TEDx Warszawa: relacja
Warszawa to nie Los Angeles, ale trzy rzeczy ma wspólne. Kawiarnie z niezłą kawą na co drugim rogu, palmę w centrum i… TEDA. A w zasadzie TEDx, mniej oficjalną wersję słynnej konferencji TED (Technology, Entertainment, Design), na której w ciągu kwadransa eksperci z różnych dziedzin dzielą się swoimi ideami. Inne polskie miasta też podchwyciły temat i organizują swoje TEDxy. Jak udało się to wczoraj w stolicy?
Zaczęło się jak w rasowym filmie akcji – od wybuchu. A raczej od zaręczyn. Yuri Drabent, szef agencji social media, po swojej otwierającej konferencję prezentacji, na której opowiadał o skokach z klifu, wyprawie do Singapuru i chodzeniu po płonących kamieniach, oświadczył się na scenie swojej dziewczynie. Oświadczyny zostały przyjęte przy burzy oklasków – i od tej chwili napięcie nieco słabło. Kilkakrotnie jednak w ciągu dnia atmosferę udało się na nowo podgrzać dzięki temu, co jest największym atutem TEDa od trzydziestu lat – oryginalnie podanej idei i przemyślanej prezentacji wzbogaconej o poczucie humoru prowadzącego. Ani za krótkiej, ani za długiej, gdzie każde słowo waży tyle ile powinno, a uczestnicy nie czują, że właśnie zaczyna się kolejna godzina wykładu. Takich momentów mogłoby być więcej, ale polski TEDx przy amerykańskim to przedszkolak, więc warto spojrzeć na niego wyrozumiale.
Głównym motywem wielu prezentacji było przekraczanie granic, odwaga wyboru własnej drogi, włączenie myślenia zamiast naśladownictwa. Podkreślana była siła napędowa do zmian i mówienia pełnym głosem. Płynnie w idęę TEDx wpisała się streetartowa artystka Olek, która przez swoje własnoręcznie tkane projekty wprowadza w przestrzeń publiczną nowe kolory – i tematy do dyskusji. Nie mniej ciekawa od zamysłu jej sztuki jest droga, jaką przeszła z rodzinnego miasta na Śląsku do nowojorskich galerii. Jej akcentujące inność, pełne rozmachu barwne dzianiny bardzo przydałyby się w Warszawie. Podobnie jak idea innej prelegentki, Tary Ross, stratega i producentki, żyjącej w Amsterdamie, która na kilku wizualizacjach pokazała, jak stolica mogłaby wyglądać, gdyby zapanowało w niej myślenie skupione wokół człowieka (pieszo i na rowerze), a nie samochodu (i w nim kierowcy).
Jasnym punktem warszawskiego TEDxa była prezentacja filozofki i działaczki NGO Marii Mach pod znamiennym tytułem „Zdrowe zaniedbanie”. Maria Mach namawiała właśnie do zdrowego zaniedbania swoich dzieci i do tego, by jak określiła metaforycznie, rodzice z mechaników, wyposażających dzieci jak samochód w nowe możliwości, zmienili się w ogrodników, pozwalających im rosnąć we własnym tempie. By pozwolili im się ponudzić, a nie kazali na bezdechu biec z zajęć baletu na lekcje skrzypiec, nie pozostawiając im miejsca na myślenie. Tak naprawdę jej sugestie można przenieść na grunt dorosłości, gdzie często zajmujemy się odhaczaniem zajęć z listy i zdawaniem egzaminów z codzienności, zamiast korzystać z życia, choćby w ułamku tego, jak pokazano to w oscarowym „Wielkim pięknie”.
Na prelegentów czyhały oczywiście pułapki banału i przewidywalności i kilku niestety w nie wpadło. Dzielenie się myślami ze sztambucha pensjonarki, przedstawianie naukowych prezentacji, których nikt na sali nie rozumie, czy snucie opowieści o swoich marzeniach i sentymencie do dawnych czasów, gdy panie nosiły krynoliny – tego typu wystąpienia warto zachować dla grona rodzinnego. Warto jednak pamiętać o tym, co powoduje, że warszawski TEDx jest unikatowy. W końcu tylko nad Wisłą może zagrać siedemdziesięciokilkuletnia DJ Vika, a swoje urzekające ciszą i czułością dla bohaterów zdjęcia pokazać Tomasz Tomaszewski. Dla takich momentów warto czekać na TEDX numer sześć.
Autor:
Alicja Wysocka-Świtała, Partner i Head of Brand Department w agencji Clue PR.