Zamieszanie wokół Małopolski

Polecamy wywiad z Susan Giżyńską na temat kontrowersyjnych spotów reklamowych. Miały one zachęcić zagranicznych inwestorów do robienia biznesu w Małopolsce. Niestety spotkały się z tak dużą krytyką, że ich emisja została wstrzymana przez Marka Sowę, Marszałka Małopolski.
Jak ocenia Pani zamieszanie związane ze spotami promującymi Małopolskę?
Moja decyzja o poprowadzeniu strategii w tę stronę była aktem rozsądku. Budżet na cztery spoty był mały, świadomość istnienia regionu Małopolska także mała. Chciałam zaatakować temat z innej strony. Wybić się z typowego pokazywania takiego tematu i udramatyzować jedną rzecz ale dobrze. Tą rzeczą było oczekiwanie na inwestora jak na zbawcę. Użycie dublera Clooneya podkreśla lekkość przekazu. Odbiór reklamy w Polsce nie jest jednoznaczny. Dużo ludzi zaczepia mnie na ulicy i mówi, że to fajne spoty i wreszcie nie takie poważne i polskie, cokolwiek to oznacza. A reakcja Zachodu jest jednoznacznie pozytywna – potwierdzają to fokusy przeprowadzone przez klienta. Ogólnie to ciekawa sytuacja dla mnie i przyniosła mi wiele korzyści, a z krytyką trzeba się liczyć, jeżeli robi się coś pod prąd. Można zobaczyć arenę tego sporu na facebook.com/love.or.hate.or
Dlaczego spoty zostały wycofane, czy nie były one konsultowane ze zleceniodawcą w trakcie realizacji?
Myślę, że to jest pytanie do klienta. Byłam wybrana przez agencje reklamową jako reżyser do tych realizacji i etapy akceptacji przebiegały standardowo czyli tysiące pomysłów i na końcu zostaje wybrany ten, który się podoba klientowi najbardziej. Filmy były również odebrane w atmosferze entuzjazmu i zadowolenia klienta. Myślę że Marszałek Sowa może coś wiedzieć na temat tego, co się stało potem. Zresztą nic nie wiem o wycofaniu spotów. Są wstrzymane tymczasowo, a zakup mediów jest w toku. Zresztą właśnie przez wstrzymanie emisji na pierwszym etapie kampanii osiągnęła ona taki zasięg i mówią o niej za granicą, zanim w ogóle była wyemitowana. Genialny ruch?
Jak Pani uważa, w czym tkwił problem? W pomyśle kreatywnym, obsadzie, realizacji?
Myślę że nie ma czegoś takiego jak błędy. To są chwile, gdy dowiadujemy się czegoś o sobie, o życiu, o tym czego chcemy a czego nie. Człowiek przechodzi procesy a społeczeństwo nazywa to błędami i hamuje rozwój wielu ludzi. Za to w Reklamie jest jeden błąd: jeżeli to, co reklamujemy pozostaje bez echa i pieniądze idą do śmieci. Nie wszyscy ludzie znani są lubiani, a jednak są potrzebni gdyż zadają pytania, poruszają kwestie które mogą prowadzić do rewolucji i polepszenia życia dla wszystkich. W tym przypadku ocena reklamy Małopolski nie jest jednostronna. Niektórzy jej nienawidzą, niektórzy ją kochają i śmieją się do łez, a niektórzy ludzie zobaczyli pierwszą polską reklamę za granicą i dowiedzieli się gdzie jest Małopolska. I że jest. Jak powiedział psychiatra Marylin Monroe: „dystans do siebie samego i problemów jest miarą zdrowia psychicznego” . Tę reklamę można oglądać tylko z dystansem.
Kto był pomysłodawcom i realizatorem tych kreacji? Odnosi się wrażenie, że cała odpowiedzialność spadła na Panią?
Kreacją zajmowałam się ja, jak i team z Bed&Breakfast i z Supremum Group z Krakowa. Całość jest decyzją wspólną z klientem i jest efektem wielu spotkań z klientem. Ja wyreżyserowałam spoty. Czy odpowiedzialność spadła na mnie? Ja po prostu zaczęłam ich bronić. Serce i duszę włożyłam w ten projekt, jako że urodziłam się w Krakowie i mam szczególny sentyment do tego miejsca. Wiele ludzi pracowało za minimalne stawki, żeby produkcja miała światowy look i czułam się odpowiedzialna za tę kampanię.
Dla mnie to było ciekawe że ludzie mogą reagować tak emocjonalnie na ten spot i chciałam się dowiedzieć dlaczego. To cenna lekcja. Bycie atakowanym tak mocna też było mi potrzebne bo zazwyczaj moje wszystkie reklamy były odbierane tylko pozytywnie. Więc chciałam się nauczyć bronić swoich racji wbrew opinii fachowców. Jestem wdzięczna za tę lekcję. Wiele umiem teraz.
Z drugiej strony reklama była przeznaczona wyłącznie dla Zachodu, gdzie ja spędziłam połowę swojego życia. Mój ojciec jest Amerykaninem i studiowałam w Londynie. Byłam pewna, że na Zachodzie wywoła ona uśmiech. I zaczęłam pytać ludzi Zachodu o ich opinie. Zaczęło się od znajomych, a skończyło na ludziach z branży z zagranicy, których nie znałam, za to pytałam o spoty i ich reakcje. Poczułam, że wypracowuję coś sama i że każda rzecz może być równocześnie kochana i nienawidzona. Że ten dualizm dotyczy rzeczy nieobojętnych. I pomyślałam że moje spoty nie są obojętne. A to dobrze. Get up, stand up for your right!
Jakie są Pani dalsze plany zawodowe po odejściu z agencji Bed&Breakfast?
Jako reżyser miałam problem, żeby równocześnie być szefem agencji reklamowej i reżyserować. Praca z jednym producentem i bycie pomiędzy konkurencją a pracą dla konkurencji zaczęło mi ciążyć. Chcę mieć możliwość akceptowania propozycji reżyserii dla innych firm i innych producentów. Wiele takich propozycji musiałam odrzucić, pracując dla Rock and reel production and B&B Agency. Teraz po prostu będę reżyserem, który może przyjąć każdy scenariusz i pracować dla każdego. To bardzo dla mnie atrakcyjna perspektywa i więcej czasu na jedną rzecz. Zaczynam pracować nie tylko dla Polski. Po pozytywnych opiniach o spotach Małopolski pojawiło się kilka propozycji pracy w UK. Wciąż chciałabym zajmować się kreacją i strategią reklamową, ale reżyseria będzie na pierwszym miejscu. Ten okres sześciu lat prowadzenia własnej firmy był bardzo cenny dla mnie. Zobaczyłam zależności pomiędzy rzeczami i zrozumiałam że kreacja musi być dostosowana do potrzeb marki i odpowiednio dawkowana. To był bogaty okres w moim życiu i poczułam, że jestem reklamowo dojrzała. Ale cieszę się że się skończył. Trudno być kilkoma rzeczami naraz i prowadzić wewnętrzne rozmowy pomiędzy biznesmenem i kreatywnym. Ten pierwszy zazwyczaj wygrywał. Dobrze jest poznać swoje mocne i słabe strony i wiedzieć, jakie mamy ograniczenia. Przyszłość jest potem łatwiejsza.
::
Polecamy także:
„Kogo skusi fałszywy George Clooney?”