Facebook wierzy w prawdziwą osobowość – wywiad
Redakcja Brief.pl miała okazję rozmawiać z Iainem Mackenzie, obecnie Pan-Euro communications managerem w Facebooku. Iain ma również 13 letnie doświadczenie w mediach - między innymi jako dziennikarz i reporter BBC.
Aktualnie media społecznościowe są zdecydowanie szybsze od tradycyjnych. Jakie są plusy i minusy tej sytuacji?
Nie wydaje mi się, żeby to było coś złego. Myślę, że to wspaniałe, że mamy szybki i łatwy dostęp do aktualnych informacji.
Często widzę, że Facebook i inne media społecznościowe są traktowane przez wiele osób jako kanał informacyjny. Niestety, mam wrażenie, że społeczeństwo nie do końca rozumie jak ludzie rozumieją i przetwarzają informacje oraz jak krytycznie je oceniają. Ludzie często w takim samym stopniu wierzą rzeczom przeczytanym w internecie, co np. obejrzanym w telewizji. Uważam, że próba weryfikacji przeczytanych informacji jest bardzo ważna. Po przeczytaniu newsa warto zastanowić się, kto go udostępnił, czy jest to realna osoba, czy mogła mieć dostęp do tego typu informacji, jakie są na to dowody. Jeśli przyjmujemy i wierzymy w czytane treści bezkrytycznie, konsekwencje tego mogą być bardzo poważne.
Dziś właściwie każdy użytkownik internetu może umieścić informacje, które krzywdzą marki lub innych ludzi. Zdarzały się już samobójstwa z powodu treści zamieszczonych w internecie, firmy upadały przez niesprawdzone informacje – jak możemy uniknąć tego typu wydarzeń i ich konsekwencji?
Myślę, że dużą rolę odgrywają tutaj liderzy opinii, którzy funkcjonują w społeczeństwie – nie tylko tym internetowym. Często obserwujemy, jak użytkownicy internetu reagują na błędne czy ofensywne informacje komentując statusy, uściślając nieprawidłowości lub zwyczajnie się sprzeciwiając.
Facebook mocno wierzy w jeszcze inny bardzo ważny faktor – prawdziwą osobowość. Na Facebooku trzeba być sobą – osoby podszywające się pod kogoś innego najczęściej są z niego usuwane. Badania dowodzą, że komentarze umieszczane pod własnym nazwiskiem są rzadziej nacechowane negatywne i znacznie bardziej szczere od tych anonimowych – ludzie bardziej się pilnują w wyrażaniu mocnych opinii, gdy nie są anonimowi i mogą być zidentyfikowani przez znajomych czy członków rodziny.
Teraz informacje przenoszą się znacznie szybciej niż w przeszłości, dlatego myślę, że bardzo ważne jest, by zamieszczone błędne czy obraźliwe treści były widoczne – tak by pozwolić ludziom na poprawki, na komentarze korygujące. Internetowe społeczności są tak duże, że jeśli do wiadomości podana jest błędna informacja, bardzo szybko można zaobserwować reakcje innych użytkowników. Myślę, że zdolność ludzi do krytycznego oceniania treści, umieszczanych na Facebooku i innych portalach polepsza się i coraz częściej będziemy mogli zaobserwować podejście – „nie uwierzę, dopóki nie zobaczę dowodów.”
Funkcjonujemy w świecie web 2.0. Dziś nie tylko odbieramy treści, ale również je tworzymy. Czy można powiedzieć, że każdy z nas jest w pewnym sensie blogerem?
Myślę, że to zależy od tego, jaką definicję blogera przyjmiemy. W pewnym sensie zgadzam się z tym stwierdzeniem – może niekoniecznie wszyscy jesteśmy blogerami, ale każdy z nas ma taką możliwość. Bardzo mi się to podoba.
Mając wielu znajomych na Facebooku, z różnych kręgów kulturowych, często obserwuje, jak dyskutują ze sobą na ten sam temat. Autorzy książek, dziennikarze spotykają się w tym samym miejscu z ludźmi zgoła innymi – z innej warstwy, np. nie mającymi studiów, nie umiejącymi tak dobrze wyrazić siebie. Bardzo popieram tę „demokratyzację” komunikacji na tego typu platformach. Masz głos – swobodnie się nim posługuj. Każdy ma prawo do wypowiedzi. 20 – 30 lat tylko osoby pracujące publicznie mogły być faktycznie usłyszane. Dziś każdy może pisać, a przekaz naszych słów dociera do setek osób. W tym sensie więc każdy z nas jest blogerem i uważam, że to doskonała odmiana – każdy z nas może prezentować swoje wizje otaczającego świata.
Jakie są główne różnice między blogerem pracującym dla siebie, a dziennikarzem, który jest częścią konkretnego tytułu?
Myślę, że w niektórych przypadkach różnice są niewielkie. Niestety obserwuję wielu dziennikarzy, którzy gonią za tym, co mają blogerzy – możliwość natychmiastowego wyrażania własnych opinii, maksymalną klikalność, niezależnie od jakości prezentowanych treści. Nie mówię, że nie ma dobrych blogów – jest ich całe mnóstwo, ale to, co zawsze mi się podobało w dziennikarstwie, to fakt, że będąc dziennikarzem jesteś częścią pewnego biznesu. Posługujesz się pewnymi strukturami, narzędziami, dostajesz wsparcie finansowe, spotykasz się z ludźmi, co daje Ci możliwość i czas na stworzenie bardziej szczegółowego artykułu, na ujęcie tematu z wielu perspektyw. Niestety coraz częściej dziennikarze starają się zastąpić blogerów, co może doprowadzić do zabicia własnego biznesu. Nie każdy może być twórcą treści portalu Buzzfeed – chodzi o to, by umieć zidentyfikować swoją wartość. Wiem, że w naszych czasach ciężko skupić się na publikacjach, ale wydaje mi się, że tradycyjne media by przetrwać, nie mogą zapominać o tym, co je stworzyło.
Czy tradycyjne media przetrwają nagły rozwój blogosfery?
To zależy od dwóch rzeczy. Przede wszystkim tradycyjne media powinny skupić się na dostarczaniu treści wartościowych i dopracowanych. Jeśli jesteś międzynarodowym portalem informacyjnym, a starasz się działać jak Buzzfeed – możesz być pewien, że to się nie uda. Buzzfeed będzie Buzzfeedem lepiej, niż Ty. Po drugie, warto pokazać odbiorcom różnicę pomiędzy dobrym, wartościowym tekstem a krótkimi, lokalnymi newsami. Dziennikarze powinni pamiętać, by pisać zachęcające tytułu, ciekawe leady, by dołączać do tekstu interesujące fotografie. Nie można osiadać na laurach, być leniwym – cały czas trzeba pamiętać, by tworzyć treści, które „dobrze się sprzedadzą”, zostaną pozytywnie odebrane przez czytelników.
Dziękuję.
::
Iain Mackenzie na Facebooku -> follow
Iain Mackenzie na LinkedIn -> follow