...

BRIEF dociera do polskich firm i ich pracowników – do wszystkich tych, którzy poszukują inspiracji w biznesie i oczekują informacji o ludziach, trendach i ideach.

Skontaktuj się z nami

Ostracyzm, czyli osamotnienie

samotność osamotnienie w pracy

Orzeł

W praktyce najczęściej ofiarami mobbingu padają pracownicy młodzi i zdolni, albo osoby starsze, ale z dużym doświadczeniem w pracy, z długim stażem, które tak dobrze pracują, że wydają się wprost niezastąpione. Osoby najlepsze, bardzo dobrze wywiązujące się ze swoich obowiązków, rzetelne i dokładne, bardzo dobre merytorycznie stanowią największe zagrożenie dla mobbera. Konkurencja powstaje oczywiście w jego głowie, ponieważ taki dobry pracownik, który ma bardzo wysokie poczucie własnej wartości może wcale nie pretendować na stanowisko kierownicze. Wysokiej klasy specjaliści najczęściej chcą po prostu spokojnie pracować i nie potrzebują sztucznie dowartościowywać się złudnym poczuciem władzy. Złudnym, bo przecież każdy przeciętnie inteligentny człowiek doskonale wie, że na stanowisku kierowniczym nie jest się wiecznie, a tak naprawdę, to przełożonym jest się przez chwilę, a człowiekiem przez całe życie.

Babka-zielarka

Mobber nie myśli tymi kategoriami, głównie z tego względu, że po prostu brak mu wyobraźni. Zaczyna postrzegać każdego dobrego pracownika jako konkurencję, którą należy bezwzględnie niszczyć. Wychodzi z założenia, które zasłyszał od kogoś innego: „albo ty będziesz gnoić, albo sam będziesz gnojony”. Sposób myślenia na poziomie babki-zielarki, ale niestety występuje i to wcale nierzadko; służy jedynie usprawiedliwieniu stosowania przemocy wobec pracowników.

W ten sposób obiektem agresywnych ataków staje się najlepszy, najbardziej wartościowy dla zakładu pracownik. Skoro mobber postrzega go jako konkurencję, to oczywiste, że chce się go jak najszybciej pozbyć. Jako przełożony ma do tego odpowiednie narzędzia.

Ofiara za swoją pracę zamiast nagrody otrzymuje cały zestaw zachowań mobbingowych, które w efekcie prowadzą do wyobcowania w środowisku pracy.

Demonstracja władzy

Pokaz siły, jaką dysponuje mobber ma na celu wywołanie u podwładnych stanu zagrożenia i lęku przed utratą pracy; jest to zarządzanie przez zastraszanie. Ofiara staje się przykładowym „chłopem pańszczyźnianym”, którego „pan” może ukarać kiedy i jak zechce. Następuje silny atak personalny na ofiarę, która zaczyna być traktowana jak „persona non grata”.

Początkowo są to próby ograniczania swobody wypowiedzi, stałe przerywanie w połowie zdania, reagowanie na uwagi krzykiem, czy krytykowanie wykonywanej pracy, a nawet życia prywatnego. Zachowania te mają prowadzić do przedstawienia ofiary jako niepełnowartościowej jednostki ludzkiej i pracownika nieprzydatnego w zakładzie pracy, a szykany odbywają się najczęściej na forum publicznym, np. w trakcie oficjalnych spotkań czy zebrań departamentu. Chodzi o to, żeby wszyscy pracownicy widzieli, że przełożony nie toleruje ofiary, która jest przecież złym pracownikiem i w ogóle nie powinno jej tu być.

Unikanie rozmów z ofiarą powoduje, że zaczyna się ona czuć niepotrzebna, niezauważona i nieistotna. Nie ma różnicy, czy jest w pracy, czy jej nie ma, nikt o to nie dba, nikt tego nie zauważa tak, jak by jej w ogóle nie było. Inni pracownicy też to widzą i o ile w początkowym okresie współczują ofierze i starają się pomóc, to jednak z czasem rezygnują z kontaktów z ofiarą. Nawet sporadycznych.

Dlaczego tak się dzieje? Otóż dlatego, że agresywny i pozbawiony wszelkich zahamowań mobber wcale nie ukrywa niechęci do ofiary, co więcej, uprzedza innych pracowników, żeby lepiej trzymali się od niej z daleka. Miejsce pracy ofiary zostaje odizolowane: nagle okazuje się, że wolne miejsce jest tylko za szafą, albo w innym pokoju, najgorszym z możliwych, w którym ofiara siedzi sama.

Czarna owca

Pracownicy zostają poinformowani, że mają nie rozmawiać z ofiarą, a jeśli ktoś ten zakaz złamie „będzie to źle widziane przez kierownictwo”. Nie wszyscy podporządkowują się tym zakazom, zdolni do empatii koledzy starają się jednak nie unikać ofiary, a nawet ją wesprzeć. Jeśli ktoś zostanie przyłapany na jakichkolwiek kontaktach z ofiarą, natychmiast on sam również zostaje poddany ostracyzmowi i traci pracę nawet szybciej niż sama ofiara. Dzieje się tak dlatego, że potencjalny obrońca ofiary daje zły przykład innym pracownikom, którzy mogliby również dać się ponieść słabości i poczuć dla ofiary litość. Może nawet znaleźć się buntownik, który także przeciwstawi się poleceniu służbowemu mobbera, nie tylko nie będzie unikał ofiary, ale jeszcze nazwie rzeczy po imieniu i zacznie głosić prawdę objawioną, że takie postępowanie wobec ofiary jest złe i nie powinno mieć miejsca?

Ryzyko

Z czasem okazuje się, że jednak lepiej z ofiarą nie rozmawiać, bo ci, którzy się nad nią litowali i chcieli jej pomóc, już pracę stracili. Jest to wybór pomiędzy ludzkim odruchem pomocy ofierze w nieszczęściu, a instynktem samozachowawczym, czyli utrzymaniem versus utratą pracy.
Rozdarty wewnętrznie świadek mobbingu zaczyna szukać ulgi w dysonansie, który odczuwa i już znajduje wymówki, aby jednak ofierze nie pomagać. Podczas ukradkowych spotkań z dala od miejsca pracy, czy telefonów już po godzinach pracy, ofiara słyszy: „naprawdę, nie gniewaj się, ale ja muszę utrzymać pracę, bo mam rodzinę”, „mam kredyt”, „mam chorą babcię”, „budujemy dom”, „wymieniamy okna”, „muszę dotrwać do emerytury”. Teraz już nawet przez kolegów z pracy ofiara jest traktowana jak powietrze.

Dziwna osoba

Zachęcony sukcesem mobber, widząc efekty swoich działań, rozpoczyna wściekły atak na reputację ofiary, żeby rozwiać resztki wątpliwości wśród pracowników, że ofiara jest nic nie warta. Rozsiewanie obrzydliwych plotek, tworzenie fałszywych historii, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością ma na celu wielokrotne powtarzanie tych samych oszczerstw po to, żeby dobrze utrwaliły się w pamięci pracowników na zasadzie ”plotka powtórzona sto razy staje się prawdą”.

Ofiara zostaje wielokrotnie ośmieszana: „po co ten patos”, „po co od razu takie wielkie słowa”, „archaiczne słownictwo”, „to zwyczaje starych ludzi”, „typowa stara panna”, „buty z epoki kamienia łupanego”, „starsza od węgla”.

Pracownicy czują, że wokół ofiary robi się dziwna atmosfera, a sama ofiara zaczyna być postrzegana, jako osoba dziwna.

Obrona

Próba obrony kończy się dla ofiary jeszcze gorzej: kiedy zaczyna buntować się i protestuje przeciwko takiemu traktowaniu, mobber natychmiast to wykorzystuje i pokazuje ofiarę jako osobę agresywną i wybuchową, która sieje konflikty i jest niesubordynowana. Pracownicy, którzy współpracują z mobberem chętnie dołączają się do tych oskarżeń, a dla samego mobbera jest to „woda na jego młyn”. Pozostali pracownicy, nie mogąc znieść wyrzutów sumienia, że nie zrobili nic, aby ofierze pomóc, sami zaczynają poniżać ofiarę i utwierdzają samych siebie w przekonaniu, że z ofiarą jest coś nie tak. Na podatny grunt trafiają kolejne oskarżenia mobbera wysuwane w kierunku ofiary, takie jak sugerowanie choroby psychicznej, czy kierowanie na badania psychiatryczne: „idź się leczyć”, „pora się zdiagnozować”, „kobieto, lecz się”, „ona się kwalifikuje do leczenia”, „ma nierówno pod sufitem”.

Pracownicy, nie widząc żadnych korzyści w opowiedzeniu się po stronie ofiary i jednocześnie zagłuszając własne poczucie winy, nie robią nic, aby ofierze pomóc. Inni, pozbawieni kręgosłupów moralnych, aby przypodobać się mobberowi i zasłużyć na jego względy, przyłączają się do drużyny mobbera i sami zaczynają nękać ofiarę. Ich pozycja wydaje się stabilna. Wybór jest oczywisty: moje dobro liczy się bardziej, niż kogoś, kto sam sobie zasłużył na takie traktowanie.

Pozostali pracownicy nie chcą niczego widzieć, ani słyszeć, chcą mieć spokój i w imię tego mylnie pojętego spokoju po prostu nie reagują. Brak reakcji oznacza akceptację. Ofiara zostaje zupełnie sama, bez żadnej pomocy i wsparcia, wyrzucona na margines społeczności zawodowej, bez żadnych świadków, nie ma na kogo liczyć. Mobber triumfuje: o to przecież chodziło. Ofiara odchodzi z pracy, albo zaczyna chorować, a pozycja mobbera umacnia się.

W efekcie z pracy odchodzą najbardziej wartościowe jednostki, a zatrudniane są osoby o bardzo niskich kwalifikacjach i morale, mierne, całkowicie pozbawione kręgosłupów moralnych, które nie tylko nie zagrażają karierze mobbera, ale także z łatwością mu się podporządkują i będzie mógł nimi dowolnie manipulować. Pytanie tylko, czy takie działania powodują wzrost czy spadek wydajności pracy?

Radca prawny; przygotowuje sie do pracy doktorskiej za zakresu mobbingu. Praktyk i specjalista w zakresie przeciwdziałania mobbingowi, którego sama doświadczyła. Prowadzi szkolenia i wdraża skuteczną politykę antymobbingową u pracodawców. Udziela również wsparcia merytorycznego i psychicznego zarówno pracownikom, jak i pracodawcom oskarżanym o mobbing. Prowadzi kampanię uświadamiającą i popularyzujacą politykę antymobbingową. Skuteczna w działaniu. Wygrała wszystkie postępownia przeciwko swoim prześladowcom. Specjalnie dla czytelników Briefu dzieli się swoim doświadczeniem zawodowym i praktyczną wiedzą na ten temat.

Joanna Koczaj-Dyrda

Zachowania mobbingowe czyli jakie?

zachowania mobbingowe

Publiczne dyskredytowanie

Zaczyna się od dyskredytowania ofiary, poddawania w wątpliwość jej kompetencji, wiedzy i umiejętności. Często właśnie bardzo wysoki poziom wykształcenia i bystry umysł ofiary tak bardzo denerwuje mobbera. Inteligentna i błyskotliwa ofiara stanowi olbrzymie zagrożenie dla mobbera, dla którego zagrożeniem i tak jest każdy, a cóż dopiero ktoś mądry. Mobber wypada bardzo słabo na tle ofiary, kontrast jest aż nadto widoczny, więc trzeba zacząć tę ofiarę przedstawiać, jako kogoś beznadziejnego merytorycznie. Zaczyna się publiczne dyskredytowanie wiedzy, umiejętności i kompetencji ofiary, co jest tym łatwiejsze, im wyższe stanowisko zajmuje mobber. Działa to na zasadzie plotki, która zdaniem mobbera powtórzona po wielokroć staje się prawdą.

Najłatwiej zniszczyć opinię pracownikowi, który podlega mobberowi bezpośrednio. Ułatwiają tę możliwość systemy ocen pracowniczych, dzięki którym mobber może łatwo wystawić uznaniowo niską ocenę pracownikowi, a nawet negatywną. Dwie kolejne negatywne oceny eliminują pracownika z pracy, a urzędnika ze służby cywilnej. Jeśli mobbing odbywa się w służbach, mobber tak manipuluje ocenami cząstkowymi, żeby w sumie okazało się, że funkcjonariusz jest nieprzydatny do służby. Mobber jako przełożony ma dużo większe możliwości kwestionowania jakości pracy ofiary: wytyka nieistotne błędy, podkreśla każde potknięcie, wypomina wszystkie niedociągnięcia z przeszłości. W celu potwierdzenia tych zarzutów, mobber wydaje polecenia niemożliwe do spełnienia, wzajemnie sprzeczne lub po prostu absurdalne tylko po to, aby następnie wyszydzać ofiarę, jak bardzo jest beznadziejna.

Leń i lawirant

Trudno wykonać polecenia wzajemnie sprzeczne czy wręcz niemożliwe do wykonania, więc ofiara, która rzeczywiście ich nie wykonała – bo nie mogła – zaczyna być przedstawiana jako leń i nierób, który do pracy przychodzi tylko lawirować. Stąd zaczyna się nagonka na pracownika, który spożywa posiłek w pracy, np. drugie śniadanie poprzez twierdzenia typu: „ta znowu żre”, „ty tylko żresz”, a gdy pracownik wychodzi do toalety mobber zaczyna zakrojone na szeroką skalę poszukiwania informując wszem i wobec: ”tej znowu nie ma”, „gdzie ona ciągle tak łazi”. Ofiara dowiaduje się, że jest nie zaangażowana w pracę, ma w sobie za mało entuzjazmu, czyli wszystko to, co jest oceniane. Pojawiają się zarzuty które nie mają nic wspólnego z pracą ofiary, ale dotyczą jej cech osobistych, np. „za wolno mówi”, „za wolno chodzi”, „jąkała”, a nawet niepełnosprawności: „ta znowu z tymi kulami”, „po coś tu znowu przylazła z tymi kulami”, czy wieku: „paździerzaki”, a nawet zapachu ciała: „śmierdziuch”. Cechy ofiary są przejaskrawiane: ”nadgorliwa”, „poczuła misję dziejową”, „znowu będzie latała”, „wtyczka”, „antena”.

Kontrola

Mobber zaczyna nadmiernie kontrolować ofiarę albo osobiście, albo przysyła kontrole z kadr nawet po kilka razy dziennie w celu sprawdzenia, czy ofiara siedzi przy biurku. Panie z kadr wychodzą przed bramę zakładu pracy i robią zdjęcia każdemu pracownikowi, wraz z dokładnym pomiarem czasu wejścia do zakładu pracy i wyjścia. Fotografują również samochody pracowników podając godzinę ich przyjazdu i odjazdu z pracy. Osoby, które ośmieliły się przyjść minutę później do pracy albo wyjść minutę wcześniej, są wzywane na dywanik do pana prezesa. Pracownik wchodzi do gabinetu prezesa i widzi na telebimie swoje zdjęcie lub zdjęcie swojego samochodu wraz z godziną przyjścia lub wyjścia z pracy. Na zrobienie tych zdjęć żaden pracownik nigdy nie wyraził zgody, a warto dodać, że były one robione z ukrycia.

Takie zachowania prowadzą do nerwowych reakcji szykanowanych bezprawnie pracowników, którzy zaczynają rzeczywiście wykazywać reakcje obronne. Ofiara zaczyna czuć się jak zaszczute zwierzę, nikomu nie ufa; już wszędzie widzi wrogów i węszy podstęp. Nerwowo rozgląda się wokół i ogląda za siebie. Inni pracownicy też to widzą i zaczynają postrzegać ofiarę jako dziwną, która zachowuje się nieadekwatnie do sytuacji i reaguje zbyt nerwowo. Zaczynają pojawiać się określenia, które mają charakteryzować ofiarę: „kopnięta”, „psychiczna”, „histeryczka”, „nie wiadomo, z czym znów wyskoczy”, „nadmiernie reaguje”, „nadpobudliwa”.

W atmosferze ciągłej nagonki i szykanów, żyjąc w ciągłym napięciu ofiara rzeczywiście zaczyna popełniać błędy, a mobber triumfuje: o to mu przecież chodziło. Potwierdzają się zarzuty wobec ofiary, że źle pracuje, że jest dziwna i coś jest z nią nie tak. Co gorsza inni pracownicy też to widzą i zaczynają podejrzewać, że skoro ofiara faktycznie źle pracuje to może mobber ma rację?

Odpowiedzialność za błędy

Ofiara zaczyna popełniać błędy co powoduje, że także błędy popełnione przez innych pracowników są jej automatycznie przypisywane. Zwłaszcza jest to widoczne w administracji, gdzie odpowiedzialność całkowicie rozmywa się, a ponoszenie jej sprowadza się do stwierdzenia: „to nie ja, to on”. Skoro ofiara dotąd popełniła tyle błędów, to każdy kolejny błąd również jest jej przypisywany. W przypadku realizacji zadań, przy których zakresy obowiązków i zadań są podobne, a odpowiedzialność za finalny efekt ponosi cały zespół, bardzo łatwo tę odpowiedzialność rozmyć. W przypadku, gdy zostanie popełniony błąd, mobber natychmiast publicznie obarcza nim ofiarę, ponieważ trudno w istocie zweryfikować, kto ten błąd rzeczywiście popełnił, a na to, że ktoś się przyzna – raczej nie ma co liczyć.

Traktowanie jak powietrze

Ofiara zaczyna być ignorowana: nie jest istotne co mówi – i tak nie jest dopuszczana do głosu; gdy zaczyna mówić, mobber natychmiast jej przerywa okazując publicznie jawne lekceważenie. To, co ofiara mówi, jest publicznie wyśmiewane, jako głupie, a jej pomysły są określane jako nic nie warte: „ty się lepiej nie odzywaj”, „ty już lepiej nic nie mów”, „ty tak pleciesz i pleciesz”, „daj już spokój z tymi swoimi mądrościami”, „nie mędrkuj” czy „mundra się znalazła”.
Pomijanie przy awansach, nagrodach „przecież uznaniowych”, pozbawianie regulaminowych premii pod pretekstem znalezienia byle jakiego błędu, niewłaściwego wykonania pracy – to już standard.

Ofiara rozpaczliwie zabiega o uwagę przełożonego-mobbera, chce wyjaśnić tę niemożliwą już do wytrzymania sytuację, ale nigdy nie ma dla niej czasu. Ofiara czeka godzinami pod gabinetem szefa tylko po to, żeby na koniec dowiedzieć się, że mobber nie ma dla niej czasu, bo właśnie nagle wychodzi do domu. Próbę podjęcia rozmowy na jakikolwiek temat mobber zbywa lekceważącym stwierdzeniem: „rozmowę uważam za bezprzedmiotową”, „reaguje Pani emocjonalnie”, „proszę najpierw się uspokoić”, „nie mam czasu”, „jestem zajęty”, „nie wiem, o co Pani chodzi”, „do rzeczy” czy wprost ”nie interesuje mnie to”.

Nadmierna krytyka

Wszystko, co ofiara zrobi jest źle, a jeśli już widać, że nie ma do czego się przyczepić, to mobber i tak zawsze znajdzie coś, co świadczy o tym, że zadanie co prawda jest wykonane, ale nie do końca tak, jak powinno. Publicznej krytyce podlegają nawet najdrobniejsze niedociągnięcia, także te, które powstały nie z winy ofiary, a nawet prace wykonane całkowicie bez zarzutu. Nierzadko zdarza się, że krytyka z efektów pracy przenosi się na sposób jej wykonania, a nawet na sposób bycia ofiary i jej cech osobistych. Chodzi o to, żeby zawsze było do czego się przyczepić, bo przecież zawsze do czegoś można.

Zwodzenie

Mobber, jeśli jest przełożonym ofiary, początkowo traktuje ją pozornie tak jak innych pracowników, jednak z czasem okazuje się, że akurat dla ofiary nigdy nie ma czasu. Najpierw niby zaprasza na spotkanie w celu omówienia wykonywanego przez ofiarę zadania, ale tuż przed godziną spotkania nagle okazuje się, że musi gdzieś pilnie wyjść. Ofiara jest trzymana stale w pozycji „gotowości”, co powoduje olbrzymie napięcie, bo nigdy nie wiadomo kiedy zostanie wezwana. Kiedy ofiara już zdąży się choć trochę rozluźnić, zostaje wezwana do gabinetu mobbera, gdzie zaskoczona pytaniami na zupełnie inny temat, niż miał być przygotowany dowiaduje się, że znowu nie przygotowała się do spotkania mimo polecenia służbowego.

Ostateczne terminy spotkań na tematy merytoryczne są często znienacka przesuwane, a kiedy ofiara właśnie zbiera się do wyjścia na wizytę do lekarza specjalisty, na którą czeka od 4 lat, nagle okazuje się niezbędnie potrzebna. Po prostu bez niej nic się nie odbędzie, a zakład pracy po prostu przestanie istnieć. I pomyśleć, że do tej pory ofiara była kompletnie pomijana, ignorowana i niepotrzebna.

Ofiara po raz kolejny rezygnuje więc z upragnionej wizyty lekarskiej, dzięki której mogłaby poczuć ulgę w cierpieniach, zresztą psychosomatycznych, tylko po to, aby znów okazało się, że pożar w pracy to był fałszywy alarm bezpodstawnie wszczęty przez mobbera. Następna wizyta za kolejne 4 lata; może wtedy ofiara zdoła dostać się do lekarza, oczywiście jeśli uda jej się do tego czasu przeżyć.

Plotki

Rozsiewanie nieprawdziwych informacji na temat poprzednich miejsc pracy ofiary to idealne pole do popisu dla mobbera: przecież nikt z pracowników nie będzie mógł tego zweryfikować. Mobber zaczyna dawać sygnały, że wie, co tam się działo: „no, już słyszeliśmy, co tam się działo”, „no, tam też nie było dobrze”, „wszystko się potwierdza”. Niby nic, a jednak zasiewa w ofierze niepokój: o czym oni wiedzą, czego ja nie wiem?

Podobnie ma się sprawa z plotkami na temat życia rodzinnego ofiary: „tam z tym mężem to też nie jest najlepiej”, „jak oni z tobą wytrzymują”, „współczuję jej rodzinie”, „biedne dzieci”, „tam jest gehenna”.

Gaszenie inicjatywy

Wszelkie przejawy zainteresowania tematem, czy wykazywanie inicjatywy są tłumione w zarodku. Ofiara jest celowo pomijana przy rozdziale najciekawszych, najbardziej rozwijających prac, nigdy nie jest wpisywana na listę na szkolenia mimo, że bardzo o to zabiega.

Dostaje mnóstwo beznadziejnej, nikomu niepotrzebnej roboty, siedzi po godzinach i stale jest coś nie tak i trzeba to poprawić. Kiedy zaczyna się buntować i porównuje do innych, którzy nic w tym czasie nie robią, jest traktowana jako konfliktowa, leniwa, która uchyla się od pracy. W efekcie nie dostaje nic do pracy, a pracownikom są demonstracyjnie przedstawiane do wiadomości wydruki z systemu obiegu informacji wskazujące, że ofiara w pracy robi najmniej. W efekcie nie dostaje żadnych nagród, bo przecież nie zasłużyła, nie ma też podstaw do awansów. Pracownicze oceny okresowe są na poziomie poniżej oczekiwań.

Radca prawny; przygotowuje sie do pracy doktorskiej za zakresu mobbingu. Praktyk i specjalista w zakresie przeciwdziałania mobbingowi, którego sama doświadczyła. Prowadzi szkolenia i wdraża skuteczną politykę antymobbingową u pracodawców. Udziela również wsparcia merytorycznego i psychicznego zarówno pracownikom, jak i pracodawcom oskarżanym o mobbing. Prowadzi kampanię uświadamiającą i popularyzujacą politykę antymobbingową. Skuteczna w działaniu. Wygrała wszystkie postępownia przeciwko swoim prześladowcom. Specjalnie dla czytelników Briefu dzieli się swoim doświadczeniem zawodowym i praktyczną wiedzą na ten temat.

Joanna Koczaj-Dyrda