Kiszmasz #1

Grzegorz Kiszluk, naczelny magazynu "Brief" pisze o swoich dziwactwach.
Jestem dziwakiem
Jestem zdeklarowanym, upartym jak wół dziwakiem… Nie mogę się wciąż nadziwić, że całkiem spora grupa tzw. profesjonalistów uważa, że PR firmy nie jest częścią jej marketingu. Mimo, że zaliczają oni do marketingu firmy produkt, cenę, dystrybucję i promocję. Nie mogę się nadziwić, dlaczego PR miałby być poza promocją?
Moje dziwactwo polega też na tym, że o ile rozumiem co to jest marketing sportu (produktem tego marketingu jest sport) czy marketing miejsca (produktem jest miejsce), o tyle nie rozumiem co to jest marketing internetowy – chyba, że mamy na myśli budowanie marki samego internetu… Podobna bzdura to marketing szeptany! Czy w tym wypadku produktem działań internetowych jest szept? Moje dziwactwo sięga jeszcze daleko dalej – rozumianym co to jest promocja internetowa oraz promocja szeptana!
Lista moich dziwactw jest dłuższa. Co to jest: marketing kontentowy? Marketing mobilny? Marketing sieciowy? Email marketing? Marketing automation?
Jeśli to tylko semantyka, to zapytajmy lekarzy, czy definicja serca, nerek czy płuc ma znaczenie w ich pracy…
Grzegorz Kiszluk
::