Rynek transferowy w esporcie rośnie dynamicznie

Michal Michu Muller

Do czasu wybuchu pandemii koronawirusa niemal co roku na rynku piłkarskim były bite rekordy transferowe za zawodników w poszczególnych ligach. A jak transfery wyglądają w esporcie?

20 lat temu w świecie sportu elektronicznego szczytem marzeń większości zawodników było dołączenie do organizacji, która zapewniłaby podstawowe świadczenia, jak zapewnienie komunikatora głosowego czy drużynowej koszulki. Osoby, które w tamtym okresie za swoją grę otrzymywały regularne wynagrodzenia, można było policzyć na palcach jednej ręki.

Esport w ciągu kilkunastu lat przebył drogę od niszowej rozrywki, kompletnie niezrozumiałej dla większości społeczeństwa, do momentu, w którym esportowcy stali się idolami młodego pokolenia. Wzrost zainteresowania przekłada się bezpośrednio na docenienie najlepszych zawodników, za których najbogatsze organizacje potrafię zapłacić powyżej 1 000 000 dolarów.

Oczywiście, trzeba mieć świadomość, że nawet największe transfery esportowe nie sposób zestawić z wysokością transferów w piłce nożnej, w której łączna suma przeprowadzonych transferów w 2019 roku przekroczyła siedem miliardów dolarów. Niemniej warto przytoczyć kilka ciekawych przykładów z esportowego rynku.

W 2017 roku amerykańska organizacja FaZe Clan zapłaciła 500 000 dolarów za jednego z najlepszych zawodników CS:GO na świecie. Nikola “NiKo” Kovač wówczas reprezentował barwy niemieckiej organizacji mousesports. Kwota transferu była uważana za bardzo wysoką. Po trzech latach transfery gotówkowe w wysokości 300 000 dolarów są codziennością.

Hit na polskim rynku? Głośne było przejście Janusza “Snaxa” Pogorzelskiego z organizacji Virtus.pro do mousesports. Kwota transferu nie została oficjalnie potwierdzona, ale według ustaleń zagranicznych dziennikarzy wyniosła 290 000 dolarów. Pogorzelski w momencie zmiany barw uchodził za utytułowanego i bardzo znanego zawodnika, stąd szacunkowa kwota nie dziwi.

Warto zwrócić uwagę, że w esporcie chętnie płaci się również za utalentowanych graczy młodego pokolenia. Jednym z najdroższych polskich transferów były przenosiny Michała “Snatchiego’’ Rudzkiego, który w 2018, reprezentując barwy AGO Esports (obecnie x-kom AGO), przeszedł na zasadzie transferu definitywnego do rosyjskiej organizacji Virtus.pro. Chociaż dokładna kwota transferu nie została ujawniona, mówi się, że suma transferu oscylowała w okolicach 300 000 dolarów.

Pieniądze, które AGO Esports uzyskało ze sprzedaży 20-latka, to poważny zastrzyk do budżetu i sygnał dla całego rynku. Postawienie na najbardziej utalentowanych, młodych zawodników, z zamysłem ich dalszej sprzedaży do największych organizacji esportowych, może być modelem biznesowym dla wielu drużyn. Organizacja devils.one sprzedała w ostatnich miesiącach kilku swoich utalentowanych zawodników do zagranicznych drużyn.

x-kom AGO
Fot. x-kom AGO

Między polskimi klubami esportowymi również doszło do kilku ciekawych roszad. Jednym z pierwszych dużych transferów gotówkowych było przejście Grzegorza “SZPERO” Dziamałka z Teamu Kinguin do AGO Esports w 2018 roku. Tylko w 2020 roku doszło do kilku innych transferów. Illuminar Gaming wykupiło Grzegorza ‘jedqra’ Jędrasa z Wisły All in! Games Kraków, a zawodnik dotychczas reprezentujący barwy IHG, Oskar ‘Oskarish’ Stenborowski został wytransferowany do zespołu x-kom AGO.

A co, jeśli zawodnik nie jest związany kontraktem? Wtedy może dołączyć do nowej drużyny jako wolny zawodnik. Jest to rozwiązanie bardzo korzystne dla obu stron – organizacja nie musi ponosić sporych kosztów związanych z wykupieniem zawodnika, a ten w tej sytuacji może liczyć na większe, dodatkowe wynagrodzenie w postaci jednorazowej opłaty związanej z podpisaniem kontraktu (signing fee).

W przeciągu ostatnich kilku miesięcy doszło do kilku zagranicznych transferów z udziałem polskich zawodników, którzy jako wolni zawodnicy zasilili szeregi zagranicznych organizacji:

Paweł “Dycha” Dycha -> Sprout
Sebastian “NEEX” Trela -> Smash
Filip “Tudson” Tudev -> Team Secret
Michał “MICHU Müller -> Team Envy

Na światowym rynku esportowym dochodzi też do sprzedaży całych drużyn. Przykładów takich transakcji w ostatnich kilku latach było sporo. W 2019 roku zawodnicy grający pod banderą NRG Esports zostali wytransferowani do amerykańskiej formacji Evil Geniuses, a nieoficjalne doniesienia mówiły o wartości umowy w okolicach 3 000 000 dolarów.

Najbardziej aktualnym przykładem transferu całego zespołu była transakcja pomiędzy chorwacką organizacją Cr4zy, która w styczniu 2020 roku sprzedała 5 zawodników oraz trenera drużyny CS:GO do amerykańskiej organizacji c0ntact Gaming. Nieoficjalne źródła podają kwotę transakcji przekraczającą 1 500 000 dolarów.

Kilka lat temu zawodnicy esportowi oprócz codziennych godzin spędzanych na doskonaleniu swoich umiejętności, sami szukali potencjalnych organizacji, których barwy mogliby reprezentować, oraz osobiście prowadzili negocjacje transferowe. Niestety bardzo często kończyło się to sytuacją, w której młody gracz, nie do końca świadomy swoich praw i obowiązków, podpisywał długoletni kontrakt posiadający mnóstwo zapisów działających na jego niekorzyść. Obecnie coraz więcej zawodników decyduje się na współpracę z agencją menadżerską, która wspiera go na każdym odcinku kariery: od poszukiwań organizacji, prowadzenia negocjacji kontraktowych, dbanie o odpowiednie zapisy w umowie, po pomoc w codziennych sytuacjach. Esport profesjonalizuje się na każdym kroku.

W ramach Brief Esports publikujemy serie artykułów eksperckich dotyczących esportu i gamingu przydatnych w obszarach marketingu i esportu.  Zachęcamy do zapoznania się z sekcją Wiedza, gdzie szczegółowo zagłębiamy się w poszczególne zagadnienia.

Sekcja Wiedza Esports ESE

Związany z agencją eMinePro, w której odpowiada za obsługę i prowadzenie karier profesjonalnych zawodników esportowych współpracujących z agencją. Absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach z dyplomem menadżera sportu. Ukończył podyplomowe studia z Zarządzania Esportem. Całe życie związany ze sportem tradycyjnym (piłka nożna), pierwsze doświadczenie zawodowe gromadził przy okazji Pucharu Świata w Skokach Narciarskich w Wiśle.

Jakub Chmiel