...

BRIEF dociera do polskich firm i ich pracowników – do wszystkich tych, którzy poszukują inspiracji w biznesie i oczekują informacji o ludziach, trendach i ideach.

Skontaktuj się z nami

Subiektywy przegląd samochodowy

„Kiedy będzie tekst?”. To pytanie od dwóch tygodni brzęczy w słuchawce telefonu, niczym korbowód, który zmienił trajektorię pracy. Miało być tak pięknie... W końcu spełnię swoje młodzieńcze marzenie, będę pisał o samochodach, a może i nawet o szeroko pojętej motoryzacji. Poświęcam im każdą chwilę wolnego czasu, każdą nie-wolną złotówkę, a więc teoretycznie powinienem mieć coś do powiedzenia w tym temacie....

…a jednak zadanie to wcale nie jest takie proste. Bo co można napisać o samochodach? Że są wspaniałe? Że niektóre prowadzą się lepiej niż niejedna nastolatka? Przecież to wie każdy… I wtedy mnie olśniło – „A jeśli tak naprawdę nikt nie wie, jak jest naprawdę?”. Jeśli kupując samochód, nie kupujemy już konkretnych rozwiązań, lecz pewne wyobrażenie o nich? Jeśli specjaliści od „marketingów”, „pijarów” i innych magicznych zabiegów doprowadzili do sytuacji, w której określenia typu 4×4, VTEC, Xdrive, Supercharger, AMG, M Power, Bluetec itp. są tym, co więcej ma mówić o właścicielu samochodu niż o jego (auta) realnych właściwościach? Jeśli tak jest, to ludzkość zaczyna mnie przerażać…

Początek zeszłego stulecia to nowy rozdział w dziejach ludzkości. Oto marzenie człowieka o tym, by przemieszczać się coraz szybciej i to w dowolnie wybranym kierunku, zaczęło się spełniać. Inżynierowie zaczęli swój wyścig, by tworzyć samochody coraz szybsze, coraz piękniejsze i coraz mniej zawodne. Przez sto lat motoryzacji powstały tysiące absolutnie wspaniałych pojaz- dów. A gdzie jesteśmy teraz? W świecie, w którym „termin przydatności do spożycia” samochodu wynosi trzy lata. Później już nie wygląda zbyt urodziwie na tle godnego następcy, następnie psuje się i można go wymienić… O czym zatem będę pisał? O samochodach, które próbują nawiązywać do najlepszych czasów motoryzacji.

page2image1822656
page2image3813856

Na pierwszy ogień pójdzie Mercedes A45 AMG. AMG to skrótowiec, na który każdy liczący się amator motoryzacji reaguje wyraźnym uniesieniem kącików ust – u niektórych można zaobserwować też dyskretne oblizywanie warg. Pochodzi on od nazwisk zbuntowanych pracowników Mercedesa, którzy na wieść o tym, że Benz wycofuje się definitywnie z motorsportu, postanowili w 1967 r. założyć własną fabrykę pod dumnie brzmiącym wpisem do ewidencji gospodarczej „Biuro konstrukcyjne, produkcyjne i testowe silników wyścigowych”. I tak, panowie Aufrecht i Melcher w miejscowości Grossapach w starym młynie zaczęli tworzyć jedne z najlepszych silników na świecie.Co ciekawe, dopiero w 1993 r. powstał pierwszy samochód zbudowany w oficjalnej współpracy z Mercedesem – był to model C36 AMG. Ale nie o tym będzie mowa, koniec dygresji, wracamy do gwiazdy…

A co ma w sobie tak wyjątkowego A45? Po pierwsze, AMG zawsze słynęło z dużych silników i poza jednostkami budowanymi pod koniec lat 80. minionego stulecia na potrzeby DTM do Mercedesa 190 E 2.3 -16 ciężko znaleźć czterocylindrowy silnik stworzony przez AMG. A więc mamy do czynienia z naciąganym lekko, ale jednak, nawiązaniem do motorsportu w najczystszej postaci.

Po drugie, klasa A to samochód stworzony przez Mercedesa z rozsądku, ciężko powiedzieć o nim, że jest super-ekskluzywny, że wpisuje się w historię i filozofię firmy, bo to mały miejski samochód – w podstawowej zaś wersji, wyprodukowany bez gwiazdy na masce, raczej nie porwałby tłumów. A jednak A45 to robi – zachwyca. Proste akcenty sportowe, jak dokładki zderzaków, stylowe felgi, szczególnie te 19-calowe, tylni spoiler, końcówki wydechów są naprawdę dopracowane. Nawet i te zabawne dyfuzory z przodu, przypominające ryby podnawki uczepione rekina, nadają mu drapieżny charakter, mimo że z rekinem kojarzą nam się przeważnie inne samochody.

Oczywiście większość z tych elementów nie przekłada się jednoznacznie na właściwości jezdne – co więcej, niektóre z nich, jak choćby piękne okazałe felgi, te właściwości, szczególnie w mieście, absolutnie redukują. Plomby wypadają na każdej nierówności, a podjazd pod krawężnik zawsze odbywa się w żółwim tempie. To moment, w którym każdy zazdrośnik używa sobie z nas w najlepsze, a co najgorsze, ma sto procent racji, szepcąc pod nosem „Se felgi kupił do miasta”.

Wszystko się jednak zmienia, gdy zjedziemy na równy asfalt. Lęk o pękające felgi ustępuje miejsca ekscytacji płynącej z obcowania z maszyną doskonałą. Automatyczna skrzynia biegów z siedmioma biegami do przodu, ponoć mająca trochę wspólnego z wyczynowym tworem, jaki montowany jest w Mercedesie AMG GT, działa błyskawicznie – w końcu co dwa sprzęgła to nie jedno. Hamulce są jak brzytwa, ale wcale nie działają zero-jedynkowo. Hamujesz spokojnie, to hamujesz spokojnie, chcesz się odhamować z 200 km/h, wciskasz pedał, zapierając się miednicą o fotel, i samochód staje dęba bez poczucia, że układ hamulcowy spuchł i ledwo dycha zipie z przegrzania. Dodajmy do tego opcjonalne fotele kubełkowe Recaro, opcjonalną kierownicę obszytą zamszem, opcjonalny wydech AMG i poza dodatkową kwotą kilkudziesięciu tysięcy złotych na fakturze zakupu dostajemy dodatkowe elementy, które absolutnie potęgują poczucie obcowania z samochodem nie usportowionym, nie pseudosportowym, lecz bardzo sportowym.

page2image1825120
page2image1824448      page2image1824672

Mercedes bardzo dobrze przemyślał to, jak zrobić zamieszanie wokół debiutu w segmencie hot hatch. Recepta wydawała się banalna i oczywista, a jednak nikt nie pojawił się na rynku, robiąc tyle zamieszania w tak teoretycznie prosty sposób. Co to za strategia? Przeskoczyć konkurencję jak Sergiej Bubka. Po trzydziestu latach prób różnych marek, by „pierwszego” hot hatcha, czyli Golfa GTI, zdetronizować, pojawia się model, który wychodzi na scenę i mówi: „Od dzisiaj rządzę tu ja!”. 360 KM, napęd na cztery koła, dwusprzęgłowa skrzynia, rasowe brzmienie, silnik o pojemności 2 l turbo… i pozamiatane. Jak grać, to grubo. Nawet Audi, które w ostatnich latach, można powiedzieć, zdawało się wieść prym w tej klasie, przyblakło. A gdy tylko wprowadzili wersję RS3 z 367-konnym motorem, to Mercedes, jakby wiedząc, że taka kolej rzeczy nastąpi, od razu wprowadził wersję z silnikiem o mocy 381 km znów przeskakującym osiągami konkurencję.

Jaki z tego morał? Może następnym razem, idąc do salonu, komisu, przeglądając strony aukcyjne w internecie, warto zastanowić się nad tym, co tak naprawdę chcemy kupić – opakowanie czy jednak coś więcej…


Piotr Kempa aka Ken z Bloków. Kierowca wyścigowy, wicemistrz Polski Rallycross 2010, zdobywca drugiego miejsca Pucharu Polski Rallycross 2015, oficjalny promotor Rallycrossu w Polsce w latach 2013-2016. Wiceprezes zarządu RC Promotor Polska. Przerabianie samochodów to jego pasja.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF