...

BRIEF dociera do polskich firm i ich pracowników – do wszystkich tych, którzy poszukują inspiracji w biznesie i oczekują informacji o ludziach, trendach i ideach.

Skontaktuj się z nami

Znaczenie przycisków społecznościowych

Przyciski społecznościowe są niewątpliwie jednym z najlepszych sposobów na udostępnianie treści wydawniczych w mediach społecznościowych. Opublikowanie treści na Facebook lub Linkedin świadczy o tym, że użytkownik rekomenduje jej przeczytanie lub obejrzenie szerszemu gronu. To duża wartość, zważywszy, że wydawcy i marki szukają zaangażowanych użytkowników mających swoje własne sieci znajomych.

Przyciski pozwalają na zwiększenie widoczności marki w Internecie, budują zasięg w grupie docelowej i poprawiają doświadczenia użytkowników, poprzez umożliwienie im natychmiastowej interakcji z treścią. 

Rodzaj, liczba, układ i umiejscowienie przycisków zależą od wielu czynników, jak np. popularność sieci społecznościowych, język, kultura czy regulacje prawne.

Przykładowo, powszechne w mediach w Europie i USA przyciski Facebook o wiele rzadziej są dostępne w portalach w Rosji, Ukrainie i Białorusi. Tam większość treści jest udostępniana za pośrednictwem przycisków Vkontakte i Odnoklassniki. Takie przyciski preferują internauci posługujący się cyrylicą, co widać po licznikach udostępnień w rosyjskojęzycznych kanałach społecznościowych.

W Chinach przycisk udostępnienie przez Facebooka nie występuje w ogóle na stronach internetowych ze względu na blokadę Facebooka przez władze państwowe.

W krajach Azji Południowo-Wschodniej, w których większość społeczeństwa konsumuje i udostępnia treści na urządzeniach mobilnych, ważnym przyciskiem jest WhatsApp. Zamieszczony jest praktycznie w każdym serwisie internetowym.

Duży wybór sposobów udostępniania spowodował, że paski zaczęły zawierać coraz więcej przycisków. Zdarza się, że jest ich nawet kilkanaście. Aby „ułatwić” życie internautom, powstały również widgety agregujące wszystkie rodzaje przycisków. Jest w nich bardzo dużo opcji wyboru, ale trzeba dokonać kilku więcej kliknięć, żeby udostępnić wybraną treść. Nie wszyscy użytkownicy mają taką determinację. Czasem wolą skopiować link i wrzucić bezpośrednio na Facebooka. Jak wiadomo – z punktu widzenia użytkownika – zbyt wiele opcji może utrudnić podjęcie decyzji a przez to obniżyć użyteczność przycisków. 

Dziś, w przestrzeni wydawców internetowych na całym świecie, można naliczyć około 70 różnych rodzajów przycisków, pozwalających na przekazanie linku lub zajawki do publikacji w różne miejsca w Internecie. 

Jednocześnie nie ma standardów co do formy, liczby, ani umiejscowienia przycisków a przez to, że nie mają jednego miejsca, często nie wiadomo, gdzie ich szukać. Problem mają nie tylko użytkownicy, ale przede wszystkim wydawcy.

Jedne serwisy zamieszczają pasek na początku a inne na końcu treści. Są również takie przyciski, które jadą w dół strony wraz ze scrollowaniem witryny. W zależności od decyzji wydawcy, przyciski mają różne formy i wielkości. Czasem są kolorowe a czasem czarno-białe. Przez to, niekiedy mylą się z przyciskami przenoszącymi na fanpage Facebook, stronę firmową LinkedIn czy na firmowe konto Twitter. 

Jak zatem podejść do zagadnienia przycisków społecznościowych? Jakie przyciski zastosować i gdzie je umieścić?

Wiadomo, że aby zoptymalizować efektywność działań marketingowych w Internecie, należy kierować się danymi. W kontekście przycisków ważne są dwie informacje. Po pierwsze – jak często są klikane, po drugie – jakie efekty to klikanie przynosi.

Kliknięcie powinno zakończyć się udostępnieniem, a udostępnienie — wejściem z powrotem na rozpowszechnioną w ten sposób treść. Efektem udostępnienia powinien być social referral, czyli wejście z sieci społecznościowej. Każda akcja typu Share powinna bowiem przyciągać na treść nowych użytkowników. Mierzenie liczby udostępnień i liczby użytkowników, którzy na te udostępnienia klikają jest zatem kluczowe, aby ocenić przydatność danego przycisku. Skuteczność można również ocenić na bazie wskaźnika wirusowości, czyli liczby wejść społecznościowych na treść uzyskanych dzięki jednemu udostępnieniu.

Trzeba jednocześnie pamiętać, że gdy internauci natkną się na coś interesującego, a forma i umiejscowienie przycisków nie zachęcą do ich użycia — mogą udostępnić treść za pośrednictwem maila lub komunikatorów. E-mail był pierwszym kanałem społecznościowym w Internecie i dalej jest często wykorzystywany do przesyłania linków do treści. Ta forma komunikacji jest przez internautów uznawana za bezpieczną i gwarantującą prywatność.

Na podobnej zasadzie w procesie udostępniania uczestniczą komunikatory, które służyły internautom już w 1996. Takie marki jak ICQ czy późniejsze polskie GG i Tlen, dziś zostały zastąpione przez WhatsApp i Messenger, a w niektórych regionach Świata — WeChat. Rola komunikatorów w procesie przesyłania artykułów, zdjęć czy video nie słabnie, a wręcz rośnie wraz z rosnącą liczbą smartfonów.

Niedocenionym przez wydawców portalem społecznościowym jest Pinterest, który umożliwia udostępnienie zdjęć ze stron wydawcy poprzez przycisk. Takiej funkcji nie ma Instagram, będący obecnie bardzo popularnym audiowizualnym kanałem promocyjnym dla marek i mediów. Biorąc pod uwagę jak szybko rozwijają się sieci społecznościowe oparte na zdjęciach i video — przycisk Pinterest powinien być wszędzie tam, gdzie są ciekawe zdjęcia lub grafiki.

Z przeprowadzonych badań wiadomo, że Pinterest stanowi w Polsce średnio 4% wszystkich udostępnień treści*. W niektórych przypadkach, gdy publikacje zawierają interesujące zdjęcia — przycisk Pinterest potrafi użyć do share’owania nawet 49% użytkowników**.

 

Przycisk Pinterest ma nieco inną funkcję niż pozostałe — nie udostępnia całej treści a jedynie element graficzny. Warto przy tym pamiętać, że użytkownik oglądający zdjęcie powinien mieć możliwość udostępnienia go klikając w ikonę Pinterest Save, (Pin It) na samym zdjęciu. Jeśli bowiem przycisk umieścimy na końcu artykułu — jego skuteczność może się znacznie zmniejszyć.

Jeśli chodzi o umiejscowienie pozostałych przycisków — najlepiej wyjść naprzeciw zachowaniu użytkowników. Są tacy, którzy już po przeczytaniu tytułu udostępniają treść. Inni muszą się dokładnie zapoznać z całą publikacją, zanim puszczą ją w obieg do znajomych. Dla tych pierwszych liczy się czas, więc znacznie częściej klikają na przyciski u góry. Dla tych drugich naturalną reakcją jest udostępnienie treści po jej przeczytaniu, poprzez przycisk pod artykułem. Warto testować oba rozwiązania i mierzyć ich efektywność.

Obserwując zmiany w sposobie dzielenia się informacją przez Internet widać, że rośnie liczba udostępnień za pośrednictwem kanałów mobilnych. W tej przestrzeni zaraz po Facebooku pojawiają się komunikatory i e-mail. Jako że cały rynek mediów idzie w kierunku mobilności, rola przycisków pozwalających udostępnić treść przez WhatsApp i Messenger (Facebook Send) – będzie rosła. 

Wydawcy powinni w swojej strategii wziąć pod uwagę możliwości, jakie niosą za sobą te niewielkie przyciski. Jest to przecież jeden z elementów budowania marki za pośrednictwem kanałów social media, nawet jeśli nie prowadzi się marketingu w social media.

 

* Badanie Przekrojowe iSlay Styczeń-Sierpień 2019

** Badanie witryny blog.decathlon.pl 05.2019

www.islay.tech

 

Tomasz Wileński CEO iSLAY jest jednym z pionierów onine marketingu w Europie Centralnej i Wschodniej. Posiada ponad 20 letnie doświadczenie w tworzeniu i prowadzeniu firm internetowych, w tym również jako CEO w ramach grup kapitałowych IPG, WPP i Omnicom. Jest również założycielem Interactive Solutions – największej niezależnej agencji interaktywnej w CEE, która następnie została częścią Publicis Grouppe funkcjonuje jako Saatchi & Saatchi - Interactive Solutions. W początkowej fazie swojej kariery – Tomasz Wileński był jednym z założycieli ClickAd – agencji online media, która później stała się własnością 3TS Capital Partners a obecnie jest jedną ze spółek z na GPW.

Tomasz Wileński

Pokemon GO wybiera już więcej użytkowników niż Twittera lub aplikację Tinder

Gra Pokemon GO do tej pory zarobiła już 14 milionów dolarów, a ostrożne prognozy mówią co najmniej o miliardzie dolarów rocznie. Gra jest już popularniejsza niż najpopularniejsza na świecie aplikacja randkowa TInder, przebija też obecny na rynku od lat serwis mikroblogowy - Twitter.

Pokemony opanowały naszą rzeczywistość. Wszystko za sprawą długo wyczekiwanej gry mobilnej Pokemon GO, która weszła do użytku 8 lipca. Niespełna dwa dni później aplikacja z grą Pokemon GO została zainstalowana na ponad pięciu procentach urządzeń mobilnych z systemem Android. Kolejne dwa dni później na smartfonach z systemem Android zainstalowało ją więcej użytkowników niż aplikację randkową Tinder, a dzienna liczba aktywnych graczy, według danych DimilarWeb, była równa liczbie użytkowników Twittera. 

Gra w pierwszej kolejności pojawiła się w Stanach Zjednoczonych, Australii i Nowej Zelandii. Fani kieszonkowych potworów dostali do swych rąk grę korzystającą z najnowszych zdobyczy technorozrywki –  będącej na fali rzeczywistości rozszerzonej i geolokalizacji. Pokemon GO błyskawicznie podbiła amerykański rynek aplikacji mobilnych. Akcje Nintendo niemal natychmiast zyskały jedną czwartą swojej wartości, osiągając tym samym najwyższy poziom od listopada ubiegłego roku. Największy wzrost był obserwowany w momencie, kiedy gra wskoczyła na pierwsze miejsce rankingu darmowych aplikacji iTunes Apple Inc. 

Gra w umiejętny sposób łączy zamknięty ekosystem z możliwością usług dodanych. Póki co, nie możemy w niej swoich marek, ale nie oznacza to, że z sukcesu Pokemon GO nie można skorzystać już teraz. – Na polskim Allegro już pojawiły się aukcje, w których użytkownicy deklarują, że będą chodzić za graczy, by pomóc im zdobyć jeszcze lepsze Pokemony. 2km kosztuje aż 15zł! – mówi Piotr Gnyp z portalu Kinguin.net. – Są też poważniejsze oferty. Powstała aplikacja wyznaczająca nam trasę spaceru, by móc złapać jak najwięcej Pokemonów. Zewnętrzny czat zdobył milion użytkowników w 5 dni. Lokalne sklepy kupują specjalną przynętę, która umieszcza w ich okolicy cyfrowe zwierzaki, przyciągając jednocześnie realnych klientów w swoje okolice – tłumaczy.

Co istotne, Nintendo nie jest wyłącznym inwestorem ani twórcą aplikacji Pokemon GO. Gra została stworzona przez Niantic (czyli firmę wydzieloną niedawno z Google) oraz przez Pokemon Company. Do Nintendo należy jedna trzecia udziałów. Możliwości zarobków dla wydawców są jednak w zasadzie nieograniczone. – Pamiętajmy, że Pokemony to już wielka marka, która ma zabawki, książki i komiksy. Niebawem pojawią się urządzenia pomagające lepiej łapać Pokemony, a to dopiero początek. Nie trudno sobie wyobrazić dom aukcyjny, gdzie użytkownicy będą mogli się wymieniać Pokemonami. Wgląd w dane użytkowników przykładowo może być też udostępniany firmom trzecim, celem lepszego dopasowania reklam czy opcji brandingu – dodaje Piotr Gnyp.

::
For. YouTube

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF