Multitasking? Nie, dziękuję

Jak często zdarza się nam odpisywać na zaległe e-maile w trakcie mało ciekawego spotkania? Ile razy podczas oglądania filmu w telewizji sprawdzamy ekran telefonu w poszukiwaniu nowych powiadomień, co nierzadko kończy się jednoczesnym przeglądaniem mediów społecznościowych oraz śledzeniem fabuły? Wykonywanie wielu czynności na raz, czyli tzw. multitasking, to dziś tak powszechna rzecz, że traktujemy ją jako normę. Tymczasem, konsekwencje tego nawyku mogą być poważniejsze niż przypuszczamy.

Dzisiejsza rzeczywistość na pewnym poziomie różni się znacznie od tej, w której funkcjonowali nasi rodzice czy dziadkowie. Komputery osobiste, urządzenia mobilne i powszechny dostęp do internetu sprawiają, że mamy więcej możliwości angażowania się w przeróżne czynności, zaś skontaktowanie się z osobą, do której chcemy dotrzeć, zajmuje jedynie kilka chwil. W związku z tym oczekujemy od innych, ale też i od siebie samych, natychmiastowej reakcji na wysłaną prośbę o kontakt. Sformułowanie mówiące o tym, że żyjemy w erze informacji, raczej nikogo już nie dziwi – codziennie jesteśmy zasypywani gigabajtami danych, z których musimy wybrać te, które mają dla nas większe lub mniejsze znaczenie. Wzrasta więc liczba aktywności, które możemy lub powinniśmy wykonywać w ciągu dnia, podczas gdy liczba godzin w dobie pozostaje niezmienna.

Nic zatem dziwnego, że, chcąc zaoszczędzić czas, angażujemy się w kilka czynności na raz – stojąc w kolejce po kawę, przeglądamy skrzynkę mailową w smartfonie, jednocześnie słuchając stacji radiowej podającej skrót najważniejszych wiadomości ze świata, uczestnicząc w nużącym spotkaniu, sprawdzamy kalendarz w poszukiwaniu wolnych terminów, jedząc zaś obiad, oglądamy telewizję lub siadamy przed komputerem, by zapoznać się z wieściami od naszych znajomych umieszczonymi na ich profilach w mediach społecznościowych. Co gorsza, zdarza nam się również jednocześnie pisać ważny raport i odpisywać na najnowsze wiadomości tekstowe pojawiające się na ekranach naszych smartfonów. Wspomniany multitasking to obecnie chleb powszedni, a umiejętność jednoczesnego wykonywania kilku czynności staje się atutem, który można wpisać do CV pod hasłem „wyjątkowe zdolności”. I chociaż faktycznie bywa tak, że wielozadaniowość nie sprawia nam problemów – umiemy przecież prowadzić samochód, jednocześnie rozmawiając z pasażerem – badania pokazują, że, kiedy mowa o czynnościach angażujących naszą uwagę oraz zasoby poznawcze, taka strategia jest nie tylko nieefektywna, ale również może być szkodliwa.

Przerzutność, nie podzielność

 

Zanim przyjrzymy się skutkom wykonywania kilku angażujących poznawczo zadań w jednym momencie, dobrze jest uświadomić sobie, czym tak naprawdę jest multitasking. „Podzielność uwagi” to sformułowanie używane powszechnie, tymczasem wiele badań wskazuje to, że jest raczej niepoprawne, ponieważ mowa o „przerzutności uwagi”. Zgodnie ze słowami Earla Millera, neuronaukowca pracującego na amerykańskiej uczelni MIT [Massachusetts Institute of Technology – przyp. red.], opublikowanymi na stronach portalu „The Guardian”: „Ludzie, którzy myślą, że wykonują wiele czynności na raz, w istocie bardzo gwałtowanie przełączają się z jednego zadania na drugie. I za każdym razem, gdy to robią, ponoszą koszt poznawczy takiego postępowania”.

Wśród kosztów, o których mówi Miller, wymienić należy przede wszystkim te metaboliczne. Za każdym razem, gdy skłaniamy nasz mózg do przełączenia uwagi z jednego zadania na drugie, sprawiamy, że kora przedczołowa, nazywana potocznie centralnym wykonawcą lub systemem dowodzenia, oraz prążkowie – dwie struktury odpowiedzialne za koncentrację – znacznie szybciej spalają glukozę, która jest niezbędna do tego, by w skupieniu realizować jedno zadanie. W wyniku tego dużo szybciej stajemy się zmęczeni i zdezorientowani, co bezpośrednio przekłada się na jakość wykonywanej przez nas pracy. I, co gorsza, to nieustanne „przełączanie się” sprawia, że zaczynamy odczuwać niepokój, który wiąże się z podwyższeniem poziomu kortyzolu, nazywanego również hormonem stresu, we krwi. Dodać należy, że z badań przeprowadzonych na University of California wynika, iż powrót do tej czynności, którą przerwaliśmy, zajmuje nam średnio 25 min. Przywołane dane pokazują, że, choć wydaje się nam, iż multitasking pomaga zwiększyć wydajność, w długoterminowej perspektywie stajemy się znacznie mniej efektywni niż wtedy, gdy realizujemy jedno zadanie po drugim.

Stworzeni do koncentracji

 

Zgodnie ze słowami Russella Poldracka, neuronaukowca pracującego na Uniwersytecie Stanford, ludzie zbudowani są w taki sposób… by się skupiać. W jednej ze swoich prac badacz, zajmujący się m.in. wpływem multitaskingu na procesy uczenia się, dowiódł, że u osób, które próbują zdobywać nową wiedzę podczas wykonywania innych czynności, nieznane dotąd informacje trafiają do „złej” części mózgu. Zamiast gromadzić się w hipokampie, odpowiedzialnym za organizowanie, kategoryzację oraz wydobywanie informacji, trafiają do prążkowia specjalizującego się głównie w przechowywaniu nabytych umiejętności oraz procedur wykonywania konkretnych czynności, jak jazda na rowerze. Oczywiście można argumentować, że w pracy rzadko kiedy musimy przyswajać nowe informacje na tyle skutecznie, by potem móc je bez problemu odtworzyć – nie oznacza to jednak, że multitasking nie ma zgubnego wpływu na nasze działanie.

W 2009 r. Clifford Nass, zatrudniony wówczas na Uniwersytecie Stanford, wraz ze współpracownikami postanowili przyjrzeć się funkcjonowaniu „chronicznych media mutlitaskerów”, czyli tych, którym bardzo często zdarza się jednocześnie korzystać z więcej niż jednego medium, np. telewizora i smartfonu. Przeprowadzono badania, w których poproszono grupę badawczą i grupę kontrolną o wykonywanie poleceń związanych z przełączaniem się między zadaniami, filtrowaniem nieistotnych informacji oraz pracą pamięci roboczej, czyli tej odpowiadającej za świadome, chociaż krótkotrwałe, przechowywanie i analizowanie danych. Spodziewano się, że ci, którzy często angażują się w śledzenie wielu kanałów informacji na raz, będą wypadać lepiej we wszystkich rodzajach zadań. Tymczasem okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej ich mózgi pracują znacznie mniej efektywnie. To sugerowałoby, że nawet w sytuacji, która wymaga pełnej koncentracji, osoby wielozadaniowe nie są w stanie skupić się na jednej czynności!

Pobudzony ośrodek przyjemności

 

Niestety, chociaż argumentów przeciwko wykonywaniu wielu czynności jednocześnie jest wiele, oduczenie się multitaskingu to niełatwe wyzwanie. Kora przedczołowa, czyli wspomniany centralny wykonawca odpowiedzialny za koncentrację, cierpi na tzw. skrzywienie w stronę nowości [ang. novelty bias – przyp. red.]. To oznacza, że region mózgu, który pozwala nam skupiać uwagę na jednym zadaniu, jest jednocześnie tym, który najłatwiej rozproszyć. Na dodatek przez to, że wielozadaniowość powiązana jest z poszukiwaniem nowych bodźców i wrażeń, za każdym razem, gdy zdecydujemy się, by porzucić obecnie wykonywaną czynność na rzecz innej, pobudzamy mózgowy ośrodek przyjemności dostarczający nam dopaminę, nazywaną również hormonem szczęścia. Tym samym tworzymy błędne koło – chociaż chcielibyśmy nauczyć się pozostawania przez dłuższy czas przy jednym zadaniu, multitasking kojarzy nam się nieświadomie z „hormonalną nagrodą”, przez którą nawet w sytuacjach ekstremalnych mamy problemy ze skupieniem. Dobrze jest więc trenować koncentrację wtedy, gdy tylko mamy taką możliwość, i nie oddawać się pokusie spoglądania na ekran naszego smartfonu lub zaglądania do skrzynki mailowej nie tylko wtedy, gdy powinniśmy pracować nad ważnym raportem, ale również wówczas, gdy uczestniczymy w mało porywającym spotkaniu. Może nam to bowiem pomóc zwiększyć wydajność zarówno w danym momencie, jak i w szerszej perspektywie.

::

Fot. Fotolia.com/lucadp

Tekst ukazał się w lipcowym numerze magazynu „Brief”.

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF