...

BRIEF dociera do polskich firm i ich pracowników – do wszystkich tych, którzy poszukują inspiracji w biznesie i oczekują informacji o ludziach, trendach i ideach.

Skontaktuj się z nami

Polska traci miliardy złotych na handlu podrobionymi towarami

#WspieramyPolskiHandel szkolenia o Amazon

Obrót podrabianymi towarami kosztuje polską gospodarkę miliardy złotych rocznie, a wprowadzenie na rynek sfałszowanych leków, żywności czy zabawek stanowi poważne ryzyko dla zdrowia. By ograniczyć ten proceder, Polska powinna jak najszybciej wprowadzić odpowiednie zmiany w prawie oraz wysunąć na pierwszy plan walkę z podróbkami, a także wzmocnić współpracę pomiędzy podmiotami sektora prywatnego i publicznego, wynika z raportu przygotowanego przez kancelarię DLA Piper i Amazon.

Jak wynika z raportu „Jak skuteczniej walczyć z procederem podróbkowym?” polskie służby celne zatrzymały w ubiegłym roku 2,5 mln sztuk sfałszowanych towarów o łącznej wartości 203 mln zł. Był to ponad trzykrotny wzrost wartości wobec 60 mln zł odnotowanych w 2020 r. i to w sytuacji, gdy ilość zatrzymanych towarów była na zbliżonym poziomie (2,4 mln sztuk), a łączna liczba interwencji spadła do 777 z 851 rok wcześniej.

Handel towarami podrobionymi to zjawisko, na którym tracimy wszyscy – producenci towarów oryginalnych pozbawieni zysku, władze publiczne tracące wpływy podatkowe, a także konsumenci narażeni na zakup towarów o niskiej jakości, często o szkodliwym wpływie na zdrowie 

mecenas Ewa Kurowska-Tober,  DLA Piper Poland.

Według ostatnich szacunków Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej w sektorach, w których towary nieoryginalne powodują największe ryzyko dla zdrowia kupujących, takich jak kosmetyki i środki higieniczne, farmaceutyki, wina i napoje spirytusowe oraz zabawki i gry, łączna utrata dochodów ze sprzedaży w Polsce wynosi rocznie 4,5 mld zł, a w całej Unii Europejskiej ok. 80,8 mld zł.
Ponieważ obrót towarami podrobionymi nie ustaje, autorzy raportu rekomendują wprowadzenie zmian w przepisach. Proponują rozszerzenie prawnokarnej ochrony wzorów przemysłowych, rozszerzenie zastosowania uproszczonej procedury niszczenia podróbek do towarów wykrywanych na rynku krajowym, czy wprowadzenie odpowiedzialności karnej z tytułu nieumyślnego dokonywania obrotu towarami oznaczonymi podrobionym znakiem towarowym.
Jednak same zmiany w prawie nie wystarczą. Przestępcy produkujący i rozprowadzający sfałszowane towary są zdeterminowani, żeby te artykuły weszły do obrotu i wymyślają coraz to nowe szlaki przemytu czy sposoby wprowadzania ich na rynek, np. osobno transportując towary i metki. Wykrycie takich artykułów wymaga bardzo dużej sprawności i czujności służb oraz nieustającego podnoszenia kwalifikacji celników i policjantów.

W naszej ocenie funkcjonariusze organów celnych oraz policji powinni odbywać regularne szkolenia w zakresie rozpoznawania i zatrzymywania podróbek, a także z zakresu naruszeń praw własności intelektualnej. Potrzebne są także większe zasoby finansowe oraz wyższa priorytetyzacja ścigania przestępstw przeciwko własności intelektualnej.

Alicja Wolny, Senior Associate DLA Piper Poland.

Od kilku lat odzież, zegarki, biżuteria i galanteria, kosmetyki, papierosy, a także gry, sprzęt sportowy i zabawki dominują wśród towarów zatrzymywanych przez polskich celników pod względem wartości. Jak pokazuje raport, w minionym roku gwałtownie wzrosła ilość zatrzymanych towarów z ostatniej kategorii. Służby zatrzymały ponad 260 tys. sztuk gier, zabawek i sprzętu sportowego o wartości ponad 118 mln zł wobec niecałych 68 tys. sztuk o wartości 3 mln zł w 2020 r. Drugą grupą towarów, która zanotowała znaczący wzrost, są artykuły spożywcze – ponad 777 tys. sztuk wobec 16,5 tys. w 2020 r.
Nieoryginalne towary oferowane polskim konsumentom wytwarzane są głównie w Chinach. Towary podrobione na rodzimy rynek trafiają najczęściej drogą lądową za pośrednictwem kolei oraz transportu drogowego.
Rosnącym wyzwaniem jest zwalczanie handlu podrobionymi towarami w Internecie. Coraz częściej w walkę angażują się same firmy, w szczególności operatorzy platform e-commerce. Wiele z nich, w tym lider rynku Amazon, wdrożyło już programy ułatwiające ochronę praw własności intelektualnej.

 E-commerce jest dla fałszerzy kolejną opcją rozprowadzania produktów. W Amazon mamy tego świadomość i podejmujemy wiele działań, aby nasz sklep był bezpiecznym miejscem do robienia zakupów i prowadzenia biznesu, i stąd nasze zaangażowanie w walkę z handlem podróbkami. Nie tolerujemy podróbek.

Cezary Sowiński, Public Policy Manager w Amazon.

Amazon prowadzi program Brand Registry, który umożliwia właścicielom praw zgłaszanie naruszenia przysługujących im praw. Kolejnym narzędziem jest Project Zero, służący do samodzielnego usuwania podróbek z handlu na platformie Amazon.

Realizujemy wielotorową strategię ochrony naszego sklepu przed oszustami oferującymi podrabiane towary. Z jednej strony są to inwestycje w zaawansowane technologicznie narzędzia i zabezpieczenia, które proaktywnie wyszukują i usuwają treści mogące łamać prawa własności intelektualnej lub wprowadzać w błąd, a z drugiej strony aktywne zaangażowanie w walkę z podrabianymi, nielegalnymi, czy też niebezpiecznymi towarami tak we współpracy z właścicielami praw, jak i administracją publiczną

Cezary Sowiński, Public Policy Manager w Amazon.


Źródło: DLA Piper, Amazon

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

Tani Armani. Skąd pochodzą ubrania, które nosisz?

rynek ubrań i podróbek

Ile ubrań potrzebujesz? Na pewno mniej niż ci się wydaje. Bez większości każdy może się obejść. W praktyce nikt nie chce. Europejczycy wydają krocie na ubrania – tylko w 2020 do krajów Wspólnoty zaimportowano tekstylia o wartości 69 mld euro. Krawcami dla mieszkańców Starego Kontynentu są głównie Chińczycy. Co trzeci ciuch, lądujący w szafie europejczyka, uszyty został w Państwie Środka.

Niemal wszystkie kraje na świecie wprowadziły ograniczenia, żeby zminimalizować rozprzestrzenianie się wirusa SARS-CoV-2. Rządy zaaplikowały jedyny znany i według ekspertów słuszny lek – lockdown. Skutkiem ubocznym terapii było wygaszenie życia gospodarczego. Handel i gastronomia doświadczyły tego najsilniej. Wyjątkowy ból głowy miała branża odzieżowa, nie tylko dlatego, że kupowaliśmy mniej, ale też z powodu spadku zainteresowania eleganckimi czy biurowymi stylizacjami, na rzecz wygodnych dresów.

Szafa na minusie

Jak wynika z raportu przygotowanego przez Eurostat (Europejski Urząd Statystyczny), w porównaniu z 2019 r., w 2020 import odzieży do państw członkowskich UE zmniejszył się o 14%. Tąpnięcie odnotowano także w statystykach eksportu – w porównaniu z 2019 r. zarejestrowano spadek jego całkowitej wartości także o 14%.
Analitycy zwracają uwagę na olbrzymią różnicę w bilansie wymiany handlowej. Okazuje się, że na tej “transakcji” jesteśmy stratni blisko 40 mld euro rocznie. Podczas gdy państwa członkowskie Wspólnoty importowały spoza UE odzież o wartości 69 mld euro w 2020 r., wartość tego, co wysyłaliśmy wyniosła w tym samym czasie 30 mld euro w 2020 r.

Analizując dane historyczne gromadzone przez Eurostat, dotyczące importu i eksportu ubrań do i z UE, można łatwo zauważyć, że 2020 był przełomowym rokiem. Właśnie wtedy nastąpiło przerwanie łańcucha nieustannych wzrostów. Analiza danych historycznych, pokazuje, że od 2010 do 2020 import odzieży wzrósł o jedną czwartą, natomiast eksport o 64%.

Na skutek rozwoju globalnych platform marketplace, takich jak Amazon, eBay czy Aliexpress, handel transgraniczny przestał być postrzegany jako przywilej zarezerwowany wyłącznie dla klientów biznesowych. Pionierzy w pośrednictwie handlu byli trochę jak mitologiczny Prometeusz, który przemycił ogień dla ludzi. Tak ogień, jak i zakupy z drugiego końca świata, stały się czymś normalnym, nawet dla przysłowiowego Kowalskiego.

Aleksandra Szarmach, Chief Marketing & Sales Officer z Nethansy, która pomaga polskim i niemieckim firmom wystartować na platformie Amazon, gdzie kompleksowo zarządza ich obecnością.

Project Runway po pekińsku

Liczby z baz Eurostatu wskazują jednoznacznie, że głównym beneficjentem europejskiej słabości do strojenia się są Chiny. To właśnie stamtąd do krajów Wspólnoty trafia najwięcej odzieży. Chiny do UE wysyłają tony ubrań, których wartość szacuje się na niemal 21 mld euro, co stanowi około 30% wartości całości sprowadzanych do krajów Wspólnoty ubrań. Na drugim miejscu znalazł się Bangladesz (12 mld euro, 18%), a na najniższym stopniu podium Turcja (8 mld euro, 12%).

Biorąc pod uwagę cenę, rodzimym producentom odzieży ciężko jest nawiązać równą walkę z dalekowschodnią konkurencją, gdzie koszty pracy są o wiele niższe. Co ciekawe, kwota na metce przestaje być koronnym argumentem w dyskusji o zakupie. Coraz więcej uwagi poświęca się natomiast jakości, trwałości i unikalności nabywanych wyrobów. Wzrasta także znaczenie ruchów antykonsumpcyjnych, które promują przekaz: kupuj mniej, ale lepiej. W Polsce około 7 na 10 ubrań, które mamy w szafie, zostaje już w niej na zawsze nienoszonych. Jeszcze gorzej jest w takich regionach jak Stany Zjednoczone czy Belgia, gdzie wskaźnik ten wynosi odpowiednio 8 i 9 na 10.

Aleksandra Szarmach. Ekspertka Nethansy powołuje się na badania niemieckiej firmy Movinga, która zbadała 18 tys. gospodarstw domowych w 20 krajach.

Trend redukcji odpadów i zużycia zasobów bryluje w social media, gdzie znajduje poparcie wielu internautów, którzy utożsamiają się z nową filozofią zakupów. W ubiegłym roku media informowały o tym, że organizacja Projekt Klimatyczny założyła na Facebooku wydarzenie „Nie kupię nowych ubrań przez cały rok 2020”. Nowa inicjatywa spotkała się z pozytywnym przyjęciem zarówno mediów, jak i użytkowników sieci.

Podróbki zabierają pieniądze i miejsca pracy

Choć jakość i trwałość są coraz ważniejszymi wyznacznikami, a cena nierzadko schodzi już na dalszy plan, to problemem regionalnych sprzedawców nadal są podróbki. Trudno jest jednak stwierdzić, ile wart jest rynek podrabianych ubrań. Szacuje się, że w 2020 roku mogło być to od 500 milionów dolarów do nawet 2 miliardów. Firmy modowe miałyby stracić na tym procederze – według portalu statista.com – nawet 30 miliardów dolarów. Tylko europejski rynek składa się z ok. 10% podrobionych ubrań, a to wpływa nie tylko na mniejszy zysk firm, ale też na pracowników. Sprowadzanie podrabianych towarów sprawia,że tylko we Włoszech w sektorze modowym pracuje ok. 50 tys. mniej osób niż mogłoby.

Niezwykle problematyczna kwestia wzornictwa i praw autorskich działa na korzyść producentów z Azji, bo tam – według narastających mitów – tego typu roszczenia się często lekceważy.

Marek CzyżewskiJednak warto pamiętać, że poprawnie zastrzeżony znak towarowy może uratować majątek firmy. Przykłady sporów sądowych – nawet w Chinach – pokazują, że europejskie marki nie są bezsilne w starciu z azjatyckimi podmiotami, a sądy gospodarcze nie kierują się w swoich orzeczeniach pobudkami nacjonalistycznymi.

Marek Czyżewski, prezes zarządu grupy Pravna.pl, zajmującej się m.in. pomocą prawną przy zastrzeganiu znaków towarowych.

Poprawnie przeprowadzona procedura gwarantuje monopol, czyli nikt inny nie będzie mógł używać zastrzeżonego znaku. Taki argument z reguły zamyka sprawę przed odpowiednim urzędem czy sądem, a firma której prawa zostały naruszone może liczyć na odszkodowanie.

Duma Starego Kontynentu

W ciasnych rzymskich uliczkach, między Via del Corso i Via del Babuino, znajdują się jedne z najbardziej ekskluzywnych butików Starego Kontynentu. Przy witrynach sklepów gromadzą się tłumy gapiów, którzy podziwiają ekspozycję. Spadkobiercom Cesarstwa Rzymskiego trzeba oddać co cesarskie – potrafią sprzedawać, jak mało kto i z tego mogą być dumni.

To słoneczna Italia, jak pokazują dane Eurostatu, jest czempionem eksportu odzieży. Według urzędu to dziś największy eksporter ubrań regionu UE. Spośród wszystkich państw członkowskich Wspólnoty, w 2020 r. Włosi odpowiedzialni są za dokładnie 1/3 (33%) wartości całego pozaunijnego eksportu odzieży. Dzięki temu udało się im wyprzedzić Niemców (5 mld Euro, 17%), Hiszpanię (4 mld Euro, 14%) i Francję (prawie 4 mld Euro, 13%).

Jeżeli chodzi o możliwości nabywcze, Europa już dawno przestała być pępkiem świata. Firmy, które chcą osiągnąć sukces komercyjny, muszą patrzeć daleko poza granice swojego kraju, a nawet kontynentu. Taką możliwość oferują dziś globalne platformy marketplace. To olbrzymia szansa dla rodzimych producentów, którzy niejednokrotnie zjedli zęby, realizując produkcję kontraktową dla globalnych brandów, np. z Włoch czy Niemiec. Zebrane doświadczenie zaprocentuje, gdy tylko zdecydują się opuścić własne podwórko.

