Media społecznościowe to nie wszystko

Obserwacja tego co dzieje się w środowisku branży marketingowej skłoniła mnie do refleksji. Moje przemyślenia powinien wziąć sobie do serca każdy, kto kiedykolwiek zajmował się, zajmuje się lub pragnie zajmować się komunikacją w internecie.
W przeciągu ostatnich kilku lat wykształciło się w ludziach, szczególnie w tych pracujących „w branży”, błędne postrzeganie mediów społecznościowych. Wielu adeptów sztuki komunikacji i marketingu idzie w bardzo złym kierunku. Mam tutaj na myśli zbytnie gloryfikowanie mediów społecznościowych i traktowanie ich jako zupełnie odrębnego bytu. Czegoś zupełnie oderwanego od reszty marketingu.
Jest to zasadniczy błąd. Niestety bardzo często blogerzy, serwisy informacyjne czy nawet same firmy modelują i przedstawiają sylwetki osób zajmujących się mediami społecznościowymi jako kogoś, kto jest specjalistą tylko od tego kanału komunikacji, tworząc przy tym takie wymyślne stanowiska, jak „social media ninja manger”, zapominając przy tym o najważniejszym: media społecznościowe są tylko jednym z wielu narzędzi, jakie możemy wykorzystać w komunikacji z potencjalnym klientem.
Często patrzymy na media społecznościowe bardzo płytko. Jeśli pomyślimy o człowieku „zajmującym się social media” mamy w głowie kogoś kto całymi dniami „scrolluje fejsa”, wrzuca śmieszne obrazki, odpowiada na komentarze i jest wielkim ekspertem od komunikacji. Podczas gdy faktycznie wygląda to zupełnie inaczej.
Procesy zachodzące w mediach społecznościowych, jak każde działanie marketingowe, muszą być poparte odpowiednim przygotowaniem, analizą, planem i dopiero na końcu ich egzekucją. Samo publikowanie postów na „fanpejdżu keczupu” niestety nie czyni z Ciebie wielkiego eksperta. Jeśli ograniczymy zakres pracy człowieka jedynie do działań w kanałach społecznościowych robimy mu wielką krzywdę. Choćby nie uświadamiając go, że praca, którą ten wykonuje, jest tylko jednym z tysięcy trybików, wynikiem większych działań i długich godzin planowania oraz pewnej stworzonej wcześniej strategii.
Jeśli nie jesteśmy w stanie odpowiednio określić grupy docelowej, „wczuć” się w klienta – stworzyć „persony”, określić celów dla których jesteśmy w sieci i przygotować strategii – nasze działania nie mają większego sensu. Jasne – możemy przekonać znajomego, że poprowadzimy mu fanpage jego pizzerii za 100 zł miesięcznie, ale nie oszukujmy się – pewnie nie jest mu to tak bardzo potrzebne.
Osoby zajmujące się mediami społecznościowymi powinny wcześniej czy później wyjść ze swojej „social mediowej strefy komfortu” i skupić się na tym, co w marketingu najważniejsze – planowaniu, wyznaczaniu celów, dobrym określaniu grupy docelowej i dopiero na końcu wyborze odpowiedniego narzędzia. Jeśli będziemy tego świadomi, to może zamiast kolejnej strony na Facebooku o kanapkach, zaproponujemy znajomemu reklamę w lokalnej gazecie dla studentów czy dystrybucje ulotek w akademikach. Może za zaoszczędzone pieniądze kolega zabierze nas na piwo i pogratuluje efektów, a jego klienci zaczną składać zamówienia zamiast dawać łapki w górę przy zdjęciu uśmiechniętej pizzy.
::
Autor: Kacper Skoczylas – pasjonat dobrej komunikacji i rzetelnego PR. Z branżą reklamową związany od kilku lat. Organizator Czwartkowych spotkań social media w Szczecinie. Obecnie związany z agencją interaktywną Grupa Brandoo.
Photo: © Melpomene – Zobacz portfolio