Design w czasach zarazy 5.0
Jest to też najlepszy przykład, żeby profilaktykę stosować nie tylko w przypadku corocznych badań, ale też myśląc o swoim biznesie, produkcie czy usłudze.
Współczesne projekty, czyli sprawne budowanie skutecznych rozwiązań
Aktualne otoczenie przedsiębiorstw można porównać z biegiem survivalowym w trakcie, którego z dużą częstotliwością pojawiają się kolejne nieznane przeszkody. Dodatkowo systematycznie zwiększa się poziom trudności. Współczesne czasy cechuje niespotykana wcześniej ilość napływających informacji i występujących zmiennych. By przetrwać w takim otoczeniu w szczególności wymagana jest umiejętność podejmowania właściwych z perspektywy czasu decyzji w niezwykle krótkim czasie. W historii próżno szukać okresu, w którym obieg informacji był tak szybki oraz powstawało jej tak dużo. Otwarcie przecież mówi się o przeciążeniu informacyjnym. Idzie za tym częsta i duża ilość następujących zmian w otoczeniu, które zmuszają do ciągłego dostosowywania się. Elastyczność i wychodzenie z własnej strefy komfortu.
Dziś zwycięża ten kto ma lub umie pozyskać informacje oraz potrafi je właściwie przeanalizować a jednocześnie na tej podstawie podjąć możliwie najlepsze decyzje. W 2015 roku wystarczały tylko dwa dni by stworzyć tyle samo informacji, ile od początku istnienia ludzkiej cywilizacji do 2003 roku. Oczywiście mowa tutaj o Internecie jednak trzeba pamiętać, że dobytek poprzednich pokoleń jest skutecznie katalogowany w formie cyfrowej. Można zatem mówić o całym dorobku informacyjnym. Od 2015 roku minęło już 5 lat, a przecież ciągle przyspieszamy. Jak zatem w całym tym chaosie odnaleźć właściwą drogę, jak odrzucić to co bezwartościowe i nie stracić czasu? Jak być na bieżąco i jednocześnie mieć czas na inne aktywności oprócz zdobywania informacji, analizowania i planowania? Teoretycznie najłatwiejszym sposobem może być szybkie podejmowanie decyzji na podstawie pobieżnych informacji w oparciu o intuicję. Jest to dość kontrowersyjne, zwłaszcza że pomimo iż wszyscy jesteśmy w nią wyposażeni, nie każdy umie z niej skutecznie korzystać. Intuicja musi być poparta doświadczeniem. Popularna teza głosi, że każdą decyzję można zmienić, więc po co przykładać się do myślenia, analizy i planowania? Często też popularnym, łatwym sposobem jest inspiracja tym co robią inni, czyli zwykłe naśladownictwo z powodu braku własnych pomysłów. Szczególnie, gdy dostępna informacja jest bardzo ograniczona i trudno mieć podstawy do podjęcia właściwej decyzji. Po porażce zawsze można zrzucić odpowiedzialność na tego z kogo się kopiowało – przecież to on się pomylił, a to że się kopiowało nie ma przecież znaczenia. Swoją drogą ciekawe jak w przyszłości będą oceniane działania zapobiegawcze w walce z korona wirusem. Prawie wszystkie kraje zrobiły mniej więcej to samo i zamykając wszystko i wszystkich zabiły jednocześnie duże gałęzie gospodarki. Kto miał rację? Rozważania na temat, czy takie działania w obliczu potencjalnego zagrożenia były konieczne jest bardzo delikatną i trudną kwestią, a wypowiedzi będą różniły się znacznie w zależności od tego kto w jakiej sytuacji się znalazł, jednak nie o tym w dzisiejszym artykule.
Przedsiębiorca oczekuje efektu tu i teraz, inaczej to nie ma sensu.
Jakże często można spotkać się z tego typu myśleniem i jakże bywa ono błędne. Zakładanie, że można stworzyć naprędce rozwiązanie, które przyniesie w szybkim tempie efekty jest niestety popularne i wdrażane, co niesie za sobą wiele konsekwencji. Mówiliśmy na wstępie o ilości informacji, które są generowana w dzisiejszych czasach. Podejmowanie decyzji na podstawie kilku przeczytanych artykułów oraz własnej jakże nieomylnej intuicji jest jak gra w rosyjską ruletkę w trakcie libacji alkoholowej. Szansa, że ktoś przeżyje jest praktycznie zerowa. Nawet jeżeli komuś się to uda to prawdopodobnie zostanie inwalidą do końca życia. Część projektów stworzonych w taki sposób może zwyczajnie sprawić, że przedsiębiorstwo wpadnie w jeszcze większe problemy niż ma obecnie. Błędnie przyjęte założenia mogą spowodować w dłuższej perspektywie mniejszy zwrot niż oczekiwano. Trzeba dodatkowo pamiętać, że praktycznie po każdej zmianie następuje chwilowy dołek, który trzeba przetrwać, więc właściwie przygotowana strategia jest kluczowa by wyjść z tego cało. Wielu przedsiębiorców oraz osób zarządzających niestety często nawet nie miało w ręki książki z zakresu zarządzania strategicznego.
To może lepiej nic nie robić i poczekać aż to wszystko się uspokoi? Może to jest dobre rozwiązanie? Trzeba odpowiedzieć szybko, że jest to najgorsza możliwa droga! Jeżeli widzimy, że nasz sektor został w jakikolwiek sposób dotknięty zmianami (syndrom indyka z poprzedniego artykułu) musimy zareagować najszybciej jak to możliwe, ale nie pochopnie – mądrze i strategicznie. W świecie idealnym każdy z nas powinien być przygotowany na trudny czas (jaki by on nie był), natomiast życie weryfikuje i okazuje się, że nie dość, że nie jesteśmy przygotowani strategicznie to w sytuacjach totalnego zaskoczenia podjęcie jakichkolwiek decyzji staje się poważnym wyzwaniem, zwłaszcza gdy te decyzje dyktuje strach – najgorszy doradca! Niestety, nawet posiadając świadomość powagi zachodzących zmian wielu ulegnie paraliżowi, który będzie spowodowany strachem przed pojęciem jakichkolwiek działań oraz zmierzeniem się z konsekwencjami. Paradoks polega na tym, że starając się o pracę w jakiejkolwiek pracy, jednym z pierwszych pytań i oczekiwań jest umiejętność pracy pod presją czasu, jakież to przewrotne. Jak to mawiają często szewc bez butów chodzi 😉 A może w takiej sytuacji warto zawierzyć sprawdzonym rozwiązaniom, ekspertom bądź zwyczajnie swojemu zespołowi? Wbrew przeciwnikom tej teorii, na sukces składa się praca całego zespołu a nie jednostki. Dobrym rozwiązaniem może być wprowadzenie np. turkusowej organizacji [1] i/lub rozdzielenie części obowiązków na grupę firm współpracujących. Jak mawiał nasz przyjaciel i mentor – Janusz Kaniewski, najlepszym sposobem przewidywania przyszłości jest jej kreowanie.
Zmiana świadomości.
Warto zacząć słuchać otoczenia.
Począwszy od sygnałów płynących z rynku, poprzez wnętrze organizacji, aż do innych przedsiębiorców. Ale jak to słuchać innych? Przecież oni na pewno chcą dla mnie źle. Przecież nikomu poza sobą samym nie można ufać, przecież rynek nie daje szans na zarobek, pracownicy i rząd chcą nas okraść, a konkurencja jedynie czeka na nasz upadek… Dziki kapitalizm rodem z lat 90-tych nadal ma się niestety dobrze. Jednak czasy są inne i warto zacząć współpracować. Można tym sposobem osiągnąć znacznie więcej w dużo krótszym czasie. Wyjść ze swojego bunkra i posłuchać otoczenia oraz nawiązać współpracę. Niektórzy przedsiębiorcy to rozumieją i szczególnie teraz, gdy wielu z nas spędza znacznie więcej czasu w domu można spotkać ciekawe inicjatywy i aktywności przeprowadzane online. Są to między innymi różnego rodzaju warsztaty oraz spotkania z ekspertami z różnych branż. Na niektórych spotkaniach można podzielić się swoimi problemami oraz usłyszeć opinię innych na ten temat. Pamiętajmy, że posiadamy ograniczenia w ilości możliwych do przyjęcia informacji. Jednak znajdując się w grupie ludzi, którzy pewne sytuacje już przepracowali i pomnożymy tę ilość danych przez liczbę uczestników, doświadczeń lub partnerów do rozważań to wyjdzie nam znacznie większa liczba a co za tym idzie prawdopodobieństwo znalezienia trafnego rozwiązania. Każdy z nas przecież pozyskuje informacje, bo każdy ich potrzebuje. Warto się nimi dzielić.
Warto zacząć działać na zasadach partnerskich, a nie tylko jako dostawca i klient. Może też warto pomyśleć w jaki sposób można rozproszyć odpowiedzialność za projekty na grupę firm uczestniczących by każdemu równo zależało na powodzeniu i dostarczeniu dobrego produktu? Jak dobierać sobie partnerów biznesowych by odsiać potencjalne wilki, które tylko czekają by wpuścić ich do zagrody? Jak zabezpieczyć się przed sytuacjami rodem z lat 90-tych, ale obecnymi również teraz w których każdy obawia się o to, żeby ktoś inny nie ukradł projektu nawet na etapie budowy koncepcji.
„Pogromca polio
Hilary Koprowski był człowiekiem o wielkiej charyzmie i wielu talentach. Bardzo uzdolniony muzycznie, swoją aktywność skierował jednak przede wszystkim na walkę z wirusem wywołującym chorobę Heinego-Medina. I pokonał ją całkowicie.
Znano ją już w starożytnym Egipcie – na niektórych malowidłach widać postaci o specyficznie zdeformowanych nogach, które z całą pewnością były efektem zakażenia wirusem polio. W XVIII wieku pisano o chorobie, jako „osłabieniu kończyn dolnych”, a od drugiej połowy XIX wieku przyjęła się nazwa choroba Heinego-Medina, od nazwisk dwóch badaczy, którzy jako pierwsi ją opisali: Jakuba Heinego i Karla Oskara Medina. Przez całe stulecia, a nawet tysiąclecia, występowała sporadycznie. Dopiero początek XX wieku przyniósł jej pandemię. Dość wspomnieć, że jeszcze w 1988 roku na chorobę Heinego-Medina zapadało na całym świecie ok. tysiąca dzieci dziennie. A w tym momencie, od blisko czterdziestu lat dostępna była już bardzo skuteczna szczepionka, opracowana w latach 50. XX w., przez Hilarego Koprowskiego.
Ucieczka przed zagładą
Kiedy się urodził, polio właśnie zaczynało wkraczać w swoją najbardziej drapieżną fazę. W 1916 roku, w Warszawie występowało również – młody Koprowski z pewnością miał świadomość istnienia choroby, choć początkowo nie zaprzątała mu ona głowy. Podjął co prawda studia na wydziale medycznym Uniwersytetu Warszawskiego, ale była to raczej próba uzyskania dobrego zawodu, niż życiowa pasja. Tę stanowiła raczej muzyka – równolegle studiował w warszawskim konserwatorium, później zaś pogłębiał umiejętności w rzymskiej szkole artystycznej, Akademii św. Cecylii. Koniec lat 30. XX w. nie był jednak dobrym czasem dla muzyków, zwłaszcza zaś muzyków o żydowskich korzeniach, w opanowanym przez faszystów Rzymie.
Nie ma możliwości, żeby dwudziestoletni Koprowski nie rozumiał zagrożenia. Także w Polsce, w której o wojnie mówiło się coraz częściej, a co mogło wyniknąć z wkroczenia wojsk niemieckich, mógł się domyślać. Był człowiekiem niezwykle charyzmatycznym i energicznym – jak wspominali go synowie – nic też dziwnego, że w 1939 roku, niemal w ostatniej chwili zdecydował się na opuszczenie kraju, a później także Europy, i osiedlenie w USA. Tam właśnie, w pracowni Thomas Jefferson University w Filadelfii, rozpoczął prace nad szczepionką przeciwko polio.
Bitwa i zwycięstwo
Próby zajęły mu wiele lat. Pracując na szczurach bawełnianych, wszczepiając kolejnym osobnikom coraz bardziej osłabionego wirusa polio, osiągnął wreszcie tak słabego, że można było opracować szczepionkę. Sukces był oszałamiający. Masowe szczepienia podjęte jeszcze w latach 50. Niemal natychmiast całkowicie zlikwidowały zagrożenie chorobą w krajach Zachodu, w krajach zaś uboższych trwało to dłużej, bo obowiązkowe szczepienia wprowadzone zostały dopiero w latach 70. i 80. Polska należała do tych, w których zlikwidowano ją w pierwszej fali. Jak wspominał mikrobiolog, prof. Marek Niemiałtowski: „W Polsce po okresie wojennym to była zmora. Można powiedzieć, że polskie dzieci w latach 60. i później zostały uratowane dzięki szczepionce profesora Koprowskiego, która skutecznie zniszczyła tę chorobę w naszym kraju”.
Profesorowi chodziło nie tylko o to, że Koprowski szczepionkę wynalazł, ale również, że dostarczył do Polski bezpłatnie dziewięć milionów jej próbek. Skutek był natychmiastowy. Począwszy od jesieni 1959 roku do maja roku następnego. I jeśli w 1959 roku liczba chorych przekraczała jeszcze tysiąc, to trzy lata później odnotowano zaledwie trzydzieści przypadków. Niemal zlikwidowano też umieralność chorych – spadła ona z kilku setek rocznie, do dwóch.
Koprowski dożył wyeliminowania polio na praktycznie całym świecie. Zmarł w kwietniu 2013 roku. Praktycznie do końca pozostawał aktywnym naukowcem. Opublikował blisko tysiąc rozpraw, kierował też Instytutem Biotechnologii i Zaawansowanej Medycyny Molekularnej na filadelfijskim uniwersytecie. Nigdy nie stracił też kontaktów z Polską. Był członkiem Polskiej Akademii Nauk, założył też Fundację Koprowskich, mającą wspierać finansowo polskich badaczy.”[2]
Zysk vs dobro ogółu
Większość rozwiązań, które powstają na szybko są obarczone marginesem błędu i warto jest zaprojektowanie ich, powierzyć profesjonalistom. Część producentów nie chce brać na siebie ryzyka błędu przy tworzeniu nowych rozwiązań i jednocześnie boją się zainwestować środki by zrobił to specjalista przez co pozostają w tym samym miejscu. Inna część producentów bierze sprawy w swoje ręce wierząc, że szybko przygotują dobre rozwiązanie i rzeczywiście często udaje im się poprawić sytuację, lecz nie zważają na perspektywiczne konsekwencje swoich działań, które mogą mieć negatywny skutek nawet dla ich działalności w przyszłości. Producenci, którzy produkują różnego typu rzeczy użytkowe również ponoszą odpowiedzialność za to w jaki sposób to produkują. Jak to się ma do ekologii świata i trzeba wspomnieć, że nie można tej odpowiedzialności zrzucać w większości na konsumenta. Od paru lat tą odpowiedzialność biorą na siebie projektanci, przykra prawda jest taka, że jeśli nie będą wspierani przez producentów, klientów, partnerów to niestety nie wiele to da.
W czasie pandemii okazuje się, że ludzie są w stanie niektóre projekty przekazać za darmo by chronić czy leczyć innych. Tak było np. ze wspomnianą powyżej szczepionką na polio. Obecnie powstają przełomowe odkrycia, które mogą pomóc w zahamowaniu rozwój wirusa, spowolnić jego rozprzestrzenianie, a może w konsekwencji go zlikwidować. Zespoły inżynierów i projektantów pracują bez wytchnienia przy tworzeniu powłok neutralizujących wirusy, urządzeń do dezynfekcji czy leków i szczepionek, cześć z nich zostanie wprowadzona przez koncerny do sprzedaży, a cześć z nich zostanie udostępniona za darmo by wszyscy mogli z nich skorzystać.
Tak stało się np. z przyłbicami ochronnymi dla lekarzy czy też osób narażonych na kontakt z chorymi osobami. Projektanci stworzyli modele 3D przyłbic i udostępnili za darmo w Internecie. I tak międzynarodowy format plików 3D spowodował ze każdy na świecie po ściągnięciu plików może wydrukować elementy ochronne. Globalna sieć umożliwia implikowanie projektów ratujących życie bardzo szybko i za zgoda twórców wdrożenie ich do produkcji.
A jak to się ma do produkcji?
Część firm uważa, że jeśli nie mają podpisanej na wyłączność umowy z projektantem (dość oczywiste jest to, że takie opcje są możliwe za tzw. dodatkową opłatę), to nie może informować o współpracy z nimi, bo przecież oni na mnie zbiją fortunę. Nie o to chodzi. Najważniejsze jest by przyłożyć cegiełkę do designu w Polsce, ponieważ wielu producentów nawet nierozumie po co im takie rozwiązania. Najznamienitsze zdanie jakie usłyszeliśmy kiedyś od klienta brzmiało „Na ch…j mi ten design” i niestety dobrze obrazuje niekiedy mizerny poziom świadomości części przedsiębiorców. Jest to też najlepszy przykład, żeby profilaktykę stosować nie tylko w przypadku corocznych badań, ale też myśląc o swoim biznesie, produkcie czy usłudze. To co osiągnęło sukces w latach powiedzmy 90-tych i dobrze się sprzedawało lub sprzedaje, nie jest receptą na długofalowy sukces. Czasy się zmieniają i u konkurencji świadomość rośnie w zawrotnym tempie. Dobrym planem jest myśleć wcześniej, żeby sporo zaoszczędzić na późniejszym leczeniu skutków braku reakcji na zmieniający się rynek. Nie da się udawać w nieskończoność, że nie dostrzegamy widocznych na rynku symptomów zbliżających się zmian. Prędzej czy później staniemy twarzą w twarz z realiami i oby wtedy nie było za późno na zmiany. O ile nikt nie lubi pojęcia selekcja naturalna w odniesieniu do np. epidemii o tyle rynek pod tym względem jest bezlitosny. Przetrwa lider, który zbuduje zespół kompetentnych ekspertów, ludzi z pasją i zaangażowaniem.
Kaniewski Design
[1] http://brief.pl/turkusowe-zarzadzanie-dla-turkusowych-liderow/
[2] Wojciech Lada – dziennikarz, historyk, autor książek historycznych, przez wiele lat współpracował z „Życiem Warszawy” i „Rzeczpospolitą”. Obecnie pisze dla miesięczników i portali historycznych, a przede wszystkim wydawnictw. Opublikował książki: Polscy terroryści (2014), Bandyci z Armii Krajowej (2018), Pożytki z katorgi (2019).
Nasza specjalizacja to zaawansowane wzornictwo, prototypowanie oraz wdrożenia dla przemysłu i instytucji. Projektujemy przedmioty, urządzenia, pojazdy, architekturę, przestrzeń publiczną i grafikę. Nasze strategiczne doradztwo w projektowaniu polega na stałej, profesjonalnej opiece nad projektem od koncepcji do skutecznego wdrożenia. Zespół projektowy Kaniewski Design składa się z doświadczonych profesjonalistów w obszarze wzornictwa, konstrukcji, modelowania, strategii, absolwentów najlepszych polskich i zagranicznych uczelni, nagradzanych międzynarodowymi nagrodami m in. Red Dot Award. Do wybranych projektów zapraszamy współpracujących ze studiem ekspertów z polski i ze świata. Naszym klientom dostarczamy rozwiązania projektowe na najwyższym, międzynarodowym poziomie. Posiadamy unikalne na polskim rynku umiejętności jak planowanie cyklu życia produktu, czy projektowanie „family feeling” dla grup produktów. Nasz design nie jest modny, więc nigdy nie wyjdzie z mody. Ponadczasowa elegancja i funkcjonalność to mądra inwestycja. Przedsiębiorstwom i osobom prywatnym oferujemy design na najwyższym światowym poziomie. Naszymi Klientami są m.in. Orlen, Żywiec, słynni sportowcy, włoski producent supersamochodów i ukraińska sieć stacji benzynowych Parallel. Samorządom i instytucjom oferujemy doradztwo w zakresie estetyki przestrzeni publicznej, współpracy publiczno-prywatnej, aktywizacji mieszkańców. Z naszych usług skorzystały m.in. Gdynia, Gdańsk, Warszawa, Łódź, Województwo Lubuskie, Ministerstwo Spraw Zagranicznych