CSR to pozytywny wpływ firmy na otoczenie

Dlaczego agencja marketingowa angażuje się w działania społecznie odpowiedzialne? Jakie są wyzwania związane z realizacją projektów CSR-owych przez firmę z sektora MŚP? I wreszcie, czy warto organizować akcje społeczne "na przekór" i jak mierzyć ich efektywność? Między innymi na te pytania odpowiada Szymon Kosiński, prezes zarządu Grupy Sarigato.

Jaka jest Pańska definicja CSR-u?

 

Lubię myśleć, że CSR to wszelkie działania naszej firmy, które pozytywnie wpływają na nasze otoczenie – na pracowników, kontrahentów, klientów, firmy i organizacje, z którymi współpracujemy – ale także na środowisko i społeczność lokalną. Osobiście przekładam to jeszcze na tradycyjne japońskie wartości, które nadają charakter całej Grupie Sarigato. Chodzi tu o pracowitość, uczciwość, celebrowanie codziennych czynności, solidność, wzajemny szacunek i uwielbienie piękna. I nie są to z naszej strony puste frazesy. Takie etyczne podejście pozytywnie wpływa na wszystko, co dzieje się wokół i wewnątrz firmy. I to dla mnie jest społeczna odpowiedzialność biznesu.

 

Dlaczego agencja marketingowa postanowiła tak aktywnie zaangażować się w działania społecznie odpowiedzialne?

 

Wielu małych i średnich przedsiębiorców, z którymi rozmawiałem o CSR, wychodzi z założenia, że zaangażują się społecznie, jak już będą bogaci – cokolwiek to znaczy – i będą mieli czym się dzielić, bo przecież wtedy pomogą bardziej. Sęk w tym, że to właśnie MŚ, 99,8 proc. z 1,8 mln wszystkich firm, wytwarza niemal połowę polskiego PKB! Skoro utrzymujemy kawałek naszego państwa, to dlaczego nie moglibyśmy naprawić kawałka świata wokół nas? Jest nas tak wielu, że indywidualnie nie musimy wiele zrobić. Przecież wszyscy chcemy zmieniać świat i nawet nie boimy się o tym mówić, mimo że brzmi to bardzo górnolotnie.

Moim zdaniem, szkopuł tkwi w definicji świata. Nie musimy od razu wyplewić malarii z Afryki czy podłączyć jej do internetu dronami. Bez większego wysiłku możemy natomiast zmienić czyjś mały świat, może dziecka mieszkającego w domu dziecka kilka kilometrów od naszego biura, może psiaka w schronisku. Poza tym, zanim zacząłem wdrażać idee społecznie odpowiedzialne, odpowiedziałem sobie na pytanie: dlaczego zarabiam pieniądze? Doszedłem do wniosku, że pieniądze w życiu są potrzebne, ale robię to również dlatego, że mogę – mam dwie ręce, dwie nogi, w miarę sprawy umysł. Dlaczego więc pomagam? Dokładnie z tych samych powodów. Bo pomoc jest potrzebna oraz bo mogę – zarabiam, więc mogę i mam czym się dzielić. Dla mnie to jasne.

 

Jakie były wyzwania z tym związane i jak sobie Państwo z nimi poradziliście?

 

Problemów w trakcie realizacji tych wszystkich projektów CSR-owych była cała masa, jak to przy wszystkich projektach bywa. Chyba największą trudnością, a jednocześnie najważniejszą sprawą do załatwienia, było powierzenie fundacji w dobre, skuteczne i uczciwe ręce. Szybko do mnie dotarło, że postawienie na Agnieszkę Sadowską i Paulinę Wójtowicz było strzałem w dziesiątkę, to bardzo zdolne i niezwykle zaangażowane dziewczyny. Pamiętam też długie miesiące i kilka zwrotek przy wnioskowaniu o OPP.

Trudnością jest też godzenie prac graficznych i technologicznych, ponieważ zarówno wszystkie spółki oraz fundację obsługuje jeden zespół produkcyjny – fundację oczywiście bezkosztowo, w ramach darowizny, ale jest to dla nas równie ważna praca jak ta dla naszych klientów. Na początku sądziłem, że problemem będzie zaangażowanie dużej liczby ludzi w pomaganie. Szybko otworzyłem oczy, patrząc na wiele wspaniałych osób, które angażują się tak bardzo, że czasami jest mi aż głupio.

 

Jak w Grupie Sarigato realizowana jest myśl społecznej odpowiedzialności biznesu?

 

Większość projektów, w jakie się angażujemy, opiera się na działaniach we współpracy z naszą Fundacją Sarigato, która jest autorem największej w Polsce akcji pomagania bezdomnym psiakom. Nasi ludzie chętnie się angażują, wykorzystując swoje kompetencje, umiejętności nie tylko marketingowe oraz kontakty. Graficy i programiści wspierają fundację przy każdym projekcie. Dodatkowo uczestniczymy i pomagamy przy wydarzeniach, które organizuje fundacja. Sporą część promocji bierzemy na siebie.

Na większości spotkań z klientami staramy się również nawiązać współpracę w ramach działań CSR. W fundacji realizujemy też projekty oparte na wolontariacie pracowniczym, angażujemy ludzi z innych firm. Ale jako spółka regularnie wspieramy również inne organizacje. Standardem stało się już, że co roku w grudniu zamiast wysyłania naszym partnerom prezentów na święta, spełniamy marzenia dzieci z fundacji Mam Marzenie. Za każdym razem przeznaczamy na ten cel większą kwotę. Poza tym, w ubiegłym roku fizycznie pomogliśmy w remoncie pokoju Kuby. Zrobiliśmy też zbiórkę ciuchów i mebli dla Specjalistycznej Placówki Opiekuńczo – Wychowawczej w Krakowie.

Cieszą mnie też te działania, które nie są tak efektowne, jak projekty prowadzone z fundacjami. Są to codzienne czynności, które pozytywnie wpływają na ludzi i firmy, z którymi mamy do czynienia. Elastyczność w ustalaniu terminów płatności dla partnerów, usługi dla rodzin i przyjaciół naszych ludzi na bardzo korzystnych warunkach czy reklama ekologiczna, którą wykorzystujemy w naszych działaniach promocyjnych. Z drugiej strony, wiem że to dopiero kropla w morzu tego, co można zrobić na tym polu. Naszym celem jest więc np. stworzenie specjalistycznych programów, które w jeszcze większej mierze usystematyzują i usprawnią działania. I nad tym pracujemy cały czas.

 

Dlaczego zdecydowali się Państwo otworzyć własną Fundację?

 

Bo, jak coś robić, to porządnie. Chcieliśmy, żeby odpowiedzialność społeczna w naszym wydaniu nie wyglądała jak wojna podjazdowa, ale żeby była wpisana w nasze geny, w naszą codzienność. Przestanę finansowo wspierać Fundację Sarigato i angażować zasoby pozafinansowe dopiero w momencie, w którym wszystkie spółki, w które jestem zaangażowany, zbankrutują. A jestem przekonany, że i wtedy fundacja poradziłaby sobie bardzo dobrze. Poza tym mieliśmy za dużo innowacyjnych i czasami trudnych pomysłów na wspieranie psiaków, na angażowanie ludzi i na komunikację, żeby robić to z inną fundacją.

Jesteśmy niecierpliwi i jak w coś fanatycznie wierzymy, to podwijamy rękawy i działamy. Proces decyzyjny w innych fundacjach mógłby być zbyt długi, mógłby nas wstrzymywać, pomijając już fakt, że niektóre projekty mogłyby nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Działałem kiedyś jako wolontariusz, więc trochę już widziałem, jak to działa. Przykładowo, w marcu uruchomimy internetowy sklep zoologiczny, który w 100 proc. będzie należał do fundacji. Cały zysk, jaki wygeneruje, docelowo pójdzie na pomoc psiakom. Przygotowuję się do tego od ponad półtora roku, a od listopada 2015 jestem skupiony głównie na tym projekcie. Nie wyobrażam sobie konsultowania każdej decyzji z inną fundacją. Przecież sam proszę ludzi, żeby nie konsultowali ze mną decyzji, które nie są najwyższej wagi.

 

Jakie były założenia kampanii społecznej #nierobieurlopuodpomagania? Jakie są wyzwania związane z wywołaniem tzw. „sprowokowanego hejtu”? Czy takie akcje „na przekór” są efektywne i jak to mierzyć?

 

W tej akcji zależało nam na tym, by sprowokować ludzi do myślenia i działania w sezonie wakacyjnym. Najwięcej porzuceń psów i najmniej adopcji jest właśnie w tym czasie, a schroniska borykają się wtedy z największymi problemami. W związku z tym postanowiliśmy fikcyjnie „zawiesić” działania naszej fundacyjnej akcji KarmimyPsiaki.pl na jakiś czas i poinformowaliśmy o tym w mediach społecznościowych i na stronie internetowej. Wywołało to spory szum medialny i niezłą dawkę „hejtu”. Internauci byli oburzeni i komentowali, że od pomagania nie bierze się urlopu. I dokładnie o to nam chodziło. Po kilku dniach opublikowaliśmy komunikat, że takie działanie było prowokacją i wstępem do szerszej kampanii edukacyjnej, mającej na celu znalezienie domów dla psiaków, przebywających w schroniskach najdłużej. Internauci, poprzez klikanie w banery na stronie akcji, mogli zbierać punkty. Gdy zebraliśmy 100 000 punktów, partner akcji zasponsorował akcję outdoorową z ogłoszeniami o bezdomnych zwierzętach. Tego typu podejście dobrze się sprawdziło. Dzięki prowokacji wywołaliśmy bardzo duży szum medialny i akcja dotarła do większej liczby osób. Przy takim założeniu mierzenie efektów nie było skomplikowane. Odpowiednio skonfigurowany monitoring sieci dał jasny obraz zasięgu, jaki wygenerowaliśmy. Efekt był, moim zdaniem, imponujący. Zrealizowaliśmy 352 proc. celu punktowego, co umożliwiło przeprowadzenia akcji outdoorowej.

 

Co powiedziałby Pan osobie, która chce wprowadzić idee odpowiedzialnego biznesu do własnej firmy? Jak działać, by postępować zgodnie z myślą przewodnią CSR?

 

Przede wszystkim powiedziałbym, żeby taka osoba sprawdziła najpierw czy już tego nie robi. Okazuje się, że wiele firm działa w zgodzie z zasadami CSR, nie będąc jeszcze tego świadomym. Proponowałbym zacząć od poukładania tego, co już się robi, kończąc na wykreowaniu pomysłu na rozwój w najbliższym czasie. I bardzo ważne jest to, żeby wybrać takie działania, które w prosty sposób wpisują się w kompetencje i specjalizacje firmy. Wtedy będzie nam najłatwiej realizować cele, a przy okazji wpłyną one na pozytywny wizerunek w branży, w której i tak się obracamy.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia. Nie bójmy się opowiadać o naszych inicjatywach. Ostatnio dużo się mówi o tzw. greenwashing. Wypłynęło też wiele przekrętów firm, które były uznawane za etyczne (np. głośna skandal Volkswagena). Czasem mam wrażenie, że firmy wręcz boją się opowiadać o swoich projektach społecznych, w obawie przed przypuszczeniami, że jest to tylko przykrywka działań nieetycznych lub zagranie wyłącznie wizerunkowe. Nie dajmy się jednak zwariować. Jeśli robimy coś naprawdę fajnego, zainspirujmy też innych do działania.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF