Ukryte ACTA? Ciemna strona strategii Jednolitego Rynku Cyfrowego
Zagłębiając się w inicjatywę Komisji Europejskiej dotyczącą Jednolitego Rynku Cyfrowego, można zauważyć pewne podobieństwa pomiędzy tym dokumentem, a zapisami, które znalazły się w ACTA. Czy czeka nas kolejna społeczna rewolucja?
Choć od ogłoszenia strategii do wprowadzenia obowiązujących we Wspólnocie przepisów prawnych droga daleka, to jednak plany Komisji Europejskiej wzbudzają już teraz pewne wątpliwości. Chodzi o sformułowanie, w którym KE zapowiada, że bierze pod rozwagę wprowadzenie obowiązku kontrolowania umieszczanych w Internecie treści. Obowiązek ten miałby zostać narzucony pośrednikom, usługodawcom i dostawcom Internetu, czyli np. moderatorom mediów społecznościowych. Oczywiście zapis ten ma być odpowiedzią na częste łamanie praw autorskich w sieci, jednak skutki jakie może wywołać są znacznie szersze.
Filtrowanie, a wolność słowa
Obecnie w różnorodnych serwisach i portalach działają specjalne filtry, które odrzucają treści o wydźwięku np. erotycznym czy pornograficznym. Inne przypadki łamania prawa mogą zgłaszać sami użytkownicy. Po takim zgłoszeniu dane medium musi zająć się konkretnym przypadkiem, a jeśli tego nie zrobi mogą zostać przeciwko niemu wyciągnięte konsekwencje prawne. Często się zdarzało jednak, że już na etapie filtrowania, algorytmy w serwisach społecznościowych, źle interpretowały daną treść umieszczoną przez użytkowników i usuwały chociażby zdjęcia czy filmy, które prawa nie łamały.
Po ewentualnym nałożeniu na dostawców obowiązku kontroli treści zamieszczanych w serwisach mogłoby dojść do tej samej sytuacji. Algorytmy, które niewłaściwie zinterpretują dane, mogą usuwać znacznie więcej niż wynikałoby to z przepisów prawa. Tym samym nowe zapisy mogłyby przynieść podobne skutki do tych, które wprowadziłaby ACTA – blokowane byłyby legalne treści, a w ostateczności doprowadziłoby to do naruszenia wolności słowa.
Chwila refleksji
Ta kwestia to jednak zaledwie wycinek z całej, kilkunastostronicowej strategii przygotowanej przez KE. Na pozostałych stronach znajduje się wiele zapisów mających zapewnić komfort w dostępie do treści zamieszczonych w Internecie użytkownikom ze wszystkich krajów wspólnoty. To także szansa na wzrost gospodarczy i nowe miejsca pracy, rozwój innowacyjności i ujednolicenie prawa. Zatem z dużą pewnością to nie z całą inicjatywą walczyć będą Internauci, o ile w ogóle postanowią zgłosić swój sprzeciw.
Zwłaszcza, że samo stanowisko Komisji nie jest wciąż jednoznaczne, a jednocześnie część Posłów do Parlamentu Europejskiego, zajmujących się Jednolitym Rynkiem, wyraziła swój sprzeciw wobec wprowadzenia rozważanych zapisów. Głos protestu przedłożyły już także organizacje zajmujące się zbiorowym zarządzaniem prawami autorskimi. W oczach takich podmiotów jak np. ZAiKS nie do przyjęcia są zapisy o likwidacji terytorialnego charakteru prawa autorskiego.
Na to, po której ze stron opowie się ostatecznie Bruksela trzeba będzie jeszcze poczekać. Niedawno bowiem zakończył się dopiero proces konsultacji, podczas którego można było zgłaszać swoje opinie dotyczące strategii. Zatem na tym etapie na bunt, który miał miejsce w przypadku ACTA, jest jeszcze za wcześnie.
::
Fot. Martin Krolikowski/Flickr/CC BY 2.0