Telewizja XXI wieku. Wywiad z Kennethem Lowe

Jest prezesem i szefem rady nadzorczej jednego z największych koncernów telewizyjnych na świecie, Scripps Networks Interactive. W 1994 roku zainicjował początek jednego z flagowych kanałów sieci, a mianowicie Home & Garden TV, który w tym roku, przez Polskę wchodzi również do Europy. O kreowaniu mediów, gustów odbiorców, potencjale Polski na europejskim rynku medialnym i wchodzącej na nasz rynek nowej stacji lifestylowej rozmawialiśmy z Kennethem Lowe, prezesem SNI oraz nowym właścicielem TVN.

GK: Pierwsze pytanie – od razu zaczynamy od głównego powodu, dla którego się spotkaliśmy, czyli wejścia na polski rynek stacji HGTV. Powiedział Pan w jednym z wywiadów, że ze wszystkich dzieci to dziecko jest Panu najdroższe. Chciałem zapytać, trochę osobiście, dlaczego?

KL: Dziękuję za to spotkanie. Miałem wielkie szczęście stworzyć HGTV. To wszystko zaczęło się w latach osiemdziesiątych. W szkole średniej pracowałem u wuja, który miał firmę budowlaną i uwielbiałem wszystko, co związane z budowaniem, architekturą, konstrukcjami. Kochałem architekturę, prawie zostałem architektem. Później, kiedy poszedłem na studia, chciałem zostać reżyserem, nakręciłem kilka filmów dokumentalnych. I kiedy tak się piąłem po szczeblach kariery w mediach, w amerykańskim radiu i telewizji, zdałem sobie sprawę, że w latach osiemdziesiątych, kiedy powstawała telewizja kablowa tylko z muzyką, np. MTV lub tylko z wiadomościami – CNN, albo tylko z programami sportowymi, że pokolenie wyżu demograficznego, które oglądało MTV zaczynało się starzeć i wydawało się oczywiste, że zainteresuje się kanałem o domu. Przecież kupowali domy, budowali je i remontowali, a podczas spotkań towarzyskich nie rozmawiało się już na temat ostatniego klipu Bruce’a Springsteena, tylko o tym, kto ma do polecenia dobrego architekta krajobrazu, hydraulika czy ekipę remontową. Przez kilka lat czekałem, aż ktoś zrobi coś takiego, bo wydawało mi się to oczywiste. Kiedy jednak nikt się za to nie zabrał, postanowiłem działać. Zwróciłem się do firmy Scripps, w której pracowałem na początku lat dziewięćdziesiątych, z pomysłem na kanał HGTV. Wtedy to była zasadniczo spółka prasowa, więc moja prezentacja opierała się na strukturze gazety. Na tablicy przyczepiłem kolejno strony czołowe poszczególnych jej sekcji. Pod nimi umieściłem odpowiadające im tematycznie nazwy stacji telewizyjnych. Następnie zacząłem je po kolei zrywać. I tak po zerwaniu czołówki ukazało się logo CNN, sekcji sportowej – ESPN, pod sekcją humorystyczną z rysunkami i komiksami – Cartoon Network. Pod sekcją o wnętrzach i ogrodach była pustka – nie było wtedy takiej stacji w ofercie kablowej. To był  wprawdzie zarząd spółki prasowej, ale ci ludzie rozumieli, że wnętrza i ogrody to żyła złota i że warto się tym zająć. Przekazali mi budżet o wielkości 25 mln dolarów na uruchomienie stacji. W 1994 r. zbudowałem strukturę i zatrudniłem ludzi. Jak się okazało, trafiliśmy w dziesiątkę, udało się i to bardziej, niż ktokolwiek mógł przewidzieć. Wall Street Journal napisał wtedy, że Scripps postanowił uruchomić kanał Home and Garden, który będzie pokazywał sensacyjne programy, o tym jak rośnie trawa i schnie świeża farba – nikt tego nie będzie oglądał!

 

GK: Tak…

KL: Ale wtedy to była nisza, żyła złota, którą postawiliśmy eksploatować. Odpowiedź na to pytanie jest więc długa… a mówiąc krótko: dlatego, że to były moje początki, że to był pomysł, który szczęśliwie wpadł mi do głowy i że znalazłem ludzi, którzy uwierzyli w tę wizję. W zasadzie to były początki Scripps Networks Interactive. A potem przejęliśmy Food Network i inne stacje i wyszliśmy poza USA. Trudno jest wyróżniać swoje dzieci, ale to dlatego HGTV jest tak bliska mojemu sercu.

 

GK: To trochę jest tak, jak z tą pierwszą zasadą biznesu: nie ścigaj się w konkurencji, która już istnieje, bądź zawsze pierwszy. Jeżeli nie jesteś pierwszy, to znajdź niszę, gdzie będziesz pierwszy. Panu udało się rozszyfrować, czego tak naprawdę ludzie poszukują, czego pragną i trafić w ich potrzebę. Pewnie na tym polega recepta na sukces w mediach.

KL: To bardzo celna obserwacja, ponieważ ludzie, którzy tworzą treści często próbują na siłę przepchnąć swój pomysł. My zrobiliśmy inaczej – postawiliśmy lustro, w którym odbiły się ówczesne oczekiwania i potrzeby tego pokolenia. Jednym z moich ulubionych cytatów jest ten Petera Druckera: „Najlepszą metodą przewidywania przyszłości jest jej tworzenie”. Myślę, że my po prostu odzwierciedliliśmy trend i to czego ludzie poszukiwali, uważnie się wsłuchiwaliśmy a potem pokazaliśmy na ekranie to, co ludzie chcieli oglądać, to czego potrzebowali. Ma Pan więc całkowitą rację, kluczowe jest znalezienie tematu, który jest niezagospodarowany, ale przede wszystkim takiego, na który jest zapotrzebowanie. Jeśli się wypełni tę potrzebę, lukę, wówczas są większe szanse, że się uda, niż w przypadku „robienia powtórki z kogoś  innego”. W Hollywood mają fajne powiedzenie na temat twórczego kanibalizmu: „Jeśli pierwsza odsłona filmu okazała się sukcesem, to piąta będzie jeszcze większym”. Czasem największy sukces przynoszą filmy będące drugą lub trzecią częścią, sequelem oryginału, ale nigdy nie są one tak dobre jak oryginał.

 

AK: Na ile tworzenie telewizji jest kreowaniem gustów odbiorców i tworzeniem ich potrzeb, a na ile jest to próba wpasowania się w istniejące potrzeby?

KL: Myślę, że jedno i drugie. Pokazujemy to, co dzieje się w życiu, to czego ludzie szukają do domu, lub w innych kategoriach lifestylowych – w kuchni i w podróżach, ale też prezentujemy nowe, inne spojrzenie, inne myślenie, inne działanie, które być może nie przyszło widzom wcześniej do głowy. Przykładowo, zamiast zatrudniać architekta wnętrz, projektanta ogrodów czy firmę budowlaną, widzowie mogą skorzystać z naszych pomysłów. Fundamentem, na którym zbudowaliśmy Scripps Networks są trzy „i”: idea, informacja i inspiracja. Chcemy podpowiadać i informować, w taki sposób, żeby widzowie sami dokonali interpretacji i zdecydowali, w jaki sposób zamierzają te informacje wykorzystać. Pragniemy też ich inspirować i zachęcić do wyjścia poza schematy myślenia o tym, co jest możliwe. Obserwując pomysły innych, podobnych do nas ludzi, niekoniecznie fachowców, łatwiej jest nam się z nimi utożsamić. Oczywiście, konsultujemy się z fachowcami, tylko że fachowców bardziej traktujemy jako instruktorów, nauczycieli, a nie ekspertów.

 

GK: Jaki udział w rynku telewizji ma teraz Home and Garden TV w Stanach Zjednoczonych?

KL: To oczywiście zależy od sezonu, ale od 10 lat HGTV zajmuje pierwsze miejsce wśród telewizji kablowych w segmencie wykształconych, poinformowanych kobiet. Od lat cieszy się też najwyższą oglądalnością wśród kobiet w przedziale wiekowym 25-54 lat, a w wielu przypadkach także w grupie 18-49 lat. Jest to bardzo wpływowy, a zarazem przyjazny kanał dla reklamodawców, bo tak jak i w Polsce, grupa docelowa kobiet jest w USA silnie reprezentowana. Stacja systematycznie plasuje się w pierwszej trójce kanałów kablowych pod względem oglądalności wśród kobiet. W tym roku, 23 lata od rozpoczęcia działalności, odnotowaliśmy najwyższą oglądalność w historii. W niektóre dni w paśmie wieczornym o największej oglądalności bywamy lepsi od niektórych kanałów, takich jak: FOX, ABC, NBC czy CBS. To spory sukces. Najbardziej dumny jestem z konsekwencji. Najczęściej nie ma nagłych zwyżek, widzowie raczej dość długo pozostają na tym kanale, ustawiają go i oglądają program za programem. Budując ramówkę, korzystałem z doświadczenia radiowego – myślenia w kategoriach utrzymania widza przy odbiorniku przez dłuższy czas. Jeżeli jakiś program nam nie przypadł do gustu, czekamy na następny i jeszcze kolejny. To trochę tak jak z utworami muzycznymi.

 

GK: Zdecydował Pan wejść na europejski rynek przez Polskę. Skąd taka decyzja? Wynika ona z badań? A może z Pana intuicji? Czy nie jest tak, że we Francji, w Wielkiej Brytanii byłoby więcej widzów, czyli ludzi którzy posiadają domy, ogrody i mają z tego 'fun’?

KL: Od lat eksportujemy nasze treści telewizyjne w ramach tzw. umów syndykacyjnych. W tej chwili HGTV ma lokalną dystrybucję w około 40 krajach. To będzie pierwsza pełna dystrybucja w Europie. A dlaczego Polska? Z kilku powodów: przede wszystkich ewidentnie spodobał nam się ten kraj. Przy okazji nabycia TVN przeprowadziliśmy wiele różnych analiz i uważamy, że w długofalowej perspektywie jest to wspaniały kraj dla inwestycji. Ogromnie polubiliśmy Polaków. Śledziliśmy z uznaniem i podziwem rozwój tego kraju na przestrzeni ostatnich lat, dynamikę wzrostu PKB itd. Uważamy, że to świetne miejsce na debiut HGTV w Europie. Kupiliśmy TVN, mamy stałą bazę, świetny zespół menedżerów na miejscu. Uważamy też, że Polska to świetny rynek dla HGTV, biorąc pod uwagę rozwój polskiej gospodarki i to, jak ewoluuje polskie społeczeństwo. To wspaniały kraj ceniący architekturę, rozumiejący, że można i trzeba przebudowywać, odbudowywać, rewitalizować kraj, w którym bardzo docenia się własny dom, w który ludzie niejednokrotnie wkładają całe swoje serce. Wierzymy, że nasza oferta spotka się tutaj z  pozytywnym odzewem. Dla Scripps Networks jest to długofalowe posunięcie. Mając już własne doświadczenia na miejscu, mając trochę sukcesów na koncie w związku z dystrybucją własnych programów, takich jak choćby „Kitchen Crashers”, który emitowaliśmy w kanale TVN Style, a także inne programy, takie jak: „House Hunters International”, który produkujemy w Polsce i dystrybuujemy w USA i idzie to bardzo dobrze, uważamy, że to jest idealny rynek dla HGTV i ogromnie cieszymy się uruchomienia tej stacji w Polsce.

 

GK: Kiedy przygotowywałem się do tej rozmowy i szukałem materiałów na Pana temat, to zauważyłem, że wśród gwiazd w Pana stacjach jest bardzo dużo Polaków, że to jest takie międzynarodowe towarzystwo. Nam, Polakom, chyba bardzo się to podoba.

KL: Dla nas to również bardzo miłe. Jak już wcześniej mówiłem, od lat mamy ogromny sentyment do Polaków i do Polski. Wydaje mi się, że przejęcie TVN mogło niektórych trochę zdziwić. Dlaczego właśnie Polska? Dlaczego właśnie tu realizujemy naszą wielką inwestycję w Europie? Przejęcie innego podmiotu to oczywiście zawsze kwestia jego dostępności – w tym przypadku była możliwość nabycia TVN. Jednak o wiele ważniejsze było to, że dla nas było to potwierdzeniem wszystkiego, czego dowiedzieliśmy o Polsce poprzez kontakty z Polakami na całym świecie i poprzez analizy samego rynku, czyli tego, że Polska to świetny kraj dla inwestycji. Po roku nie moglibyśmy być bardziej zadowoleni. Jesteśmy dumni, że tu jesteśmy. W przyszłym roku zaprosimy tu wszystkich członków zarządu, zorganizujemy tutaj nasze wyjazdowe posiedzenie.

 

AK: Co szczególnie teraz, kiedy telewizja wydaje się częściowo ustępować miejsca internetowi, decyduje o rosnącej popularności stacji? Jaki czynnik ciągle przyciąga ludzi przed telewizory?

KL: Jest jeden stały element, mianowicie to, że świetna rozrywka, świetne treści programowe tak naprawdę nigdy nie wyjdą z mody. Faktycznie jednym z powodów naszej silnej wiary w przyszłość kategorii „dom” jest to, że według licznych badań dom będzie jeszcze bardziej spełniał rolę bezpiecznej przystani, kryjówki przed codziennością. Ekrany telewizorów są coraz większe, jakość obrazu coraz wyższa, a my konsumenci mamy we własnym domu dostęp do oferty programowej praktycznie z całego świata. W moim przekonaniu chodzi jednak o coś więcej niż tylko o sam telewizor – o to, jak komunikujemy się z innymi, interakcję. Za mojej młodości telewizję się po prostu oglądało, nie było mowy o interakcji. Obecnie dzięki technologii otwierają się zupełnie nowe możliwości porozumiewania się, komunikacja dwukierunkowa. Jest to szczególnie istotne w przypadku kategorii lifestyle, gdzie widz nie tylko chce oglądać, ale również wymieniać informacje, wymieniać się pomysłami na wystrój wnętrza czy na przygotowanie jakiegoś dania. Dlatego widzę przyszłość telewizji w jasnych barwach i wierzę, że interaktywność i internet tylko ją wzmocnią. Stanie się tak jednak pod warunkiem, że zrozumiemy, że te rzeczy idą ze sobą w parze i że nie jest to tylko platforma jednostronnego prezentowania treści, lecz dwustronnej wymiany myśli. Z filmem jest inaczej, film chce się spokojnie obejrzeć bez wchodzenia w interakcje z innymi, natomiast nasze treści charakteryzują się dużą interaktywnością. Dlatego tak mocno wierzymy w ideę telewizji linearnej z punktu widzenia rozrywki, informacji, ale przede wszystkim z punktu widzenia stylu życia, a tym właśnie zajmuje się nasza firma – telewizją lifestylową. Zjedliśmy na tym zęby w ciągu ostatnich 20 lat.

 

AK: W jaki sposób chcecie budować pozycję stacji w Polsce? Jakie są oczekiwania co do tego rynku?

KL: Jak już wspomniałem mówiąc o TVN Style, już zaczęliśmy sprowadzać tutaj niektóre formaty. Ponadto sporo korzystamy z wiedzy, którą zgromadziliśmy na innych rynkach, np. w Ameryce Łacińskiej i w Azji, gdzie już funkcjonuje HGTV. Jednakże naszą ambicją jest stworzenie nie amerykańskiej, brytyjskiej czy francuskiej, lecz właśnie polskiej HGTV. Docelowo HGTV Polska będzie prezentować polskie gwiazdy, polskich ekspertów, to będzie w dużej mierze polski odpowiednik amerykańskiej wersji odzwierciedlający styl życia Polaków, polski dom. Jesteśmy cierpliwi i wierzymy w długoterminowy wzrost. Wierzymy również, że stacja odnajdzie swój własny styl. Natomiast myśląc w kategoriach sukcesu, docelowo zakładamy udział w rynku na poziomie TVN Style czyli około 1%. To nie jest tak, że mamy niesamowite oczekiwania, że sukces przyjdzie z dnia na dzień. HGTV pracuje na niego od 20 lat, odnotowując aktualnie rekordowe wyniki oglądalności. To jest praca u podstaw i na to samo nastawiamy się tutaj. Zamierzamy się uczyć, słuchać, zbierać feedback z polskiego rynku, od polskich widzów i tworzyć prawdziwie polską stację, nie zarzucając polskiego widza mnóstwem programów zza oceanu. Pokażemy kilka produkcji, o których wiemy, że sprawdzają się zagranicą np. „House Hunters International”, pokazujący domy na całym świecie, „Fixer Upper”, realizowany w różnych miejscach na świecie, opowiadający historię pewnej rodziny z czwórką dzieci z Teksasu. Co ciekawe, książka autorstwa występującej w programie pary opowiadająca o ich życiu znajduje się obecnie na liście bestselerów New York Times. Będzie zatem kilka programów importowanych, ale zależy nam na tym aby docelowo, stacja była wiernym odbiciem polskiego stylu życia i społeczeństwa.

 

GK: Wiadomo, że „content is the king”. Do tej pory mówiliśmy o „contencie” skierowanym do widza. „Business in Brief” jest magazynem o biznesie. Nas Pana stacja telewizyjna będzie bardziej interesowała jako nośnik komunikacji marketingowej. Do jakiego rodzaju klientów, reklamodawców skierowana jest Wasza oferta i jakie argumenty przemawiają za jej wyborem?

KL: Od lat przodujemy w indeksach jakości widowni, którą proponujemy naszym partnerom – reklamodawcom. Stacja HGTV została od samego początku skonstruowana przede wszystkim z myślą o reklamie. Zakładaliśmy, że będą pewne przychody z abonamentu, ale szczerze mówiąc, wiedzieliśmy, że będziemy głównie funkcjonowali w modelu reklamowym. Tym niemniej bardzo wyraźnie wyznaczyliśmy granice między redakcją a biurem reklamy – nie zależało nam na lokowaniu produktów, chcieliśmy uniknąć zaśmiecania ramówki produktami umieszczanymi przez reklamodawców w naszych programach. Pragnęliśmy prezentować informacje, które będą wiarygodne dla widzów. Odbiorcy wiedzą, że mogą zaufać naszej marce. Historycznie, w badaniach HGTV wypada jako jeden z najbardziej godnych zaufania kanałów telewizji kablowej w USA, co potwierdza się również w skali międzynarodowej odkąd zaistnieliśmy na innych rynkach. Zatem fundamentalne znaczenie ma dla nas wiarygodność w oczach widzów. Tworzymy odpowiednie otoczenie dla reklam naszych klientów i nosimy w sobie mocne przekonanie, że jest to dobre, rodzinne środowisko. Bardzo mocno stawiamy na widza rodzinnego, mamy jeden z najwyższych wskaźników wspólnego oglądania – oglądają nas matki z córkami i całe rodziny. W naszych programach nie pojawiają się niecenzuralne treści, podteksty seksualne, czy przemoc. To wszystko składa się na nieskazitelne środowisko dla naszych reklamodawców. Poszliśmy też krok dalej, tworząc specjalną komórkę współpracy z reklamodawcami, aby oferować im reklamy nawiązujące do naszej oferty programowej. Udało nam się przenieść ten model również do działu reklamy cyfrowej, gdzie przygotowaliśmy kompleksowy pakiet, w ramach którego można wykupić reklamę telewizyjną, ale również reklamę cyfrową na naszej witrynie oraz krótkie formy wizualne na urządzenia mobilne. To prawdziwie partnerski układ z wykorzystaniem różnorodnych formatów reklamowych. Sponsorujemy imprezy, uczestniczymy w akcjach rozdawania fantów, robimy rzeczy niestandardowe, które umożliwiają naszym partnerom handlowym zaistnienie w innej formule niż tylko poprzez tradycyjny spot reklamowy. Nasza stacja telewizyjna systematycznie zyskuje najwyższe oceny reklamodawców i agencji reklamowych w Stanach Zjednoczonych za najlepszą ofertę reklamową i konsekwentnie najlepsze wskaźniki zakupu reklamy. To samo zjawisko obserwujemy również za granicą, odkąd uruchomiliśmy ofertę w innych krajach. Jesteśmy więc bardzo świadomi potrzeby tworzenia odpowiednich warunków dla reklamodawców, czego dowodem są uzyskiwane dotychczas wyniki.

 

GK: Mając przed sobą osobę z tak wielkim doświadczeniem, jeśli chodzi o media, trudno nie zapytać o przyszłość. Nam wydawcom, naszą podstawową domenę, przewagę na rynku, czyli możliwość drukowania informacji, już dawno internet odebrał, bo bloggerów jest mnóstwo, każdy jest autorem treści, nadawcą. Czy telewizji też to zagraża? Ostatnio szef Facebooka w naszym regionie, zresztą na łamach naszego pisma, mówił o tym, jak strasznie ważne jest dla nich video w sieci. Jak Pan widzi to z perspektywy nadawcy telewizyjnego? Czy internet w jakiejś perspektywie jest zagrożeniem, czy nie?

KL: Czuję wielką empatię w stosunku do moich kolegów z mediów drukowanych i jestem wielkim miłośnikiem dziennikarstwa prasowego. Kiedy byłem szefem E.W. Scripps, wydawaliśmy 23 tytuły prasowe. Odpowiadając na Pana pytanie, powiem tak: patrzymy na video w sieci jak na szansę. Owszem, to zmienia nasz biznes i tak naprawdę nie da się nic poradzić na preferencje i nawyki konsumentów. Jest sporo badań, które potwierdzają, że milenialsi, młodsi użytkownicy używają urządzeń mobilnych do poszukiwania dodatkowych treści. Myślę więc, że należy za nimi podążać, ale z contentem innym niż ten na potrzeby telewizji. Aktualnie, miesięcznie produkujemy ponad tysiąc brandowanych naszym logo krótkich form filmowych, które wykorzystujemy nie tylko na naszych stronach www, ale również w serwisach Facebook i Snapchat. Chcemy być tam, gdzie nasi odbiorcy i tworzyć treści wyłącznie na potrzeby tych konkretnych platform i tych form komunikacji. Uważam, że w dzisiejszych czasach, nie podążanie tą drogą, oznacza świadomy brak intencji zmiany modelu biznesowego. Sądzę, że jednym z grzechów mediów drukowanych było niezrozumienie potrzeby tworzenia treści poza łamami gazet i czasopism. Nie jest to łatwe, gdyż aktualnie problemem jest nie tylko jakość, ale również czas, którego mamy coraz mniej i musimy nim gospodarować. Naszą motywacją, aby wchodzić w tego typu współpracę, tworzyć krótkie formy filmowe, jest chęć poszerzania pola dotarcia naszych marek i tworzenia nowych propozycji dla nowej grupy odbiorców. Na własnym przykładzie obserwujemy, że u osób zbliżających się do trzydziestki następuje zmiana sposobu myślenia o domu. Zaczynają one rozważać kupno domu, remont, zamieszkanie na swoim. Widzieliśmy jak ten trend przenosił się na duży ekran. Dostrzegamy także, że na urządzeniach mobilnych mamy do czynienia z innym modelem konsumowania treści, są one traktowane raczej jako uzupełnienie i to nie zniknie. Zamierzenie jest takie, aby wykorzystywać urządzenia mobilne jako kolejną nową komplementarną platformę. Lata temu, kiedy zacząłem pracę w radiu AM, śmialiśmy się z FM, mówiliśmy, że nikt tego nie będzie słuchał. A okazało się, że FM w zasadzie zmiótł AM. A potem nagle pojawiły się Pandora, iTunes. Chcę przez to powiedzieć, że jeśli jesteś dostawcą treści, artystą to musisz być tam, gdzie są Twoi odbiorcy. Nie można czekać. Dlatego mocno się w to zaangażowaliśmy, inwestujemy, mamy odrębny zespół ludzi biegłych w temacie social mediów, którzy tworzą treści na urządzenia mobilne i serwisy społecznościowe. Tydzień temu odwiedziłem Food Network w Nowym Jorku, wszedłem do pokazowej kuchni, gdzie odbywało się gotowanie transmitowane na żywo na Facebook Live dla 150 tys. internautów. Nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy zanegować istnienie nowych trendów. To tak jakby nie przyjmować do siebie faktu, że świat się zmienia. Jest takie słynne powiedzenie w Dolinie Krzemowej: „Zatrzymaj się na obiad, a sam się nim staniesz”. W naszym przypadku, nie wolno nigdy przestać ewoluować i przestać myśleć, że zmiany nie zawsze są złe, że to okazje, które trzeba chwytać.

 

GK: Czyli przyszłość należy do nas. Mam na myśli redaktorów…

KL: Osobiście uważam, że przyszłość zdecydowanie należy do redaktorów. Pracowałem z pewnym człowiekiem 30 lat temu, który powiedział coś, czego nigdy nie zapomnę, mianowicie, że na życie trzeba patrzeć ze świadomością, że wszystko jest w ten czy w inny sposób zredagowane. Kiedy zapytałem, o co dokładnie mu chodzi, kazał mi spojrzeć na autostradę i powiedział, że ktoś kiedyś zdecydował o jej przebiegu, o liczbie i kierunku pasów. Tak samo w restauracji – karta dań jest zredagowana! A dlaczego? Dlatego, że gdybyśmy weszli do restauracji i kelner zapytał by nas, na co mamy ochotę, musielibyśmy zapytać o to, co jest do wyboru. Wtedy on odpowiedziałby, że jest wszystko. Konsumenci lubią dostawać zredagowane treści. Widzimy, że w internecie przy tej pełnej dowolności wciąż jest miejsce dla profesjonalnej marki, profesjonalnej treści, profesjonalnej redakcji, jest potrzeba koncentrowania treści w miejscu, któremu można zaufać. Pana czasopismo to właśnie zaufanie do wysokiego standardu dziennikarstwa, na którym można zawsze polegać. Nasza usługa jest dokładnie taka sama. Też potrzebne jest zaufanie, ale również świadomość konieczności wkraczania na wciąż nowy teren, pokonywania granic. W każdym razie na redagowaną informację, dobrą informację, pod warunkiem, że będzie wiarygodna i rzetelna, zawsze będzie zapotrzebowanie.

 

GK: Dla nas to bardzo dobre słowa na koniec. Kiedy stacja Home and Garden TV startuje w Polsce? I co planujecie na początek?

KL: Polscy widzowie po raz pierwszy będą mogli obejrzeć HGTV 7 stycznia 2017 roku. Zabierzemy polską widownię na wyprawę do krainy najciekawszych wnętrz, pięknych ogrodów i renowacji z udziałem uznanych ekspertów. Na antenie pojawią się dobrze znane i sprawdzone międzynarodowe formaty, takie jak „House Hunters”, „Fixer Upper” czy „Flip or Flop”, jak również lokalne produkcje pełne świetnej zabawy, pozytywnych emocji i ciekawych postaci. Programy te będą prowadzić popularne polskie gwiazdy telewizyjne, takie jak: Maja Popielarska, Dorota Szelągowska oraz wschodzące talenty – Katarzyna Kuźma czy Brytyjczyk mieszkający w Warszawie – Jimi Ogden. Oczekujemy, że w pierwszej połowie roku w ramówce będzie ok. sześciu oryginalnych produkcji bazujących na formatach Scripps. Oprócz tego sprowadzimy tutaj wybrane topowe produkcje, które będą całkowicie zlokalizowane w Polsce, czyli wyprodukowane tutaj łącznie z brandingiem, promosami i innymi elementami stworzonymi przez zespół lifestyle w TVN. Wierzymy, że będzie to wspaniałe doświadczenie dla Polskiej widowni. Tak jak zaznaczyłem jednak wcześniej, z czasem, aby ta stacja mogła osiągnąć wielki sukces, będzie musiała stać się HGTV Polska. O ile na początku będziemy faktycznie importować niektóre programy, to w dalszej przyszłości planujemy produkować programy w Polsce i dystrybuować je również na inne rynki Europy. Być może będziemy też sprowadzać ludzi tutaj i nagrywać w ich języku. W każdym razie Polskę traktujemy jako centrum produkcji telewizyjnej. Jak już mówiłem, to jest dla naszej firmy potężna inwestycja, więc nie chodzi tylko o nadawanie tutaj kanałów lifestylowych, ale także o rozszerzenie zaplecza produkcyjnego, którym już dysponujemy w postaci TVN, ponieważ naprawdę wierzymy, że ten kraj ma i będzie miał potencjał rozwojowy oraz szansę, by być ważnym ośrodkiem produkcji telewizyjnej w Europie.


GK: Ja byłem osobiście przy narodzinach TVN, najpierw jako media planner, potem jako wydawca, więc jest to stacja szczególnie bliska memu sercu, też poprzez ludzi, których znam w TVN. Życzymy wszystkiego najlepszego, dziękujemy za poświęcony czas. mamy nadzieję na kolejną równie ciekawą rozmowę w przyszłości.

::

Fot. Darek Lewandowski

Brief.pl - jedno z najważniejszych polskich mediów z obszaru marketingu, biznesu i nowych technologii. Wydawca Brief.pl, organizator Rankingu 50 Kreatywnych Ludzi w Biznesie.

BRIEF