór takich przestrzeni, które wg gromadzonych danych odpowiadają grupie docelowej. Dzięki czemu możliwe jest bardziej trafne targetowanie działań. Do zakupu powierzchni dochodzi na drodze aukcji, a cały proces odbywa się w czasie rzeczywistym.

RWD – responsive web desing – projektowanie responsywne, czyli „odpowiadające”. Jest to termin odnoszący się do takich działań projektowych, które odpowiadają odpowiednim wyglądem strony czy aplikacji w zależności od urządzenia. Wyrażenie to powstało w momencie rosnących potrzeb na tworzenie takich projektów, by były odpowiednie dla urządzeń mobilnych.

TTL – through the line – poprzez linię. Termin określający taki rodzaj kampanii, który wykorzystuje metody z zakresu ATL i BTL. Powstał w wyniku trudności w jednoznacznym przyporządkowaniu niektórych działań do działań „pod” lub „ponad” linią.

URL – Uniform Resource Locator – ujednolicony format adresowania. Umożliwia dotarcie do konkretnych zasobów w ramach np. strony www z czym jest najczęściej kojarzony. Może też być adresem, umożliwiającym dostęp do danych zgromadzonych w ramach FTP czy do pliku lokalnego.


Katarzyna Ugorowska SEOptimizeKatarzyna Ugorowska – Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert technologii i komunikacji marketingowej online, prowadzi warsztaty i webinary z email marketingu, SEO i UX. Odpowiada za relacje z klientami, różnych branż w SEOptimize.pl.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF