Czy Polakom nie opłaca się teraz oszczędzać?
Ostatni odczyt flash CPI na poziomie 12,3% oznacza, że realne stopy procentowe w Polsce osiągnęły nowy rekord i są już na poziomie -7,8%. Oznacza to, że taki procent rocznie z siły nabywczej tracą trzymający środki finansowe w PLN. W przeciągu ostatnich dwóch dekad nie było tak fatalnych warunków dla oszczędzających. Co więcej, jest to ekstremalnie silny bodziec do dalszego zwiększania konsumpcji, w szczególności dóbr trwałych oraz lokowania środków w metalach szlachetnych, dla których takie środowisko jest najbardziej sprzyjające.
Wśród analityków dominuje pogląd, że RPP powinna po raz kolejny bardzo mocno (o ok. 100 pb) podnieść stopy procentowe. Jednak w obliczu tak dużej nadpłynności sektora oraz wynikających z tego niskich odsetek z lokat czy detalicznych obligacji skarbowych skutek takich podwyżek będzie dość znikomy.
Dlaczego? Już w pierwszym kwartale liczba nowych kredytów hipotecznych spadła o 19% – wynika z nowych danych Biura Informacji Kredytowej. Oznacza to, że już dotychczasowe podwyżki (a w szczególności ich skala i zaskoczenie rynku) zdecydowanie działają – rynek chłodzi się w szybkim tempie. Z drugiej strony nie widać podwyżek oprocentowania depozytów – spadający wolumen kredytów oznacza spadek zapotrzebowania na kapitał. Banki nie wezmą środków na lokatę, jeśli nie mają możliwości pożyczyć ich dalej. Na razie to ochłodzenie nie wpływa zbyt gwałtownie na gospodarkę – choć tutaj zaburzeń jest oczywiście bardzo wiele (jak na przykład pozytywny wpływ uchodźców na sprzedaż detaliczną).
Ponadto stopy procentowe w Polsce już w tej chwili znacząco przewyższają te w strefie euro, która ciężarem publicznego i prywatnego zadłużenia jest przytłoczona do tego stopnia, że mimo 19% (!) inflacji w Estonii brak jest jakiejkolwiek reakcji ze strony banku centralnego. Podobnie ograniczona reakcja jest w Stanach, gdzie po ogłoszeniu kwartalnego spadku PKB oczekiwania co do podwyżek stóp niemalże zniknęły.
Rekordowo ujemne realne stopy procentowe są w naturalny sposób pozytywne dla kredytobiorców i negatywne dla oszczędzających – de facto kredytodawców.
Wynika to z faktu, że wartość kredytu (tj. pożyczony kapitał) traci na wartości znacząco szybciej (w tej chwili 12,3%) niż wynoszą odsetki – w przypadku kredytu hipotecznego mówimy w tej chwili o oprocentowaniu rzędu 6-8%. Różnica jest tak naprawdę zarobkiem kredytobiorców – kapitał, który im pozostał do spłaty jest realnie wart coraz mniej.
Po drugiej stronie są oszczędzający na lokatach – nawet jeśli „upolują” lokatę na 4%, realnie tracą ponad 8% rocznie – tak naprawdę jeszcze więcej, jeśli uwzględnimy podatek od zysków kapitałowych. Takie połączenie bardzo zniechęca do nadpłat kredytów (szczególnie niskomarżowych, czyli w polski realiach hipotecznych).
Biorąc powyższe pod uwagę, dodatkowa pomoc dla kredytobiorców wydaje się wariantem niesprawiedliwym wobec oszczędzających i dodatkowo napędzającym inflację i oczekiwania inflacyjne.
Co można zrobić, żeby tę inflację ostudzić? Jedynym sensownym rozwiązaniem, jakie na ten moment widzę to zwyczajnie zwiększenie podaży dóbr i usług tak, aby były one bardziej współmierne do ilości pieniądza w obiegu. To jednak, w obliczu lockdownów w Chinach, rosnących wydatków na zbrojenia czy rosnących kosztów finansowania inwestycji wydaje się coraz bardziej w sferze marzeń. Z tego powodu uważam, że szczyt inflacji jeszcze daleko przed nami. Warto przy tym podkreślić, że obecne poziomy inflacji zaskoczyły wiele osób. Pod koniec 2021 roku jedynie 12,4% respondentów badania firmy Tavex uważało, że inflacja w I połowie 2022 roku przekroczy 10%. Obecnie mamy końcówkę kwietnia br. a wstępny odczyt inflacji CPI w Polsce za kwiecień w ujęciu rocznym wyniósł 12,3%.
źródło: Tavex