Otwarte dane wielkim skarbem dla biznesu

Ułatwiają życie mieszkańcom, napędzają gospodarkę, pozwalają zaoszczędzić czas i pieniądze, a także zapewniają niezwykłą przejrzystość informacji. Otwarte dane to prawdziwe bogactwo XXI w.
Wyobraź sobie, że możesz zarobić miliard dolarów na czymś, co jest dostępne za darmo. Brzmi kusząco, ale zapewne mało realnie, prawda? A jednak, ktoś miał tyle szczęścia i pomysłowości. To efekt analizy rządowych danych dotyczących plonów z ostatnich 60. lat, a także informacji pogodowych z minionych trzech dekad. Do tego dołożono dane związane z analizą typów gleby – tak powstały w pełni dopasowane do warunków środowiskowych produkty ubezpieczeniowe dla rolników. Założyciele Climate Corporation, po stworzeniu tego wysoce spersonalizowanego produktu, sprzedali swoją firmę za wspomniany miliard dolarów.
Wystarczy się schylić?
Dość popularne powiedzenie mówi, że pieniądze leżą na ulicy, wystarczy się po nie schylić. Ten przykład w pełni to potwierdza. Aby rozwinąć swój biznes, przede wszystkim potrzebne są: kreatywny i użyteczny pomysł oraz ogromne zasoby otwartych danych. Otwartych, czyli takich, do których każdy ma nieograniczony dostęp i może z nich swobodnie korzystać, przetwarzać je, uzupełniać i upubliczniać na nowo. – Dane, aby mogły być nazwane otwartymi, muszą spełnić szereg warunków – mówi Tomasz Nadolny, koordynator Zespołu Otwartych Danych w Kancelarii Prezydenta Gdańska i wylicza:
– Po pierwsze, muszą być dostępne dla wszystkich, czyli opublikowane np. w BIP lub innym miejscu, np. na stronie takiej jak Dane po Warszawsku czy Otwarty Gdańsk, aby mogły być wykorzystane przez każdego obywatela, ale i przez firmy, uczelnie czy instytucje. Na świecie praktykuje się uruchamianie specjalnych portali otwartych danych i tym śladem poszedł Gdańsk. Po drugie, powinny być aktualne. Tak, aby mówiły nam coś o zjawisku obecnym, żywym. Dane powinny być jak najbardziej świeże i aktualizowane, np. informacje ekonomiczne z poprzedniego kwartału mają sens, ale te dotyczące ruchu pojazdów i pochodzące sprzed pięciu lat przydadzą się na niewiele. Po trzecie, powinny być kompletne. A to oznacza, że nie ma w nich dziur, luk. Mówiąc obrazowo, nie publikujemy rozkładu jazdy autobusów bez soboty. Rozkład jazdy, który nie jest kompletny, jest zbiorem bezużytecznym.
Po czwarte, muszą być maszynowo, czyli komputerowo, „odczytywalne”, np. dane opublikowane w pliku tekstowym czy PDF-ie najczęściej takie nie są. Dopiero przełożenie ich na odpowiedni format sprawia, że można je dalej wykorzystać. A dalsza możliwość używania i przetwarzania danych jest istotną częścią procesu otwierania danych. Po piąte, dane są udostępniane każdemu bez żadnej dyskryminacji. To oznacza, że nie są zamykane żadnymi hasłami, loginami, ale w sposób wolny może je pobrać każdy, kto ich potrzebuje. I ostatni, szósty postulat, ale wcale nie mniej ważny: dane są udostępniane bez żadnej licencji, bez ubiegania się o zgodę czy konieczności zakupu specjalistycznego oprogramowania do ich używania – podsumowuje Nadolny.
Szansa na dany biznes
Dzięki otwartym danym udostępnianym we wspomniany sposób mogą powstawać startupy czy aplikacje odpowiadające na potrzeby konsumentów i obywateli niemal w każdej dziedzinie życia. – Zasoby otwartych danych mogą być przydatne w wielu sferach działalności, w których można np. oferować usługi analityczne czy budować aplikacje w oparciu o dane – komentuje Alek Tarkowski, dyrektor Centrum Cyfrowego Projekt: Polska. – Kluczowe obszary, w których można sobie wyobrazić takie wykorzystanie otwartych danych, to finanse, służba zdrowia czy transport i turystyka. Ale opcje są właściwie nieskończone, pod warunkiem, że państwo udostępnia szeroki wachlarz otwartych danych – stwierdza.
Na całym świecie powstają rzesze startupów opartych na otwartych danych. W niektórych krajach zasoby i obszary dostępnych informacji są naprawdę duże, dzięki czemu możliwe jest szukanie rozwiązań w wielu obszarach życia, a także działania państwa i obywateli. To różnorodne projekty począwszy od aplikacji pozwalających na sprawdzenie rozkładów jazdy autobusów, informacji o korkach w mieście czy mapy miast z miejscami przyjaznymi dla osób niepełnosprawnych, po informatory kulturalne czy zintegrowane systemy obsługi mieszkańców. To jednak również bardziej złożone projekty, na co przykładem jest chociażby litewski startup Place I Live.
Analiza ponad wszystko
Platforma ta pozwala na znalezienie, na razie w kilku miastach, najlepszej dzielnicy do zamieszkania. Jak to możliwe? Właśnie dzięki udostępnianym w Nowym Jorku, Berlinie, Londynie, Chicago czy San Francisco informacjom od instytucji samorządowych i państwowych. Platforma analizuje dane z takich obszarów, jak transport publiczny, bezpieczeństwo czy odległości od placówek publicznych, a następnie tworzy mapy miejsc najbardziej przyjaznych dla mieszkańców. Dzięki takim rozwiązaniom wybór zadowalającego mieszkania bądź też decyzji o rozpoczęciu na danym terenie inwestycji deweloperskiej staje się niezwykle prosty.
Działalność tej platformy jasno wskazuje także obszary, w których dostęp do otwartych danych jest powszechny. Zdecydowany prym w tym względzie wiodą Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. W Londynie od kilku lat funkcjonuje nawet Open Data Institute, który zrzesza i wspiera startupy chcące działać i rozwijać się właśnie w oparciu o otwarte dane. W tych krajach udostępniane są zasoby danych z różnorodnych obszarów począwszy od danych pogodowych, statystyk przestępczości, przez edukację, transport, branżę energetyczną, po zdrowotną czy finansową. Niemniej do udostępniania takich danych zobowiązało się już kilkadziesiąt rządów państw na całym świecie. W tym także Polska.
– Udostępnianie otwartych danych publicznych w Polsce nie ma jeszcze zbyt wielu przykładów – mówi Nadolny. – Ale wszyscy chociażby korzystamy z prognozy pogody w smartfonach, a ta aplikacja powstała dzięki udostępnieniu, jeszcze za prezydentury Reagana, danych z rządowych satelitów metrologicznych. Biznesem opartym np. na danych publicznych są aplikacje z rozkładami jazdy komunikacji publicznej czy serwisy przetargowe. Potencjał jest, moim zdaniem, ogromny i wiem, że po stronie administracji publicznej leży pomoc w tworzeniu miejsc pracy związanych z informacją. Informacje pomagają ludziom i można na tym założeniu zbudować wiele ciekawych biznesów, a publiczny dostawca darmowych danych jest przewidywalny i stabilny, co ma znaczenie w biznesplanie przedsięwzięcia.
Istnieje wiele ciekawych informacji publicznych, nt. zjawisk gospodarczych, infrastruktury, komunikacji miejskiej, demografii czy gospodarki, które mogą pomóc w tworzeniu miejsc pracy i usług. Moim zadaniem jest zaś upewnić się, że istnieją pewne zestawy danych, określić, jak są obszerne i jakiej są jakości, po to, by inni mogli w odniesieniu do nich tworzyć swoje projekty. Nie bez znaczenia jest fakt, że same dane generują potrzebę ich porządkowania, udostępniania, przechowywania, przesyłania, a to rozwija kolejne, inne gałęzie gospodarki cyfrowej – dodaje.
Polskie dane
W Programie Operacyjnym Polska Cyfrowa 2014 – 2020, który został przyjęty w ubiegłym roku istnieje punkt mówiący o „Poprawie dostępu do informacji sektora publicznego i możliwości ich ponownego wykorzystania”. W treści tego punktu pojawił się zapis: „Korzyści gospodarcze wynikające z szerszego udostępniania informacji sektora publicznego, poprzez umożliwienie łatwego dostępu do tych danych, wynoszą około 40 mld euro rocznie dla UE. Łączne bezpośrednie i pośrednie korzyści gospodarcze wynikające z wykorzystywania informacji sektora publicznego w gospodarce całej UE szacowano na ok. 140 mld euro rocznie. W chwili obecnej brak jest dostępnych szacunków tego typu dla Polski, jednak powszechnie dostrzega się wiele istotnych słabości po stronie podaży ISP. Względnie niska jest zarówno ilość, jak i jakość „otwartych danych” oraz sposobów ich udostępniania”.
– Jak na razie w Polsce dostępnych jest niewiele zbiorów otwartych danych – komentuje Tarkowski. – Rządowy portal „Dane publiczne” jest rozwijany dopiero od niedawna. Największym problemem jest niedostępność najbardziej wartościowych danych, nie mamy systemów udostępniania w sposób otwarty informacji statystycznych, geodanych czy meteorologicznych – dodaje. To jednak w najbliższych latach ma się zmieniać, a kroki ku temu zostały już podjęte, nie tylko na poziomie krajowym, ale także samorządowym. Warszawa, Gdańsk czy Poznań robią wszystko, aby móc chwalić się etykietą otwartych miast. Oprócz udostępniania swoich zasobów, zachęcają także do kreatywnego ich wykorzystywania.
By ułatwić życie
Przykładem na to jest konkurs na aplikacje „Dane po warszawsku”, które miały ułatwić życie mieszkańców stolicy. W ten sposób w oparciu o otwarte dane miejskie powstało kilkanaście wyróżnionych i zwycięskich programów. Wśród nich takie, jak „Warszawski.ninja”, która pozwala na bieżąco śledzić raporty tworzone przez mieszkańców o problemach występujących na ulicach miasta, czy „Bezpieczna Warszawa”, która nie tylko zawiera informacje kluczowe dla bezpieczeństwa mieszkańców, ale także pozwala na wezwanie przez urządzenia mobilne pomocy w przypadku zaistnienia niebezpiecznej sytuacji. Otwarte dane pozwoliły też na stworzenie mapy tras dla rolkarzy czy aplikacji gromadzącej informacje o topowych wydarzeniach kulturalnych w mieście i jednoczesnej promocji wydarzeń niezależnych twórców.
O stworzenie kulturalnego przewodnika miejskiego pokusili się także mieszkańcy Gdańska. W oparciu o otwarte dane powstała platforma Planer. Co interesujące, współtworzyć mogą ją wszyscy, zarówno przedstawiciele instytucji publicznych, organizacje, niezależni twórcy, firmy i mieszkańcy miasta. Każdy, kto chce podzielić się informacjami o ciekawych wydarzeniach w Gdańsku, może to zrobić – ponadto dane znajdujące się w Planerze są rozszerzane o te pochodzące z zasobów podmiotów kulturalnych, które decydują się na udostępnianie określonych wiadomości.
Miejsc, z których można je czerpać, w najbliższych latach będzie przybywać zarówno na poziomie europejskim, jak i w samej Polsce. A jak widać, z otwartych danych mogą czerpać wszyscy. I wielkie korporacje, i małe przedsiębiorstwa, i pasjonaci czy instytucje pożytku publicznego, i „zwykli” mieszkańcy. Warto wykorzystać tę szansę.
::
Tekst ukazał się we wrześniowym numerze magazynu Brief
::
Przeczytaj wywiad z Alkiem Tarkowskim o wolnych licencjach Creative Commons
::
Fot. Fotolia/Deyan Georgiev