Aleksandra Szarmach, Chief Marketing & Sales Officer z Nethansy

Dawna Hanza była związkiem miast, które dzięki wzajemnemu wsparciu przeżywały imponujący rozwój gospodarczy. Współczesna Nethansa wspiera polskie i niemieckie firmy w ekspansji na zagraniczne rynki za pośrednictwem największej platformy handlowej świata. Nethansa opiekuje się swoimi klientami na każdym etapie sprzedaży na Amazonie: od wprowadzenia w ekosystem serwisu, przez optymalizację wszystkich procesów i obsługę klienta w wymaganych językach, po pełną automatyzację sprzedaży, która odbywa się przy pomocy autorskiego systemu Clipperon, wykorzystującego algorytmy sztucznej inteligencji.

Nethansa

Nie reklamują się, bo boją się podszywaczy. Ekspert: To błąd

reklama w intrnecie

3,8 biliona dolarów – tyle w 2020 r. stracili łącznie sprzedawcy e-commerce i producenci przez nieuczciwą konkurencję. Plagiaty i podróbki w internecie to codzienność. Problem urósł do takiej skali, że niektórzy wytwórcy nie reklamują swoich produktów w obawie przed naśladowcami. Istnieją jednak sposoby, żeby przed tym się bronić.

Wydawać by się mogło, że prowadząc biznes, a już szczególnie w branży e-commerce, promowanie swoich produktów jest oczywistością. Przecież hasło „reklama jest dźwignią handlu” funkcjonuje co najmniej od czasów PRL, a w pełnej krasie rozkwitło w dobie otworzenia się polskiej gospodarki w latach 90. ubiegłego wieku. Jak się jednak okazuje – w czasach gdy reklama atakuje nas w każdym zakątku internetu – są sprzedawcy, którzy działają w myśl zasady „ciszej jedziesz, dalej zajedziesz”. I to na Amazonie – globalnym liderze w segmencie e-commerce.

Reklama? Nie, dzięki

Ludzie szukają dobrze sprzedających się produktów, z jakimi mogą wejść na Amazona. Jeżeli mówiłabym dokładnie, co wytwarzam i sprzedaje, mogłoby być tak, że ktoś podrobiłby nasz produkt albo wszedł w to samo. Dlatego próbujemy minimalizować to ryzyko i nie mówimy o tym co robimy. Tak to jest w tej niszy, że się o tym po prostu nie mówi. Wielu jest takich sprzedawców, którzy działają w social media i nie chwalą się tym, co sprzedają. Właśnie ze względu na to, że na grupach poświęconych Amazonowi ludzie czyhają, żeby znaleźć jakiś fajny produkt.

Ada, instagramerka, która wspólnie z partnerem prowadzi swój biznes na Amazon, ale nie wykorzystują np. na swoich „instastories” dla reklamowania swoich produktów.

W pełni wygodnie na Amazonie możemy rozsiąść się od marca. Polska wersja serwisu przyciąga zarówno klientów szukających ciekawych promocji, jak i samych sprzedawców. Warto pamiętać, że większość produktów nie jest sprzedawana bezpośrednio przez Amazona, a właśnie przez zewnętrznych sprzedawców, którzy wystawiają swoje produkty za pośrednictwem serwisu.

Według serwisu Marketplace Pulse aktywnych kont sprzedawców zewnętrznych jest ok. 6 milionów. Ich udział w sprzedaży wynosi ok. 55%. Europejski segment Amazona (Niemcy, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania, Szwecja, Holandia i Polska), to blisko 1,5 miliona sprzedawców, którzy najczęściej sprzedają swoje produkty do więcej niż jednego kraju. Handlować można zarówno towarem sprowadzanym np. z Chin, ale też własnym produktem lub takimi rzeczami, na które mamy wyłączność.

Rynek zbytu jest ogromny, a przy użyciu odpowiednich aplikacji każdy może sprawdzić co w tym momencie sprzedaje się najlepiej. Stąd rodzi się pokusa pójścia na skróty, a na tej ścieżce możemy spotkać podróbki czy plagiaty. Nie trzeba ich nawet produkować. Można je całymi kontenerami sprowadzać z rynku azjatyckiego.

Reklamujcie się, ale wcześniej zabezpieczcie swój towar

Marek Czyżewski – CEO serwisu Pravna.pl, który świadczy usługi prawne dla biznesu, takie jak m.in. zastrzeżenie znaku towarowego – jest zdziwiony tym, że sprzedawcy nie chcą reklamować swoich produktów.

Jeśli przedsiębiorca wytwarza i sprzedaje własne produkty to warto się tym chwalić w social media i innych kampaniach reklamowych. Działania takie wpłyną bowiem na rozpoznawalność marki, jej umocnienie na rynku, a także wzmocnią tzw. wtórną zdolność odróżniającą znaku towarowego – komentuje Czyżewski, ale podkreśla, że działania marketingowe najlepiej wdrożyć już po zastrzeżeniu znaku towarowego.

Marek Czyżewski, CEO serwisu Pravna.pl

Co istotne, przy rejestracji znaku towarowego należy powiązać go z konkretnymi produktami czy usługami. Dzięki temu każdy podmiot, który będzie sprzedawał bądź świadczył usługi podszywając się pod zarejestrowaną markę, będzie naruszał znak towarowy.

W przypadku stwierdzenia zawinionego naruszenia znaku towarowego można domagać się naprawienia wyrządzonej szkody na zasadach ogólnych albo poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej opłacie licencyjnej albo innego stosownego wynagrodzenia.

Marek Czyżewski, CEO serwisu Pravna.pl

Sama procedura zastrzeżenia znaku towarowego na poziomie polskimi oraz europejskim wygląda podobnie. Są dwie różnice. Opłata w przypadku procedury unijnej jest wyższa, ale szybciej otrzymamy decyzję.

Po opłaceniu wniosku jest on badany przez eksperta pod kątem braków formalnych oraz bezwzględnych przesłanek odmowy rejestracji wniosku. W przypadku braku nieprawidłowości znak podlega publikacji, co jest równoznaczne z rozpoczęciem trzymiesięcznego okresu sprzeciwowego. W tym czasie podmioty, które uważają, że znak podlegający rejestracji narusza ich prawa, mogą zgłosić ten fakt do odpowiedniego urzędu.

Jeśli żaden podmiot nie zgłosi sprzeciwu, Urząd wydaje decyzję o udzieleniu prawa ochronnego na znak towarowy, na dowód czego wydawany jest certyfikat. Znak towarowy ma charakter monopolu, a więc takie prawo jest prawem wyłącznym i przysługuje tylko jego właścicielowi.

Marek Czyżewski , CEO serwisu Pravna.pl

Podróbki to czysty zysk

Obawa przed plagiatem jest jednak uzasadniona. Według danych zebranych przez InfoTracer – portal, który zajmuje się m.in. cyberbezpieczeństwem, oszustwa w handlu elektronicznym w 2020 roku warte były około 3,8 biliona dolarów. To wzrost o ponad 49,6% w ciągu ostatnich 10 lat. Podróbki to nie tylko produkty tańsze, często ich jakość zagraża zdrowiu konsumentów. Amerykańskie media informowały m.in. o sytuacjach, gdy podrobione rękawice kuchenne (wizualnie niemal identyczne z oryginałem) spowodowały poparzenia. Natomiast AmSafe, producent sprzętu lotniczego, stworzył opatentowaną uprząż, która miała zapewnić bezpieczeństwo i komfort podróży w samolocie małym dzieciom – bez konieczności używania ciężkich fotelików. Sprzęt uzyskał wszelkie możliwe certyfikaty bezpieczeństwa, a w badania zainwestowano setki tysięcy dolarów. Nie minęło kilka miesięcy, gdy na Amazonie pojawiła się podróbka. Bez certyfikatów, wyprodukowana z gorszych materiałów, ale pięciokrotnie tańsza. Mimo że Amazon usunął ofertę, to i tak ciągle pojawiała się na kontach nowych sprzedawców.

Amazon stawia złodziejom pułapki

W ciągu ostatnich kilku lat Amazon wprowadził kilka inicjatyw, które mają na celu walkę ze sprzedawcami podróbek. W marcu 2019 roku firma uruchomiła Project Zero, który wykorzystuje sztuczną inteligencję do wykrywania i usuwania podejrzanych towarów podrobionych. W zeszłym roku przeprowadzono natomiast pilotaż programu weryfikacji wideo na żywo, który pomaga zdalnie sprawdzać potencjalnych sprzedawców. Firma współpracuje również z niektórymi markami w sprawach procesowych z nieuczciwymi kontrahentami.

Dodatkowo Amazon umożliwia sprzedawcy założenie konta w Amazon Brand Registry, gdzie po potwierdzeniu uprawnień do znaku towarowego sprzedawca odblokowuje zestaw narzędzi wspierających budowę i ochronę marki.

Po wprowadzeniu informacji o zarejestrowanej marce Amazon automatycznie będzie wyszukiwał podejrzane treści mogące naruszać prawa do marki, powodując zablokowanie ich dalszego wyświetlania do czasu wyjaśnienia sprawy. Oczywiście właściciel marki może dokonać zgłoszenia naruszenia również samodzielnie.

Marek Czyżewski, CEO serwisu Pravna.pl

Ekspert dodaje również, że podobne rozwiązania wprowadzane są także na innych portalach np. Allegro.


Źródło: Pravna.pl

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF

W Chinach więzienie, a w Polsce – ugoda. Niemiecki gigant wygrywa z podróbkami

trademark znak towarowy laptop ekran

Cztery lata więzienia w zawieszeniu i ponad 3 miliony złotych odszkodowanie za naruszenie znaku towarowego „STIHL” przez chińską firmę. Taki wyrok zapadł przed azjatyckim sądem, a transmisję posiedzenia oglądało 160 tysięcy widzów. W Polsce takie kary nie zdarzają się. Najczęściej postępowanie kończy się ugodą.

Chińskie media nie podają nazwy ukaranej firmy. Wiadomo, że swoją siedzibę miała w mieście Niangbo, gdzie znajduje się jeden z największych portów na świecie. Według doniesień chińska firma wypuściła na rynek ponad 19 tys. pił łańcuchowych opatrzonych symbolem Stihl. Wartość towaru wyniosła ok. 35 tys. dolarów.

Spór pomiędzy niemieckim gigantem w segmencie pilarek i kosiarek a chińską firmą trwa co najmniej od 2014 roku. Już wtedy przedsiębiorstwo z Niangbo zostało ukarane karą administracyjną za podrabianie znaku towarowego Stihl. Siedem lat temu niemiecka firma wystąpiła dodatkowo na drogę sądową i została wsparta w swoich działaniach przez chińską prokuraturę. Stihl zażądał natychmiastowego zaprzestania naruszeń oraz rekompensaty. Była to pierwsza taka sprawa w prowincji Zhejiang.

Surowa kara na oczach tysięcy ludzi

Na ławie oskarżonych zasiadło trzech przedstawicieli chińskiej firmy – kontroler, osoba odpowiedzialna za sprzedaż oraz za produkcję. W kwietniu zapadł wyrok przed sądem w Yuyao, a rozprawa była transmitowana przez kilka platform internetowych i oglądało ją prawie 160 tys. internautów.

Wyrok, choć sprawcy przyznali się do zarzuconego im czynu, jest surowy. Oskarżeni zostali skazani od dwóch do czterech lat więzienia w zawieszeniu, a także wysokie grzywny, które wahały się od 45 tys. zł do 70 tys. zł. Grzywną w wysokości 70 tys, zł ukarane zostało także przedsiębiorstwo z Niangbo, ale znacznie bardziej odczuwalna będzie dodatkowa kara odszkodowania w wysokości ok. 3 mln. zł.

Od początku sprawy do wyroku minęło aż siedem lat. Jednak sprawa łamie kilka mitów. Po pierwsze ten, że prowadzenie biznesu w Chinach z gruntu oznacza, że w przypadku sporu sądowego europejska firma jest na straconej pozycji. Po drugie pokazuje wyraźnie wskazuje jak ważne jest posiadanie zastrzeżonego znaku towarowego. Bez tego nawet przychylny sędzia, który zdawałby sobie sprawę z kradzieży, miałby związane ręce. Po trzecie – kary za naruszenie znaków towarowych mogą być naprawdę brzemienne w skutkach.

Marek Czyżewski, CEO grupy Pravna.pl – serwisu, który zajmuje się m.in. pomocą prawną przy zastrzeganiu znaków towarowych.

Chiński sąd podkreślił jednak zaangażowanie firmy z Ningbo w rozwiązanie sprawy. Stąd kara więzienia w zawieszeniu. Co więcej sami oskarżeni…podziękowali sądowi za wyrok, a jak cytują chińskie media jeden z oskarżonych miał powiedzieć: „Dziękuję prokuraturze za udzielenie nam żywej lekcji. Można to uznać za błogosławieństwo!”.

Sąd nakazał też, aby Biuro Inspekcji Własności Intelektualnej w Yuyao, lokalny chiński organ kontroli, wypracowało system, który uchroni inne chińskie firmy przed nadużyciami wynikającymi z niewiedzy.

W Polsce królują ugody

W polskim systemie prawnym kary również mogą być wysokie. Kto używa podrobionego znaku towarowego lub zarejestrowanego nie mając do tego prawa, może trafić do więzienia na dwa lata oraz musi liczyć się z karą grzywny, która może wynieść nawet kilkadziesiąt procent rocznego przychodu firmy.

Dziś większość spraw o bezprawne użycie znaku towarowego rozwiązywana jest na drodze ugodowej. Wynika to m.in. z tego, że dochodzenie odszkodowań z tytułu praw autorskich czy własności przemysłowej w Polsce nadal raczkuje. Jednak zwiększająca się świadomość przedsiębiorców powoduje coroczny wzrost spraw sądowych. Można więc spodziewać się, że coraz częściej takie konflikty będą kończyły się wyrokami, tak jak dzieje się to w innych krajach Unii Europejskiej czy jak widzimy również w Chinach.

Marek Czyżewski z Pravna.pl

Polski Instytutu Ekonomiczny w swoim raporcie zaznacza, że aktywa niematerialne (takie jak reklama, prawa do własności intelektualnej czy wzornictwo) mają coraz większe znaczenie w rozwoju nowoczesnych gospodarek i firm. Jednak w Polsce tylko 14% eksporterów wskazuje, że to marka, patenty lub wzory użytkowe stanowią o ich przewadze konkurencyjnej, podczas gdy dla 44 proc. są to niskie koszty w relacji do jakości pracy.

Wraz z transformacją cyfrową gospodarki z pewnością wzrastać będzie relatywne znaczenie aktywów niematerialnych i przewaga firm, które w nie inwestują. Silny i rozpoznawalny znak towarowy może przynieść firmom dodatkowy atut, który będzie generował konkretne przychody.

Im wcześniej przedsiębiorca zda sobie z tego sprawę i zadba o prawne uregulowanie sytuacji swoich znaków towarowych, tym mniej naraża się na ryzyko kradzieży. Zastrzegać warto nawet te znaki towarowe, co do których nie mamy konkretnych planów. W dzisiejszej sytuacji biznesowej tak naprawdę nie wiemy kiedy nasz produkt stanie się nagle hitem sprzedażowym. Warto zabezpieczyć się zawczasu.

Marek Czyżewski , CEO Pravna.pl


Źródło: Pravna.pl

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF