„Pieniądze zainwestowane w promocję miasta zwracają się z nawiązką”
Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa, mówi nam, co sądzi o kontrowersyjnym obcięciu budżetu Krakowskiemu Biuru Festiwalowemu oraz przedstawia pomysły na rozwój miasta.
Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa, mówi nam, co sądzi o kontrowersyjnym obcięciu budżetu Krakowskiemu Biuru Festiwalowemu oraz przedstawia pomysły na rozwój miasta.
Czy rzeczywiście w tym roku większość festiwali zniknie z kalendarza kulturalnego Krakowa? Czy to jest dobry pomysł, aby miasto, które w 2000 roku było Europejską Stolicą Kultury szukało oszczędności właśnie w tej sferze życia?
To zdecydowanie zły pomysł. Przez ostatnie dni słyszałem często, że nic się nie stanie, jeżeli Krakowskie Biuro Festiwalowe nie zorganizuje kilku festiwali. Tylko jak będziemy się czuli, gdy nasze festiwale, kojarzone już z Krakowem, zbierające nagrody i wygrywające w międzynarodowych rankingach odejdą do innych miast? Tym, którzy powtarzają, że krakowskie festiwale są wydarzeniami dla koneserów, a nie dla mas, więc nie mają wpływu na promocję miasta odpowiem, że festiwale w Wenecji czy Cannes też nie są wydarzeniami masowymi, a jednak są wizytówką swoich miast na całym świecie i przyciągają turystów przez okrągły rok. Uczmy się od nich, zamiast deprecjonować to, co już przez lata w Krakowie wypracowaliśmy. Nadal mam nadzieję, że krakowscy radni zmienią swoje zdanie i przywrócą KBF środki na zorganizowanie najbardziej prestiżowych imprez.
Zadłużenie Krakowa wynosi ponad 2 mld zł, mimo to w grudniu 2011 roku w mediach pojawiły się informacje, że w budżecie na 2012 rok zaplanowano podwyżki dla urzędników. Jak Pan skomentuję tę sprawę.
Przede wszystkim nie wiem skąd nieprawdziwa informacja, że zaplanowano podwyżki dla urzędników. W budżecie nie ma pieniędzy ani na podwyżki, ani na nagrody i dodatki. Muszę z resztą powiedzieć, że szczerze nad tym ubolewam, bo każdy pracodawca chciałby móc nagrodzić swoich najsolidniejszych pracowników i nie powinno to nikogo dziwić. Trzeba też rozwiać mit, że Kraków sporo pieniędzy wydaje na administrację i pieniądze na ten cel można bez szkody spożytkować w inny sposób. W 2011 r. wydatki na administrację w Krakowie w przeliczeniu na jednego mieszkańca wyniosły 305 zł, podczas gdy we Wrocławiu administracja kosztowała 378 zł na jednego mieszkańca, w Łodzi – 358 zł, a w Warszawie aż 548 zł. Od 2007 roku w Urzędzie Miasta Krakowa, mimo przybywających samorządom obowiązków, nie wzrosło zatrudnienie i nadal wynosi ok. 2300 etatów. W tym samym czasie warszawski urząd przyjął do pracy 1900 nowych urzędników i nadal prowadzi nabory, które w Krakowie są wstrzymane. Być może na tym tle będzie inaczej wyglądała informacja, że jesteśmy jedynym urzędem w Polsce, który przyjmuje mieszkańców także w godzinach popołudniowych przez pięć dni w tygodniu. Przestrzegam więc przed zbyt łatwym rzucaniem haseł o odebraniu pieniędzy na, – jak mówią niektórzy – „urzędasów”. W interesie nas wszystkich jest to, żeby o sprawy naszych miast dbali kompetentni, wykształceni ludzie, którzy są dobrze opłacani i ze swoją wiedzą i doświadczeniem nie uciekają do prywatnych firm. I druga kwestia – przesadne cięcie wydatków na administrację doprowadzi do obniżenia jakości usług. Jeżeli urząd zacznie w ramach oszczędności zwalniać ludzi to na każdą decyzję będziemy czekać dłużej czekać.
Całość wywiadu można przeczytać w najnowszym, lutowym numerze magazynu „Brief”, który jest już dostępny w sprzedaży.