Konsumenci bardziej chronią swoje dane przed marketerami niż przed hakerami

safety

RODO zrewolucjonizowało świadomość społeczną w kwestii ochrony i przetwarzania danych. Ten fakt odzwierciedlają raporty firm zajmujących się bezpieczeństwem. Eksperci wskazują także, że odpowiednia infrastruktura, służąca do przechowywania danych, jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem. Najsłabszym ogniwem w systemach zabezpieczeń pozostaje użytkownik.

Wejście w życie unijnego rozporządzenia sprawiło, że dane osobowe stały się głównym tematem debaty publicznej. Wcześniej te kwestie interesowały raczej wąskie kręgi specjalistów, np. prawników czy naukowców. O popularności przetwarzania danych świadczy też wzrost liczby rozpraw sądowych związanych z ich ochroną, co podkreśla Blandine Poidevin, prawniczka OVH. „Uwrażliwienie opinii publicznej nastąpiło wraz ze wzrostem wiedzy europejskich użytkowników, którzy są obecnie lepiej poinformowani, wyposażeni w stosowne narzędzia i gotowi na egzekucję swoich praw”.

Wzrost świadomości konsumentów

Celem badania poświęconego ochronie danych i ich bezpieczeństwu, autorstwa RSA[1], zajmującej się bezpieczeństwem sieci komputerowych i sieciowych, była diagnoza europejskich konsumentów na temat ich prywatności. RSA zależało również na odpowiedzi, w jaki sposób trendy dotyczące zbierania, przechowywania, zgodności i bezpieczeństwa danych mogą wpływać na działalność firm. Wnioski z raportu są interesujące.

Aż 73% respondentów twierdzi, że obecnie są bardziej świadomi naruszeń danych niż choćby pięć lat temu. Odnośnie utraty danych, najbardziej obawiają się o informacje dotyczące finansów i bankowości, co zaznacza 80% z nich. 76% uczestników badania obawia się wycieku swoich haseł, natomiast 72% utraty tożsamości w postaci kradzieży danych z dowodu osobistego, paszportu czy prawa jazdy. Co drugi, młodszy respondent, tzw. Millennials ma z kolei obawy, że informacje prywatne zostaną wykorzystane w celu szantażu. Natomiast jedynie co dziesiąty badany przyznał, że kwestia ochrony danych i polityki prywatności interesuje go w kontekście firmy, w której pracuje.

Zachowania konsumentów w zakresie gromadzenia danych ciągle się zmieniają. 41% respondentów badania RSA przyznało się do celowego sfałszowania danych w Internecie podczas rejestracji konta. Najczęściej podawali niepoprawny numer telefonu, datę urodzenia, adres e-mail, adres zamieszkania, wiek czy nawet imię. Co ciekawe, najczęściej robili to w celu uniknięcia niepożądanych działań promocyjnych (59%) oraz nachalnych działań marketingowych (55%). Jedynie co trzeci respondent sfałszował swoje dane, działając z pobudek bezpieczeństwa i ataków hakerskich.

Prywatność stała się kwestią globalną

Odpowiedzi uczestników badania oraz ostatnie Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych (RODO) pokazują, że kwestia prywatności i bezpieczeństwa danych została podniesiona do rangi globalnej.

„Użytkownicy zaczynają się interesować, co się dzieje z danymi, które powierzają podmiotom zewnętrznym, i w jaki sposób są one wykorzystywane. Ponadto oczekują możliwości większej kontroli, o czym świadczy obserwowany ostatnio wzrost zainteresowania narzędziami udostępnionymi przez Facebook i Google, a służącymi m.in. do wglądu, pobierania i ewentualnie usuwania informacji powierzanych tym platformom” – wskazuje Blandine Poidevin.

RODO zostało powołane w celu ochrony interesów użytkowników Internetu. Jego celem jest zabezpieczenie nie tylko przed hakerami, ale również przed spamem i niepożądanymi kontaktami ze strony telemarketerów.

Dane użytkowników mogą być przechowywane w sposób analogowy na nośnikach typu płyta DVD, pendrive, karta pamięci czy dysk przenośny. Ta forma wydaje się być jednak archaiczna i utrudniająca szybki dostęp do zasobów w przypadku, w którym nie mamy akurat w zasięgu tych przedmiotów. Innym sposobem może być przechowywanie danych na serwerach centrów danych lub w chmurze.

CISPE

Dostawcy usług chmurowych muszą mieć świadomość, że w rozumieniu dyrektywy RODO są procesorami danych. Oznacza to, że są podmiotami zajmującymi się przetwarzaniem informacji, które powierzył im administrator. Procesor powinien wykorzystywać dane jedynie w celach uzgodnionych z administratorem. W celu zwiększenia pewności, że dany dostawca usług cloud spełnia wymogi dotyczące ochrony danych wdrożony został Kodeks Postępowania CISPE (Cloud Infrastructure Services Providers in Europe). Wśród firm, działających zgodnie z wymogami CISPE, można wyróżnić grupę wiodących dostawców chmurowych w Europie, w tym OVH – jednego z pomysłodawców całej inicjatywy.

[1] RSA, Data Privacy & Security Report, maj 2018

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Viewability to za mało. Nowy wskaźnik jakościowy Gemiusa

Viewability

Gemius opracował nowy wskaźnik umożliwiający porównanie jakości kontaktów reklamowych dla różnych formatów. Ekwiwalent jakościowy odsłon reklamowych uwzględnia stopień i czas widoczności kreacji, a także jej typ, rozmiar oraz obecność innych reklam w otoczeniu.

Nowy parametr jakościowy Gemiusa pozwala na bardziej szczegółową analizę kampanii internetowych dzięki uwzględnieniu nie tylko całościowej liczby odsłon, ale także jakości kontaktu internautów z reklamą. Zaproponowany przez Gemiusa nowy wskaźnik to eQ Impressions, czyli ekwiwalent jakościowy odsłon reklamowych. Uwzględnia on cztery podstawowe czynniki: viewability, czas widoczności, typ i rozmiar reklamy oraz clutter, czyli liczbę emisji reklam innych marek wyświetlanych w tym samym czasie w polu widzenia użytkownika. Dzięki zastosowaniu eQ Impressions możliwe jest porównanie ze sobą kampanii reklamowych wykorzystujących różne formaty i rodzaje reklam, w tym wideo, display, tekstowe oraz społecznościowe.

ꟷ Szybko rozwijająca się branża reklamy internetowej potrzebuje coraz bardziej precyzyjnych i kompleksowych narzędzi do analizy obecności marek w sieci. Dla reklamodawców liczą się już nie tylko parametry ilościowe, ale także jakościowe. Stąd duży nacisk w ostatnich latach na pomiar widoczności reklam i rozliczanie za widoczne odsłony (vCPM)  zaznacza Marta Sułkiewicz, dyrektor sprzedaży międzynarodowej w Gemiusie.

ꟷ Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że samo viewability to dopiero początek drogi do zaawansowanego pomiaru realnego kontaktu użytkownika z przekazem reklamowym. Dlatego już w zeszłym roku zaczęliśmy w Gemiusie prace nad nowym wskaźnikiem jakościowym, który uwzględnia nie tylko widoczność reklamy, ale także czas kontaktu internauty z kreacją, jej rozmiar oraz czynnik rozpraszający jego uwagę, czyli clutter. W badaniu wzięliśmy pod uwagę także typ reklamy – kreacja display i wideo różnią się od siebie i wymagają osobnego traktowania. To wszystko doprowadziło nas do stworzenia wskaźnika eQ Impressions, ekwiwalentu jakościowych kontaktów z reklamą – podsumowuje Sułkiewicz.

Wskaźnik eQ Impressions zmienia obraz rynku reklamowego

Włączenie w analizę parametru eQ Impressions ma wpływ na wyniki rankingów dotyczących udziału w odsłonach kreacji reklamowych. Dla zobrazowania tego zjawiska Gemius posłużył się przykładem rankingu branż za pierwszy kwartał 2018 roku, który odnosi się do kampanii banerowych. Z przeprowadzonej analizy wynika, że po uwzględnieniu wskaźnika eQ Impressions różnice pomiędzy wynikami dla poszczególnych branż sięgają nawet 5 punktów procentowych, a kolejność branż w rankingu uległa zmianie. W obydwu przypadkach na pierwszym miejscu uplasował się handel, jednak przy uwzględnieniu odsłon jakościowych udział tej branży zmalał z 36 proc. do 32 proc. To największy spadek procentowy wśród branż, mimo to handel nie zmienił pozycji lidera.

Najbardziej znaczący awans w rankingu przy zastosowaniu eQ Impressions odnotowały reklamy z segmentu „Czas wolny”. Zmiana z 8 proc. na 13 proc. zagwarantowała tej branży drugie miejsce w rankingu, wyprzedziła ona reklamy z segmentu „Finanse i ubezpieczenia” oraz „Media, książki, CD i DVD”. Wpływ jakościowych parametrów bardzo wyraźnie widać w udziale reklam zachęcających do zakupienia farmaceutyków – spadek z 4 proc. do poniżej 2 proc. spowodował, że branża ta znalazła się poza TOP 10. W ten sposób w rankingu pojawiła się branża „Higiena i pielęgnacja”, która zajęła ostatnie miejsce w rankingu z dwuprocentowym udziałem.

Spadki w rankingu tłumaczy Marta Sułkiewicz ꟷ Branża handlowa, która zawiera w sobie cały rynek e-commerce, często nie optymalizuje kampanii pod kątem viewability. Stąd spadek udziału procentowego w jakościowych odsłonach. Z kolei spadek branży farmaceutycznej w rankingu jest spowodowany dominacją reklam tzw. parafarmaceutyków wśród kampanii banerowych w tej branży. Wzrost pozycji udziału reklam z segmentu „Czas wolny” można tłumaczyć dobrymi wynikami viewability kampanii gamingowych, które stanowią blisko 66 proc. tej branży. Reklamy nowych gier są chętnie oglądane przez internautów; sprawia to, że odnotowują one długi czas kontaktu użytkownika z kreacją, a co za tym idzie ꟷ wartość eQ Impressions rośnie.

Pierwsze wyniki eQ Impressions dostępne w gemiusAdReal

Wskaźnik eQ Impressions został udostępniony tym klientom Gemiusa, którzy korzystają z badania gemiusAdReal. Od 6 czerwca zainteresowani użytkownicy badania mogą się zapoznać z pierwszymi wynikami dla reklam typu display emitowanych na komputerach osobistych i laptopach. Dostępne w interfejsie gemiusAdReal wyniki dotyczą okresu od stycznia 2018 roku.

Równocześnie Gemius rozpoczął prace nad jakościowym wskaźnikiem dla reklam wideo oraz mobile. W planach firmy jest również dodanie możliwości samodzielnej modyfikacji parametrów wskaźnika eQ Impressions w celu zapewnienia użytkownikom większej elastyczności i całkowitego dostosowania możliwości do indywidualnych potrzeb biznesowych. Planowane jest także udostępnienie go w innych rozwiązaniach technologicznych Gemiusa, w tym w gemiusDirectEffect.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Europejska reklama cyfrowa podwoiła wartość w ciągu 5 lat

reklama cyfrowa

Według badania AdEx Benchmark, zrealizowanego przez IHS Markit na zlecenie IAB Europe, reklama online zanotowała w 2017 roku wzrost o 13,2% na rynku europejskim, a jej wartość wyniosła 48 mld EUR. W Polsce wartość reklamy online wyniosła 3,9 mld zł (938 mln EUR), notując 9% wzrost (europejska edycja badania nie uwzględnia wydatków na e-mail marketing, więc wartość polskiego rynku w tym zestawieniu różni się nieznacznie od opublikowanej przez IAB Polska 27 kwietnia br.).

Badanie AdEx Benchmark jest podstawowym przewodnikiem po europejskim rynku reklamy cyfrowej. W ostatniej edycji, która jest już dwunastym rocznym podsumowaniem, wzięło udział 27 rynków. Osiągnięta w tym okresie wartość reklamy online na tych rynkach wzrosła dwucyfrowo. Mobile zdominował dwucyfrowy wzrost, a jego indeks wyniósł ponad 40%. Stanowi on obecnie 42% reklamy display, podczas gdy wideo ponad jedną czwartą. Wzrost wideo jest napędzany przez reklamę out-stream, która odnotowała indeks na poziomie 73,4% w porównaniu z In-Stream na poziomie 6,9%.

Badanie IAB Europe AdEx Benchmark dzieli rynek reklamy cyfrowej na trzy kategorie: Display, Search oraz Classifieds and Directories (ogłoszenia). Reklama graficzna przewyższyła wyniki wyszukiwania i ogłoszenia z tempem wzrostu 14,9% do wartości 19,3 mld EUR. Search wciąż jest największą kategorią reklamy internetowej pod względem przychodów, jej wzrost wynosi 14,4%, a wartość rynkowa 21,9 mld EUR.

– Reklama cyfrowa dynamicznie się rozwija, już jest głównym segmentem europejskiego rynku reklamy, a jej udział nadal będzie się zwiększał. Dynamiczny wzrost nie powinien jednak przesłaniać kwestii jakościowych. Na rynkach dojrzałych poświęca się dużo uwagi zagadnieniom związanym z ograniczeniem liczby reklam na rzecz ich jakości, eliminowaniem fraudów, zapewnieniem bezpieczeństwa marki. Te kwestie są ważne zarówno dla agencji, jak i reklamodawców, sprzyjają rozwojowi segmentu reklamy online  – komentuje Włodzimierz Schmidt, Prezes Zarządu IAB Polska.

Największe indeksy wzrostu zanotowane w regionie CEE:

  1. Białoruś – 33,9%
  2. Serbia – 23,7%
  3. Rosja – 21,9%

Na najbardziej dojrzałych rynkach również odnotowano silny wzrost, przykładowo w Wielkiej Brytanii (14,3%), Norwegii (16,6%), Szwecji (18,4%), Szwajcarii (12,5%) i Danii (9,7%), co pokazuje, że dojrzałość nie stanowi przeszkody dla dalszych innowacji i wzrostu.

Ranking 10 krajów o najwyższej wartości rynku objął następujące rynki:

  1. Wielka Brytania – 15,6 mld EUR
  2. Niemcy – 6,6 mld EUR
  3. Francja – 5,1 mld EUR
  4. Rosja – 3,3 mld EUR
  5. Włochy – 2,6 mld EUR
  6. Szwecja – 1,8 mld EUR
  7. Holandia – 1,8 mld EUR
  8. Szwajcaria – 1,8 mld EUR
  9. Hiszpania – 1,8 mld EUR
  10. Belgia – 1 mld EUR

W Polsce w 2017 roku wartość reklamy online wyniosła 3,9 mld zł (938 mln EUR), notując 9% wzrost. W roku 2018 spodziewane są dalsze wzrosty, a komunikacja cyfrowa pokona granicę 4 mld zł. W ciągu najbliższego roku powinno dojść także do historycznej zmiany – wartość rynku szeroko rozumianej reklamy cyfrowej w Polsce stanie się większa od nakładów na telewizję.

Więcej: https://www.iabeurope.eu/all-news/press-releases/european-digital-advertising-market-has-doubled-in-size-in-5-years/

 

Informacje na temat analizy AdEx Benchmark

Dane zostały opracowane przez IAB Europe na podstawie informacji przekazanych przez krajowe oddziały IAB w Europie. Dane są następnie przetwarzane i poddawane analizie przez IHS Markit. Raport zawiera informacje za 2017 r. o wielkości i wartości rynku dla następujących krajów: Austria, Białoruś, Belgia, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Dania, Finlandia, Francja, Niemcy, Grecja, Węgry, Irlandia, Włochy, Holandia, Norwegia, Polska, Słowenia, Rumunia, Rosja, Hiszpania, Słowacja, Serbia, Turcja, Szwecja, Szwajcaria oraz Wielka Brytania.

Dane uwzględniają rok kalendarzowy 2017 od stycznia do grudnia. Pierwsza analiza AdEx Benchmark została opracowana w roku kalendarzowym 2006, a aktualny raport jest dwunastym z kolei. Display uwzględnia banery na komputerach PC i urządzeniach mobilnych, rich media i formaty wideo.

 

O IAB Polska

Związek Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska jest organizacją zrzeszającą 230 najważniejszych firm polskiego rynku internetowego, w tym największe portale internetowe, sieci reklamowe, domy mediowe, agencje interaktywne, firmy technologiczne oraz reklamodawców. Jego głównym celem jest szeroko pojęta edukacja rynku w zakresie wykorzystania internetu jako skutecznego narzędzia prowadzenia biznesu i komunikacji marketingowej. Propaguje skuteczne rozwiązania e-marketingowe i reklamowe, oraz tworzy, prezentuje i wdraża branżowe standardy jakościowe. Przygotowuje raporty, badania rynku online i poradniki, m.in. Raport Strategiczny czy AdEx, którego wyniki są bazą analiz wydatków reklamowych. Jest organizatorem konferencji (Forum IAB, IAB HowTo), konkursów (MIXX Awards), warsztatów i szkoleń (Akademia DIMAQ, IAB Internet Week). Jednym z flagowych projektów IAB Polska jest DIMAQ – standard kompetencji oraz program certyfikujący wiedzę z dziedziny e-marketingu.

IAB Polska działa od 2000 roku, jest częścią światowych struktur IAB, członkiem IAB Europe oraz IAB Tech Lab, a także Związku Stowarzyszeń Rada Reklamy, Krajowej Izby Gospodarczej i Business Center Club. www.iab.org.pl

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

W poszukiwaniu insightu

insight

Oparcie komunikacji na trafnym insighcie to najprostsza droga aby trafić w czuły punkt konsumenta i dotrzeć do jego serca. Nie jest to jednak proste zadanie, wymaga czasu, uważnej obserwacji, szeroko otwartych oczu i uszu. Czym jest insight, dlaczego jest tak ważny i gdzie go szukać – odpowiedź na te i inne pytania znajdziecie w tekście. Gotowi? Wyruszamy na poszukiwanie insightów.

Czym jest insight?

Najprościej mówiąc jest to ukryta potrzeba konsumencka. Czasem jest ona ukryta tak głęboko, że sam konsument nie jest jej świadomy. Rolą marketera jest jej odnalezienie i wypowiedzenie na głos.  Chodzi o „wejście w buty klienta”,
a mówiąc mniej metaforycznie – zrozumienie jego niewypowiedzianych wprost potrzeb i motywacji.

Jaki powinien być dobry insight?  Przede wszystkim powinien wynikać z dobrego zrozumienia konsumenta, dotyczyć kwestii, które  mocno go dotykają i są dla niego ważne. Musi być prawdziwy, powszechny, wiarygodny a jednocześnie nieoczywisty. Czy głęboki? Nie jest to warunek konieczny. Insighty na których oparta jest większość marek to z reguły proste, chociaż istotne obserwacje. Sam  insight to również często jedno, proste zdanie.

Czy zdarzyło Ci się oglądając jakąś reklamę  pomyśleć: „skąd oni to wiedzieli?” lub „myślałem/am, że tylko ja tak mam”? Jeśli tak – najpewniej dopadła Cię reklama, która taki insight wykorzystała – trafiła w punkt.

Właśnie taki jest dobry insight – świeży jak poranna rosa i jednocześnie mocny jak czarna kawa.

 

Dlaczego warto wykorzystywać insighty?

Warto, bo jest to najprostsza droga do serca (i pośrednio portfela) konsumenta. Oparcie komunikacji na trafnym insighcie pokazuje, że marka rozumie jego problemy, potrzeby, motywacje. Jest blisko konsumenta, wie co go dotyka
i co jest dla niego ważne.

Insight jest niezwykle istotnym elementem każdego briefu, niestety  często też lekceważonym. Dlaczego? Wynika to najczęściej z tego, że nie tak łatwo go znaleźć.

 

Ruszamy na poszukiwania – gdzie szukać soczystych i mocnych insightów?

Na pewno potrzebujemy czasu na uważną obserwację i analizę, która pozwoli nam lepiej zrozumieć naszego konsumenta. Poniżej sześć sposobów na odkrywanie insightów.

 

  1. Obserwuj i słuchaj   
    Insighty są bliżej niż myślisz – możesz natknąć się na nie będąc na zakupach, w autobusie, taksówce, imprezie lub podczas wizyty u fryzjera. Najwięcej o ludziach można dowiedzieć się właśnie w miejscach, gdzie przebywają. Dobrym rozwiązaniem jest też posłuchanie tego co mówią sami klienci, spędzając dzień z użytkownikiem marki lub pracownikiem obsługi klienta. W zależności od tego dla jakiej branży szukasz insightów idź tam gdzie możesz znaleźć odpowiedzi na Twoje pytania. Kampania dla marki z branży FMCG? Idź do pobliskiego sklepu lub supermarketu, zaobserwuj jak klienci robią zakupy, na co zwracają uwagę, co mówią. Czasem dobrze jest wyjść poza biurko, posłuchać tego co mówią nasi konsumenci  i poznać ich świat od środka.
  1. Poszukaj insightów w sieci wśród internautów   
    Wersja dla leniwych, bez opuszczania biurka;) Internet jest prawdziwą kopalnią insightów. Możemy odkryć  je  w mediach społecznościowych, na forach, grupach dyskusyjnych – wszędzie tam gdzie króluje User Generated Content.  Jeśli interesuje nas konkretna tematyka lub zagadnienie możemy wykorzystać do tego jeden z dostępnych na rynku monitoringów sieci lub choćby Google Trends. Możesz sprawdzić o czym mówią  i czego najczęściej szukają. Czasem to co znajdziemy może nas nieźle zaskoczyć.
  1. Rozmawiaj i pytaj
    Badania jakościowe -pogłębione wywiady i obserwacje to najlepsze metody pozyskiwania insightów. O ile dwa pierwsze punkty dotyczą „darmowych metod” pozyskiwania insightów, tak badania często wymagają większych budżetów. W przypadku wysokobudżetowych kampanii taka inwestycja się jednak opłaca. Jeśli nie dysponujemy budżetem na badania – możemy postawić na rozmowy z pracownikami działu sprzedaży, marketingu czy choćby znajomymi, będącymi reprezentantami naszej grupy docelowej.
  1. Sięgnij po dane statystyczne   Badania jakościowe są kluczowe, jednak wsparciem mogą być też badania ilościowe – wszelkiego rodzaju raporty,  statystyki mogą stanowić punkt wyjścia do dalszych poszukiwań.

 

  1. Zapytaj wprost swoich klientów
    Możesz wykorzystać do tego swoją stronę  bądź newsletter,
    tworząc quiz lub ankietę. W ten sposób uzyskasz dane o preferencjach  swoich odbiorców – dowiedzieć się wprost czego potrzebują  i oczekują.   Na bazie tych informacji będziesz wiedział, co jest dla nich ważne, czego oczekują, co należy poprawić, usprawnić lub zmienić.

 

  1. Wykorzystuj narzędzia i analizuj   
    Ważne informacje o swojej grupie docelowej możesz pozyskać poprzez takie narzędzia jak np.:   
  • Facebook Audicence Insights – narzędzie umożliwiające   analizę własnego Fanpage’a i jego fanów –   demografię, zainteresowania, aktywności
  • Napoleon Cat lub SoTrender – umożliwiające dokładniejszą analizę naszych odbiorców oraz Fanpage marek konkurencyjnych
  • Google Analytics – znane każdemu narzędzie do analizy ruchu na stronie
  • Google Keyword Planner – wskazujące najczęściej wyszukiwane słowa i frazy
  • SEMstorm – pokazujący po wpisaniu jakich haseł użytkownicy wchodzą na stronę
  • TagBoard – pozwalający na gromadzenie w jednym miejscu wszystkich treści dot. wybranego hashtaga
    (do późniejszej analizy ich zastosowania)
  • YouTube Analytics – narzędzie pokazujące podstawowe dane demograficzne i zaangażowanie odbiorców.

 

Aby znaleźć wartościowe insighty musimy uzbroić się w cierpliwość, być wnikliwym i niekiedy czytać między wierszami. Czasem może ukryć się tam prawdziwie soczysty insight. Może się też zdarzyć, że to on sam nas znajdzie… przyjdzie znienacka, zupełnie nieoczekiwany. Zamiast jednak na niego bezczynnie czekać lepiej odejść od biurka
i wyruszyć na jego aktywne poszukiwania.

Udanych łowów!


Agnieszka DudzińskaAgnieszka Dudzińska – Strategy & client service manager w NuOrder, redaktor w Brief.pl, absolwentka Zarządzania na Uniwersytecie Warszawskim (specjalizacja: marketing) i studiów Architekt Marki, od ponad pięciu lat związana z marketingiem internetowym. Na co dzień zajmuje się opracowywaniem i implementacją strategii digital, performance media, social media oraz kampanii zintegrowanych. Pracowała dla takich marek i podmiotów jak m.in.: Bosch, Black Lashes, eSky, Kotlin, Ministerstwo Finansów, Ministerstwo Rozwoju, Oceanic, Poczta Polska, Polpharma, Polregio, Sodexo, Takeda, Tarczyn, Wonga. Prywatnie miłośniczka nowych technologii, podróży, aktywnego trybu życia, w tym roller derby.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Nowe regulaminy portali społecznościowych

odo24

Facebook, Instagram, LinkedIn i inne portale społecznościowe zmieniają zasady dotyczące prywatności użytkowników. Ma to związek z niedawnym skandalem wokół Cambridge Analytica oraz zbliżającym się RODO. Wiele osób może być zaskoczonych ich zakresem. Dlatego warto nie akceptować nowych regulaminów bez ich czytania. Użytkownicy, którzy wykażą się wytrwałością znajdą zapisy, które mogą budzić kontrowersje.

Czy RODO ochroni naszą prywatność w internecie?

Już niedługo – 25 maja br. – obowiązywać zacznie europejskie rozporządzenie o ochronie danych osobowych (RODO). Dlatego internetowi giganci wprowadzają odpowiednie zmiany, aby się do niego dostosować. Facebook, Instagram, LinkedIn i wiele innych serwisów ponownie zachęca do zweryfikowania swoich ustawień prywatności. Przy okazji zbierają wszystkie wymagane zgody od swoich obecnych użytkowników. Co więcej, na Facebooku pojawił się również komunikat odnośnie zbliżającej się daty rozpoczęcia obowiązywania RODO.

Zapewne większość z nas nie będzie chciała rezygnować z korzystania z usług komunikatorów ze względu na zmiany w regulaminach i konieczność ich akceptacji. Gdy wyświetli nam się powiadomienie o zmianie polityki prywatności, po prostu klikniemy „zaakceptuj”. Google i Facebook działający w tym obszarze to monopoliści, a niekorzystanie z ich oferty bez pozostawiania informacji na swój temat jest niemal niemożliwe – mówi adw. Katarzyna Kirylczuk, ODO 24.

Otwierając „wyskakujące” okienka jesteśmy przeprowadzani przez kilka ekranów, na których znajdują się szczegóły odnośnie udostępniania i zarządzania danymi. Ponadto na Facebooku możemy się zapoznać z model biznesowym portalu, który opiera się na wykorzystywaniu zebranych informacji do sprzedawania treści reklamowych, przez co trafiają do nas jedynie konkretne i spersonalizowane komunikaty promocyjne.

Co powinno wzbudzić wątpliwości użytkowników?

Kontrowersyjny może okazać się m.in. zapis, w którym Facebook nakłania nas do wyrażenia zgody na rozpoznawanie twarzy. Jeśli to zrobimy, algorytmy stworzą na podstawie udostępnionych zdjęć „wzór” naszych rysów, dzięki któremu analizowane będą następnie wszystkie nowo wrzucane fotografie. Jeżeli znajdzie się na nich nasz „cyfrowy wzór” zostaniemy o tym poinformowani. Portal tłumaczy, że to rozwiązanie ma pomóc w uniknięciu sytuacji kiedy ktoś się pod nas podszywa. Jednak taka baza może stać się łakomym kąskiem dla różnych organizacji.

Pamiętajmy o tym, że dane osobowe to nie jedynie imię, nazwisko i numer PESEL. Jest to spore uproszczenie, prawdopodobnie wynikające z tego, że w przepisach ustawy o ochronie danych osobowych z 1997 r. zaliczano do nich jedynie informacje „pozwalające na określenie tożsamości tej osoby”, dopiero później termin ten rozszerzono na „wszelkie informacje dotyczące zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osoby fizycznej”, czyli uwzględniono także kolor oczu czy rysy twarzy – wskazuje Katarzyna Kirylczuk, ODO 24.

Niestety kiedy nie chcemy udostępnić niektórych informacji o nas, sytuacja staje się nieco trudniejsza. Trafiamy w miejsce, gdzie ponownie jesteśmy nakłaniani do wyrażenia zgód. Po ponownym „przeklikaniu” dopiero na trzeciej stronie możemy ostatecznie nie zaakceptować niektórych z nowych zasad.

W momencie kiedy wyświetlą się nam komunikaty z prośbą o ponowne zaakceptowanie regulaminu należy poświęcić kilka chwil i przejść przez wszystkie punkty, dokładnie się z nimi zapoznając, a następnie przyjrzeć się zgodom, które zamieszczone zostały do naszej akceptacji. Dzięki temu w pewnym stopniu będziemy mogli ograniczyć portalom i mediom społecznościowym dostęp do naszych danych. Jeżeli jednak nie zaakceptujemy warunków korzystania z danego serwisu, czyli regulaminu i tego jak przetwarzane będą nasze dane, nie będziemy mogli korzystać z danego portalu, ponieważ zgodnie z przepisami RODO administrator nie będzie mógł przetwarzać naszych danych, co ostatecznie oznacza konieczność usunięcia konta  – podsumowuje Katarzyna Kirylczuk, ODO 24.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Czy można wygrać z adblokami?

adblok

Blokowanie reklam przez użytkowników Internetu to wciąż aktualny problem uderzający w branżę reklamową. Największe straty odnotowują wydawcy, którzy zarabiają na wyświetlanych treściach. Są jednak sposoby na to, aby uratować swoje przychody.

Szacuje się, że blokowanie reklam redukuje przychody wydawców na poziomie od 3 do 20 procent, w zależności od kraju. Według raportu OnAudience.com, w Polsce w 2017 roku, działanie różnego typu wtyczek do przeglądarek zablokowało 44% wyświetlanych reklam.

Dzieje się tak, ponieważ część wydawców stosuje intruzywne formaty reklamowe, które wzmagają tylko niechęć użytkowników. Wiele kwestii w sprawie kreacji rozwiązuje inicjatywa Better Ads, która wyznaczyła nowe standardy formatów reklamowych. Oprócz tego, istnieje kilka strategii, dzięki którym wydawcy mogą odzyskać zaufanie użytkowników. Nie są one uniwersalne i wymagają sprawdzenia przed ustaleniem, która działa najlepiej.

  1. Pierwszym krokiem jest próba nakłonienia odwiedzających do rezygnacji z adblocków. Należy w miły i przejrzysty sposób wyjaśnić, że zyski z reklam są w części przeznczone na obsługę strony, dzięki czemu korzystanie z niej jest darmowe. Jeżeli użytkownicy nie chcą zrezygnować z wtyczki blokującej reklamy, wystarczy, że dodadzą daną witrynę do białej listy.
  2. Jeżeli użytkownicy nie zastosują się do pierwszej propozycji, można podejść do tematu poważniej. Wszystkim osobom, które wciąż blokują reklamy wolno całkowicie zablokować dostęp do przeglądania zawartości strony. Mimo, że ten wariant może okazać się trudny we wdrożeniu i zmniejszyć ruch na stronie, to w przypadku unikalnych treści wydaje się być koniecznością.
  3. Część firm specjalizujących się w blokowaniu reklam oferuje wydawcom alternatywne rozwiązanie problemu adblocków, a mianowicie opłatę manipulacyjną. Wystarczy uiścić określoną kwotę na koncie, a reklamy będą znów wyświetlane. Zdecydowana większość wydawców podchodzi do tego sceptycznie i nie decyduje się na takie rozwiązanie.
  4. Zmiana podejścia – z roku na rok myślenie wydawców zmienia się i zaczynają oni dbać o dobro użytkowników. Zamiast szukać sposobu na obejście problemu blokowania reklam, zaczynają stosować przyjazne formaty oraz selekcjonują wyświetlane treści.
  5. Gdy tak wielu użytkowników blokuje komunikaty, sieci reklamowe wprowadzają nowe usługi oparte na polityce anty – adblokowej. Dzięki przemyślanej strategii i zaawansowanej konfiguracji, nowe kampanie są responsywne i nieinwazyjne, a przede wszystkim spełniają standardy koalicji Better Ads. Wydawcy, którzy współpracują ze sprawdzonymi i profesjonalnymi sieciami mogą liczyć na wzrost dochodów od 5% do nawet 15%.

Blokowanie reklam spędza sen z powiek niemal całej branży reklamowej. Jeśli wydawca nie jest pewien, czy dotyczy to także jego strony istnieją sieci, które oferują skuteczne wsparcie w rozwiązaniu tego problemu. Zawansowane narzędzia pozwalają obliczyć straty, wygenerowane przez adblocki. W czasach digitalizacji jest to problem, którego – z uwagi na utrzymującą się liczbę adblocków nie powinno się lekceważyć.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Media społecznościowe wywrócą tradycyjny handel? Zmiany na rynku są nieuniknione

zakupy

Aż 54% internautów deklaruje, że regularnie robi zakupy w sklepach stacjonarnych, a dopiero 36% wskazuje serwisy internetowe. Niektórzy eksperci prognozują, że w najbliższych latach te kanały sprzedaży będą ze sobą ostro walczyły o klientów. Ostatecznie wyspecjalizują się w oferowaniu odmiennych kategorii produktów. Ponadto z raportu „Sklepy Przyszłości” wynika, że 24% użytkowników Internetu dokonuje stałych transakcji handlowych przez aplikacje i strony mobilne. Zdaniem specjalistów, siła m-zakupów będzie rosła za sprawą systemów ułatwiających wybór i zamawianie artykułów. Badanie, zrealizowane na zlecenie Grupy AdRetail i operatora systemu BLIK, wykazało też, że 21% respondentów systematycznie nabywa towary poprzez social media. Ta forma będzie coraz popularniejsza, m.in. dzięki zaawansowanej analityce ludzkich zachowań.

Offline czy online?

Sklepy stacjonarne wciąż są najczęściej wybieranym kanałem sprzedaży. Z analizy wynika, że systematycznie odwiedza je ponad połowa internautów. Jak komentuje dr Maria Andrzej Faliński, prezes Stowarzyszenia „Forum dialogu gospodarczego”, nie przestaną one odgrywać najważniejszej roli w sprzedaży żywności. Będzie to dotyczyło w szczególności oferowania produktów świeżych. Z kolei handel internetowy wyspecjalizuje się w dowożeniu towarów o długim terminie przydatności. Konsumenci coraz chętniej będą zamawiali do domów ciężkie do noszenia w rękach artykuły, np. kilogramy cukru w promocji lub zgrzewki wód mineralnych. Ale wędlinę, sery, warzywa i owoce nadal będą woleli wybierać osobiście w placówkach detalicznych, na zaufanym, lokalnym rynku.

– Należy podkreślić, że badanie dotyczyło zakupów dokonywanych regularnie, a nie okazyjnie. W mojej ocenie, 36% internautów systematycznie kupujących produkty w sieci to wysoki odsetek. Nie każdy, kto jest użytkownikiem Internetu, wykorzystuje ten kanał komunikacji ze światem stricte do celów zakupowych. Oczywiście tego typu aktywność będzie rosła. Ale nawet osoby, które będą głównie zamawiały artykuły przez Internet, nie przestaną sporadycznie chodzić do tradycyjnych sklepów. Społeczeństwo jeszcze długo nie będzie gotowe na taką zmianę – mówi Norbert Kowalski, Dyrektor Zarządzający w Grupie AdRetail.

Z kolei Katarzyna Czuchaj-Łagód z firmy badawczej Mobile Institute, przewiduje, że w następnych latach zwycięży omnichannel, czyli wielokanałowość. Klienci będą swobodnie korzystali z różnych form robienia zakupów. Wszystko będzie zależało od ich indywidualnych potrzeb i upodobań.

– Według przeprowadzonej analizy, 24% internautów robi regularne zakupy poprzez aplikacje i strony mobilne. Prognozuję, że w ciągu najbliższych 5 lat ich udział wzrośnie względem transakcji handlowych dokonywanych za pośrednictwem komputerów. Nastąpi to wraz z rozwojem interfejsów konwersacyjnych i asystentów osobistych, wspieranych przez sztuczną inteligencję. Wygodę przeglądania artykułów na dużym ekranie zastąpi komfort korzystania m.in. z aplikacji, które będą samodzielnie tworzyć listy zakupowe. Konsumenci będą musieli jedynie je potwierdzać lub lekko korygować – zapowiada Sebastian Starzyński, Prezes Instytutu Badawczego ABR SESTA.

Jeszcze 2 lata temu biznes zastanawiał się, czy w mediach społecznościowych sprawdzi się przycisk „kupuj”. Tymczasem badanie wykazało, że 21% respondentów wykorzystuje social media do robienia regularnych zakupów. Katarzyna Czuchaj-Łagód wyjaśnia, że nabywanie artykułów zaczyna się właśnie od poszukiwania inspiracji, informacji i opinii wśród znajomych na temat konkretnych towarów. Dlatego ten kanał sprzyja dokonywaniu transakcji. Boom sprzedażowy czeka go, gdy zaczną pojawiać się aplikacje zakupowe, np. wykorzystujące szerzej komunikator Messenger.

– Facebook już postawił na tzw. chaboty, czyli narzędzia biznesowe prowadzące rozmowy z klientami bez udziału ludzi. Dzięki nim, nastąpi dynamiczny rozwój social mediów w zakresie sprzedaży produktów. Drugim ważnym czynnikiem będzie możliwość wykorzystania przez sprzedawców zaawansowanej analityki zachowań użytkowników mediów społecznościowych. Skuteczność docierania z ofertami będzie znacznie lepsza, niż dotychczas. To z kolei dodatkowo zwiększy atrakcyjność tego kanału dla producentów – dodaje Sebastian Starzyński.

Zakupy w grupach wiekowych

Z raportu wynika również, że internauci poniżej 18. roku życia najczęściej robią zakupy poprzez aplikacje i strony mobilne – 77%. Następnie wybierają sklepy stacjonarne – 63%, serwisy internetowe – 40% i social media – 28%. Norbert Kowalski tłumaczy, że nowoczesne urządzenia wywierają szczególne wrażenie na nastolatkach. Interesują się nimi czasem bardziej, niż dorośli. To samo dotyczy promocji oferowanych użytkownikom aplikacji. Przyciągają uwagę młodych ludzi. Ekspert przewiduje, że najmłodsi obecnie konsumenci w przyszłości również dosyć często będą wybierali media społecznościowe, na których przecież się wychowali. Oczywiście będzie temu sprzyjał rozwój tego kanału sprzedaży.

– Listy zakupowe nastolatków prezentują się zupełnie inaczej, niż dojrzałych osób, prowadzących własne gospodarstwa domowe. Bardzo młodzi ludzie często korzystają z aplikacji zakupowych, za pomocą których szukają ubrań, butów, wszelkiego rodzaju gadżetów czy elektroniki. Natomiast w sklepach stacjonarnych impulsywnie kupują np. słone przekąski. Nie zastanawiają się zwykle, co kupić na śniadanie, obiad czy kolację, choć oczywiście są od tego wyjątki – zaznacza Sebastian Starzyński.

W pozostałych grupach wiekowych najpopularniejsze są zakupy w sklepach stacjonarnych. W przypadku osób od 19. do 24. roku życia stanowią 52%. Potem ci młodzi ludzie wymieniają serwisy internetowe – 42%, aplikacje i strony mobilne – 23%, a na końcu – social media – 19%. Jak zauważa ekspert z Grupy AdRetail, są to już nieco dojrzalsi konsumenci. Wielu z nich usamodzielnia się i zaczyna myśleć o prowadzeniu własnego domu. Dlatego wybory zakupowe np. studentów są inne, niż licealistów.

– Mniejsze różnice procentowe pomiędzy kanałami sprzedaży występują w grupie wiekowej od 25. do 34. roku życia. 42% wybiera sklepy stacjonarne, 37% – serwisy internetowe, 29% – social media, a 27% – aplikacje i strony mobilne. Wśród tych respondentów są osoby rozpoczynające karierę zawodową i będące na tzw. dorobku. Nie mają jeszcze dobrze sprecyzowanych potrzeb zakupowych. Często uzależniają swoje wybory od pojawiających się okazji – ocenia dr Faliński.

Jeśli chodzi o osoby w wieku od 35. do 44. roku życia, to 60% robi regularne zakupy w placówkach, 33% – w sklepach internetowych, 22% – w mobilnym kanale sprzedaży, a 16% – w social mediach. W tej grupie dojrzałych klientów o ustabilizowanym stylu konsumpcji wyraźnie przeważa klasyczna forma kupowania produktów. Jak twierdzi Norbert Kowalski, wynika to z wieloletnich przyzwyczajeń Polaków.

– Konsumenci w przedziale wiekowym od 45. do 54. roku życia stanowią najaktywniejszą grupę kupującą w sklepach stacjonarnych – 65%. Potem preferują serwisy internetowe – 32%, social media – 14% i aplikacje – 10%. Dojrzali ludzie mają swoje nawyki zakupowe. Mogą próbować nowych rozwiązań, jeśli są one dla nich wygodniejsze albo bardziej opłacalne. Ta grupa jest niezwykle pragmatyczna – zwraca uwagę ekspert z Mobile Institute.

Jak podsumowuje Dyrektor Zarządzający w Grupie AdRetail, wśród najstarszych internautów rozbieżności są jeszcze większe pomiędzy wyborem sklepów stacjonarnych – 63% i pozostałych kanałów sprzedaży. 19% stanowią serwisy internetowe, 17% – narzędzia mobilne, a 15% – social media. Ekspert podkreśla, że w tej grupie są jednak wymieniane najbardziej nowoczesne rozwiązania. To może wynikać z tego, że wielu seniorów, będących na emeryturze, śledzi nowinki techniczne. Samo korzystanie z Internetu świadczy już o pewnej otwartości i ciekawości świata pokolenia wychowanego bez komputerów.

Badanie „Sklepy Przyszłości” zostało przeprowadzone przez Mobile Institute. Analitycy zebrali opinie 1627 internautów, wykorzystując responsywne ankiety CAWI, emitowane na stronach internetowych oraz w wysyłce e-mailowej. Respondenci odpowiadali na pytania wielokrotnego wyboru.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Profilowanie – na czym polega i kto na nim skorzysta

pROFILOWANIE

Firmy, które promują się w sieci wykorzystują dane użytkowników do zwiększania efektywności działań marketingowych. Przewidywanie zachowań i preferencji potencjalnych klientów stanowi istotę praktycznego wykorzystania technik profilowania w internecie. Co to oznacza?

Profilowanie i zautomatyzowane podejmowanie decyzji

Przez „profilowanie” należy rozumieć dowolną formę zautomatyzowanego przetwarzania danych osobowych, które polega na ich wykorzystywaniu do oceny niektórych czynników osobowych osoby fizycznej, w szczególności do analizy lub prognozy aspektów dotyczących efektów jej pracy, sytuacji ekonomicznej, zdrowia, preferencji, zainteresowań, wiarygodności, zachowania, lokalizacji lub przemieszczania się.

Upraszczając jest to zautomatyzowany proces prowadzący do wnioskowania o posiadaniu przez człowieka określonych cech. Przykładem może być aplikacja bankowa, która na podstawie pozyskanych informacji automatycznie ocenia, że osoba nie powinna dostać kredytu ze względu na jej niskie wynagrodzenie i liczną rodzinę – mówi dr Paweł Mielniczek, ekspert ds. ochrony danych, Fundacja Wiedza To Bezpieczeństwo.

Na szerszą skalę jest to wykorzystywane przez brokerów baz danych, którzy sprzedają je spółkom chcącym skuteczniej docierać do osób zainteresowanych ich produktami czy usługami. Z perspektywy RODO, profilowaniem będzie także zwykła klasyfikacja osób ze względu na ich wiek, płeć czy wzrost.

Natomiast zautomatyzowane podejmowanie decyzji to proces, w wyniku którego system informatyczny lub inne rozwiązanie techniczne może wpłynąć na sytuację osoby, której dane dotyczą uwzględniając określone czynniki, które mogą być wprowadzone przez dowolną osobę lub zebrane automatycznie przez system, sama decyzja jest podejmowana bez interwencji ludzkiej.

Dzięki śledzeniu użytkowników, portale społecznościowe mogą proponować im lepiej dostosowane treści. Samo reklamowanie czy sugerowanie spersonalizowanych treści nie jest jeszcze decyzją. Będzie nią dopiero np. uzależnianie ceny czy jakości oferowanego produktu od czynników dotyczących konkretnej osoby np. oferowanie kobietom różnej jakości kosmetyków w zależności od ich koloru skóry. Zautomatyzowane decyzje mogą być jednak podejmowane bez profilowania np. mandaty wystawiane na podstawie pomiarów fotoradarów – wskazuje dr Paweł Mielniczek, ekspert ds. ochrony danych, Fundacja Wiedza To Bezpieczeństwo.

Jak dowiadujemy się z art. 22 RODO: osoba, której dane dotyczą ma prawo do tego, by nie podlegać decyzji, która opiera się wyłącznie na zautomatyzowanym przetwarzaniu, w tym profilowaniu i wywołuje wobec niej skutki prawne. Chodzi o to, aby osoby miały prawo nie zgodzić się na to, że zostanie ona podjęta wyłącznie przez automat.

Jak zapewnić zgodność z RODO?

W Polsce automatyczne przetwarzanie danych obecne jest już od dawna. RODO jedynie uszczegółowia cały proces i warunki, w jakich może do niego dochodzić. Jeżeli profilowanie odbywa się w celu marketingu bezpośredniego – który do tej pory stanowił w polskim prawie tzw. usprawiedliwiony prawnie cel przetwarzania, RODO zaś określa go jako tzw. cel wynikający z uzasadnionych interesów administratora – można zgłosić sprzeciw w związku z takim wykorzystaniem danych. Niekorzystny wpływ tej zmiany na firmy łagodzi możliwość korzystania z profilowania, o ile jest niezbędne do zawarcia umowy – tak będzie zapewne w przypadku np. ubezpieczeń.

O profilowaniu firmy powinny  informować na etapie zbierania danych osobowych, a także na wniosek osoby fizycznej. Spowoduje to z pewnością konieczność modyfikacji istniejących formularzy, zatem aby przygotować się do wdrożenia zasad opisanych w rozporządzeniu należy przede wszystkim ocenić, w jakich procesach „szufladkuje” się klientów oraz gdzie na takiej podstawie podejmowane są automatyczne decyzje. Pytanie brzmi zatem, czy strony internetowe mogą domyślnie gromadzić informacje o korzystających z nich użytkownikach, czy też mogą to robić dopiero po uzyskaniu ich zgody.

Krótka odpowiedź jest taka, że z braku innej podstawy prawnej, należy przetwarzać dane dopiero po uzyskaniu zgody. Szczegółową podstawę prawną oraz ramy, z jakich można korzystać z plików cookie, ma zapewnić dopiero rozporządzenie o prywatności i łączności elektronicznej (e-privacy), które nadal jest w fazie konsultacji.– podsumowuje dr Paweł Mielniczek, ekspert ds. ochrony danych, Fundacja Wiedza To Bezpieczeństwo.

 

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Tego nie mówi się o backupie strony i poczty – aż 1400 proc. różnicy w ofertach polskich operatorów hostingu

Backup

Ponad 80 proc. polskich firm doświadczyło przynajmniej jednego cyberataku w 2017 roku. Mimo tego nadal rzadko porusza się kwestie związane z backupem stron internetowych oraz poczty elektronicznej, choć zasoby informatyczne są jednym z głównych celów hakerów. O czym nie wiedzą przedsiębiorcy i czego nie mówią głośno firmy hostingowe?

Trwa wyścig pomiędzy cyberprzestępcami a przedsiębiorcami, którzy coraz poważniej podchodzą do kwestii cyberbezpieczeństwa. Stawka jest wysoka, bo skutecznie przeprowadzony atak to nie tylko straty materialne, ale także – zdecydowanie trudniejsze do odpracowania – osłabienie wizerunku.

Dobre wieści są takie, że świadomość w obszarze cyberbezpieczeństwa rośnie. Zgodnie z raportem VECTO „Cyberbezpieczeństwo polskich firm 2018”, aż 83 proc. badanych wie, że atak hakera może wpłynąć na funkcjonowanie przedsiębiorstwa. Jednocześnie sporo, bo 38 proc. ankietowanych przyznaje, że wykorzystywany w firmie poziom zabezpieczeń nie jest wystarczający. To kiepski wynik, szczególnie że zgodnie z badaniem KPMG aż 82 proc. polskich przedsiębiorstw odnotowało w ubiegłym roku przynajmniej jeden cyberincydent, a co czwarta firma – zarejestrowała ich 10 lub więcej.

Polskie firmy nadal rzadko pytają podmioty utrzymujące stronę o politykę backupu. Mało kogo interesuje kopia zapasowa, umożliwiająca przywrócenie poczty elektronicznej i strony internetowej…. Do momentu, kiedy jest ona potrzebna. A prędzej czy później będzie. Użytkownicy hostingu przyjmują, że backup po prostu jest. Niestety, to założenie bywa błędne. Nawet, jeśli backup „jest” może okazać się nieprzydatny – po prostu będzie zbyt „młody” albo zbyt „stary” – przestrzega dr inż. Artur Pajkert, ekspert z firmy hostingowej Hekko.pl.

Młody i stary backup?

Jeden z najczęstszych momentów, kiedy sięgamy po kopię danych to ten, kiedy strona została zawirusowana. Tymczasem zbyt młody backup będzie zawierać tylko np. kopię z wczoraj… także zawierającą wirusa. Z kolei backup stary to taki, w którym wersja strony jest już bardzo nieaktualna i przywracając go stracilibyśmy bardzo wiele danych wprowadzonych od momentu jego wykonania.

Nawet 1400 proc. różnicy między operatorami

Backup, czyli kopia zapasowa, to zbiór umożliwiający przywrócenie danych lub strony www. Parametry oferowane przez operatorów hostingu pokazują, jak różnie podchodzi się do tej kwestii*.

Czego dotyczą różnice? Przede wszystkim częstotliwości wykonywania kopii zapasowych, czasu ich przechowywania oraz sposobu przywracania danych z backupu

1. Częstotliwość wykonywania kopii

Są operatorzy, którzy nie wykonują backupów wcale, są tacy, którzy tworzą kopie zapasowe co kilka tygodni, ale są też inni, którzy realizują je codziennie lub kilka razy dziennie.

Wydaje się, że najbardziej sensowne rozwiązanie to właśnie raz na dobę. Kopie, zazwyczaj ze względów wydajnościowych, są wykonywane w godzinach nocnych.

2.    Czas przechowywania kopii

Wydaje się, że rozsądne minimum to ok. 7-14 dni, choć generalnie im dłużej, tym lepiej (szczególnie, że nie każdy atak modyfikujący stronę internetową widoczny jest od razu). Zanim zorientujemy się, że strona padła ofiarą cyberprzestępcy może upłynąć więcej czasu, dobrze więc mieć dostęp do kopii strony i danych przynajmniej z kilku dni wstecz.

Tabela porównawcza

3. Sposób przywracania danych z backupu

Niektórzy operatorzy wymagają kontaktu z supportem, inni umożliwiają samodzielne przywrócenie kopii zapasowej. To drugie rozwiązanie jest zdecydowanie wygodniejsze.

 

Powszechne błędy w myśleniu o kopiach zapasowych

Firmy hostingowe chwalą się codziennie wykonywanymi kopiami zapasowymi. Trzeba jednak mieć świadomość, że dotyczy to tylko danych, które znajdują się na serwerze w momencie tworzenia kopii. Jeżeli więc omyłkowo skasuje się plik przed wykonaniem backupu, to nie ma szans, aby znalazł się w kopii zapasowej. Jeden z częstych przypadków to np. omyłkowe skasowanie maila, którego otrzymało się godzinę temu i próba jego przywrócenia z backupu. Trzeba wiedzieć, że po prostu nie będzie go w kopii wykonanej dobę wcześniej.

Drugim powszechnym mitem jest przekonanie o bezpieczeństwie swoich danych, ponieważ firma hostingowa stosuje macierze dyskowe i informacja jest zapisywana jednocześnie na wielu nośnikach. Trzeba jednak pamiętać, że RAID (Redundant Array of Inexpensive Disk) zapewnia szybką replikację danych i przyspiesza do nich dostęp, nie chroni jednak plików przed przypadkowym skasowaniem. Chroni na wypadek uszkodzenia dysku, ale nie stanowi żadnej ochrony przed przypadkowym skasowaniem lub nadpisaniem danych przez użytkownika, a także – przed modyfikacją danych skutkiem ataku złośliwego oprogramowania.

Polska plasuje się w ścisłej czołówce krajów odnotowujących wysoki wskaźnik incydentów i zaangażowania cyberprzestępców. Z wynikiem 7,81 proc. zajmuje 5-te miejsce, tuż po Francji, Wielkiej Brytanii, Niemcach i Stanach Zjednoczonych (zgodnie z raportem Grey Wizard za IV kwartał 2017 roku). – Do tego dochodzą zwykłe błędy ludzkie, na skutek których bardzo łatwo stracić dostęp do ważnych danych czy plików. Dlatego, jeżeli zasoby własnej strony www i poczty są dla nas cenne, warto zainteresować się, w jaki sposób są backupowane, jeszcze przed wybraniem firmy, której powierzamy ich obsługę – podsumowuje Jakub Dwernicki, prezes Hekko.pl.

*porównanie zrealizowane na bazie danych udostępnionych przez operatorów przez BOK oraz na stronach www (stan na 13.04.2018), przy korzystaniu ze standardowej usługi hostingowej, bez wykupienia ewentualnych usług dodatkowych

 

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Polacy naprawią internet? O tym projekcie usłyszał dziś cały świat

NYC1-Od-lewej-Jeffrey-WernickBrittany-Kaiser-Krzysztof-Gagacki.jpg

Opracowana przez Polaków technologia może okazać się lekarstwem na chorobę, która toczy współczesny internet. „To rozwiązanie może naprawić Facebooka” —powiedziała na konferencji prasowej w Nowym Jorku Brittany Kaiser. Była dyrektor Cambridge Analytica ogłosiła, że chce walczyć o prawa internautów do własności danych i z tego powodu zdecydowała się dołączyć do zespołu IOVO. Polski projekt wspiera również Jeffrey Wernick — inwestor, który finansował takie startupy jak Uber i Airbnb.

Przed kamerami amerykańskich stacji telewizyjnych Brittany Kaiser raz jeszcze odniosła się do afery z udziałem największego serwisu społecznościowego na świecie. — Wielkie korporacje i hurtownie danych przywłaszczają cyfrowe informacje na nasz temat, handlują nimi za naszymi plecami zarabiając ogromne kwoty — alarmuje była dyrektor Cambridge Analytica, firmy zamieszanej w wyciek danych z Facebooka. Przed wybuchem skandalu Kaiser zrezygnowała ze swojego stanowiska, by m.in. zająć się poszukiwaniem rozwiązań, które mogą pomóc internautom w ochronie ich prywatnych informacji. Jej zdaniem jednym z podstawowych i notorycznie łamanych praw człowieka we współczesnym świecie, jest prawo do zarządzania własnymi danymi. Dotychczas brakowało technologii, która mogłaby to prawo egzekwować, jednak wraz z powstaniem IOVO pojawiła się nadzieja na zmianę. — To rozwiązanie może naprawić Facebooka i pozostałe portale społecznościowe, diametralnie zmieniając zasady gry — powiedziała dziennikarzom Kaiser.

W jaki sposób polski projekt, o którym rozpisują się dziś międzynarodowe media, może uzdrowić internet? IOVO opiera się na technologii DAG. To czwartej generacji blockchain pozwalający nie tylko na bezpieczne przechowywanie cyfrowych informacji i kontrolowanie dostępu do nich, ale także na pobieranie mikropłatności za udostępnienie naszych danych. — Teraz każdy internauta będzie mógł samemu decydować komu i w jakim zakresie udostępnia dane, a za każde wyświetlenie otrzyma stosowne wynagrodzenie – tłumaczy Krzysztof Gagacki, twórca IOVO. — Do tej pory na takich informacjach zarabiały duże firmy. Dzięki naszemu rozwiązaniu odzyskamy nad nimi kontrolę i sami będziemy je monetyzować. To koniec dzikiej inwigilacji i wyzysku — dodaje współtwórca IOVO.

Blockchain to inaczej bloki informacji zapisywane kryptograficznie w rozproszonym rejestrze. Według analityków z MarketsandMarkets rynek rozwiązań opartych o tę technologię w 2017 r. osiągnął wartość 415.5 mln dolarów, a do roku 2022 wart będzie już ponad 7 i pół mld dolarów, co oznacza wzrost na poziomie 79.6 proc. rdr. Firmy sięgają po nią przede wszystkim ze względu na transparentność, najwyższy poziom bezpieczeństwa i brak możliwości niepożądanej ingerencji w zapisane treści. Jest to obecnie najbezpieczniejsza forma przechowywania informacji, co tym bardziej przemawia za polskim projektem. Jego możliwości dostrzegł m.in Jeffrey Wernick, inwestor, znany z zaangażowania w takie projekty jak Uber czy Airbnb. – Nie możemy mówić o sobie, że jesteśmy wolnymi ludźmi, gdy nie posiadamy prawa do własnych danych – zauważył Wernick. Wszyscy prelegenci są zgodni co do tego, że wspierając IOVO działają na rzecz przyszłych pokoleń, by nie były cyfrowymi niewolnikami, lecz wolnymi obywatelami zarówno offline jak i online.

 

Jedna sieć, wiele możliwości

Infrastruktura IOVO jest fundamentem, na którym powstawać będą zdecentralizowane aplikacje. To nowa internetowa konstytucja obiegu danych, która przyznaje fundamentalne prawa własności i prywatności danych wszystkim użytkownikom. Portale takie jak Facebook mogą się z nią zintegrować, by w transparentny i kontrolowany sposób korzystać z danych swoich użytkowników. Na tym jednak nie kończą się zastosowania IOVO. Już dziś scenariuszy jest sporo, a ich liczba cały czas rośnie. Jak przewiduje Gagacki, z opracowanej przez polaków sieci korzystać będa m.in. banki, kupując od jej użytkowników dostęp do informacji potrzebnych w procesach scoringowych. Dzięki nowej technologii wzrośnie także skuteczność targetowania reklam online. Internauci będą mogli sprzedawać hurtowniom danych indywidualnie wyselekcjonowane i dokładniejsze dane niż te zbierane obecnie za pośrednictwem plików cookies lub innych metod śledzenia użytkowników sieci. — W sieci IOVO każde wyświetlenie danych wymaga zgody ich właściciela oraz uiszczenia na jego rzecz stosownej mikroopłaty. W ten sposób użytkownik wybiera, jakie dane chce w danej sytuacji zmonetyzować. Może również odrzucić propozycję zachowując pełną anonimowość. W praktyce oznacza to, że internauci będą mogli partycypować w budżetach reklamowych. To początek „data democracy” — wyjaśnia Gagacki i dodaje, że jeśli nie podejmiemy odpowiednich działań na rzecz cyfrowej wolności, nasze dzieci nie będą wiedział czym jest prywatność.

Wtóruje mu Brittany Kaiser przekonując, że brak zasad w tworzeniu internetu doprowadził do utworzenia scentralizowanej ekonomii danych i kultury eksploatacji jego użytkowników. —  IOVO ma szansę naprawiać problem z danymi w sieci, o którym mówi dziś cały świat, jednak nikt nie ma pomysłu, jak wyzwolić ludzkości z cyfrowych wyłudzeń. Prawne regulacje tu nie wystarczą. Sprawy zaszły za daleko. Z tego impasu może wyzwolić nas wyłącznie technologia zabezpieczająca nasz internetowy kapitał — przekonuje była dyrektor biznesowa Cambridge Analytica.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF