...

BRIEF dociera do polskich firm i ich pracowników – do wszystkich tych, którzy poszukują inspiracji w biznesie i oczekują informacji o ludziach, trendach i ideach.

Skontaktuj się z nami

Manifest fanboyów reklamy behawioralnej

To nie jest tekst. To jest manifest ludzi, którzy chodzą do łóżka z reklamą behawioralną i znają ją od podszewki. To jest krzyk oburzonych siedzących po tej drugiej stronie internetowego kabla.

Sorry Winnetou, ale bez reklamy nie da rady. Żyłka pulsuje nam na czole, gdy widzimy kolejne komentarze na forach w stylu „precz z reklamą behawioralną”, „uwolnić orkę”, tzn. uwolnić internet od reklam. Myślicie, że w internecie wszystko powinno być za darmo? Excusez moi, ale za darmo to można dziś co najwyżej w mordę dostać…

Uwolnić internet! I mrożone truskawki!

Lepiej usiądźcie, bo zaraz spadniecie z krzeseł: DOSTĘP DO INTERNETOWYCH TREŚCI NIE JEST DARMOWY. Serio! Szok! „Jak to – zapytacie z oburzeniem – przecież ja za nic nie płacę! A, i żeby było jasne – nie zamierzam płacić!”. Spokojnie, już Ci tłumaczę. Płacisz, tylko że nie żywą gotówką, a ukrytą walutą: Twoim czasem. Zamiast żywcem wkładać Ci rękę do portfela, właściciele Twojego ulubionego portalu sprzedają na nim reklamy – czasem lepiej, czasem gorzej wytargetowane – w każdym razie to z nich właśnie żyją, to dzięki nim portal hula. Wyświetlając Ci reklamę, którą wcześniej wykupił reklamodawca, pieniądze trafiają do portfela właścicieli serwisu i portal może dalej funkcjonować. Proste? Proste. I wilk syty (reklamodawca wyświetlił reklamę), i owca cała (internauta ma darmowy dostęp do treści). Ok, Ty jednak w imię szlachetnych ideałów „uwolnienia internetu” nie godzisz się na reklamy. Nie będziesz się z nimi użerał, więc w przeglądarce instalujesz apkę blokującą ten syf. Gratulacje! Właśnie wygrałeś internety.

Blokujący kozacy

Zainstalowałeś program blokujący reklamę? Kozacko, high five! Koniec użerania się z reklamowym syfem, YOLO! Większość portali utrzymuje się właśnie z reklam? Gadka-szmatka, przecież jeden blokujący różnicy w finansach im nie zrobi! A wiesz, że pomyślał tak już co dwunasty internauta, instalując AdBlocka lub innego ad-blockera w przeglądarce? Co dwunasty? – pytasz. Kropla w morzu! Tak? To wyobraź sobie, że w co dwunasty miesiąc swej pracy nie dostajesz pensji. Teraz perspektywa nie wygląda już tak niewinnie, prawda? Nawołujesz do masowego blokowania wszelkich reklam online? Nieźle, musisz mieć gruby portfel, a Twoim ojcem jest pewnie Richard Branson. Pozdrów tatę. W przeciwnym razie odpalając Internet, sięgnij do kieszeni tak jak to robisz zawsze gdy jedziesz taksówką. Czyżbyś nie był na to gotowy?

Po obu stronach barykady

Żeby było jasne: potępiamy tak samo utopijne myślenie o „wolnej od reklam i darmowej sieci” rodem z domowego przedszkola, jak i natarczywe, bezsensowne wywijanie reklamą masową niczym siekierą przez reklamodawców, którzy liczą, że koniec końców ten reklamowy topór trafi kogoś prosto w czerep. Odcinamy się od takich działań, bo internauta to nie wróbel, do którego trzeba strzelać z armaty po kilkadziesiąt razy dziennie, często tą samą kulą. Nie urządza nas intelektualnie ten krwiożerczy kapitalizm, wyznający reklamową logikę maczugi, która im mocniej walnie w łeb, tym lepiej wbije się w pamięć. To tak samo bezsensowna strategia jak wkładanie książki pod poduszkę z nadzieją, że sama wejdzie nam do głowy.

Żebroreklama

Bez lizusostwa – solidaryzujemy się z internautami, bo wkurzają nas tak samo te śpiewające, rozżarzone, mrygające i merdające do użytkownika strony. Te wyskakujące okienka, uciekające iksy, dwugodzinne przerwy podczas 4 minutowego video, banery wlewające się na stronę i zakrywające treść płachtą żebrzącą o tę chwilę uwagi, skomlące o to jedno kliknięcie, o te „pisiont groszy, panu”, które reklamodawcy cedzą do nas codziennie, jak znajomy pijaczek spod monopolowego. Żałosne. Niegodne. Poniżej pasa. Bazarowe chwyty. A przede wszystkim: archaiczne. Wstyd, państwo reklamodawstwo, którzy reklamujecie wszystko wszystkim, na zasadzie ślepego strzału, wierząc w prostą arytmetykę: im więcej wystrzelonych pocisków, tym więcej ofiar na polu bitwy. Na widok sieci upstrokaconej Waszymi „reklamami” opadają nam ręce. To nie reklama, to żebroreklama. Nie dziwota, że klikalność – w optymistycznych szacunkach – dobija wam maksymalnie do jakichś 2 proc. użytkowników. Pora na zimny prysznic: część użytkowników klika Wam przez przypadek. Druga część z litości.

 

Mlun na reklamę

Użytkownik Mlun z forum PurePC.pl pisze: „Człowiek siada przed kompem, żeby się na chwilę odprężyć poczytać ulubione forum, sprawdzić pocztę, posłuchać muzyki – a tu, nie wiadomo skąd, wyskoczą ci jakieś nowe kremy ujędrniające czy to jakieś super promocje na super zdrowe jogurty i inne dziadostwa. Dlatego reklamom mówię stanowczo nie!”. Wiesz, na co Mlun się tak wkurza? Nie, nie na reklamę jako taką. Przeczytaj ten tekst jeszcze raz uważnie. Znalazłeś fragment: „(…) a tu, nie wiadomo skąd, wyskoczą Ci (…).”? To w nim tkwi klucz do zrozumienia wypowiedzi. Mluna irytuje fakt, że reklama kremu, jogurtu czy „innego dziadostwa” pojawia się w jego przeglądarce „nie wiadomo skąd”. Co to znaczy? A no to, że została źle wytargetowana – albo nikt jej nie wytargetował. Wygląda na to, że Mlun nie poszukiwał wcześniej w sieci jogurtów ani kremów ujędrniających, nie ma też żadnego jogurtowego fetyszu i ogólnie świat jogurtów oraz kremów go nie kręci. To nie on powinien być odbiorcą reklamy.

Work in progress

Powiesz: „reklama targetowana jest jak środek na hemoroidy, też do d…py.” Tak, wiemy, nie zawsze wszystko idzie jak po maśle. Reklama behawioralna nie jest jeszcze perfekcyjna. To młoda technologia, więc trzeba dać jej jeszcze trochę czasu, żeby mogła przegryźć się z siecią tak jak karkówka przegryza się z marynatą. Dajmy czas domom mediowym, agencjom i reklamodawcom. To od nich zależy kiedy i w jaki sposób wykorzystać dane. Im wszystkie strony będą wiedzieć o nich więcej, tym większa szansa na to, że dostaniesz reklamę sklepu z kocią karmą dokładnie wtedy, gdy Twój kot będzie jej potrzebował. Ani wcześniej, ani później.

Kupiłeś puchową kurtkę na zimę, a tydzień później wyświetla Ci się reklama zachęcająca do zakupu tej samej kurtki?  Wiemy, że drugiej już nie kupisz, bo i niby po co. Więc po co Ci to wyświetlają? Albo reklamodawca za późno zdecydował się wyświetlić Ci ofertę, albo dostawca danych nie zmonitorował faktu, że zamknąłeś koszyk zakupowy i kupiłeś kurtkę. Ktoś zawalił, ale i jedno, i drugie jest do załatania. Wolisz dostać reklamową maczugą po oczach? Bo jeśli wciąż uznajesz, że internet może obyć się bez reklam, wróć do początku tego tekstu, zrób sobie kawę, albo weź zimny prysznic i przeczytaj go (tekst, nie prysznic) jeszcze raz ze zrozumieniem.

Reklama targetowana jest tlenem dla internetu. Jest jak dobrze wychowana żona/dobrze wychowany mąż (niepotrzebne skreślić). Złoży ci propozycję „kochanie, a może byśmy…” – raz, dwa a potem zamilknie. Nie będzie szczebiotać miliard razy dziennie, jak masowy baner wykupiony na tydzień. Jeżeli nie odpowiesz, nie klikniesz, to dla niej sygnał, że po prostu nie jesteś nią zainteresowany, więc trzeba dać Ci spokój.

Pomyśl, że zamiast krótkiej reklamy przez tydzień atakować Cię będzie reklama leku na hemoroidy. Fajniej? Skoro już jesteśmy w temacie siedzenia i różnic: różnica między reklamą spersonalizowaną a reklamą masową jest taka, jak między krzesłem a krzesłem elektrycznym. Teoretycznie na obu można posiedzieć, ale tylko z jednego z nich się wstanie.

Żeby już dłużej nie bolało

Chcemy, by reklama online była jak Disneyland, a nie Armageddon. Żeby była bardziej aluzyjna, bardziej dopasowana, bardziej sexy. Fajna i użyteczna. Masz coś przeciwko?

 

Autorzy: Piotr Prajsnar & Łukasz Kapuśniak, Cloud Technologies

::

Photo: © christophe BOISSON Zobacz portfolio

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF