Czego potrzeba do otwartości polskich miast?

Polskie samorządy coraz częściej mówią o otwartości i transparentności. Na fali chęci otworzenia się na mieszkańców, w kolejnych gminach pojawia się budżet obywatelski (partycypacyjny), który umożliwia mieszkańcom współdecydowanie o ułamku miejskich wydatków czy coraz liczniejsze konsultacje społeczne. 
W tym kontekście możemy mówić o kilku poziomach otwartości na dialog z mieszkańcami. Jednak podstawy tych poziomów są identyczne.

Gmina wie lepiej

Kiedy włodarze miasta uważają, że wiedzą lepiej, mieszkańcy dowiadują się o zmianach lub inwestycjach w momencie gdy one zaczynają być realizowane. Jest to sytuacja stresująca zarówno dla władz miasta (potencjalne protesty, oburzenie w lokalnych mediach) jak i dla mieszkańców (nikt nie lubi być zaskakiwany zmianami). To może dotyczyć zarówno rozpoczęcia remontu ulicy, zamknięcia szkoły, obcięcia dofinansowań zajęć sportowych dla rodzin wielodzietnych czy wycięcia drzew.

Gmina wie lepiej, ale informuje

Sytuacja o tyle lepsza, że mieszkańcy mają czas na wspólne działanie i skoordynowane działanie protestacyjne. Z punktu widzenia gminy jest to nadal stresujące, bo ewentualny protest mieszkańców jest całkowicie niezrozumiały (zwłaszcza gdy projekt/ inwestycja powstał w całkowitym oderwaniu od lokalnych realiów, a jego autorzy są przekonani o swojej nieomylności). Zazwyczaj mieszkańcy są informowani, że coś się stanie i nie mają możliwości wpłynięcia na ostateczny kształt inwestycji/ działania.

Gmina ma pomysł i pyta

Urząd wie, że chce coś zrobić, ale pyta mieszkańców o zdanie. To klasyczny przykład konsultacji społecznych, które są coraz powszechniejsze. Osobną kwestią jest jakość takich konsultacji – gdyż czasami mieszkańców pyta się o zdanie na etapie kiedy ich opinia może być wzięta pod uwagę jedynie w niewielkim zakresie. Dobrze przeprowadzony proces konsultacji społecznych pozwala mieszkańcom zrozumieć temat o jaki są pytani oraz odpowiedzialnie zabrać głos.

Gmina rozmawia

Kolejnym poziomem otworzenia się na mieszkańców jest przyjęcie zasady, że planowanie dla ludzi, wymaga planowania razem z nimi – i dotyczy to nie tylko budżetu obywatelskiego, ale także inwestycji osiedlowych, polityk miejskich czy strategii rozwoju.

Część wspólna?

Informacje. W pierwszym przypadku gmina posiada informacje i trzyma je tylko dla siebie; w drugim – informacje w podstawowym zakresie docierają do mieszkańców; w trzecim – mieszkańcy mogą (czy nawet: powinni) otrzymać pakiet danych. W ostatnim przykładzie: wszystkie informacje dla mieszkańców są dostępne i są podstawą merytorycznej dyskusji opartej na badaniach, raportach i faktach. 

Ostatnia sytuacja jest komfortowa zarówno dla mieszkańców jak i dla gminy. Mieszkańcy mogą zapoznać się z plusami i minusami poszczególnych rozwiązań i konsekwencjami swoich decyzji; gmina włączając w otwarty proces decydowania mieszkańców zyskuje sprzymierzeńców, którzy w przyszłości będą tłumaczyć mniej zorientowanym sąsiadom o co chodzi. W ten sposób powstaje społeczeństwo obywatelskie, oparte na danych.

Czy to jest w Polsce możliwe? Gdańsk oraz Starachowice – miasta, które weszły w program fundacji ePaństwo „Otwarte Miasta”, pokazują, że merytoryczna dyskusja z mieszkańcami jest możliwa.

::

We wrześniowym numerze magazynu „Brief” będziecie mogli przeczytać więcej o zaletach otwartych danych w artykule Justyny Bakalarskiej

::

fot. Fotolia/Marcin Krzyzak

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF