Ukraiński startup Lalafo pisze nową historię w Polsce. Nad Wisłą doświadczenie w e-handlu wykorzystuje pomagając rodakom
„Usprawnić proces pozyskiwania i dystrybucji pomocy materialnej dla uchodźców” – to w Polsce misja ukraińskiej firmy Lalafo, która 7 lat temu stworzyła innowacyjną platformę typu marketplace z rzeczami z drugiej ręki. W wyniku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, twórcy technologicznej spółki musieli uciekać z kraju, a działalność na tamtejszym rynku wstrzymać. Bezpieczną przystań dla siebie i swojej firmy znaleźli w Polsce. Choć część zespołu została w Kijowie i stamtąd obsługuje rynki zagraniczne (Kirgistan, Azerbejdżan, Serbię i Grecję), nad Wisłą firma zdecydowała się działać inaczej. E-serwis oddała w ręce darczyńców oraz Ukraińców potrzebujących pomocy.
Po przekroczeniu granicy, uchodźcy muszą stawić czoła wielu wyzwaniom. Okazało się, że lalafo przynajmniej część tych problemów jest w stanie rozwiązać usprawniając i porządkując proces pozyskiwania i dystrybucji np. odzieży. Szczególnie, że uciekający przed wojną Ukraińcy tracą cały swój dobytek i przyjeżdżają tu często z niczym. Innowacyjną aplikację, za pomocą której można kupić i sprzedać używane przedmioty, tworzymy od 2015 r. W myśl idei gospodarki cyrkularnej i ekonomii współdzielenia, a także promocji nowego podejścia do ‘posiadania’ rzeczy, zbudowaliśmy bazę kilku milionów użytkowników na pięciu rynkach. Wojna w Ukrainie zmusiła nas do rewizji planów i ucieczki z Ukrainy. Polska okazała się bezpieczną przystanią nie tylko dla nas, ale i dla milionów współobywateli, w tym przedsiębiorców, którzy od teraz stąd prowadzą swój biznes. My nad Wisłą postanowiliśmy zmienić model działania. Do Polski wchodzimy z charytatywną misją pomocy naszym rodakom. Lalafo nie służy tu do kupowania i sprzedaży używanych przedmiotów, lecz do przekazywania ich osobom, które teraz najbardziej tego potrzebują.
Anna Polishchuk, współzałożycielka Lalafo
„Otwieramy się w Polsce i pomagamy”
Dotychczas Lalafo działało jak popularne serwisy wymiany rzeczy typu Vinted czy OLX. Sporym ułatwieniem okazał się nowatorski – a dziś również sprzyjający pomaganiu – model pozyskiwania przedmiotów od użytkowników. Oszczędzając czas i minimalizując wysiłki, mogą oni zbiorczo spakować nieużywane rzeczy, a paczkę wysłać bezpośrednio do magazynu Lalafo. Po stronie firmy jest ocena, sfotografowanie i stworzenie oferty m.in. poszczególnych elementów garderoby. To wszystko przy wsparciu sztucznej inteligencji (AI), bo po zrobieniu zdjęcia, produkt wraz z automatycznie wygenerowanym opisem trafia do serwisu. Autorskie rozwiązanie lalafo pozwala skatalogować co najmniej 2500 przedmiotów dziennie. AI zarządza też stanem magazynowym. Pracownicy firmy mogą odbierać i wysyłać paczki w ciągu zaledwie jednego dnia.
W Polsce na dalszą dystrybucję przesłane rzeczy czekają na terenie Areny Poznań, bo na razie tam, na bazie porozumienia z Miastem Poznań, znajduje się centrum logistyczne firmy. Na polskim rynku lalafo dostępne jest jednak przede wszystkim dla Ukraińców w potrzebie, których warunki finansowe nie pozwalają na zakup nowych rzeczy, a którzy w pośpiechu uciekali z ogarniętej wojną Ukrainy jedynie z plecakiem i telefonem w ręku. Polski serwis nie służy zatem do robienia zakupów, darczyńcy nie ponoszą żadnych kosztów związanych z wysyłką rzeczy, a zamawiający płacą symboliczną kwotę jedynie za transport. To również m.in. dzięki dotychczasowym inwestorom, którzy uwierzyli w skuteczność działania startupu, pokrywane są tu koszty operacyjne firmy. Od kwietnia lalafo rozdysponowało już ok. 80 000 przedmiotów. Potrzeby wciąż rosną.
Zainteresowanie ofertą na lalafo.pl wśród Ukraińców jest ogromne. Dlatego musimy pozyskiwać kolejnych darczyńców i rozbudowywać bazę produktów: odzieży, artykułów gospodarstwa domowego, artykułów dziecięcych czy drobnej elektroniki. Dzięki zaawansowanej analityce oraz sprawnej dystrybucji, żadna rzecz się nie zmarnuje.
Jan Jankowski, marketing manager w Lalafo
Kim są ukraińscy uchodźcy i czego potrzebują teraz najbardziej?
Aby zrozumieć i lepiej poznać sytuację ukraińskiego społeczeństwa w Polsce, po 5 miesiącach od rosyjskiej inwazji na Ukrainę, Lalafo przeprowadziło ankietę. Firma zbadała nastroje, problemy i potrzeby Ukraińców przybyłych do naszego kraju. Z badania wynika m.in., że wśród największych problemów, z jakimi Ukraińcy musieli się mierzyć po przyjeździe do Polski był brak środków finansowych (67 proc.), bariera językowa (51 proc.) i brak zakwaterowania (47 proc.). Blisko połowa wskazała również brak podstawowych ubrań i rzeczy codziennego użytku (45 proc.). Już po przekroczeniu polsko-ukraińskiej granicy, 6 na 10 osób pozyskiwało potrzebne artykuły głównie od wolontariuszy na dworcach lub w centrach recepcyjnych. Co ciekawe, popularnym źródłem okazał się też internet, a także dedykowane grupy w mediach społecznościowych (po 10 proc. wskazań).
Jedynie ok. 3 proc. Ukraińców mieszkających obecnie w Polsce na dziś „niczego nie potrzebuje”. Po drugiej stronie tabeli wykresów, z 63 proc. wskazań, znalazła się odzież, szczególnie ubrania i buty. W następnej kolejności Ukraińcy potrzebują artykułów spożywczych (53 proc.), a także artykułów gospodarstwa domowego (41 proc.), środków czystości (37 proc.) czy m.in. artykułów dla dzieci (33 proc.).
Solidarność i wdzięczność
W miejscu, gdzie ankietowani Ukraińcy mieli możliwość przekazania kilku słów Polakom, widzimy prawie wyłącznie słowa wdzięczności. Dziękują za pomoc, uwagę, współczucie. Piszą, że nie mają gdzie wrócić, bo ich domy, np. w Mikołajowie, są pod ciągłym ostrzałem. Nasze badanie pokazuje też, że wbrew pozorom Ukraińcy wciąż potrzebują bieżącej pomocy, szczególnie że duża ich część nie planuje zostać tu na zawsze.
Jan Jankowski z Lalafo
Jan Jankowski zaznacza też, że przesyłane przez darczyńców rzeczy odbiorców znajdują w ekspresowym tempie. Dlatego tak ważne jest przekonanie jeszcze większej grupy Polaków do przekazywania nieużywanych już przedmiotów. Lalafo.pl ma im to zadanie ułatwić.
źródło: Lafalo