W poszukiwaniu wyróżników marki na rynku paliwowym
Od kilku lat z okazji Dnia Dziecka odwiedzają siedzibę BP podopieczni Akademii Przyszłości. Konkretnie – samego szefa. Dziś każde dziecko będzie mogło usiąść w jego fotelu żeby poczuć jak to jest kierować wielką korporacją. Każde z dzieci dostanie też swoją wizytówkę jako jednodniowy prezes, będzie mogło zadzwonić do sekretarki z prośbą o pączki i zarządzić urlop dla wszystkich w firmie.
Skąd w ogóle taki pomysł? Tę zabawę – bardzo poważnie traktowaną jednak zarówno przez dzieci, jak i dorosłych – wymyślili twórcy Akademii Przyszłości. To społeczny projekt pomocy dzieciom, które mają w życiu pod górkę. Nie radzą sobie w szkole, nierzadko pochodzą z biedniejszych domów. Wolontariusze na cotygodniowych, indywidualnych spotkaniach pomagają im w nauce, ale nie tylko. Starają się pokazać im inny świat, poszerzyć horyzonty, uczą marzyć o lepszej przyszłości. Zabierają dzieci na kręgle, do kina, ale też pokazują im miejsca, których inaczej nie miałyby szans zobaczyć. Na przykład wielką korporację. Bo właściwie dlaczego któreś z nich nie miałoby kiedyś zostać prezesem dużej firmy?
Kiedy Kacper, uśmiechnięty, piegowaty 9-latek namawia szefa BP, żeby na ten jeden dzień pożyczył mu swoją służbową komórkę, w drzwiach do gabinetu całej sytuacji przygląda się z uśmiechem Dorota Adamska. W firmie odpowiada za PR, w tym także za strategię i działania CSR. Co roku z okazji Dnia Dziecka zaprasza do BP podopiecznych z Akademii Przyszłości. Wydawałoby się, że jeśli na tym polega czyjaś praca, to każdego z czasem musi dopaść rutyna…. Ale dzieci zawsze znajdą sposób, żeby ją złapać za serce. – A jakie ma pan gry w tym telefonie? – dopytuje Kacper. Dorota wie, że na co dzień Kacper nie jest taki odważny. Stojąca obok wolontariuszka opowiada jej, że wychowuje go babcia. Chłopiec nie radzi sobie z nauką, powtarza właśnie drugą klasę. W domu nie ma mu kto pomóc. W szkole z nikim się nie przyjaźni, dzieciaki śmieją się z niego, że ledwie umie czytać. Ale dziś jest prawdziwym mistrzem ceremonii.
::
Sto lat poszukiwań…
::
A skąd właściwie bierze się benzyna? A czy samochody nie mogłyby jeździć na wodę z kranu? Albo na coca-colę? – dziecięca ciekawość i wyobraźnia jest niczym nieograniczona. Ale dziś, w Dniu Dziecka, nikt nie odmawia odpowiedzi nawet na najbardziej kłopotliwe pytania. Jak się szuka ropy naftowej? Czy trzeba kopać w ziemi bardzo głęboko? – dopytują podopieczni Akademii. Na szczęście historia powstania firmy BP to opowieść, której w każdym wieku można słuchać z zainteresowaniem.
Wszystko zaczęło się w 1901 roku. Pewien bogaty Brytyjczyk, William Knox D’Arcy, otrzymał od szacha Persji koncesję na wydobycie ropy. Tak zawiązała się Angielsko-Perska Kompania Olejowa. Kłopot w tym, że wydobywać miała ona ropę ze złóż, których jeszcze nie odkryto. Przez siedem lat szukano złóż. Pierwsze lata były dla poszukiwaczy pasmem niepowodzeń i rozczarowań. Dopiero 26 maja 1908 roku, o czwartej nad ranem wiertło sięgnęło głębokości 360 metrów i w niebo trysnęła fontanna czarnej ropy.
Wydawałoby się, że przed Angielsko-Perską Kompanią Olejową otworzyły się drzwi do szybkiego bogactwa. Niestety. Spółka posiadała mnóstwo ropy naftowej, ale nie mogła jej sprzedać. Samochody były zbyt drogie, aby liczyć na masowego odbiorcę paliw. Pozostawało wierzyć, że lepsze czasy jednak nadejdą. Paradoksalnie los firmy zaczął się odmieniać, kiedy wybuchła I Wojna Światowa. Kolejne lata to rozwój firmy, która odkrywała kolejne złoża.
Pod koniec XX wieku BP było już globalną firmą z czołówki największych koncernów energetycznych świata. Coraz większa konkurencja na rynku paliwowym doprowadziła w tym czasie do licznych fuzji, które dodatkowo wzmocniły pozycję firmy: najpierw połączyły się koncerny BP i Amoco, potem do grupy dołączyły ARCO, Castrol i niemiecki Aral. W ostatnich dwóch dekadach BP rozszerzyła swoje działania także o poszukiwania źródeł nisko emisyjnej energii: słonecznej, wiatrowej, gazu ziemnego, wodoru.
::
Stacje w kolorze żonkili
::
Dorota Adamska rozpoczęła pracę w polskim oddziale BP jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Wróciła po kilku latach z Kanady, więc bez problemu odnalazła się w międzynarodowej firmie. Jednak dla wielu Polaków w tym czasie globalna korporacja to był wciąż zupełnie nieznany świat.
CSR w firmie od początku był „działką” Doroty. – Trafiłam do BP 20 lat temu. Od razu pojechałam do Londynu, aby dowiedzieć się jak BP rozumie odpowiedzialność społeczną i co robi w tym obszarze – wspomina Dorota Adamska. – Wtedy nie mówiło się jeszcze o CSR, ale po prostu o odpowiedzialności firmy, o jej wpływie na społeczeństwo. Ja przez tydzień dowiadywałam się, co BP robi w różnych częściach świata i w jakich warunkach. Ale wcale nie musiałam tego potem wdrażać tutaj. Mogłam wykorzystać tę wiedzę i lokalnie ją dostosować. Bo nie ma sensu wdrażać działań przygotowanych na szczeblu centralnym. Trzeba rozmawiać z ludźmi w danym regionie. Myśmy to zrobili: zleciliśmy badania na Uniwersytecie Jagiellońskim i dzięki nim dowiedzieliśmy się, jakie są – nazwaliśmy to – bolączki polskiego społeczeństwa. Później, w miarę upływu lat wdrażaliśmy programy, które odpowiadały właśnie na te bolączki – tłumaczy.
Jedną z pierwszych akcji pomocowych, jakie wsparło BP, były Pola Nadziei – doroczna kampania na rzecz krakowskiego Hospicjum im. Św. Łazarza.
BP chciało zacząć wspierać długofalowo wybrane, wartościowe programy pomocowe. Przez pierwsze cztery lata obecności w Polsce koncern angażował się w wiele różnorodnych, ale jednorazowych akcji. Firma szybko jednak zdała sobie sprawę, że aby pomoc była skuteczna, jak również prowadziła do głębszych relacji i współpracy z lokalną społecznością oraz władzami, nie może się sprowadzać do jednej akcji marketingowej czy charytatywnej. Pozostawało pytanie, z jakimi partnerami społecznymi BP powinno związać się na dłużej. W podjęciu decyzji pomogły właśnie badania na temat oczekiwań obywateli wobec inwestorów zagranicznych, przeprowadzone w 1995 roku na zlecenie firmy przez Szkołę Biznesu Uniwersytetu Jagiellońskiego. Okazało się, że od koncernów, takich jak BP, społeczeństwo oczekuje zaangażowania w najważniejsze dla kraju problemy: w ochronę środowiska, opiekę zdrowotną, ale także pomoc dzieciom z biednych rodzin czy osobom bezrobotnym. Nie chodzi jedynie o pomoc finansową, ale o wyjście naprzeciw trudnym problemom, jakie stwarza sytuacja społeczno-gospodarcza. Kiedy pojawiła się idea wsparcia krakowskiego hospicjum, było jasne, że jest to inicjatywa warta wsparcia.
– Pola Nadziei to program, który ma trzy cele – tłumaczy dr Jolanta Stokłosa, prezes zarządu Towarzystwa Przyjaciół Chorych „Hospicjum św. Łazarza”. – Z jednej strony ma on promować opiekę hospicyjną. Chodzi o to, żeby jak najszerzej mówić, czym jest ta opieka i dla kogo jest sprawowana. Żeby każdy człowiek, który potrzebuje opieki hospicyjnej wiedział, że może z niej skorzystać, w tym ostatnim okresie swojej ciężkiej choroby, kiedy zbliża się do kresu życia. Drugim zadaniem tego programu jest współpraca ze szkołami. Chodzi o to, by uwrażliwiać dzieci i młodzież na problemy i potrzeby ludzi chorych. No i trzecie zadanie to zbiórka środków finansowych, bez których nie można by było odpowiednio prowadzić tej opieki – dodaje dr Stokłosa.
Pola Nadziei kwitną w Krakowie co roku aż do dziś. – Ta inicjatywa w Krakowie jest traktowana przez mieszkańców miasta z najwyższym poważaniem. Co więcej, program Pola Nadziei udało się rozpocząć też w innych częściach Polski. Dziś akcja organizowana jest w 50 różnych miastach – mówi Dorota Adamska.
::
Giganci z roponośnych pól naftowych
::
Bycie „panem prezesem” czy też „panem dyrektorem”, czyli jednym słowem szefem, to coś, co bardzo ciekawi wszystkie dzieciaki. W końcu, które z nich nie marzyło o tym, żeby dowodzić osiedlową ferajną? Być kimś, kogo słuchają wszyscy na podwórku? Ciekawe, czy fajnie jest być szefem także w takiej dużej firmie…
Piotr Pyrich został dyrektorem generalnym BP w Polsce pod koniec 2013 roku. W firmie tej pracuje od kilkunastu lat. Zajmował się wieloma obszarami biznesowymi: zarządzał projektami, pracował w dziale zakupów i logistyki paliw, a także w strukturach regionalnych BP w Niemczech.
Po swoim poprzedniku, który awansował i przeszedł do centrali koncernu w Londynie, Piotr Pyrich odziedziczył nie tylko stanowisko, ale i wyzwania, z jakimi musi mierzyć się dyrektor generalny polskiego oddziału BP. A jest ich niemało. To z jednej strony wyzwania wolnego rynku, z drugiej kwestie natury społecznej. Sektor paliwowy to biznes, który ma szczególny wpływ na rozwój cywilizacyjny społeczeństw, ale też na środowisko naturalne Ziemi. Jego prowadzenie wymaga pogodzenia wielu interesów, ważnych nie tylko dla firm, ale – i nie ma w tym patetycznym stwierdzeniu przesady – dla ludzi na całym świecie.
W 2003 roku za baryłkę ropy trzeba było zapłacić 30 dolarów, a dziesięć lat później ceny oscylowały już wokół 100 dolarów. Głośno mówi się o obawach, że wkrótce świat może osiągnąć szczyt w wydobyciu surowców energetycznych. Poszukiwania nowych form pozyskiwania energii są więc koniecznością, zarówno z punktu widzenia ekologii, jaki ekonomii. Stąd tak intensywne stały się choćby próby opracowania technologii wydobycia gazu łupkowego z trudno dostępnych złóż czy pozyskiwania na masową skalę energii słonecznej i wiatrowej. Na razie jednak miejsca w światowej czołówce koncernów paliwowych zajmują te firmy, które wydobywają najwięcej ropy.
Według analityków, w ciągu najbliższej dekady na światowym rynku dominować będą koncerny kontrolowane przez państwa, takie jak Arabia Saudyjska, Rosja, Iran, Meksyk, Kuwejt, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Wenezuela i Irak. We wszystkich tych państwach eksport ropy i gazu finansuje wydatki publiczne. Przyrost naturalny i wzrost zużycia energii wymusza na tych krajach utrzymanie tempa rozwoju, większość z nich posiada także niewykorzystane pola naftowe, które mogą być uruchomione taniej niż choćby amerykańskie zasoby łupkowe.
Nieco innej drogi będą musiały szukać firmy prywatne, takie jak Exxon, Chevron, Shell, Total i BP. W ich przypadku rozwój nie musi być jednoznaczny ze zwiększeniem wydobycia, tym bardziej, że koszty zdobycia dostępu do ropy kontrolowanej przez państwowe koncerny są coraz większe, a marże – coraz niższe. Lepszą stopę zwrotu można więc osiągnąć inwestując w coś innego na mniejszą skalę, choćby rozwijając wydobycie gazu łupkowego.
::
80 krajów dookoła świata
::
– Czy stacje BP są na całym świecie takie same? Jak wyglądają na przykład w Afryce? – dopytują się dzieci z Akademii Przyszłości. Czasem nie czekają nawet na odpowiedzi dorosłych, same pytania są dla nich wystarczającą zabawą. – A na Florydzie na pewno są stacje na wodzie i możesz do nich podpłynąć motorówką! I obsługują tam Brad Pitt z Angeliną Jolie w strojach kąpielowych! – puszcza wodze wyobraźni Arek. – Przestańcie się wygłupiać! W takiej poważnej firmie trzeba się poważnie zachowywać – przywołuje chłopców do porządku Klaudia.
Koncern BP jest jedną z największych firm energetycznych na świecie, dostarczającą paliwa do celów transportowych i energię do produkcji ciepła oraz światła. Działa w ponad 80 krajach, zatrudniając ponad 85 tysięcy pracowników. Na całym świecie koncern posiada ponad 22 tysiące stacji benzynowych. W 2013 roku BP, z wydobyciem wielkości 3,1 mln baryłek ekwiwalentu ropy naftowej dziennie, zajęła 11 miejsce wśród największych światowych koncernów paliwowych4 . W 2012 roku przychody ze sprzedaży i działalności operacyjnej wyniosły niemal 376 miliardów dolarów.
::
Blisko, tanio i… koniecznie pod dobrą marką
::
Z perspektywy budowy pozycji i marki BP w Polsce najważniejszym działem firmy jest BP Retail. Koncern zajmuje drugie miejsce w Polsce pod względem wielkości sieci stacji benzynowych. Pod koniec 2013 roku miał ich 461, podczas gdy lider rynku, Orlen – 1778. Trzecie miejsce zajęła Grupa Lotos (439), a na kolejnych miejscach uplasowali się Shell (378) i Statoil (354). W sumie koncerny krajowe – Orlen i Lotos – mają ok. 33 .proc udziału w polskim rynku stacji, podczas gdy koncerny zagraniczne – ok. 21 .proc
Pozostałe 44 .proc rynku to obiekty niezależnie, operujące pod własnymi markami lub pod szyldami prywatnych sieci paliwowych. Jest ich mniej w porównaniu z 2012 rokiem, ale jednocześnie rośnie liczba stacji niezależnych, działających pod wspólnym logo. Zalety działania w grupie są przez tę część rynku coraz bardziej doceniane. Coraz bardziej rozwija się też w ostatnich latach idea grup zakupowych stacji, działających pod różnymi markami.
Rośnie także liczba i rola stacji przymarketowych (np. Intermarche, Carrefour, Tesco, Auchan, E.Leclerc). Choć w ogólnej liczbie stacji paliw obiekty te stanowią 2,5 .proc, to ich agresywna polityka cenowa przy wysokich cenach paliw na rynku sprawia, że ich udział ilościowy w sprzedaży szacuje się na ponad 6 .proc
Najczęściej Polacy tankują na stacjach Orlen, co jest naturalną konsekwencją tego, że sieć ta posiada największą liczbę stacji w kraju – wybiera ją 39,4 .proc kierowców, kiedy tankują w okolicy swojego domu i 38,9 .proc na trasach przelotowych. Drugie miejsce zajmuje BP – w miejscu zamieszkania tankuje tu 11,5 .proc kierowców, a w podróży 13,5 .proc Na kolejnych miejscach plasują się Shell (8,9 .proc w miejscu zamieszkania i 7,9 .proc na trasach przelotowych) oraz Lotos (8,6 .proc w miejscu zamieszkania, 8,6 .proc na trasach przelotowych). Ważna jest też cena – za najważniejsze kryterium wyboru stacji benzynowej uważa ją 13 .proc kierowców.
Istotnym kryterium wyboru stacji benzynowej jest wreszcie marka sieci stacji – wskazuje na nią 12 .proc kierowców. Najbardziej znaną siecią stacji paliw jest Orlen – spontanicznie wskazuje na nią 85,7 .proc kierowców.
::
Jak wyróżnić się na rynku?
::
No dobrze, skoro dzieci tak chętnie zadają pytania, to może równie ochoczo będą na nie odpowiadać. W końcu dziś, z okazji Dnia Dziecka, zajmują kierownicze stanowiska, może więc będą mieć cenne rady dla firmy. W fotelu szefa właśnie usadowił się Jasiek. – Panie dyrektorze – pytają pracownicy z biura BP – co powinniśmy zrobić, żeby nasze stacje były najfajniejsze? – Hmmm… – zastanawia się 10 letni dyrektor. – Obniżcie ceny o połowę. I każdemu kierowcy możecie dawać prezent. A dookoła stacji, posadźcie kwiatki – zarządza. Cóż, kreatywności mu nie można odmówić.
Na rynku paliwowym w Polsce liderem jest Orlen, jednak niekwestionowana pozycja tej spółki wynika przede wszystkim z tego, że odziedziczyła ona wszystkie stacje należące przez ponad pół wieku do państwowej Centrali Produktów Naftowych. Marka CPN ostatecznie zniknęła w 1999, kiedy polski rząd podjął decyzję o połączeniu Centrali Produktów Naftowych CPN S.A. i Petrochemii Płock S.A. – tak powstał Polski Koncern Naftowy Orlen, spadkobierca państwowych spółek, nadal w niemal jednej trzeciej będący własnością Skarbu Państwa. Przewaga Orlenu na rynku to przede wszystkim przewaga liczebna tej sieci stacji paliw.
Czym jednak marki te mogą się wyróżniać? Pod względem postrzegania w takich kategoriach jak: jakość paliw, atrakcyjna cena paliw, zachęty i akcje promocyjne, szybkość obsługi i brak kolejek, estetyczny i atrakcyjny wygląd stacji, czystość, szerokość oferty uzupełniającej, wybór artykułów pierwszej potrzeby, wybór artykułów motoryzacyjnych, uprzejmość obsługi czy dbałość o klienta, wyniki sieci Orlen, BP, Shell i Statoil różnią się od siebie nieznacznie. Wyróżnikiem marki musi być więc coś innego.
::
Jak obiad wzmacnia reputację marki?
::
W czerwcu 2000 roku firma podjęła długofalową współpracę z kolejnym partnerem społecznym – Polską Akcją Humanitarną. Polegała ona na wsparciu programu dożywiania dzieci Pajacyk. Klienci BP mogli zamienić gromadzone przez siebie punkty w ramach programu lojalnościowego BP partnerclub (obecnie w ramach programu multipartnerskiego PAYBACK) na dofinansowanie posiłków dla dzieci w ramach Pajacyka.
– Kiedy wprowadzaliśmy nasz pierwszy program lojalnościowy, chcieliśmy włączyć do niego partnera społecznego. To było na bazie naszych doświadczeń globalnych. W innych krajach, tam gdzie działał program lojalnościowy, był zawsze partner społeczny – tłumaczy Dorota Adamska. – Pierwszą sugestią była propozycja sadzenia drzewek. Rozmawialiśmy o tym z wieloma osobami i doszliśmy do wniosku, że to nie jest jednym z problemów, na które wskazało badanie UJ. To nie była główna bolączka, że mamy w Polsce za mało zieleni – przekonuje. – Wtedy właśnie odwiedziłam Polską Akcję Humanitarną. Okazało się, że od trzech lat prowadzą program Pajacyk na teren ach popegeerowskich, dożywiają dzieci i robią to w sposób fantastyczny, bardzo skrupulatnie wszystko obliczając, robiąc raporty. Partner był wiarygodny, sama inicjatywa szalenie ważna, więc wróciłam z tym do kolegów w firmie.
Postanowiliśmy zaryzykować. Mówię „zaryzykować”, bo mieliśmy dużo dylematów, jak to zostanie przyjęte – nikt wcześniej w Polsce czegoś takiego nie robił. Program lojalnościowy polega na tym, że zbiera się punkty, a następnie z katalogu wybiera się albo kubek, albo wiertarkę, albo suszarkę. A my dajemy alternatywę: możesz za te punkty nakarmić dziecko. Trochę ciężki dylemat. Ktoś mógłby powiedzieć, jak można stawiać taką alternatywę? Przecież każdy wie, co należy wybrać. Okazało się, że nie było żadnego problemu, a ludzie oddawali punkty przede wszystkim na Pajacyka. W pierwszym roku to był absolutny numer jeden. Od kilku lat, co miesiąc stała grupa ludzi oddaje punkty na Pajacyka, czyli też bardzo konkretna kwota wpływa na konto PAH i bardzo konkretna liczba dzieci może dostać obiad – podsumowuje Dorota Adamska.
130 milionów – tyle punktów zgromadzonych przez klientów udało się zamienić na obiady od początku działania programów lojalnościowych BP. – Współpraca z BP jest bardzo efektywna i bardzo łatwa komunikacyjnie – uważa Janina Ochojska, prezes Polskiej Akcji Humanitarnej. – W pierwszym roku dotarliśmy się i można powiedzieć, że obie strony zrozumiały dobrze, o co komu chodzi. Od 15 lat współpraca ta odbywa się praktycznie bez żadnych problemów. Po prostu przedłużamy kolejne umowy. Poza tym są to działania, których efekty są bardzo widoczne. Nawet uważam, że BP trochę za mało się chwali, ze względu na skromność czy też bardzo wysoką etykę współpracy. A to, co robią naprawdę zmienia życie tysięcy dzieci na lepsze – przekonuje.
Na pytanie o to, jak powinna wyglądać współpraca biznesu z sektorem pozarządowym, Janina Ochojska odpowiada: – Ważne jest, żeby firma, która angażuje się społecznie, robiła to w sposób dający bardzo określone korzyści osobom, do których jest skierowana pomoc, ale przede wszystkim powinna być to współpraca długofalowa. Krótkie zaangażowanie dla organizacji jest tylko i wyłącznie okazją zdobycia jakichś środków, natomiast długoletnie zaangażowanie to szansa na zbudowanie relacji. Wtedy zarówno organizacja może przewidywać swoje wpływy i planować działalność, ale również firma buduje ten wizerunek na czymś stałym. Ludzie przyzwyczają się do tego wizerunku i już później nawet nie potrzeba zbyt wielu informacji, żeby to skojarzenie podtrzymywać. Właściwie BP kojarzy się z Pajacykiem bardzo wielu osobom – ocenia Janina Ochojska.
Dr Magdalena Kandefer-Kańtoch, rzecznik prasowy dodaje: – Reputacja ma ogromne znaczenie dla każdej firmy, nie tylko w sektorze paliwowym. Mówiąc językiem ekonomicznym (bo myślę, że o reputacji i odpowiedzialności społecznej trzeba mówić w kontekście ekonomicznym) reputacja to jedno z najcenniejszych aktywów firmy. Buduje się ją latami, przez żmudną pracę pracowników firmy, przez to jak firma postępuje w sytuacjach kryzysowych, ale i na co dzień w swojej działalności. Bardzo łatwo ją stracić. Jest to taka wartość, której nie da się kupić za żadne pieniądze. W dzisiejszych czasach, kiedy technologia jest na tak zaawansowanym poziomie a przepływ informacji bardzo szybki, naśladownictwo i kopiowanie przez konkurencję poszczególnych produktów i usług jest niezwykle łatwe. Reputacja jest trudna do skopiowania, dlatego daje firmie poważną przewagę konkurencyjną – przekonuje.
::
Co znaczy społeczna odpowiedzialność biznesu?
::
– Nasza działalność ma wpływ na ogromną rzeszę interesariuszy: od ludzi, którzy tankują samochody na naszych stacjach, przez osoby, którym tu, w Polsce dajemy zatrudnienie po przyszłe pokolenia. Może to truizm, ale nasze dzieci będą żyć w takim świecie, jaki zostawimy im w spadku. Staramy się, żeby to był świat jak najzdrowszy, jak najlepiej rozwinięty, bo tylko w takim świecie BP będzie mogło dalej się rozwijać, zarabiać pieniądze, dawać ludziom pracę, i tak dalej – przekonuje szef polskiego oddziału BP.
Według definicji zawartej w Raporcie Światowej Komisji Środowiska i Rozwoju ONZ „Nasza wspólna przyszłość” z 1987 roku zrównoważony rozwój to proces, który ma na celu zaspokojenie aspiracji rozwojowych obecnego pokolenia, w sposób umożliwiający realizacje tych samych dążeń następnym pokoleniom. Odnosi się ona do konieczności myślenia i działania z dbałością o całą populację ludzką, świat zwierząt i roślin, ekosystemy i zasoby naturalne Ziemi: wodę, powietrze, surowce energetyczne. W sposób zintegrowany traktuje ona także najważniejsze wyzwania stojące przed światem, takie jak walka z ubóstwem, równość płci, prawa człowieka i jego bezpieczeństwo, edukacja dla wszystkich, zdrowie czy dialog międzykulturowy.
::
Szlachetne marki razem
::
Ksiądz Jacek Stryczek, prezes Stowarzyszenia WIOSNA, rzadko wsiada do samochodu. Cały rok, nawet zimą, jeździ rowerem. Bez względu na odległość, bez względu na pogodę. Ale 13 listopada 2013 roku pojechał specjalnie zatankować na stację BP. Od progu zrobiło mu się ciepło na sercu…
Przy wejściu przywitał go Jerzy Dudek. Taki z kartonu oczywiście, ale niemal naturalnego wzrostu. Ten papierowy zrobił na nim większe wrażenie niż gdyby był prawdziwy. Z Jurkiem Dudkiem w końcu zna się nie od dziś – znany polski bramkarz od kilku lat wspiera Szlachetną Paczkę jako ambasador. Do tego cała stacja obrandowana jest barwami akcji. Gdzie nie spojrzysz, tam zobaczysz logo: czerwoną paczuszkę z białą wstążką w kształcie serca.
Szlachetna Paczka to ogólnopolska akcja bożonarodzeniowego wsparcia dla rodzin w trudnej sytuacji materialnej. Jej głównym założeniem jest idea bezpośredniej pomocy. Najpierw wolontariusze Szlachetnej Paczki szukają potrzebujących rodzin w swoich lokalnych środowiskach. Następnie pytają rodziny o przyczyny trudnej sytuacji i ich potrzeby. W oparciu o zebrane przez nich informacje tworzona jest internetowa, anonimowa baza potrzebujących rodzin. Przy każdej z nich, oprócz opisu sytuacji rodziny, znajduje się dokładna lista potrzeb. Co roku, na miesiąc przed Bożym Narodzeniem, prywatni darczyńcy mogą wybrać dowolną rodzinę z bazy i na podstawie przygotowanej przez wolontariusza listy przygotować dla niej paczkę na święta. W 2013 roku Szlachetna Paczka dotarła z pomocą do ponad 17,5 tysiąca potrzebujących rodzin w kraju. Wartość pomocy przekazanej w paczkach szacowana jest na ponad 33 miliony złotych.
W BP na wszystkie inicjatywy patrzymy przez pryzmat ich wyników. Interesuje nas zawsze, ile musimy włożyć chociażby energii, bo nie tylko pieniędzy, żeby uzyskać określony efekt. Szlachetna Paczka to kolejna akcja, której efekty ostatnich lat są wręcz niewyobrażalne. Dlatego uznaliśmy, że nasze wsparcie finansowe dla działań Szlachetnej Paczki jest niewystarczające. Jeżeli coś działa dobrze, to trzeba wszystkimi możliwymi środkami pokazać, że to działa. I stąd pomysł, żeby włączyć do współpracy elementy marketingowe – tłumaczy Dorota Adamska.
Od 13 listopada do 3 grudnia 2013 klienci BP mogli wspierać akcję Szlachetna Paczka, kupując na większości stacji wybrane produkty. Część dochodu ze sprzedaży firma zobowiązała się przekazać Stowarzyszeniu WIOSNA.
– Nasza współpraca z BP dokonuje się na kilku płaszczyznach: współpracujemy, wymieniamy się doświadczeniami. Nie zawsze to widać na zewnątrz, ale dzięki temu się rozwijamy. Ta współpraca ma też ten wymiar wizerunkowy. Choćby właśnie taki, że BP zaprosiło Szlachetną Paczkę na swoje stacje – mówi ks. Jacek Stryczek. – Ja mam takie poczucie, że zupełnie inaczej robi się zakupy w miejscu, gdzie jest fajna atmosfera niż jak wszystko jest takie chłodne – dodaje.
::
Kacper już czyta i marzy
::
Czytanie i pisanie idzie mu już trochę lepiej, raz w tygodniu pracuje nad tym z Anią, wolontariuszką z Akademii Przyszłości. Lubi te spotkania, bo Ania nie denerwuje się na niego tak, jak nauczycielki w szkole. Chociaż… one też już się ostatnio nie denerwują. W zeszły czwartek dostał nawet czwórkę z polskiego. Pierwszy raz w życiu. I babcia się mniej martwi, za to częściej uśmiecha… – A gdybym – myśli sobie Kacper – był takim dyrektorem… Na pewno byłaby bardzo szczęśliwa.
© Coloures-pic – Zobacz portfolio